8.20.2018

Rozdział 35. Fakty i teorie.

Konan nalewała przezroczystego trunku do 8 kieliszków. Ręka trzęsła jej się niemiłosiernie, wzrok płatał figle, a umysł jakby znajdował się w zupełnie innym miejscu. Odłożyła butelkę na stół jednocześnie opierając się o nią wstała z kanapy i odwróciła do reszty towarzystwa. Każdy był luźno ubrany w różnorakiego rodzaju bluzy, spodnie, spodenki lub bluzki. Zaraz za sofą stał Hidan i Kisame, debatowali na temat ich pozycji w organizacji. Oboje uważali, że powinni się rozwijać tak jak Rakurai i postawić odpowiednich ludzi na odpowiednim stanowisku. W lewym rogu stał mały, kwadratowy, o jasnym drewnie stolik wraz z czterema krzesłami. Dwa z nich były zajęte przez Kakuzu i Deidare grających w uproszczonego pokera. Blondyn miał wyraźnie skwaszoną minę świadczącą, że nie idzie mu najlepiej. Ścisnął mocniej papierosa w ustach i rzucił karty przed siebie krzycząc zaraz osądy w stronę Kakuzu. Bliżej prawego rogu pomieszczenia przy stole bilardowym stał Itachi i Yahiko. Jedyni trzeźwi mogli sobie pozwolić na grę wymagającą dobrego oka.
Kobieta wzięła głęboki oddech i krzyknęła, aby przywołać do siebie towarzyszy.:
- Gotowe! - Nie musiała powtarzać. Kisame, Hidan i Deidara  przerwali swoje dotychczasowe czynności i podeszli do stołu naprzeciwko kanapy. Przechylili szybko szkła, powtórzyli  czynność i bez słów każdy zajął się sobą. Blondyn wrócił do stolika licząc, że w kolejnej rundzie odbierze swoje pieniądze od Kakuzu, a pozostała dwójka została z niebieskowłosą. Humor im dopisywał, jakże by inaczej. Znowu mogli się wyluzować i paplać na lewo i prawo, do tego i tamtego co chcą. Wyjątkowo, Konan siedziała zamyślona. Choć trzeźwa by się nie przejmowała, tak pija ciągle ma w głowie Alice i Sasoriego. Sama sobie zadaje ogromną ilość pytań i zapętla w niewiedzy.
Drugą osobą, która nie mogła całkowicie skupić się na relaksie był Yahiko. Zdekoncentrowany przegrał już którąś partie z rzędu. Na wygraną poniekąd nie pozwoliła mu Alice przez swoją nieobecność. Od początku zastanawiał się czemu nie przyszła i nie wykorzystała kolejnej okazji na utopienie swoich emocji w alkoholu. Pierwsza logiczna i uspokajająca myśl, mówiąca o wciąż śpiącej dziewczynie dała bezproblemowe oddanie się grze. Jednak z czasem jej nieobecność stała się martwiąca. Zaczął zastanawiać się co mogło się stać. Nawet mu do głowy nie przyszło, że mógł zrobić lub też powiedzieć coś na tyle niestosownego, że dziewczyna zamknęłaby się w pokoju. Po za tym nie bała już małą i obrażalską dziewuchom.:
- Te wygrane przestają tak cieszyć. - Powiedział leniwie Itachi wbijając ostatnią bile wprost do prawidłowego otworu. Oparł się o stół i zawiesił dłonie na kiju. - Poszło by ci lepiej, gdybyś się w końcu skupił. - Yahiko przeniósł na niego nieobecny wzrok. Wyrwał go z analizy sytuacji. - Znowu Alice? - Zapytał uważanie przyglądając się reakcji. Jej imię sprawiło, że Yahiko w końcu zwrócił na niego całą swoją uwagę.:
- Nie. - Odpowiedział krótko odkładając kij na stół, następnie również oparł się o stół obok Itachiego.
- Dowiedziała się?
- Tak. - Krótka wymiana słów, a za nią chwila ciszy. Uchiha wziął głęboki oddech, oparł kij o stół i skrzyżował ręce na klatce.:
- Czas najwyższy, żebyś ustalił co z nią zrobić. - Odezwał się pierwszy wpatrując w trójkę pijanych współpracowników. Yahiko zaś odchylił głowę i wpatrywał się w sufit, jakby tam była zapisana odpowiedź na to jakże ciężkie pytanie. - To hipokryzja z twojej strony i karma od losu.
- To znaczy? - Burknął. Itachi uśmiechnął się pod nosem.:
- Im dłużej tu jest, tym ty zaczynasz częściej myśleć o normalnym życiu.
- Co... - Przerwano mu.
- Ja to doskonale widzę. - Yahiko zwrócił wzrok na rozmówcę. - Niszczysz rodziny, znajomości  zabijając jinchuriki, a sam chciałbyś być czasem na miejscu stabilnego mieszkańca wioski... - Również przerwano Itachiemu.:
- Dobrze wiesz, że od kilka lat to nie ja wydaje rozkazy. - Warknął. Zdenerwowały go słowa Uchihy, a na pewno fakt, że były one prawdziwe.:
- Ale je wykonujesz. Jesteś w stanie zliczyć, ile żyć masz na sumieniu? - Zapadła chwilowa cisza. Itachi jak zwykle miał racje. Mimo iż Yahiko do końca nie wie czego chce, to jest to ściśle związane z Alice i jej bezpieczeństwem. Kradnie życie innym, a jej ducha nie oddałby nikomu. Zauważył zbliżającą się Konan. Szybko pomachał jej ręką na znak, żeby się zatrzymała. Ta rozmowa musi zostać dokończona. Itachi upewnił się, że Konan znajduję się wystarczająco daleko i z powrotem wrócił do rozmowa.:
- W tej chwili wkrada się los, karma, bogowie - jak zwał tak zwał. On was stąd nie puści, jesteście zbyt cenni. Ucieczka jest niemożliwa, a nawet jeżeli to któryś z nas prędzej czy później by was znalazł i zakończył sielankę. - Itachi odwrócił się do stołu i zaczął układać bile na ich początkowe pozycję. - O tobie może i nikt nie wie, ale nazwisko Alice widnieje w księdze Bingo. Jej głowa warta prawie tyle co moja. - Wrócił po kij i po raz kolejny spojrzał wyczekująco na Yahiko.:
- Więc, co zamierzasz z nią zrobić? - Chciał mu odpowiedzieć pewnie i jak przystało na przywódcę odpowiedzialnie, ale nie znał decyzji. Wymagała ona dłuższych rozważań, a nie samego impulsu. Z każdą chwilą rozciągała się coraz dłuższa cisza. Przerwał ją Uchiha głośnym oddechem.:
- Zagrajmy jeszcze raz. - Zaproponował. Zdążył odwrócić się do stołu, a zaraz podeszła do nich chwiejnie zniecierpliwiona Konan. Początkowo nie przejęli się jej obecnością i nieprzerwanie starali się wbijać odpowiednie kolorem bile. Sama kobieta musiała również złapać chwilę na ułożenie sobie wszystkiego w głowie, aby jej wypowiedź miała sens. Finalnie odrzuciła jakikolwiek plan i postanowiła działać intuicyjnie. Usiadła mało zgrabnie na stole jednocześnie przerywając grę. Yahiko spojrzał na nią niezadowolony. W końcu zaczęło mu coś wychodzić...:
- Wiem coś, co cię zainteresuje. - Powiedziała ukazując swoją wielką dumę. Wzięła jedną z kul i rzuciła nią w Yahiko. Bezproblemowo złapał ją i wyczekiwał na wyjaśnienia. - Chciałbyś wiedzieć? - Zapytała całkowicie ignorując Itachiego. Ten natomiast zaskoczył ją i pewnie ściągnął ze stołu na proste nogi.:
- Skoro już tu jesteś to mów. - Upewnił się, że stoi prosto i swobodnie czekał na jej wypowiedź. Konan nawet nie zwróciła uwagi na zmianę położenia. Za to, oparła się dłońmi o drewno stołu, na jej twarzy pojawił się uśmiech wywołany ekscytacją. Ciężko było jej zrozumieć emocję, które w tym momencie rządzą jej zachowaniem.:
- Wiem czemu Alice tutaj nie ma. - Wyszeptała, ale na tyle głośno, że wiadomość dotarła do obu par uszu. Konan nagle opuściła pewność siebie, stała się bardziej poddenerwowana. A wszystko za sprawą alkoholu. Yahiko wziął głęboki oddech przenosząc wzrok na cały pokój, wmawiając sobie, że wystarczy wysłuchać bzdur pijanego, żeby dał ci spokój. Obejrzawszy cały pokój wrócił wzrokiem do kobiety. Wydawała się zakłopotana. Przełknęła głośno ślinę tak, jakby miała zaraz wyjawić ogromny sekret.:
- Siedzi w swoim pokoju. - Zrobiła trzymającą w napięciu przerwę. - Z Sasorim. - Dokończyła uważnie wyglądając na reakcję Yahiko. Ten nie zmienił swojej miny, ani położenia. Konan i Itachi wiedzą jak wygląda jego relacja z Alice, więc nie musi kryć żadnych emocji, jednak wybuch agresją może zostać źle odebrany przez resztę zgromadzonych. Przyspieszyło mu serce i oddech. Przez chwilę krew buzowała tak głośno w żyłach, że nie był w stanie słyszeć nic poza nią. Postanowił, że wpierw musi się uspokoić. Ponownie oparł się o stół i oddychał głęboko próbując przy tym nie przyciągnąć niczyjej uwagi. Całkowicie wypełniony był emocjami. Głównie był to gniew.:
- Nie rozumiem. - Przerwał ciszę Uchiha. - Dlaczego ta informacja powinna zaciekawić?
- Bo Sasori na pewno znowu spiskuje. - Niebieskowłosa prawie krzyknęła całkowicie otrząsając Yahiko z przemyśleń. No tak. Kiedy on zajmował się zazdrością, czyli sprawą osobistą, nawet do głowy mu nie przyszło, że Akasuna może chcieć wyciągnąć jakieś informacje od Alice. Jako przewodniczący całej organizacji powinien myśleć głównie o jej dobru. Znowu złapał się na braku zaangażowania i zainteresowania organizacją, a tą jedną kobietą. Mąci mu w głowie i wchodzi na pierwszy plan.
Sasori jest osobą bardzo ciekawską, lubi być pewny tego co robi, dla kogo i czy ma to szanse powodzenia. Kiedyś zaczął interesować się tym, czym nie powinien. Zaczął przeglądać rachunki, sam je obliczać, czy aby na pewno Yahiko nie robi żadnych przekrętów. Nikogo w tej organizacji nie interesował cel jej istnienia, oprócz Sasoriego. Ciągle zadawał sobie pytanie "Dlaczego?". Może przez jego ciekawość, a może po prostu się nudził. W końcu zaczął szukać informacji na temat wcześniejszego życia i młodości swojego lidera. Nie udało mu się to. Ciężko było gdziekolwiek znaleźć jakieś rzetelne informację. Yahiko przyglądał się jego poczynaniom, aby nie zaszyły one zbyt daleko. Przekroczenie pierwszej granicy wiedzy przez Sasoriego skończyło się jedynie ostrzeżeniem. Drugie zaś musiał poczuć na własnej skórze. Kiedy słowa nie dały żadnego efekty, tak rękoczyny zakończyły jego samowolkę i skupił się na przydzielanych mu zadaniach. Tak miało pozostać.:
- Nie mogłaś powiedzieć o tym od razu? - Warknął Yahiko ukazując swoje niezadowolenie. Nie było spowodowane opóźnioną informacją, a raczej jej treścią. Połączone myśli, że Sasori znowu szuka swoich teorii spiskowych, wciągając w to wszystko Alice kumulowały się w jeszcze większą złość. Sprawy biurowe i prywatne połączyły się dając możliwość reakcji. Konan wzruszyła ramionami wyglądając na jeszcze bardziej zakłopotaną. Jakby miała już wystarczający problem z koncentracją, to teraz prowadziła "ciężki" monolog w swojej głowie odnośnie tego, dlaczego tyle zwlekała z wiadomością.
Yahiko po raz kolejny musiał się uspokoić głębokim oddechem. Zaraz po tym chciał ruszyć w kierunku drzwi, ale zatrzymał go głos Itachiego.:
- Idziesz tam?
- Znowu za bardzo się interesuje.
- Tobą czy Alice? - Pytanie Itachiego przeszyło całe ciało Yahiko na wylot.:
- Ty też powinieneś przestać snuć swoje teorie. - Odpowiedział i ruszył z powrotem w stronę wyjścia. Po pierwszym kroku usłyszał jeszcze za plecami:
- Zajmuję się tylko faktami. - Ostatnie zdanie Itachiego, jakie usłyszał za swoimi plecami Yahiko przed opuszczeniem pomieszczenia. Choć ciągle starał się uspokajać, to każda kolejna myśl o Sasorim i Alice resetowała jego próby. Zaciskał dłonie w pięść i zaraz puszczał, żeby zająć czym mięśnie. Jednak zaraz zatrzymał się na środku korytarza i przypomniał sobie pytanie Itachiego. Co powinien z nią zrobić?
---------------------------------------------------
*Wszelkie literówki w tekście, gdzie występują osoby pod wpływem alkoholu są napisane umyślnie.*
Myślę, że do końca zostały nam jeszcze jakieś dwa rozdziały.

7.19.2018

Rozdział 34. Luźna rozmowa.

Alice obudziła się o godzinie 22, bez większego bólu głowy, jednak zbyt ostre światło lamp działało na nią drażniąco. Od razu po wstaniu miała przed oczami Yahiko i jego obojętną minę, która pojawiła się zaraz po przyjściu Hidana. On zmienia się z sekundy na sekundę, charakter zależny od otoczenia. Alice ścisnęła mocno wargi, aby przypadkiem nie wydusić z siebie krzyku zdenerwowania i bezradności. Wzięła kilka głębszych oddechów i poszła wykonać czynności łazienkowe. Cisza i spokój dały jej kolejne sposobności do rozmyśleń. Kiedy byli młodsi, było dokładnie tak samo.


- Yahiko! Pobawmy się w chowanego! - Krzyknęła wesoła, mimo ciągłego deszczu, czerwonowłosa dziewczynka. Miała na twarzy licznie otarcia, oklapnięte włosy i przybrudzone ubrania. Jednak nie przejmowała się tym. Ośmiolatka nie przejmowałaby się swoim wyglądem. Najważniejsze dla niej były kontakty ze swoimi przyjaciółmi - czternastoletnim Yahiko, Nagato i Konan.
Chłopak o lisio rudych włosach odwrócił się do niej zdziwiony. Był w trakcie treningu siłowego przy drzewach. Widok uśmiechniętej dziewczynki od razu sprawiał, że sam zaczynał czuć się przy niej szczęśliwszy. Przestawał myśleć o głodzie czy nawet o tym, że trwa wojna. Na jego twarzy zawitał serdeczny uśmiech.:
- Zabawa w dwójkę w chowanego będzie nudna. - Odpowiedział czochrając lekko mokre włosy Alice. - Możemy pobawić się w rodzinę. - Zaproponował zaraz.
- W rodzinę? - Zapytała zdziwiona.:
- Będę twoim mężem. - Dodał opierając ręce na biodrach. Jego słowa tknęły dziewczynkę, aż się zaczerwieniła na policzkach. Jak każda młoda kobieta, miała na oku swojego jedynego,  upatrzonego. Był nim właśnie Yahiko. Widziała w nim super bohatera, ratującego ludzi, a w tym również ją. Autorytet i wzór. Na jej twarzy po raz kolejny zawitał szeroki uśmiech. Była zauważona przez niego, nieważne w jakim kontekście.
Niestety jej radość nie trwała długo. Zdążyli określić swoje statusy, opisy wyimaginowanych postaci i zacząć pierwsze "akty", a  zaraz podbiegli do nich Nagato i Konan, również uśmiechnięci.:
- Alice! - Krzyknęła już zmartwiona Konan widząc dziewczynkę ubraną jedynie w cienkie ubrania. - Powinnaś zakładać płaszcz kiedy wychodzisz na deszcz. - Zbeształa ją jak starsza siostra. Nim zdążyła coś dodać, Yahiko rzucił swój płaszcz na głowę Alice, chwilowo ograniczając jej widoczność. Ta wyjrzała zza materiału po raz kolejny na swojego wybawiciela. Tono szybko odwrócił wzrok na drzewa.:
- Konan ma rację. Ubierz się. - Rozkazał z lekkim zakłopotaniem w głosie. Sam o tym wcześniej nie pomyślał. Miał jednak nadzieję, że nie wyjdzie przed innymi na nieodpowiedzialnego, a Alice nie dopadnie przeziębienie przez jego nieuwagę. Wyraz jego twarzy zmienił się diametralnie. Z serdecznej i radosnej na całkowicie poważną i skupioną.
Dziewczynka nieporadnie nałożyła o kilka rozmiarów za duży płaszcz nie odwracając wzroku od Yahiko.:
- Co tutaj w ogóle robicie? - Zapytała nagle Konan. Alice szczęśliwa chciała opowiedzieć jej o zabawię, jaką wymyślił Yahiko, jednak pierwszy odezwał się Tono.:
- Trenowałem. - Odpowiedział szybko i krótko, by nie dać dojść do słowa dziewczynce.:
- A Alice? - Zapytała Konan pokazując palcem na czerwonowłosą uważnie ilustrując Yahiko.
Wszystkie zadrapania i strupki na ciele Alice wynikały z jej treningu. Trójka przyjaciół chciała przygotować ją, aby umiała sobie poradzić sama z dorosłym przeciwnikiem, jeżeli ci nie będą mogli jej obronić. Konan i Nagato poszerzali jej wiedze teoretyczną na temat ninjustu i genjutsu, natomiast Yahiko wolał praktyczną naukę taijustsu. Umiejętności bardzo przydatne, ale według Konan ich treningi były zbyt intensywne i bezustanne.
- Ona tylko się przyglądała. - Powiedział szybko Yahiko, zakładając obie dłonie za kark. Widział jak za każdym razem Alice stara się odezwać, aby powiedzieć w jakim momencie im przerwano. Jednak on przy swoich towarzyszach wolał dawać wrażenie twardego, pewnego siebie i dojrzałego chłopaka. Nie mógł sobie pozwolić, żeby widzieli w swoim przywódcy większą miękkość czy czułość w stosunku do młodej i głupiej dziewczynki.:
- W takim razie przerwijcie to ekscytujące zajęcie i chodźcie może coś zjeść. - Powiedziała Konan odwracając się i machając ręką. Zdążyli zrobić jeden krok, zanim zostali zatrzymani przez Alice.:
- Ale my... - Przerwano jej.
- W sumie już skończyliśmy, więc bardzo chętnie. - Dokończył Yahiko popychając lekko Alice po plecach, aby zaczęła iść, jednak ta stała w zaparte. Dwójka przyjaciół zdążyła już odejść około dziesięć metrów dalej, a Alice stała ze skrzyżowanymi rękami. Na twarz Yahiko znów mógł zagościć uśmiech. Stanął przed dziewczynką i schylił się, aby mogli stać twarzą w twarz. Naburmuszona spojrzała się na niego i automatycznie jej policzki znów stały się zaczerwienione. Odepchnęła go szybko.:
- Głupi oszust Yahiko! - Krzyknęła do niego i pobiegła za oddalającą się coraz dalej dwójką.

Alice wyszła z łazienki zostawiając za sobą parę, ubrana w piżamę składającą się z beżowej koszulki na ramiączka i krótkich spodenek zakończonych koronkową wstawką. Nałożyła na ramiona biały szlafrok i z powrotem usiadła wygodnie na łóżko.  Jej wzrok zaraz przykuło pudełko, w którym rodzice zostawili list, oraz zdjęcia z czasów, kiedy razem z Miyo były jeszcze malutkie. Nim zdążyła wrócić myślami do rodziny, do jej pokoju wszedł nachalnie i bez pukania Sasori. Narobił hałasu niezręcznie otwierając drzwi łokciem, gdyż w rękach trzymał dwa gorące "gotowe dania" typu ramen. Na twarzy Alice pojawiło się niemałe zdziwienie. Po dzisiejszym dniu, ostatnie czego oczekiwała to jego wizyta. Nawet jeżeli to ona go zapraszała.
Sasori zatrzasnął drzwi łokciem i szybko rozejrzał się zniecierpliwiony po pokoju, aby znaleźć jakiekolwiek miejsce na położenie gorących dań. Alice podążała za nim wzrokiem, kiedy ten w końcu odłożył wszystko na biurko i mógł chwilę odetchnąć. Ubrany był jedynie w luźne szare spodnie dresopodobne i granatową, zapiętą do połowy bluzę. Wpatrywał się chwilę w dziewczynę powodując niezręczną ciszę, po czym usiadł leniwie na krześle i wziął się za jedzenie. Alice była całkowicie zamotana. Odchrząknęła głośno.:
- Przyniosłeś mi jedzenie? - Zapytała na głos, zamiast snuć teorie w myślach. Sasori wytarł kąciki ust chusteczkami i odwrócił się w stronę Alice.:
- Skąd taki pomysł? - Odpowiedział pytaniem rozkładając się wygodnie na krześle. Oparł kostkę prawej nogi o kolano drugiej i dalej smakował się posiłkiem. Alice uniosła brwi i wskazała palcem na drugą miskę z jedzeniem.:
- Stąd. - Odpowiedziała, a w duecie zagrał donośnie jej brzuch dając znać, że ominęła obiad i bardzo mu się to nie podoba. Automatycznie drugą ręką objęła go i odwróciła wzrok. Głód to nic czego powinna się wstydzić, ale moment, w którym burczenie jest długie i głośne przyprawia o zakłopotanie. Sasori wziął głęboki oddech.:
- Zazwyczaj jedną się nie najadam. - Zignorował jej brzuch i jadł dalej w ciszy. Alice przełknęła głośno ślinę. Zapach ramen rozniósł się po całym pokoju powodując u niej jeszcze większe skurcze. Kolejne głośne burczenie rozległo się po pokoju.:
- Zjedz to. - Rozkazał nagle lekko zirytowany, kładąc swoje pałeczki na drugą porcję.:
- Najpierw dokończ swoje.
- Skończyłem. - Alice spojrzała zdziwiona, ale nie czekała długo. Wzruszyła ramionami i zabrała się za posiłek. Nie myślała teraz o niczym innym, jak tylko o pochłonięciu całości i zaspokojeniu głodu. Przez cały czas obserwował ją Sasori, co z każdą kolejną  sekundą zaczynało bardziej irytować kobietę. Jednak nie zwróciła uwagi, w końcu miała ważniejsze rzeczy do zrobienia.
Nie minęły dwie minuty, a kolejna pusta miseczka znalazła się na biurku. Najedzona i szczęśliwa usiadła głębiej na łóżku i oparła się plecami o ścianę podciągając kolana na wysokość klatki piersiowej. Skorpion nadal nie odwrócił wzroku.:
- To się robi niemiłe. - Skomentowała opierając równolegle łokcie o kolana.
- Co?
- Ciągle się patrzysz.
- A co innego mam oglądać? Masz nudny pokój. - Po jego słowach kącik ust Alice delikatnie się uniósł. Skorpion widząc to od razu chciał sprostować. Przyłożył palec wskazujący i kciuk do czoła zamykając przy tym oczy.:
- Tylko sobie nie wyobrażaj... - Przerwano mu.:
- Nawet nie próbuje. - Odpowiedziała na wydechu opierając tył głowy o ścianę jednocześnie odsłaniając szyje. Kolejne kilka minut siedzieli w ciszy, układając sobie wszystko w głowie lub, jak w przypadku Sasoriego, po prostu odpoczywając.
Akasuna jest jednym z tych bardziej tajemniczych ludzi na świecie. Ciężko go zrozumieć, lub sam nie chce by tak się stało. Przez to pokazuje siebie jako aroganckiego indywidualistę. Jednak przyszedł do Alice, mimo wcześniejszego zaprzeczenia i widocznego na pierwszy rzut oka braku sympatii do kobiety.:
- Powinnaś ograniczyć alkohol. - Skomentował nagle burząc spokój Alice. Otworzyła wcześniej przymknięte powieki i spojrzała na niego niemrawie.:
- Gdybym cię nie znała pomyślałabym, że się o mnie martwisz.
- Ale już mnie znasz... - Przerwała mu.
- I wiem, że to nie ma nic wspólnego z troską. Jednak ciekawi mnie skąd twoja uwaga.
- Kiedy wypijesz za dużo jesteś nieznośnie głośna.
- Ty za to na co dzień jesteś chodzącym ideałem ludzkiej osobowości. - Komentarz Alice sprawił, że w końcu na twarzy jej rozmówcy pojawił się uśmiech z rozbawienia. Ta też cicho prychnęła pod nosem. Nareszcie atmosfera zaczęła się ocieplać. Spojrzał na nią rozbawiony.:
- Mówiłaś dzisiaj, że robisz bardzo głupie rzeczy... - Przerwano mu.
- Nie miałam na myśli niczego... - Również jej przerwano.
- Nie odebrałem tak tego. - Uspokoił speszoną kobietę. - Ale ciekawi mnie co miałaś na myśli. - Dokończył krzyżując ręce na klatce piersiowej. Kobieta spojrzała się w sufit rozbawiona. Cała sytuacja między nią a Yahiko zaczęła się komplikować już od samego początku jej przybycia do organizacji. Sprawy wychodzą spod kontroli, a ona musi dusić w sobie te najgorsze emocję. Spojrzała się z powrotem na Akasune.:
- Zależy ile masz czasu. - Stwierdziła, że to już koniec ukrywania. Sasori nie wydawał się osobą, która lubi plotkować, a więc nic nie powinno wyjść na jaw. Jednocześnie spłyną z niej wszystkie tłumione emocję. Przemyśli wszystko na trzeźwo pod okiem jednego z największych ignorantów.

Tak kolejna godzina mijała im na rozmowie. Sasori w końcu dowiedział się o dawnej i tajemniczej przeszłości swojego lidera, co sprawiło mu niemałą satysfakcję. Wbrew podejrzeniom Alice, zainteresował się całą historią. Od momentu, w którym poznała całą trójkę młodych ninja do misji, po której coś zaczęło się w końcu dziać.
- Ciężko mi uwierzyć, że Pein... że Yahiko mógłby złamać jedną z zasad. - Stwierdził Sasori. Bardzo nie zmienił swojej wcześniejszej pozycji. Oparł łokieć o biurko, a następnie skroń o dłoń skuloną w lekką pięść. Alice natomiast nie opierała się już o ścianę, tylko siedziała na skraju łóżka, oparta na wyprostowanych łokciach o końce materacu i nałożoną nogą na nogę.:
- Pein może i by jej nie złamał, ale Yahiko właśnie to zrobił. -Te słowa wprowadziły lekkie zakłopotanie do konwersacji.:
- Mówisz jak o dwóch różnych osobach.
- Bo tak jest. Przy was jest Pein'em, a przy mnie Yahiko. - Sasori uśmiechnął się pod nosem.:
- Czyli poszłaś do łóżka z Yahiko, nie z Pein'em? - Zażartował unosząc lekko brwi do góry.:
- Faktycznie, tak było. - Potwierdziła wstając z łóżka. - Yahiko jest do mnie w jakimś stopniu przywiązany, natomiast Pein najchętniej... - Przerwano jej.
- Wykopałby cię stąd chociażby w tej chwili?
- A nawet wczoraj. - Dodała stojąc za Akasuną i opierając dłonie o oparcie krzesła. Wtedy usłyszeli pukanie do drzwi, a zaraz przez nie lekko uchylone zajrzała Konan. Zapanowała cisza. Przez dłuższą chwilę dwójka wpatrywała się w kobietę i z wzajemnością. Poczuła się lekko niezręcznie. Trwająca cisza dawała wyraźne znaki, że temat nie może zostać dokończony, dopóki dodatkowa para uszu nie usunie się na odpowiednią odległość.:
- Dzisiaj jest nasz całkowicie wolny wieczór. - Poinformowała Konan opierając się biodrem o framugę drzwi ukazując całą swoją sylwetkę. Ubrana w czarne leginsy i bokserkę wyczekiwała odpowiedzi. Chociaż nie wyraziła jasnego pytania, informując o wieczorze chciała zabrać dwójkę ze sobą i zapomnieć o niezręcznej sytuacji, którą sami stworzyli ciszą. Pierwsza odezwała się Alice.:
- Mi na razie wystarczy. - Powiedziała krótko, dając znać, że dzisiejszy wieczór ma zamiar spędzić w spokoju. Konan przytaknęła, a następnie spojrzała się na Sasoriego wyczekującym wzrokiem. On na początku nawet nie zwrócił uwagi, że jest obserwowany. Dopiero po chwili poczuł na sobie czyjś wzrok.:
- Chcesz coś? - Zwrócił się krótko zirytowany. Konan przewróciła oczami i delikatnie zamknęła za sobą drzwi zostawiając ich z powrotem samych. A jakie zdziwienie spotkało Alice, kiedy Akasuna nie wyszedł. Wpatrywała się w niego z szerzej otwartymi powiekami i półprzymkniętymi wargami.:
- Nie patrz w ten sposób. Konan widocznie chciała mnie stąd wyprosić. Kim bym był, gdybym postąpił zgodnie z jej oczekiwaniami. - Wytłumaczył się. - Poza tym, nie skończyłaś swojej porywającej historii. - Alice westchnęła. Sasori wydaję się być zamknięty na kontakty z innymi, oprócz Alice. Chociaż uważa ją za irytującą i zbyt dociekliwą każdego szczegółu, to jest w stanie wytrzymać z nią w jednym pokoju i w miarę przyzwoitości normalnie rozmawiać. Ich relacja, choć z zewnątrz wydaje się być oschła i bez wyrazu, to tak naprawdę rośnie w zaufanie i zrozumienie. Bezinteresowna znajomość... Czy aby na pewno?

---------------------------------------

Kiedy zastanawiasz się czemu tak długo nie ma rozdziału, śpieszę w odpowiedzią na pytanie!:


Tak, moje drugie hobby też mnie pochłania, a szczególnie mój czas. Zrobienie takiego jednego pics zajmuje od 4 do 8 h. (Zależy ile osób i ile szczegółów) Jestem z tego prze prze dumna :3 Nie ma to związku z historią, ale chciałam sprostować na co marnuje moje cenne godziny!

Co do rozdziału, trochę krótszy, ale nie chciałam go już na siłę wydłużać, tylko zawrzeć w nim to co trzeba. :)

6.15.2018

Rozdział 33. Burza emocji.

Alice leżała wpatrzona w głębokie, brązowe oczy. Chociaż w jej obrazie były rozmyte, to z łatwością mogła dostrzec ich piękno. Sprawiały wrażenie jakby chciały zamknąć emocję w środku. Gniew, zażenowanie i w nieokreślonym stopniu żal.:
- Alice, wstań. - Rozkazał chłodno, co mocno zdenerwowało kobietę, ale posłuchała się. Przez alkohol jej emocje były jeszcze bardziej rozchwiane niż zwykle. Mimo rozkazu świadomie do niego nie przyszła, żeby pod wpływem nerwów nie powiedzieć zbyt dużo. Teraz, kiedy przed nim stoi jest jeszcze gorzej. Rozluźniona alkoholem nie rozmyślała zbyt dużo nad tym co będzie mówić.
Yahiko rozejrzał się powoli dookoła licząc w głowie porozwalane wokół kanapy puste butelki po sake. Ich ilość i stan w jakim jest kobieta jednoznacznie wskazywała, że wróciła kilka godzin temu. Nie posłuchała się go, znowu. Nerwy powoli wzrastały, ale starał się utrzymać równowagę między nimi.:
- Hidan, wyjdź. - Rozkazał, tym razem w stronę siwowłosego nie spuszczając przy tym wzroku od Alice. Niezadowolony Ohira niechętnie wstał, wzdychając przy tym. Jak każdy, nie lubi być posłuszny, ale też nigdy nie lubił pakować się w kłopoty, czy między problemy innych. Z chwilą kiedy minął próg pokoju, Alice teatralnie przewróciła oczami.:
- Nic tylko rozkazujesz. - Zwróciła niewyraźnie uwagę opierając się o ramię fotela. Coraz ciężej było jej ustać prosto.:
- Mniej więcej od tego tu jestem. - Odpowiedział podchodząc bliżej kobiety. Dzielił ich krok, ale to wystarczyło, aby przyspieszyło bicie serca Alice. Odwróciła od niego twarz, aby ten nie zauważył jej czerwieniących się policzków. Była na niego zła, ponieważ... Właściwie już sama nie wiedziała dlaczego. W środku czuje, po prostu wie, że te zdarzenia już miały miejsce, ale nie ma na to potwierdzenia.:
- Chyba bardzo lubisz być ponad wszystkich. - Burknęła pod nosem, przy okazji starając się wyrównać oddech.:
- Mamy rozmawiać o twoim zachowaniu. - Stwierdził chłodno dokładnie oglądając jej poczerwieniałe policzki. Starał się utrzymać chłodną atmosferę i nieprzyjemny ton, ale z każdą sekundą przy niej powoli miękł. Jej urocze, purpurowe policzki czy też każda "obrażona" mina dawały ukojenie rozstrojonym nerwom. Zapominał, że musi ją traktować jak każdego innego członka tej organizacji.:
- To nie najlepszy moment. - Chwyciła na w pół pełną butelkę alkoholu i wzięła jeden porządny łyk zakańczając go charakterystycznym odsapnięciem. - Jestem pijana. - Uniosła butelkę w geście toastu i uśmiechnęła się delikatnie. Yahiko wziął głęboki oddech, jednym ruchem wyrwał jej z rąk butelkę i odłożył obok na stolik. Nie obeszło się bez warczenia pod nosem Alice. W geście zaczepki, nie niezadowolenia.:
- Ta sprawa ma być rozwiązana dzisiaj, bez względu na to w jakim stanie się znajdujesz. -  Odpowiedział starając się utrzymać kontakt wzrokowy z kobietą, ale ta błądziła nim po ciele Yahiko. Zastanawiała się czy złość może odreagować w inny sposób, jeżeli alkohol nie dał rady. Czy dobrym pomysłem będzie odreagować na obiekcie, który te emocje wywołał? Yahiko wyczytał urywki z jej myśli i po raz kolejny musiał wziąć głęboki oddech, aby się uspokoić. Tym razem nie musiał opanowywać nerwów, a myśli, które w tej chwili zaczęły iść podobnym torem, co myśli Alice.:
- Nie słuchasz się poleceń i łamiesz zasady. - Zaczął wątek, biorąc do obu rąk po dwie puste butelki po alkoholu. - Nie szanujesz mojego stanowiska. - Kontynuował idąc w stronę kuchni, a Alice jak piesek swojego właściciela od razu pobiegła za nim oburzona dla pokazu jego osądami. Wiedziała, że miał rację, ale chciała rozluźnić atmosferę swoimi minami i zachowaniem na tyle ile jest to możliwe.
Yahiko wyrzucił butelki do kosza, znajdującego się w rogu kuchni i odwrócił się do Alice. Ta zgrabnie usiadła na barku i pochyliła lekko do przodu opierając się rękami o blat.:
- Mam dziwne wrażenie, że jesteś rozdrażniony przez Shuna. - Uśmiechnęła się zadziornie.:
- Zaskoczony. - Oparł się o blat kuchenny. - Takich informacji nie powinnaś przede mną  ukrywać.
- Bo jesteś moim jakby szefem? - Zapytała wpatrując się prosto w oczy. Jej głos wraz z biegiem rozmowy stawał się bardziej uwodzicielki. Miała już wyznaczony cel, który chciałaby osiągnąć. Yahiko od razu wyczuł do czego dąży Alice, ale nie wiedział dlaczego (zakładając, że to co mówił Shun jest prawdą).:
- Między innymi. - Odpowiedział krótko i nastała minutowa cisza. Żadne nie wiedziało jak dalej potoczyć przyjemną rozmowę. Były sprawy, które ich drażniły w środku, ale nie wiedzieli jak zacząć i czy w ogóle to jest dobry moment.:
- Więc. - Pierwszy odezwał się Yahiko, uprzednio jeszcze chrząkając. - Dlaczego nic nie powiedziałaś? - Włożył dłonie w kieszenie spodni i czekał na odpowiedź.
- A dlaczego zakładasz, że on mówił prawdę?
- Zakładam, że ty mi ją powiesz.
- Kpisz sobie? Jesteś hipokrytą.
- Masz jakąś chorą tendencję do obrażania mnie.
- Chcesz żebym ja mówiła prawdę, a sam ją przede mną ukryłeś. - Szybka wymiana słów zaprowadziła Yahiko w kozi ruch. Jego mina była spokojna, ale w środku zastanawiał się o czym mówi Alice. Uciszył jej tamte wspomnienia, nigdy nie widział żeby którejkolwiek z jego "ofiar" one powróciły. Ona coś wie... Ale co i skąd by się dowiedziała?
Alice widząc brak reakcji ze strony Yahiko, przewróciła oczami i postanowiła go uświadomić.:
- Tak, wiem, że już wcześniej zbliżyliśmy się do siebie. - Westchnęła głęboko. Te słowa brzmiały dla niej całkowicie abstrakcyjnie. - Dwa razy. - Powiedziała prosto w oczy szukając w nich przy tym poczucia winy. Jednak nie odczytała nic, tylko spokój. - Nie wiem jak to zrobiłeś, że byłam zdolna o tym zapomnieć, ale wiedz, że już wszystko pamiętam. - Widząc, że Yahiko powoli zbliża się do niej, poczuła jak wielka gula stanęła jej w gardle. Nie była w stanie już nic powiedzieć. On ciągle robi coś nie tak. Siedziała sparaliżowana jego wzrokiem. Chciała się odsunąć, a najlepiej opuścić to pomieszczenie i chociaż wytrzeźwieć.
Miał lekko przymknięte oczy z których ciężko było cokolwiek odczytać. Oddychał spokojnie, nie denerwował się, a przynajmniej nie dawał tego po sobie poznać. Szedł pewnie, by w końcu zatrzymać się zaraz na przeciwko Alice. Pojawiły się w niej całkowicie sprzeczne emocję. Z jednej strony chciała na niego krzyczeć, może nawet uderzyć za jego głupotę w stosunku do niej i jej uczuć. On nie wyczuwał nic złego w swoich reakcjach czy ogólnym zachowaniu. Uważał je za "w miarę" poprawne i bezpieczne.
Z drugiej strony, jak zawsze jego wygląd, zapach i ten okropny charakter pociągał Alice. Co by nie zrobił, jak źle by się zachował, ona o tym szybko zapomni, bo to po prostu Yahiko.
Położył dłonie na jej napiętych, mocno ściśniętych udach nie odwracając przy tym od niej wzroku. Po raz kolejny poczuła piekące policzki, ale tym razem nie odwróciła się. Z każdą sekundą jej rozszarpane emocję zmieniały się diametralnie.
- Jak śmiałeś? - Zdołała z siebie wydostać chrapliwy głos. Nie odpowiedział jej. Rozluźniła nogi i rozchyliła je lekko, aby mógł do niej podejść bliżej. Tak też zrobił. Wślizgnął się między nie, dalej obejmując je dłońmi. Przyjemne ciepło z nich płynące sprawiło, że na ciele Alice pojawiła się gęsia skórka.
Tyle sprzecznych emocji i ilość myśli. Położyła niepewnie dłoń na jego policzku. Dokładnie przyglądali się sobie, jakby w ich oczach miał pojawić się znak pozwolenia. Yahiko, może i nie wiedział co łączy Shuna i Alice, może nawet nie chciał wiedzieć. Postanowił już, że Alice należy do niego. Z kolei u czerwonowłosej kobiety, sprawa komplikowała się przez alkohol. Nie wiedziała dlaczego jest w rozsypce. Czy to przyjemne ciepło przechodzące przez jej całe ciało, uczucie spięcia, przyspieszone serce jest spowodowane jego obecnością czy po prostu trunkiem. A może jednym i drugim.
"Pieprzyć to". Pomyślała szybko, po czym niespodziewanie założyła obie ręce na kark Yahiko i podsunęła się do niego kończąc namiętnymi pocałunkami. Ten zaakceptował to, mógł w końcu spuścić nogę z hamulca. Jedną rękę zatopił w jej włosach, zaraz pociągając gwałtownie za nie, aby utorować sobie drogę do szyi kobiety. Od razu wbił w nią usta powodując ciche pojękiwania z przyjemności u Alice. Instynktownie ta zarzuciła nogi i zaczepiła nimi o jego biodra, przy okazji jeszcze bardziej przyciskając go do siebie. Poczuła jego drugą rękę podtrzymującą jej plecy pod łopatkami. Mogła się rozluźnić, nie myśleć o niczym innych tylko o przyjemności.
Na jej szyi i okolicy dekoltu powoli zaczęły pojawiać się malinowe oznaczenia i zostawione za nimi mokre ślady. Mimowolne kolejne jęki wydobywały się z jej gardła. Potrzebowała tego od początku ich rozmowy. Ciepła i zbliżenia. Prawą ręką zaczęła powoli zjeżdżać wzdłuż jego torsu, przy okazji badając każdy napięty mięsień. Przegryzła dolną wargę czując narastające napięcie. Błagała w myślach żeby nie przestawał, a on to doskonale słyszał i nie miał zamiaru przestawać. Błąkającą się rękę w końcu zaczepiła o kieszeń jego spodni i mocno przyciągnęła jego biodra do swoich dając znak, że chce więcej.
Nagle do jej oczu napłynęły łzy. Czuła jak powoli zbierają się pod jej powiekami chcąc dać upust emocjom. Droga jaką przeszła by w końcu znaleźć się w tym miejscu, w takiej sytuacji wymagała od niej ogrom poświęceń. Zaczynając od licznych ran po konflikty i ciągłe nerwy. Matka życzyła, żeby jej przyszły mąż "traktował z należnym szacunkiem i kochał bezgranicznie, a twoje dzieci radowały codziennie." Dzieci? Mąż? Wraz z próbą dostania się do Yahiko przekreśliła te dwie rzeczy całkowicie świadomie. Zacisnęła mocno wargi, położyła dłonie na klatce piersiowej mężczyzny i odepchnęła go delikatnie. Wystarczająco, aby odsunął się od niej i spojrzał zdekoncentrowany. Tyle poświęcenia dla kogoś, kto na początku całkowicie ją odtrącił, potem wyrzucił i jeszcze okłamywał.
W końcu łzy wypłynęły spod powiek zostawiając po sobie ślady na obu policzkach. Nie umknęło to uwadze Yahiko. Stał się bardziej zakłopotany. Nigdy nie był w takiej sytuacji, nie wie co powinien zrobić. Niewiele myśląc, położył swoją dłoń na jej policzku i otwarł kciukiem jedną ciągle spływającą łzę. Jednak Alice zaraz odtrąciła jego rękę i spojrzała na niego błagalnym wzrokiem.:
- Dość. - Szepnęła po czym sama przetarła oczy nadgarstkami. Zsunęła się mozolnie z barku na w pół zgięte nogi. Zaraz kiedy odzyskała równowagę wyprostowała się i spojrzała na niego jeszcze raz. Stał zaskoczony i lekko speszony przez jej chwilowy płacz. Nie był jej w stanie nic powiedzieć, ponieważ zwyczajnie nie wiedział co się właśnie wydarzyło. A co najważniejsze, dlaczego.
Alice głęboko westchnęła. Nie mogła oczekiwać, że Yahiko zrozumie jej aktualne uczucia, ale brak taktowności? Zwykłe słowo "przepraszam", tak cenne. Już otworzyła usta w celu zbesztania go, ale w tej samej chwili do kuchni wszedł Hidan. Jego uwagę od razu przyciągnęły poczerwieniałe okolice oczu Alice i bliska odległość między nią a jego liderem.
I co teraz zrobi? Alice patrzyła na Yahiko wyczekująco. Wszedł jeden z jego podwładnych przed którym chciał ukryć życie prywatne, w tym wypadku - uczuciowe.
Hidan poszedł do jednego z blatów i amatorsko udawał, że czegoś szuka w szafce, przy tym nie spuszczając wzroku z dwójki.
I co teraz? Jak wybrniesz z tej sytuacji? Alice nie spuszczała wzroku. Wręcz wymuszała na nim jakąkolwiek odpowiedź. Jednak jego reakcja była całkowicie inna niż by sobie wyobrażała. Schował dłonie do kieszeni i stanął bokiem do Alice przy tym odwracając wzrok na jedno z okien. Wyglądało to jakby bez słów chciał przekazać, że odblokował jej drogę i może już iść. Przez głowę Alice przeleciał pełen fałszu śmiech, a na ustach pojawił się chwilowy fałszywy uśmiech. Odchrząknęła.:
- Ta niesubordynacja już się więcej nie powtórzy. - Powiedziała lekko drżącym głosem, a następnie biegiem opuściła to pomieszczenia. Mogła zrobić mu na złość i przy Hidanie ciągnąć dalej ich niewygodną rozmowę, ale nie chciała się zadłużać u niego w przeprosinach. Prędko udała się do swojego pokoju, aby tam spędzić resztę dnia.

Jeszcze w kuchni stał Yahiko, cały spięty. A jaka ulga przeszła przez całe jego ciało, kiedy Alice nie zdecydowała się na żadne ryzykowne zagranie. Oparł się o barek, na którym jeszcze niedawno siedziała ONA i oddychał, aby się uspokoić.:
- Co zrobiła? - Zapytał Hidan spokojnie otwierając gęsty jogurt z sezonowymi owocami. Yahiko chwilę się zastanowił, co powinien powiedzieć i odwrócił się do niego.:
- Zachowuje się jak młody, nieokrzesany szczeniak. - Powiedział spokojnie na co Hidan zareagował śmiechem.:
- Widocznie trochę jej zajmie odnalezienie się w naszej BRANŻY. - Powiedział z szerokim uśmiechem, po czym wziął trzy zachłanne łyki jogurtu zakańczając odsapnięciem. Mówił lekko niewyraźnie, zmiękczał spółgłoski, ale o dziwo Yahiko nie wyczuwał od niego alkoholu. Być może przyzwyczaił się do tego aromatu podczas zbliżenia z Alice.:
- Po co ją przyjmowałeś skoro jest taka nieposłuszna?
- Wtedy jeszcze o tym nie wiedziałem.
- Aaaa - Przeciągnął, kończąc klapnięciem dłonią w udo na znak oświecenia. - Patrz no faktycznie. - Stwierdził po czym udał się w stronę wyjścia. Zatrzymał się jeszcze we framudze i odwrócił z powrotem do Yahiko. Ten już wiedział, że znowu przyjdzie mu wysłuchać mądrości nietrzeźwego Hidana.:
- Jutro robimy tę noc! - Krzyknął w jego stronę wyraźnie zadowolony.  - Będziesz mógł zrzucić narzutkę potwornego szefa i może trochę okiełznać tego szczeniaczka. - Wystrzelił w jego stronę wyimaginowanym pistoletem z dłoni puszczając przy tym oczko. Yahiko natomiast posłał mu rozdrażnione spojrzenie na co Hidan głośno się roześmiał.:
- Tylko żartuje. - Przystawił dłonie do klatki w geście obrony i zaraz wyszedł. Yahiko wziął głęboki, uspokajający oddech i po prostu rozmyślał. Alice była niebezpieczna dla jego posady pod każdym względem. Był tego świadomy, ale jednocześnie nie był w stanie zachowywać się w stosunku do niej ozięble. Jego umiejętność miała być kompromisem. Dać upust emocjom i zachować izolację. Ten plan nie miał prawa się nie udać, do czasu ich podróży do Ame. W tamtej chwili wiedział, że uciszenie wspomnień będzie przynajmniej nieetyczne. Co on ma do etyki... Ale ona sprawiała, że jego zachowania się zmieniały. Dawniej, za luźne odzywki Hidana skróciłby go o głowę (przez świadomość, że jest nieśmiertelny), nie odczuwałby dylematów moralnych, a już na pewno nie zazdrości czy winy. A teraz? Myśl o Shunie i słowach przez niego wypowiedzianych nie daje mu spokoju. Gdy zobaczył łzy Alice poczuł jakby ogromny głaz upadł na jego klatkę piersiową. Ta kobieta sprawiła, że ponownie zaczął odczuwać emocję. I to kilka na raz, co wprawiało go w konfuzję. W tamtej chwili, kiedy leżała po operacji Megumi odczuwał nawet lekki strach. Chciał przy niej być i ją wesprzeć, ale czuł się winny. Poczucie, że to przez niego musiała tyle wycierpieć nie dawała mu odwagi żeby spojrzeć w jej przepełnione bólem oczy. Kolejne emocję. Jest nimi przepełniony, rozdrażniony i nie wie jak sobie z nimi poradzić. Kiedyś... Było zwyczajnie prościej.

W tym samym czasie na korytarzu:
Alice żwawym krokiem opuściła salon i zaczęła się kierować w stronę swojego pokoju. Była zdenerwowana i rozdrażniona. Zatrzymała się w połowie drogi i oparła plecami o starą, wyblakłą tapetę na ścianie. Odgarnęła włosy z twarzy do góry i oddychała głęboko w celu uspokojenia. Wiedziała, że czym prędzej musi z nim szczerze porozmawiać, ale na pewno nie w takim stanie i nie w taki sposób jak kilka minut temu.
Zza rogu wyszedł Sasori i Deidara, oboje brudni i zmęczeni po podróży. Szli w stronę salonu, w ciszy, w rozpiętych płaszczach. Nie myśleli o niczym innym jak tylko o odpoczynku. Ich uwagę zwróciła Alice. Zatrzymali się trzy kroki od niej bacznie się jej przyglądając.:
- Wyglądasz jakbyś miała ostrą depresje. - Stwierdził Deidara w szerokim uśmiechem. Alice spojrzała się na niego z półprzymkniętych oczu. Puściła włosy, aby te mogły z powrotem opaść na jej twarzy po czym oparła dłonie o biodra.:
- Po prostu się schlała. - Stwierdził Sasori, po czym zaczął iść we wcześniej wyznaczonym celu. Deidara tylko wzruszył ramionami i dołączył do skorpiona. Zdążyli zrobić zaledwie trzy kroki a Alice im odpowiedziała.:
- I robię bardzo głupie rzeczy! - Krzyknęła w ich stronę co zatrzymało Sasoriego, a w efekcie Deidarę. Oboje odwrócili się w jej stronę. Była szeroko uśmiechnięta i - nie wiadomo czemu - zadowolona z siebie. Deidara zaśmiał się pod nosem ostatni raz i opuścił korytarz dochodząc w końcu do celu "podróży". Nie były to drwiny, zwyczajnie rozbawiła go.:
- Jakie, na przykład? - Zapytał Sasori unosząc brwi. Alice oparła się ramieniem o ścianę przez wzgląd na problem z utrzymaniem równowagi.:
- Opowiem ci później. Akurat mam wieczorem 5 minut, więc przyjdź do mnie. - Dopiero po wypowiedzeniu tych słów i zdziwionej minie Sasoriego zrozumiała jak dwuznacznie to zabrzmiało. Wzięła głęboki oddech i przyłożyła dłoń do czoła. - Mówię też bardzo głupie rzeczy.
- Aż tak mnie to nie interesuje, żeby marnować wieczór. - Na jego twarzy pojawił się grymas niezadowolenia, który zaraz przemienił się w uśmiech, co zakłopotało dziewczynę. Za chwilę odwrócił się od Alice i wszedł do salonu spoglądając jeszcze na nią kątem oka.
Kiedy zniknął z jej pola widzenia jeszcze przez chwilę stała zdziwiona. Po tym, kiedy jak zwykle okazał się ignorantem, uśmiechnął się? Dokładnie to widziała, chociaż obraz miała zamazany.:
- Co za dzień. - Powiedziała do siebie półszeptem i zaraz udała się do swojego pokoju.
----------------------------------------------------
Troszkę to trwało, ale jak pisałam w informacjach -> SESJA. Na szczęście jestem już po, także znowu mogę skupić się na rzeczach przyjemnych. :)
Niestety rozdział krótszy, ale nie chciałam go już przeciągać... Musiałam coś szybko wstawić :( Pisanie go było szczerze udręką. Nie przez temat, nie nie nie! Ten akurat był przyjemny. Chodzi o to w jaki sposób został napisany: Ciągła nauka - pilny student - nie pozwalała na na pisanie więcej niż 5 linijek dziennie! Skandal! Jednak cieszmy się, że to już koniec :D
Btw. Patrząc teraz na ilość rozdziałów tej serii stwierdzam, że ta mogłaby być oddzielnym opowiadaniem xD A to jeszcze nie koniec!
Czekajcie na kolejne i jak to mówią: Sayonara!

4.25.2018

Rozdział 32. Poznaj prawdę.

- Jestem mężem Alice! - Krzyknął kładąc dłonie na ramionach kobiety widocznie zadowolony ze swojej wypowiedzi. Rozpierała go przy tym duma i dziwna satysfakcja. Każdy zgromadzony zrobił na swój sposób zdziwioną minę. Alice nie wiedziała co się dzieje, jej świat jakby zwolnił, a serce wręcz przeciwnie. Deidara od początku nie rozumiał sytuacji w jakiej znalazła się kobieta, a wyznanie nowo przybyłej osoby spowodowało jeszcze większy zamęt. Natomiast Yahiko... Jego zaskoczenie wynikało z samej przekazanej wiadomości i osoby, której dotyczyła. Mąż? Może ma jeszcze dzieci? Zdał sobie sprawę, że tak naprawdę nic o niej nie wie. Dał się omotać dziewczynie, którą znał jedynie za dzieciaka. Prawie uwiązała wokół palca, mogła robić wszystko bez konsekwencji. Nie mógł jej ufać. Teraz nawet nie miał pewności, czy nie zdradza tajemnic organizacji osobom zewnętrznym.
Uśmiechnął się delikatnie pod nosem. "To są jakieś żarty" Przeszło mu przez głowę. Zaraz uśmiech znikł z jego twarzy i przeniósł wzrok dokładnie na zielone, pełne triumfu oczy przybysza.:
- Nie obchodzi mnie twój status. Kim jesteś? - Powiedział surowo, wręcz mrożącym tonem.:
- Shun Koshin. Od niedawna pracuje dla Rakurai. - Odpowiedział uśmiechając się przy tym serdecznie. Był to najfałszywszy uśmiech jaki kiedykolwiek widział Yahiko. Odpowiedział skinięciem głowy. Nie mógł w tej sytuacji nic zrobić. Jeżeli faktycznie należy do Rakurai, nie może go tknąć, ponieważ będzie to się równało z zerwaniem sojuszu organizacji. Z drugiej strony pozostawi swoje zaufanie w bezpiecznej strefie.:
- Yahiko Tono. - Również się przedstawił. - Złamałaś zasadę. - Teraz zwrócił się do Alice. - Jak wrócisz porozmawiamy o tym głębiej. - Zimny ton jego głosu można było poczuć w kościach, a złość, mimo próby maskowania, wyraźnie tryskała z twarzy. Zaraz razem z Deidarą zaczęli się oddalać, aż w końcu zniknęli wśród drzew.
Alice jeszcze przez dłuższą chwilę stała z odjętą mową. Uratowała siebie, ale jednocześnie rozpoczęła wewnętrzną wojnę. Nie mogła nawet nic wytłumaczyć, ze względu na obecność osób trzecich.:
- Ale on nerwowy. - Stwierdził nagle, a jego fałszywy uśmiech w końcu opuścił twarz. Odszedł od Alice i usiadł pod drzewem, uprzednio jeszcze biorąc głęboki oddech. Alice odwróciła się do niego z lekko zdenerwowaną miną. Chociaż w środku miała ochotę rozerwać go na strzępy, to była mu winna być może nawet swoje życie.:
- Po co przyszedłeś? - Zapytała oschle, jakby jego towarzystwo wcale jej nie odpowiadało. Ten zaśmiał się krótko pod nosem.:
- Uratowałem ci tyłek. - Stwierdził opierając głowę o korę. W ten sposób miał idealną pozycję do obejrzenia Alice. Wściekła i pewna siebie kobieta. Taka piękna, na pierwszy rzut oka idealna, a w środku zatruta jadem węża.:
- To zauważyłam, ale po co to wszystko? - Wystawiła ręce przed siebie jakby miał na nie położyć wszystkie informacje.:
- Jak zawsze, musi wszystko wiedzieć. - Powiedział do siebie przymykając oczy i przez kilka sekund pozwolił sobie na mały powrót do wspomnień. Trwało to zaledwie dwadzieścia sekund. Uchylił powieki i znowu ją widział. - Sayuri mnie tu wysłała w obawie przed ogonem. - "Sayuri" to imię zagościło w myślach Alice. Ta kobieta to jedna wielka zagadka, pomaga, chociaż o to nie podejrzewałby ją nikt. Być może miała w tym jakiś swój cel, a może to zwykły zakład. Alice potrząsnęła głowa. To nie czas  i miejsce na zastanawianie się nad tą kobietą.:
- Dlaczego powiedziałeś, że jesteś moim mężem? - Te słowa dla Alice były tak bzdurne, że aż ciężko było jej wydusić je z gardła. Shun uśmiechnął się pod nosem i spojrzał Alice prosto w oczy.:
- Powiedziałem prawdę.
- Prawdę? - Zakpiła. - Dzień po zaręczynach uciekłeś. Bez wyjaśnień. Bez jakiegoś cholernego listu. - Jej głos zaczął powoli drżeć. Wspomnienia z tamtego okresu zaczęły powoli pokazywać się przed jej oczami. Była młoda, głupia, ale zauroczona w przystojnym mężczyźnie, który ją zaakceptował i przygarnął. Piękna historia miłosna, ale horror zaczął się kiedy jej kochanek nagle ją opuścił. Dzień wcześniej snuli razem plany, myśleli o wspólnej przyszłości. Choć długo parą nie byli, rozstanie zostawiło kolejną dziurę w sercu.:
- Dla mnie i tak będziesz moja. - Wzruszył ramionami z triumfalnym uśmiechem na twarzy. Alice wzdrygnęła kiedy usłyszała jego słowa. Nie umiała już kryć złości. Emocje wyrwały się jej spod kontroli, wokół jej lewego oka pojawił się po raz kolejny niebieski dym. - Gaisenten, hm? Schowaj to cacko, nie mam czasu na rozrywkę. - Mówiąc wstał flegmatycznie i otrzepał spodnie z piasku. Alice dokładnie oglądała każdy jego ruch. - Jeszcze się spotkamy. Narazie motylku. - Pomachał jej jednorazowo dłonią i zniknął w chmurze dymu zostawiając po sobie jedynie ten pociągający uśmiech w głowie i rozdrażnienie.
Alice przez dłuższą chwilę stała i oddychała głęboko. Z transu wyrwał ją Komuru, który pchnął ją delikatnie łbem. Spojrzała na jego błyszczące w świetle, niebieskie ślepia. Nie musiał nic mówić. Sama jego obecność sprawiała, że emocje powoli opadały. Zdała sobie sprawę, że dzisiejsza sytuacja całkowicie wyrwała się spod jej kontroli, dwukrotnie. Poczuła się jak bezbronny baranek, który został łaskawie uratowany przez jednego z trzech wilków. Drapieżniki atakowały z każdej strony, a ona tylko stała i nie mogła ruszyć ręką.
Podeszła do szerokiej, wolno płynącej rzeki. Poczuła na ramionach mocny, chłodny wiatr, a szkarłatne włosy zasłoniły obraz przez oczami. Bezwładnie opadła na kolana z rękami spuszczonymi wzdłuż ciała i spojrzała na spokojną wodę. Widziała w tafli swoje nędzne odbicie, silnej i jednocześnie bezbronnej kobiety. Fizycznie ma niesamowite zdolności, na które zapracowała ciężkimi treningami, wylaną krwią i potem. Z drugiej strony siła nie dawała jej władzy. Wciąż była przez kogoś kontrolowana, zastraszana i poniżana. Potulna przez strach o własne życie. Myślała o sobie jak o beznadziejnej marionetce, ale posiadała coś co bez względu na samopoczucie, podnosi jej pewność siebie. Gaisenten. Zakazany owoc. " Tylko na chwilę." Pomyślała. Przymknęła powieki, by zaraz je gwałtownie otworzyć i ukazać się sobie jako potężna osoba. Widok tych dwóch tęczówek i niebieskich smug dymu wprawiał ją w zachwyt. Napawała ją duma. Była ciekawa czy jej przeciwnicy odczuwają to samo podczas pojedynku z tą formą kekkei genkai. Z każdą sekundą aktywnej zdolności czuła coraz większą ekscytacje przepływającą przez jej całe ciało energią.
W jednej chwili zaczęła czuć ogromny ucisk w głowie i kolejne obrazy przed oczami. Automatycznie złapała się rękami w okolicy skroni i mocno zacisnęła powieki jakby miało to pomóc ugasić ból. Nie pomogło. Ciągle widziała te sceny, które ukazały jej się już wcześniej po walce z Shayen. Spotkanie z Yahiko w jego pokoju, namiętny pocałunek w gabinecie. Obrazy były zamazane, ale z każdą sekundą coraz wyraźniejsze. To samo działo się z narastającym bólem. Czuła jakby jej głowa się paliła i miała zaraz eksplodować.
Komuru pociągnął za jej tył ubrania wywalając mocno na plecy. Ukłucia kamyczków w porównaniu do głowy były niczym. Wraz z dezaktywacją gaisenten, wszystko ucichło. Fragmenty scen i ucisk zostawiły po sobie jedynie głuchą pustkę. Znowu słyszała szelest drzew, obijającą się o brzeg wodę i szumiący wiatr. Leżała wpatrzona w bezchmurne niebo bez większego celu. W myślach chodziło jej jedynie pytanie "Co to było?".:
- To lekkomyślne z punktu widzenia późniejszych konsekwencji. - Skomentował nagle wilk. Alice podniosła się do siadu, po czym przetarła oczy rękawem stroju. Nieprzyjemne dla skóry tarcie było masażem dla jej zmęczonego wzroku. Komuru ma oczywiście racje. Lekkomyślna decyzja rozkapryszonego, złamanego w pół dziecka. Może i jej sposób podniesienia samooceny nie należał do najlepszych, ale dowiedziała się, że poprzednie "wizje" nie były przypadkowe. Wcześniej podejrzewała halucynacje przez wycieńczenie, ale teraz jest zdrowa i pełna sił, a pojawiły się znowu.:
- Komuru. - Zwróciła się do towarzysza. - Czy ja wyglądam na jakąś pieprzoną wróżkę? - Zaśmiała się dobitnie wypowiadając to zdanie. Poczuła jednocześnie irytacje przez brak wiedzy i rozbawienie.:
- Brakuje ci błyszczących skrzydełek. - Odpowiedział beznamiętnie. To zdanie jeszcze bardziej rozbawiło kobietę. Wiedziała, że nie istnieje coś takiego jak przepowiadanie przyszłości, ale nic innego nie tłumaczyło tych scen. Była pewna, że nigdy nie brała w nich udziału.:
- Bo wiesz. - Wstała niezdarnie na proste nogi od razu wytrzepując ubranie z piasku. - Już drugi raz patrząc na wodę przez gaisenten mam dziwne wizje, które się nie wydarzyły. - Desperacki uśmiech nie schodził jej z twarzy. Przez to, że nie miała logicznej odpowiedzi na to co się dzieje, czuła się zmieszana. Jedyna odpowiedź, która przychodziła jej do głowy była ściągnięta z kosmosu. Przyszłość? Nie da się jej przewidzieć.:
- Wizje? Brzmi jak nonsens. - Przybliżył się do niej i stanął mocno łapach dając jej znak, że czas wsiadać i wracać.:
- Tak, to prawda. - Rozbawienie zeszło z jej twarzy. Bez dalszej, zbędnej rozmowy wsiadła na grzbiet wilka. Zaraz po przyczepieniu do niego ruszyli z powrotem do organizacji Akatsuki.
W drodze myśli Alice były wypełnione pytaniami, głównie związanymi z tajemniczymi scenami i altruizmem Shuna. Kiedy się poznali był urokliwy, pociągający i tajemniczy, ale na pewno nie bezinteresownie pomocny. Zawsze za jego przysługą stały jakieś profity. Bez wyjątków. Przez to rodzi się kolejne pytanie. W co gra Sayuri? Najpierw przekazuje tajną wiadomość jakby było to ogłoszenie, a potem przysyła ewentualną pomoc. Dalej, dlaczego akurat Shun? Skąd wiedziałaby o wcześniejszych związkach Alice i jaki cel ma jej postępowanie? Po raz kolejny brak odpowiedzi.

Od razu po powrocie Alice powinna stawić się u Yahiko, tak jak kazał. Niestety przypomniała jej się tamta sytuacja, w której była bezradna i automatycznie wróciło jej rozzłoszczenie. Rzuciła się brzuchem na łóżko i ukryła twarz w pierzastej poduszce. Dzisiejsze wydarzenia spowodowały całkowite rozstrojenie jej emocji. Komuru wiedząc jak to się może skończyć zniknął w chmurze dymu zostawiając kobietę samą. W końcu mogła pobyć sama ze sobą, jednak miała już dość tych uciążliwych myśli. Po prostu musi wiedzieć dlaczego.
Leniwie podniosła się z łóżka i poszła do łazienki, aby chociaż trochę ugasić swoje emocje zimną wodą. Odkręciła kurek i sprawnie ochlapała twarz mroźną wodą. W lustrze nad umywalką znowu mogła spojrzeć na swoje odbicie. Przyszło jej do głowy, że nigdy nie zastanawiała się nad tym czy jest ładna, lub jak ją postrzegają inni. W końcu czerwony kolor włosów nie jest tak powszechny jak czarny czy brązowy, ale nie jest też unikatowy jak w przypadku Shayen. Kształt twarzy, przejechała prawą dłonią po prawym policzku. Kolor oczu, przybliżyła się do lusterka. Wielkość ust, przejechała powoli opuszkami dwóch palców po dolnej wardze. Myśl o scenie, która pojawiła jej się w głowie sprawiła, że mimowolnie przegryzła delikatnie wargę. "Chce zobaczyć to jeszcze raz." Pomyślała po czym przymknęła powieki by zaraz je otworzyć i ukazać po raz kolejny pełne wydanie swojego kekkei genkai. Wiedziała, że jest to trochę lekkomyślne i niepoważne, zważywszy na konsekwencję, ale tłumaczyła się swoją niepohamowaną żądzą wiedzy o wszystkim.
Tak jak wcześniej wpatrywała się w swoje odbicie do czasu, aż nie zobaczyła wszystkiego od początku. Z każdą kolejną sekundą obraz był coraz wyraźniejszy, a szczegóły uwydatnione. Zaczęła czuć każdy dotyk i emocje, jakie jej towarzyszyły w danej sytuacji. Ścisnęła się mocno za ramiona. Jej ciało reagowało tak, jakby faktycznie tam było. Nagle coś w środku niej pękło. Obrazy w sekundzie zniknęły, a ona jak wmurowana, wpatrzona w swoje odbicie.:
- Jak to... - Wydobyło się półszeptem z jej ust. Stała w jednej pozycji, bez najmniejszego ruchu. Teraz już wiedziała, że wszystkie sytuacje, które widziała faktycznie miały miejsce. Wspomnienia, które zostały przerzucone do jej nieświadomej części mózgu z powrotem wróciły na swoje miejsce. Sytuacja sprawiła, że Alice była całkowicie zdezorientowana. Jeszcze minute temu, były to halucynację, czy może jakieś wymysły. Teraz wie, że już wcześniej doszło do zbliżenia między nią a Yahiko. "Jak to możliwe". To zdanie obijało się echem w jej głowie. Kłamstwo? Manipulacja? Podejrzewałaby Orochimru, ale odkąd jest w Akatsuki nie spotkała się  z nim osobiście. Przez szok jej ciało w połowie stało się nieposłuszne. Dezaktywowała gaisenten i chwiejnym krokiem wyszła z łazienki, zaraz potem usiadła na krzesło przy biurku. Oparła się wyprostowanymi w łokciach rękami o kolana i głęboko oddychała. Emocje sprawiły, że drastycznie wzrosła jej temperatura ciała. Poczuła pierwsze kropelki potu spływające po czole.:
- Co się dzieje. - Szepnęła do siebie wycierając spływającą kroplę. Oparła się wygodnie o oparcie krzesła i spuściła bezwładnie ręce wzdłuż ciała. "Dlaczego nic mi o tym nie powiedział." Zapytała siebie w myślach. Jedyne co jej przychodziło na myśl jest świadome kłamstwo Yahiko. Dowodem na jego wine była tamta chwila, kiedy dwukrotnie przyłożył dłoń do jej czoła. Nie wiedziała dlaczego chciał to ukryć, ani jak to zrobił. Zataił bardzo ważne dla niej sytuacje, które już wcześniej mogły dużo zmienić. Efekt osłabienia po nagłym szoku powoli opuszczał jej ciało. Wstała podpierając się o biurko. Miała ochotę się spić i nabrać do tego jakikolwiek dystans, bo w aktualnym stanie nie byłaby  w stanie z nim rozmawiać.
Opuściła pokój i zaczęła kierować się do salonu. Wybuch dzisiejszych emocji zostawił po sobie ciągłe spięcie i rozdrażnienie. Potrzebowała dobrego rozluźnienia, a alkohol w tym momencie wydawał się najodpowiedniejszy.
Przekroczyła próg prawie pustego salonu i chciała udać się do barku, ale zatrzymał ją Hidan, wygodnie siedzący na fotelu.:
- Tak szybko wróciłaś? Chyba spierdoliłaś co? - Zapytał z szerokim cwaniackim uśmiechem na twarzy. Alice wzięła głęboki oddech.:
- Wręcz przeciwnie. - Odpowiedziała krótko z wymuszonym uśmiechem, który od razu wyczuł Hidan. Chcąc uniknąć niepotrzebnych nieprzyjemności, wzruszył ramionami i wrócił do oglądania wiadomości. Alice ucieszona brakiem kontynuacji konwersacji, sprawnym krokiem dostała się do swojego celu. Z przywieszonej do ściany szafki wzięła początkowo jeden kieliszek, ale uznała, że picie samemu wygląda zbyt desperacko. Sięgnęła szybko po jeszcze jeden, a łokciem zamknęła po sobie szafkę. Następnie chwyciła jedną butelkę alkoholu pod pachę oraz drugą w wolną jeszcze rękę. Żwawym krokiem powędrowała do salonu i odłożyła wszystko na długi stolik przed kanapą. Wymownie spojrzała na lekko zdziwionego Hidana. Ten przez chwilę nie wiedział jak zareagować. Ale była to tylko chwila. Po kilku sekundach jego cwaniacki uśmiech wrócił na swoje miejsce.:
- Doskonale rozumiem. - Odpowiedział wstając z fotela, następnie nalewając trunku po sam brzeg kieliszków. Jak to Hidan, nigdy nikomu nie żałował alkoholu. Unieśli szkło w charakterystycznym geście toastu i jednym gwałtownym przechyleniem wypili całą zawartość. Smak goryczki połączony z nutką słodyczy sprawił, że już po pierwszym łyku Alice poczuła rozciągającą się po jej ciele ulgę.:
- Więc? - Zapytał nagle nalewając od razu trunku. - Co zrobiłaś? - Dokończył pytanie podnosząc przy tym swój kieliszek. Alice zrozumiała i również podniosła swój po czym powtórzyli "rytuał". Odetchnęła głęboko. "Spałam z Yahiko, żyje na krawędzi przez służbę u Orochimaru, Sayuri chce mnie wykończyć bo nie wiem, a do tego wszystkiego wpieprzył się jeszcze mój dawny narzeczony." Wygłosiła monolog w głowie wpatrując się przy tym w jeden punkt przed siebie. Hidan widząc ją nieobecną, pchnął ją delikatnie w ramie. Ta odwróciła się gwałtownie do niego.:
- Ja? Zupełnie nic. - Skłamała i zaraz wzięła się za nalewanie alkoholu również po same brzegi. Jej stary towarzysz kieliszka zaśmiał się pod nosem, ale nie drążył tematu, chociaż wiedział, że łgała. Przyszła się z nim napić, a nie wyżalać, co całkowicie mu pasowało.
Tak skończyli pierwszą butelkę. Niewiele mówiąc, więcej pijąc. Pasował im taki układ. Za drugim podejściem Hidan przyniósł jeszcze jedną butelkę trunku tak, aby każdy miał swoją i zaoszczędzić czas na nalewaniu do kieliszków. Alkohol po takiej porcji zaczął oddziaływać na koncentrację, równowagę, czy mowę. Hidan siedział rozłożony z jedną ręką na oparciu, a drugą bawił się włosami opierającej głowę o jego udo Alice. Leżała wygodnie z butelką przytuloną do piersi i zastanawiała się ciągle czemu Yahiko ją okłamał.
Po kolejnych dwóch wypitych butelkach na jedną osobę, oboje byli już całkowicie rozluźnieni i mogli ewentualnie porozmawiać. Jednak głowa Alice ciągle była zajęta przez jedną i tą samą osobę. Przez ten cały czas nie mogła sobie odpowiedzieć na pytanie "Dlaczego?":
- Ej. - Zwróciła na siebie jego uwagę. - Często chodzicie na jakiejś kobitki? - Zapytała nagle, po czym siorbnęła łyka z butelki. Pomysł na pytanie wpadł kiedy przypomniała sobie gumkę do włosów w łazience Yahiko w Ame.:
- Już jesteś o mnie zazdrosna? - Uśmiechnął się dumny, zaraz biorąc porządnego łyka alkoholu. Butelkę odłożył między nogi, a ręką wrócił do zabawy czerwonymi kosmykami.  Chociaż jej pytanie dotyczyło Yahiko, podpity Hidan zrozumiał to inaczej i jak wszystko, obrócił to w żarty. Czy Alice jest zazdrosna? Ona wolałaby użyć słowa ostrożna.:
- Bardzo. - Burknęła. Oboje w tej samej chwili upili łyka alkoholu.:
- W zasadzie, to wszystko zależy od misji. A w moim przypadku, od cierpowosczi Kakuzu.:
- Od czego? - Dopytała. Zbyt duża ilość alkoholu w tym wypadku może utrudnić dokładną komunikację.:
- Cierrrpliwości. - Zamruczał jej nad uchem. Ta gwałtownie drgnęła i przytuliła mocniej butelkę uśmiechnięta. Nie da się zaprzeczyć, że Hidan jest jedną z tych osób, które pomimo zawodu nie zmieniły swojego charakteru. Nadal lubi żarty, kobiety i alkohol.:
- W takim razie, rrrozwiń swoją myśl. - Odpowiedziała również akcentując. Głupia i dziecinna rzecz, ale potrafiła dostatecznie rozbawić. Ohira wziął głęboki wdech.:
- Jeżeli mam dłuższą misje i zatrzymuje się gdzieś na noc, to przecież nie będę siedział sam w pokoju. - Zaśmiał się. - Depresji można dostać. - Wziął kolejny porządny łyk. A dla Alice zrodziło się kolejne pytanie. Czy Yahiko myśli tak samo?
Jak na zawołanie, do pomieszczenia weszła osoba, która nie opuszcza myśli kobiety. Ubrany jak zwykle luźno, bez opaski z lekko wykrzywioną miną od smrodu unoszącego się w powietrzu alkoholu. Na Hidanie nie zrobił większego wrażenia, dalej bawił się kosmykami kobiety. Ta natomiast przeklęła w myślach. Chociaż widziała, że prędzej czy później dojdzie do spotkania, to było dla niej za wcześnie. Nie zdążyła jeszcze opracować żadnej regułki.

------------------------------------------------------------

Proszę się nie martwić przerwami w rozdziałach. Jeżeli tak owe występują to zapewne przez jakieś istotne problemy. Na pewno dokończę to opowiadanie! Nie po to obmyślałam całą fabułę... Do tego strasznie się wciągnęłam w art'y, które też zabierają całkiem sporo czasu xd
Btw. Ostatnio musiałam doczytać sama swoje opowiadanie (tak, dokładnie) bo zupełnie zapomniałam jak bardzo tam jest wszystko rozwinięte i się okazało, że oni mają telewizor! Sama siebie zaskoczyłam...he he he ;-;

4.05.2018

Rozdział 31. Uczucia czy obowiązek.

Yahiko szedł spokojnie korytarzem, ubrany w płaszcz Akatsuki. Nie spieszyło mu się. Po prostu dumał. Całą noc nie mógł przestać myśleć o osobie, z którą ma się spotkać Alice. Chociaż karcił się za to i starał odtrącać od siebie te myśli, ciężko było mu zasnąć. Nie chciał jej kontrolować, nie miał podstaw. Fakt, że coś przed nim ukrywała doprowadzał go do szału.
Zza zakrętu korytarza wyszedł Itachi. Oboje szli do przodu by zatrzymać się obok siebie, praktycznie stykając przeciwnymi ramionami.:
- Gdyby ktoś się pytał, miałem do załatwienia ważną sprawę z Deidarą. - Powiedział Yahiko wciąż patrząc się przed siebie.:
- A więc jednak. - Stwierdził Uchiha. - Rób jak uważasz, ale tak jak ci mówiłem wczoraj. "Nie postradaj zmysłów". - Zacytował siebie.:
- Pamiętam. - Odpowiedział krótko.:
- Więc jaki masz plan? - Zapytał zaraz Uchiha.:
- Mówisz tak, jakby to była śmiertelnie ważna misja. - Zaśmiał się krótko, co zdziwiło niemało Itachiego, ale spowodowało również uśmiech.:
- Dla ciebie być może taka jest. - Co prawda, to prawda. Zazwyczaj działania Yahiko są przemyślane i dokładnie opracowane. Tak również jest w tym przypadku. Zignorował to co powiedział Itachi i postanowił nasycić krótko ciekawość kolegi.:
- Podejrzewam, że Alice będzie podróżować na Komuru, więc śledzenie jej nie ma sensu. Biorę ze sobą Deidarę i wyruszymy już teraz. - Godzina czternasta. - Dotrzemy do górnej granicy kraju wiatru i rzek. Tam od godziny 18 będziemy jej szukać z góry. - Uchiha kiwnął głową, bardziej do siebie, po przeanalizowaniu planu.:
- W takim razie powodzenia. - Powiedział krótko Itachi i każdy poszedł w swoją stronę.
Przy wyjściu czekał już Deidara. Kiwnęli do siebie i wyszli z organizacji.
Douhito był zdekoncentrowany przez ciągłe sprzeczki z Miyo, a do tego doszło jeszcze dziwne zachowanie lidera. Nigdy wcześniej nie psuł strategii dwuosobowych zespołów i ich taktyki na walkę. Ciąg misji miał być zachowany, a psując drużynę zakłócił go. Odtrącił od siebie te myśli z chwilą kiedy zaczęli biec.

W organizacji Rakurai:
Trwa spotkanie zarządu, w celu podsumowania wydatków, dochodów i ogólnego stanu populacji organizacji. W brązowym, wydawałoby się, że przytulnym pomieszczeniu znajdowały się jedynie liczne obrazy na ścianach i drewniany, dość spory okrągły stół. Zdecydowanie za duży jak na ilość osób, która przy nim zasiada. Aktualnie znajduję się przy nim jedynie sześć osób. Prowadząca czwórka Rakurai oraz dwóch starszych, posiwiałych mężczyzn. Jeden tęgi w okularach, drugi wychudzony z garbem.:
- Z całym szacunkiem Sayuri, ale robisz z tej organizacji sierociniec. - Powiedział spokojnie szczuplejszy mężczyzna. - Przyjmujesz osoby, które nie są w stanie fizycznie wykonać zadania, co w rezultacie powoduje spadek dorosłych. - Wyciągnął zapisane w liczbach trzy kartki i spojrzał na nie dokładnie. - Dzieci nie robią nic, trzeba je wyżywić, ale niedługo nie będzie za co.
- Ta organizacji miała tak funkcjonować. Zbierać wyrzutków. - Odezwała się Shiru. Pulchniejszy pan odchrząknął i zwrócił się do niej opierając się łokciami o blat i splatając palce.:
- To chociaż zbierajcie utalentowanych... - Przerwano mu.:
- Dość. Wiesz dobrze, że zawsze wykonujemy test. Dużo osób na nim oblewa jednocześnie umierając. - Stwierdziła spokojnie po czym wzięła duży łyk wody ze szklanki. - Nie jesteście tu, by krytykować system, a dać propozycje wyjścia z sytuacji. - Skarciła wzrokiem obu. Grubszy znowu odchrząknął. Widać było na ich twarzach powoli narastające zdenerwowanie.:
- Tak. - Powiedział drżącym głosem. Poprawił się na siedzeniu, aby uspokoić spinające się mięśnie. - Sytuacja jest ciężka. Będziecie musiały wziąć na siebie dużo cięższe zlecenia, które dla was znajdziemy.  Będą one bardziej ryzykowane niż te dotychczas, ale dadzą większy zarobek. - Oboje wstali. Sayuri kiwnęła głową.:
- Poczekajcie na mnie przy wyjściu. - Po zakończeniu jej zdania dwójka pospiesznie wyszła z pomieszczenia. Sayuri wzięła głęboki oddech i bezwładnie opadła na oparcie dużego fotela, chcąc przy tym trochę wyciszyć umysł. Jej spokój przerwała Shiru.:
- Wybacz, że przeszkadzam, ale jest jedna rzecz, która nie daje mi spokoju. - Podeszła za fotel swojej liderki i położyła dłonie na oparcie. - Dlaczego powiedziałaś o spotkaniu Alice przy Itachim? Na pewno od razu pobiegł powiedzieć o tym Peinowi. W końcu jest tak zwaną prawą ręką. - Sayuri wzięła głęboki oddech i przymknęła powieki.:
- Dokładnie o to chodzi, moja droga. - Odpowiedziała spokojnie. Kiedy Miyo usłyszała słowa Shiru od razu wytężyła słuch. - Mam długoterminowy plan, a nie chciałabym, żeby ktoś mi w nim przeszkodził. - Blondynka gwałtownie wstała z siedzenia i podbiegła do Sayuri, co sprawiło, że ta uchyliła powieki, aby zobaczyć co się dzieje. Była w centrum uwagi kobiet. Każda wyczekiwała na słowa wyjaśnienia.:
- Spokojnie. - Powiedziała widząc ich wyczekujące miny. - Nasz drogi Pein, a raczej Yahiko. Założę  się, że nie podejrzewa Alice o zdradę organizacji. Jeżeli pobiegnie za nią, będzie to oznaczać, że coś ich łączy. - Uśmiechnęła się pod nosem.:
- Ale wtedy zobaczy ją z Orochimaru. - Powiedziała gniewnie Miyo skupiając na sobie wzrok kobiet. Nie znała Yahiko. Nie wiedziała do czego będzie zdolny, jak zareaguje widząc Alice z wężowatym.:
- Oh nie martw się. - Liderka wstała z fotelu. - Wiesz dobrze, że zawsze jestem o krok dalej od wszystkich. - Uśmiechnęła się licząc, że to uspokoi blondynkę, ale ta już dobrze znała ten fałszywy uśmiech. Spuściła głowę zmartwiona. Sayuri natomiast wrócił zimny wyraz twarzy, zaraz zniknęła za drzwiami. Miyo mocno zacisnęła dłoń w pięść. "Cholera" Przeklęła w środku.

 W organizacji Akatsuki:
Godzina siedemnasta dwadzieścia. Alice stała przy oknie i dokładnie przyglądała się przemieszczającym się ziarenkom piasku. Czas mijał zdecydowanie za szybko. Teraz, kiedy w końcu czuje, że żyje wszystko się załamuje. Wzięła głęboki oddech i spojrzała na opaskę wioski ukrytej w deszczu, która leży na biurku. "To nie może się tak szybko skończyć." Przeszło jej przez głowę.:
- Jesteś strasznie zmienna. - Odezwał się nagle wilk. Zaraz po tym przeciągnął się na łóżku i zeskoczył na podłogę.:
- Co masz na myśli? - Zapytała krzywiąc się. Zaczesała sobie włosy za ucho i oparła się wygodnie o parapet.:
- Jeszcze niedawno chciałaś, żeby ta misja dobiegła końca. A teraz chcesz to przeciągać? Dobrze zrozumiałem? - Zapytał siadając. Alice utkwił wzrok w podłodze.:
- Tak. Faktycznie tak było. - Powiedziała pod nosem, ale Komuru zdołał to usłyszeć. Nie odpowiedział, czekał na rozkazy. Alice położyła prawą dłoń na czoło jakby to mogło pomóc jej poskładać myśli. Już sama nie wiedziała co jest lepsze.:
- Idziemy, Komuru. - Zwróciła się do wilka, po czym oboje opuścili pokój. Miała zamęt w głowie. Spotkanie z Orochimaru będzie oznaczać konieczny postęp w misji. Równa to się z ostatnimi dniami w organizacji. "Gdyby tylko było jakieś wyjście... Jakiś sposób." Pomyślała.
Będąc już coraz bliżej wyjścia, w przejściu do salonu zauważyła Hidana. Stał oparty o framugę w czarnej bokserce i tego samego koloru luźnych spodniach. Oczy miał przymknięte i wyglądał na zniecierpliwionego. Gdy tylko usłyszał zbliżające się kroki od razu podniósł głowę.:
- Alice. - Powiedział do siebie zdziwiony. Ta uśmiechnęła się do niego nie zatrzymując kroku.:
- Ty też dostałaś misje? - Zapytał zanim jeszcze kobieta zdążyła go wyminąć. Ta zatrzymała się i jak przez całą drogę, nadal wbijała swój wzrok w kamienną podłogę. Nie myślała długo nad wypowiedzią.:
- Tak. - Odpowiedziała krótko. Hidan od razu zauważył, że humor zostawiła w pokoju.:
- No pięknie. - Powiedział znowu do siebie, a na jego twarzy pojawił się głupkowaty uśmiech.:
- Nie martw się! - Pokazał jej kciuka, tym samym sprowadzając na siebie jej uwagę. - Pierwsze misję wcale nie są takie najgorsze. - Dopowiedział. Alice automatycznie pojawił się uśmiech na twarzy. Jego nieporadność w tej sytuacji była zabawna, ale i urocza.:
- Dzięki za starania. - Powiedziała i z powrotem ruszyła w stronę drzwi wyjściowych.:
- Próbowałem! - Krzyknął jeszcze i machnął ręką stojąc już tyłem do dziewczyny na pożegnanie, zanim ta opuściła budynek.
Kiedy poczuła pierwsze ziarenka piasku na twarzy wzięła głęboki oddech. Pogłaskała Komuru po grzbiecie patrząc się w punkt przed siebie. Wilk spojrzał się na dziewczynę. Nie trzeba czytać w myślach, aby zobaczyć jaka jest zagubiona i rozdarta.:
- Cokolwiek postanowisz, będę z tobą. - Powiedział serdecznie. Alice uśmiechnęła do niego i wsiadła na jego grzbiet. Przyczepiła się chakrą do wilka. Była gotowa.:
- Wyrobisz się w 30 minut? - Zapytała pochylając się na nim, by zmniejszyć późniejszy opór powietrza. Po jej pytaniu zwierzak ruszył zostawiając po sobie jedynie wbite w piasek ślady łap.
Przez drogę miała chwilę by zastanowić się co zrobić i wyobrazić sobie wszystkie scenariusze. Z każdym kolejnym dniem w organizacji zaczęła przywiązywać się do otoczenia, ludzi, czy atmosfery. Inni również powoli zaczęli się przed nią otwierać, szczególnie Yahiko... Przyciągał ją na tyle mocno, że była w stanie zignorować jego gorsze cechy charakteru. Uczucie między nimi pogłębia się z dnia na dzień. Sam Komuru przyznał, że wbrew pozorom oni mają na nią dobry wpływ. Byłaby w stanie to wszystko poświęcić, ponieważ na tym polega jej zadanie? Umiała by żyć z myślą, że jest winna śmierci Yahiko i Konan?  Słuchanie poleceń sprawiło, że przetrwała... Uczucia czy obowiązek.



Za pięć osiemnasta dotarli na miejsce. Długi most łączący dwa kraje. Zatrzymali się po drugiej stronie, aby schłodzić się w cieniach drzew. Jednak Alice nie pocieszyła się nim zbyt długo. W sekundę stanął przed nią Kabuto. Stali przed sobą twarzą w twarz. On ze swoim jadowitym uśmiechem, ona lekko zdenerwowana. Oparł się lewą ręką o drzewa, dokładnie obok twarzy Alice automatycznie zbliżając się do niej. Ta nie zareagowała, ale powoli zaczynała tracić cierpliwość.

- Witaj, moja droga Alice. - Przywitał się po chwili, a diaboliczny uśmiech nie schodził mu z twarzy. - Co ty sobie wyobrażasz? - Zapytał, a w jego głośnie można było usłyszeć nutki gniewu. Ta nie odpowiedziała tylko odwróciła wzrok na trawę. Kabuto prychnął i złapał mocno jej szczękę i zmusił, aby ta patrzyła się prosto na niego. To spowodowało u niej zwolnienie hamulców. Od razu na jej lewym oku pojawiła się jasnoniebieska poświata. Gaisenten.:
- Nie dotykaj mnie. - Zagroziła wzrokiem, a dookoła nich zaczęły unosić się pojedyncze motyle. Jej ciało zaczęło drżeć, ale nie ze strachu. Z obrzydzenia do samej siebie. Wiedziała, że nie może mu nic zrobić, on również był tego całkowicie świadomy. Prychnął pod nosem i lekko się zaśmiał, ale puścił jej twarz.:
- Zaczynasz dziczeń przez tą hołotę. - Spojrzał na nią z góry. Poniżał ją za każdym razem, gdy tylko miał okazję. Pokazywał, że to on jest zaraz za Orochimaru, a Alice to tylko pionek. Chociaż już powoli przestaje ją obchodzić uznanie u swojego przywódcy to nadal jest to bolesny atak na jej honor. Zacisnęła mocno zęby i czekała.:
- Zamiast wykonywać zadanie ty próbujesz sobie wyhodować jakieś relację. Do tego nie z byle kim. - Drugie zdanie wypowiedział ciszej. Wpatrywał się prostą w jej oczy czekając na reakcje, ale twardo trzymała emocje na wodzy. - Pein, czyż nie? A może jednak Yahiko? - Alice skrzywiła się i odwróciła wzrok. Nie mogła już patrzeć na te wiercące czarne jak smoła oczy. Kabuto zaśmiał się głośno. - To sobie wybrałaś partie. - Zakpił. Chwycił wolną prawą ręką za pojedynczy kosmyk jej włosów i bawił się nim, nie spuszczając wzroku z dziewczyny. - Jaki on jest? Władczy, opiekuńczy, złośliwy, a może charyzmatyczny? - Zakpił po raz kolejny, ale Alice nadal trzymała się jak tylko mogła. Zawsze kiedy spartaczyła jakąś misję od Orochimaru musiała wysłuchać oskarżeń i obelg ze strony Kabuto. Robił to specjalnie, aby wyprowadzić ją z równowagi i zmusić do ataku. Wtedy miałby podstawy własnoręcznego ukarania jej.
Puścił jej kosmyk i pochylił nad uchem. Jego uśmiech zrobił się jeszcze szerszy.:
- Rżnął cię? - Wyszeptał, a Alice poczuła jak po jej ciele przepływa fala gorąca. Zaczęła denerwować się przebiegiem sytuacji. Zdziwiona wpatrywała się w Kabuto, który widocznie bawił się coraz lepiej.: - Chyba nie sądzisz, że jedno sprawdzenie czy sobie radzisz wystarczyło? Byłaś pod nadzorem dnie i noce, w organizacji jak i poza nią. Dając nam przepustkę, na przechodzenie przez barierę mogłaś się tego domyśleć. - Po raz kolejny zrobił z niej idiotkę, jednak to nie wywołało na niej wrażenie. Najważniejsze było teraz, aby wyjść z tej sytuacji.:
- Wszystko idzie zgodnie z planem. Zaczyna mi coraz bardziej ufać. - Powiedziała szybko.:
- Chcesz powiedzieć, że tak się poświęcasz dla misji? - Zapytał ironicznie. Alice przełknęła głośno ślinę.:
- Tak. - Odpowiedziała krótko nie tracąc kontaktu wzrokowego. Wiedziała, że uwierzy jej dopiero kiedy sama będzie pewniejsza tego co mówi. W jednej chwili mina Kabuto zrzedła. Zaraz na jej miejsce wskoczyło zdenerwowanie.:
- Kpisz sobie? - Krzyknął jednocześnie przykładając kunai'a do jej klatki piersiowej. - Lepiej żebyś mówiła prawdę. Pamiętaj, że to nie ty rozdajesz karty, kochanie. - Na jego twarzy znów wrócił ten okropny jadowity uśmiech. - Chętnie przeczytam o tej nocy w COTYGODNIOWYM raporcie. - Podkreślił mocniej przykładając broń do mostka, ale nie na tyle, żeby mógł zostawić po sobie ranę. Cała sytuacja zaczęła przyprawiać Alice o wymioty. Strach, obrzydzenie, przygnębienie i wstyd. Te uczucia sprawiały, że jej ciało zaczęło odmawiać i bronić się. Nagle usłyszała jak ktoś zeskoczył na ziemie i zanim zdążyła się obejrzeć, Kabuto został odepchnięty przez strumień gęstego powietrza. Przy okazji rozwiało jej szkarłatne włosy, ale nie odepchnęło. Odwróciła się w stronę, skąd został przeprowadzony atak. Yahiko stał z wyciągniętą ręką i nic nie mówiącą miną oraz zakłopotany Deidara. Alice nie ruszyła się, odwróciła swój wzrok na Kabuto. Powoli podnosił się obok przewróconego drzewa, które połamał uderzeniem.:
- A więc nie jesteś sama. - Stwierdził, a jego mina wykrzywiła się w grymas z bólu. Każdy bacznie obserwował jego ruchy. Kiedy wstał uśmiechnął się jeszcze szeroko, wykonał pieczęć i zniknął w płomieniach. Alice oparła się o drzewo chcąc uspokoić swój oddech, który ekstremalnie przyspieszył, gdy pojawiła się dwójka mężczyzn.:
- W porządku? - Zapytał nagle Yahiko, przez co kobieta lekko wzdrygnęła. Minę miał jak kamień, ale w głosie było słychać zdenerwowanie. Alice dezaktywowała gaisenten i kiwnęła do niego głową. Zaraz odwróciła się od nich, aby żaden niechcący nie zobaczył jej strachu. Spojrzała się na bezradnie stojącego Komuru. Bała się jak cholera. Nie wiedziała ile usłyszeli, jak długo przyglądali się sytuacji. Nie mogła nawet obmyślać planu, jakiegoś kłamstwa. Zbyt duże prawdopodobieństwo, że Yahiko sam chce wyczytać co się stało. Miała ochotę płakać. Nic nie szło po jej myśli, wszystko nagle zaczęło się walić. Nie mogła nawet wyrzucić z siebie emocji.:
- Co tutaj robisz? - Po raz kolejny przestraszył ją nagłym pytaniem. Musiała się wziąć w garść. Podnieść ducha w kilka sekund. Wzięła głęboki oddech i odwróciła się. Był zdenerwowany, bardzo. Chociaż sam nie wiedział, czy wolałby znaleźć ją z wrogiem czy z innym facetem.:
- A wy? - Odpowiedziała pytaniem. Jedyne co teraz mogła robić to omijać temat i udawać, że nic wielkiego się nie stało. Yahiko zmarszczył brwi. Nie takiej odpowiedzi się spodziewał.:
- Sprawdzamy cię. - Odpowiedział bez problemu. Była to po części prawda. Nie musiała znać powodu.:
- Tak ufasz swoim? - Ciągnęła dalej. Mogła jedynie wierzyć, że nie usłyszeli żadnego kawałka rozmowy.:
- Nie do końca. - Przerwał na chwilę. - I jak widać to dobrze. - Dokończył dokładnie patrząc się raz na wilka, raz na Alice. Niestety dla niego, oboje byli cicho. Nie myśleli o niczym. Było to bardziej niepokojące, niż gdyby mieli pełno myśli.: - Jeszcze raz. Czego chciał od ciebie Kabuto? Lub na odwrót. - Zapytał z tym swoim irytującym spokojem. Zachowywał się zupełnie inaczej. Jego głos był zimny, wręcz powodował ciarki. Alice wzięła głęboki oddech.:
- Niechcący na siebie wpadliśmy. Liczył, że gdy mnie odpowiednio wystraszy powiem mu kilka sekretów. - Musiała kłamać i wyjść z założenia, że gdyby podsłuchiwali, już dawno byłaby obezwładniona.:
- W takim razie dlaczego tu przyszłaś? - Zapytał, a jego głos znowu przepełniały nerwy. Chciał jej wierzyć. Czekał aż powie, że poszła po prostu potrenować w terenie, a Itachi źle usłyszał wiadomość. Niestety, im dłużej rozmawiali, tym tracił wiarę, że jest niewinna na ten czy inny sposób.  Cokolwiek powie, będzie to złe wyznanie.
Alice już chciała odpowiedzieć ale nagle za nią pojawił się jeszcze jeden mężczyzna o czerwonych włosach. Ubrany w luźne grafitowe spodnie, zieloną bluzkę i swobodnie nałożoną, beżową bluzę. Odwróciła się gwałtownie i zamarła. Czuła jak jej serce stanęło. Nie wierzyła własnym oczom.:
- Ah tu jesteś! - Krzyknął uśmiechnięty. - Jak zawsze, twój wygląd zwala z nóg. - Powiedział już spokojniej po czym dał jej delikatnego całusa w polik. Kobieta nadal stała w szoku,  ale wiedziała po co tu przyszedł. Właśnie ją ratuje.: - Kim są twoi znajomi? - Zapytał dokładnie oglądając Yahiko oraz Deidare. Alice również odwróciła wzrok. Chociaż nie wiedziała, co Shun tutaj robi, weszła w jego grę.:
- To jest... - Alice chciała kolejno przedstawić, ale przerwał jej donośny głos Yahiko.:
- Ktoś ty?
- Oh faktycznie, moja gafa. - Teatralnie przyłożył dłoń do czoła i pokręcił głową. - Jestem mężem Alice!
--------------------------------------
Specjalnie do tego rozdziału zajęłam się jakimiś artami, dlatego tyle czasu to trwało :o Ale to pierwszy i ostatni raz xd
Wiecie, że malutkimi krokami zbliżamy się do końca?! Myślę, że jeszcze spokojnie 10 rozdziałów na pewno będzie. :)
A oto i nasz Shun (zakładka "bohaterowie" odświeżona!):
Mam nadzieje, że wszystko się podoba i do następnego. :)

3.23.2018

Rozdział 30. Drugie oblicze.


Wszedł pewnie przez jedne drzwi do gabinetu, ignorując panującą ciemność podszedł kolejnych drzwi w rogu pokoju. Itachi nie potrzebował światła, pamiętał drogę na pamięć. Pewnie i bez pukania wszedł do pomieszczenia w którym panowała podobna atmosfera. Różniła się jedynie drażniącym odorem alkoholu. Uchiha zostawił tabletkę oraz butelkę wody na szafce nocnej i zaraz otworzył okno z hukiem. Do pokoju wpadł przyjemny powiew świeżego, wieczornego powietrza. Za plecami usłyszał głębokie westchnięcia. Yahiko poczuł zimny wiatr na plecach i od razu przebudził się z, o dziwo, tylko lekkim bólem głowy.:
- Co ty tu robisz? - Zapytał podnosząc się na łokciach. - Jest dwudziesta godzina. - Stwierdził jeszcze bardziej do siebie.:
- Przespałeś cały dzień, a mam dla ciebie interesujące informacje. - Stwierdził Uchiha i rozsiadł się wygodnie na czarnym fotelu, opierając lewą kostkę na prawym kolanie.:
- Niecierpiące zwłoki? - Upewnił się mając nadzieje, że jednak będzie mógł jeszcze odpocząć od spraw organizacji.:
- Zależy czy jutrzejsze spotkanie Alice z niewiadomą osobą cię interesuje. - Odpowiedział zgryźliwie. Oczywiste, że go to interesowało. Yahiko wstał do siadu i rozciągnął kark po niewygodnie przespanym popołudniu.:
- Słucham.
- Podsłuchałem rozmowę Sayuri i Alice. Wakari ma się z kimś spotkać jutro o 18 na granicy kraju wiatru i rzek. Nie wiem z kim i nie wiem dokładnie gdzie, ale uznałem, że cię to zainteresuje. - Powiedział wszystko co usłyszał i wyczekiwał reakcji. Yahiko na początku z zewnątrz wydawał się być niewzruszony wiadomością, ale w głowie chodziło mu irytujące pytanie. "Z kim?". Ostatecznie wzruszył leniwie ramionami.:
- Nie mam żadnej podstawy, żeby ją kontrolować. - Przyznał niechętnie, ale taka była prawda. Oficjalnie on był szefem, a ona zwykłym pracownikiem.:
- Zrobisz jak uważasz, ale ostrzegam, że skończył się alkohol. - Powiedział wypatrując reakcji. Obstawiał, że przez brak wiedzy co robi Alice i z kim, jego lider po raz kolejny będzie szukał odpowiedzi w alkoholu. Yahiko nie odpowiedział, położył się z powrotem. Itachi widząc brak zainteresowania wstał i powiedział.:
- W takim razie idę z Kisame uzupełnić zapasy do wioski deszczu. - Podszedł do drzwi. - A ty zrób jak uważasz. Tylko nie postradaj przez nią zmysłów. - Dodał jeszcze i wyszedł. Yahiko wziął głęboki oddech i przymknął powieki. "Nie mam żadnych podstaw".

Jeszcze tego dnia Alice nie umiała znaleźć dla siebie miejsca. Megumi ciągle pytała jak się czuje i obiecała dostarczyć drugą soczewkę wraz z pudełkiem. Chciała pójść do Miyo i przekazać list od rodziców, ale ta patrzyła na nią z niechęcią. Być może udawaną. Z Yahiko nie miała ochoty rozmawiać. Wiedziała, że powinna być na niego zła, ale kiedy tylko go zobaczy całkowicie rozmięka. Przyszedł jej do głowy jeszcze Sasori, ale ten plan również szybko znikł. Finalnie uznała, że nie musi z nikim spędzać czasu, może posiedzieć sama, rozluźnić się i potrenować. Tak też zrobiła. Nie licząc obiadu i kolacji resztę dnia spędziła na jednej z dwóch, podziemnej sali treningowej. Była ogromna, w wysokości trzy piętra, w długości trzysta metrów. Przez chwilę zastanawiała się kto zdołał wybudować tak mocną konstrukcję.
Wzięła ciężarki z szafki przy wejściu i nałożyła je sobie na nadgarstkach i kostkach. I tak do końca dnia ćwiczyła walkę wręcz z drewnianą lalką treningową.

Yahiko również nie wiedział co ze sobą zrobić. Lekki ból głowy nie pozwalał zajmować się sprawami organizacji, a leżeć cały dzień w łóżku też mu się nie uśmiecha. Ostatecznie wpadł na ten sam pomysł co Alice. Ubrał na siebie bordową bluzkę na krótki rękaw i zmienił luźne dresowe spodnie na trochę bardziej dopasowane.
Idąc do jednej z sal treningowych, zauważył Alice przez okrągłe okienko znajdujące się na drzwiach. Ruchy wykonywała z gracją, pomimo ciężarków. Nie uderzała lalki, zatrzymywała ręce zaraz przy niej. Z tak dalekiej odległości był  stanie zauważyć jak przecina gwałtownie wiatr dłońmi i zaraz zatrzymuje je. Była całkowicie skupiona, nie przeszkadzały jej pierwsze kropelki potu. Strój ten sam, w którym pierwszy raz zawitała do organizacji Akatsuki, ale umiejętności zupełnie inne. Kiedyś umiała jedynie stać z boku i wspomagać innych poprzez kradzież chakry ich przeciwnika. Walka wręcz nie wchodziła w grę, już nie mówiąc o posługiwaniu się bronią. Dzisiaj jest silną kobietą, która po prostu zboczyła z dobrej drogi i teraz za to płaci.  Yahiko odwrócił od niej wzrok i poszedł do drugiej, wolnej sali. Trening pozwala zapomnieć o wszystkim.

Koło godziny 23:
Trzy kobiety w granatowych płaszczach stały przed dużymi, ciemnobrązowymi drzwiami wyjściowymi z organizacji. Jedna z nich, o różowych włosach była widocznie zniecierpliwiona.:
- Megumi, mówiłaś Miyo, o której wyruszamy? - Zwróciła uwagę do kobiety z opaską na lewym oku. Ta uśmiechnęła się serdecznie.:
- Oczywiście, ale powiedziała, że może się chwilę spóźnić. W związku z siostrą. - Odpowiedziała radośnie i oparła się plecami o ścianę. Żadna nie opowiedziała. Postanowiły, że poczekają w ciszy. O jej "romansie" wiedziała jedynie Megumi. Kryła ją właśnie w takich sytuacjach, czasem mało umiejętnie, ale wystarczająco. Sayuri nigdy nie wgłębiała się w sprawy osobiste swoich towarzyszek. Wiedziała, że są jej wierne i w pewnym sensie wdzięczne.

Tymczasem:
Krótkowłosa blondynka nałożyła spódnice na żebra i zacisnęła ją przez sznurek, zakończony dekoracją w kształcie podobnym do księżyca. Prędko nałożyła rękawy i wstała z łóżka. Spojrzała jeszcze raz na zrelaksowanego, półnagiego Deidare, który przyglądał się każdemu ruchowi dziewczyny. Ta tylko prychnęła, odwróciła się i zaczęła przeczesywać palcami poplątane kosmki włosów.:
- Wakari. - Zwrócił się do niej. - Chyba przydałoby się w końcu porozmawiać. - Dokończył wstając do siadu. Widząc, że tą nie interesuję co ma do powiedzenia, wstał leniwie i ubrał pierwszą bluzkę, jaka trafiła mu do rąk. Miyo jeszcze zarzuciła włosy do tyłu i zaczęła kierować się do drzwi. Zanim jednak złapała za klamkę, Deidara walnął otwartą dłonią o drzwi, tym samym przytrzymując je i blokując wyjście. Blondynka wzięła głęboki oddech.:
- Douhito. - Również zwróciła się po nazwisku. - Nie mam czasu ani ochoty na kłótnie. - Odpowiedziała grożącym tonem. Na nim jednak to już nie robiło wrażenia. Przyzwyczaił się, że za każdym razem, kiedy robi coś wbrew jej wyobrażeniom dostaje puste groźby.:
- Poważnie porozmawiać. - Sprostował. Złapał za jej biodra i sprawnie obrócił tak, aby stała z nim twarzą w twarz. - Na pewno zdajesz sobie sprawę, że to jest coraz bardziej ryzykowne. - Pociągnął ją za sobą w stronę łóżka, aby usiąść i na spokojnie wszystko przeanalizować. Ta zaprotestowała mniej więcej na środku pokoju.:
- Oczywiście, że tak! - Krzyknęła zdenerwowana i lekko skołowana.:
- Coraz częściej znikasz, a Megumi niedługo skończą się wymówki. - Powiedział ciszej trzymając poważną minę.:
- Akurat jeżeli Sayuri się dowie, nic się nie stanie. - Skrzyżowała ręce na piersi.:
- Stanie. Sayuri powie Peinowi i wszystko trafi szlak. - Zdenerwował się. - On kurczowo trzyma się zasad i karze za niesubordynację. Co prawda nie wiem, czy robi to świadomie, czy takie dostaje rozkazy. - Dodał już spokojniej.:
 - Rozkazy? - Zapytała od razu.:
- Kiedyś Sasori uważał, że coś ukrywa i zaczął szperać. - Odszedł od Miyo i oparł się pośladkami o biurko. - Oczywiście jak Pein się dowiedział od razu dał mu nauczkę, ale nie wiedział że Akasuna zdobył kilka informacji. - Miyo podeszła dwa kroki bliżej.:
- No przejdź w końcu do konkretów. - Powiedziała zniecierpliwiona.
- Sasori uważa, że ktoś stoi jeszcze wyżej niż lider i wydaje polecenia. Co w sumie by się zgadzało.
- To znaczy? - Dopytywała ciągle. Deidara wziął głęboki wdech i kontynuował.:
- Prywatnie Pein, a raczej Yahiko, jest jak każdy z nas. Powiedziałbym nawet, że jesteśmy dla niego kolegami. - Zaśmiał się pod nosem. Te słowa po prostu brzmiały mu komicznie, ale było w tym ziarnko prawdy. - Tyle że coś każe mu kurczowo trzymać się zasad. - Miyo z zaciekawieniem słuchała każdego słowa. Jak to bywa w rodzinie Wakari, ciekawość góruje. Kiwnęła głową na znak zrozumienia.:
- Ale to tylko teoria. Nie ma żadnego potwierdzenia. Może być zwyczajnie dupkiem. - Stwierdził i uśmiechnął się do Miyo. Ta odwzajemniła.:
- No cóż, ale nie o tym powinniśmy porozmawiać. - Powiedział na wydechu.:
- W takim razie słucham. - Opowiedziała niechętnie.:
- Dołącz do Akatsuki. - Powiedział od razu. Miyo zszokowana stała i patrzyła się w jeden punkt na drzwiach. W głowie przetwarzała sobie co powiedział i czemu to powiedział. Nie była w stanie tego zrozumieć. Nigdy nie myślała co dalej zrobić z ich relacją, ale przejście tu oznaczałoby, że widywaliby się coraz częściej. Czy to jest w ogóle to czego chciała?:
- Nie. - Odpowiedziała krótko chowając wzrok pod grzywką. Widziała swoje buty, nogi, które zaczynają się trząść. Ale czemu? Bała się myśleć o przyszłości, zawsze żyła teraźniejszością, a to miała być tylko przygoda połączona z przyjemnością. Chciała pójść w stronę drzwi, ale zatrzymał ją Deidara.:
- W takim razie ja już nie chce ryzykować. - Powiedział wyczekując jej reakcji. Ta nastąpiła szybko. Odwróciła się do niego na pięcie.:
- Wyobraź sobie, że to nie jest takie proste. - Powiedziała trochę zdenerwowana, trochę osowiała.:
- Co w tym trudnego? - Zapytał wyzywająco, co bardziej zirytowało dziewczynę.:
- Sayuri mi pomogła. Zabrała mnie od Orochimaru, w jakimś stopniu zastąpiła rodzinę. - Zacisnęła mocno dłoń w pięść. - Rakurai różni się od Akatsuki. Zarabiamy nie tylko zabijając. Nie mamy żadnych planów z kosmosu , dajemy dom dla osób, które zostały odrzucone przez społeczeństwo. - Wymieniała pewnie patrząc mu się prosto w oczy. Ten uśmiechnął się złośliwie pod nosem.:
- Jesteś pewna? - Zapytał. Miyo zmarszczyła brwi. - Każda organizacja ma swoje sekrety. A szczególnie kiedy dowodzi nią ktoś taki jak Sayuri. - Powiedział raczej z chęcią sprowokowania dziewczyny.:
- Na pewno wiem więcej niż ty. - Odpowiedziała dalej nie odwracając wzroku, chociaż czuła jak w środku wybucha.:
- Czyli nie jesteś pewna? - Zapytał złośliwie. Blondynka nie wytrzymała.:
- Słuchaj! - Przerwało jej nagłe wtargnięcie do pokoju. Drzwi na roścież otworzył Yahiko w ubraniu treningowym i ręcznikiem przewieszonym przez kark. Skupił na sobie uwagę jeszcze niedawno kłócącej się dwójki. Oprócz tego zapanowała niezręczna cisza, którą szybko przerwał lider Akatsuki.:
- Miyo, czekają na ciebie. - Zwrócił się do blondynki. Ta skinęła głową i jeszcze na chwilę odwróciła się do Deidary. :
- Jesteś głupim egoistą. - Obraziła go z wyraźnym przygnębieniem i wyszła zostawiając mężczyzn samych w niezręcznej ciszy. Deidara z niezadowoleniem odwrócił wzrok na fotel w rogu. Starał się nie myśleć o niczym. Wiedział, że jego lider czasem woli wyczytać co mają w głowie, niż słuchać zbędnego gadania. Czekał na pierwsze słowa obrazy i dokładne pytania o Miyo. Jednak tym razem go zaskoczył.:
- Jutro o 12 masz być gotowy i czekać przy wyjściu z organizacji. - Spojrzał na niego lekko zaskoczony. - To będzie jednodniowa misja. - Yahiko już chciał pójść do siebie, ale jeszcze zatrzymał go Deidara.:
- Co to za misja? - Zapytał. Odkąd jest w organizacji, lider zawsze wychodził tylko z Konan.:
- Będziemy sprawdzać jeszcze świeżego członka organizacji. - Zanim Deidara zdążył zapytać o kogo chodzi, szybko odpowiedział. - Alice. - Po tych słowach poszedł już do siebie. Była to oczywiście wymówka. Mimo że trening zawsze go wyciszał, dzisiaj nie mógł przestać myśleć o osobie, z którą ma się spotkać Wakari. Dziwnie się z tym czuł , nigdy wcześniej nie odczuwał takich emocji. Irytowały go na tyle, że finalnie był w stanie dać im kierować jego zachowaniem. Sprawdzenie miało być tylko mówką, ale wtedy jeszcze nie wiedział jak trafna się okazała.
-----------------------------------------------------
Osobiście powiem, że strasznie lubię wątek Miyo&Deidary! Drugi ulubiony paring :3
Ogólnie rozdział miał być dłuższy, ale nie wiem czy wtedy skończyłabym go w ten weekend. A bardzo chciałam, żeby pojawił się właśnie dzisiaj!
Do zobaczenia! :)

3.13.2018

Rozdział 29. Sprawy do Sayuri.

Przez dwa kolejne dni Alice nie opuszczała skrzydła leczniczego. Odwiedziła ją raz Miyo, po za nią nikt więcej. Nie licząc Sasoriego, który codziennie, co kilka godzin sprawdzał jej stan. Za każdym razem zastanawiał się czemu ona jest dla lidera aż tak ważna. Znajomość za młodu nie wydawała mu się wystarczającym powodem.
Ostatnie badanie ciśnienia, źrenic, dotyk wcześniej zranionego miejsca. Wszystko jak należy. Brak gorączki, jakichkolwiek ubytków.:
- Jesteś już zdrowa. Możesz wracać do siebie. - Stwierdził Sasori, po czym wypił ostatniego łyka kawy. Alice powoli podniosła się do siadu przytrzymując przy tym cienką kołdrę, aby nie osunęła się z jej na pół nagiego ciała. Dawno nie miała tak długiego "wolnego".:
- Już wczoraj byłam. - Odpowiedziała ochryple z delikatnym uśmiechem. Akasuna rozsiadł się wygodnie i spojrzał na nią zaspanym wzrokiem.:
- Nie tobie oceniać. Konan przyniosła ci ubrania. Leżą na półce za łóżkiem. - Powiedział wskazując na omawiane miejsce. Alice automatycznie spojrzała tam i wstała powoli z łóżka ukazując swoje piękne ciało w bieliźnie. Chociaż dla Sasoriego nie było to nic nowego, nie chciał jej zawstydzać. W końcu już widział ją w takiej okazałości, kiedy musiał opatrzeć jej rany. Oczywiście nie przyglądał się, w końcu wtedy każda minuta miała znaczenie. Podszedł do szafek i zaczął uporządkowywać wszystkie narzędzia medyczne.:
- Jeżeli chcesz mogę wyjść. - Upewnił się, że jego towarzystwo nie przeszkadza dziewczynie.:
- Akurat nie przeszkadza mi to. Ciało jak każde inne. - Powiedziała sięgając po stertę ubrań. "Nie jak każde." Przeszło mu przez myśl, kiedy jeszcze raz spojrzał na nią kątem oka. Nie dało się ukryć, jej uroda jest zjawiskowa.
Alice założyła na siebie ubranie, w którym kiedyś dołączyła do Akatsuki. Niebieska tunika do pośladków z grubym, białym pasem opierającym się o jej biodra. Do tego czarne krótkie spodenki i białe buty materiałowe sięgające do połowy ud. Na ramiona nałożyła ciemną zarzutkę z krótkim rękawem i szybkimi ruchami roztrzepała włosy.:
- Dziękuje za opiekę. - Skinęła głową.:
- Takie rozkazy. - Odpowiedział beznamiętnie nie przerywając wcześniejszej czynności. Alice zirytowała lekko jego ignorancja i nadmierna bezinteresowność. Chwyciła szybko za plastikowy kubeczek po wodzie i rzuciła nim w Akasune. Cóż... Nie można powiedzieć, że był to pocisk mogący zrobić guza, jednak wystarczył, żeby cokolwiek poczuć.:
- Co? - Odwrócił się do niej ze zirytowaną miną.:
- To było zwyczajnie niemiłe. - Skarciła go i wyszła z pomieszczenia. Sasori wrócił do przerwanych czynności. "W prawdzie, rozkaz był jednym z powodów dla których włożyłem wysiłek, żeby ci pomóc". Przeszło mu jeszcze przez myśl.

Czerwonowłosa wyszła schodami z podziemi i sprawnym krokiem szła przez lekko oświetlone korytarze. Dobrze wiedziała co ma teraz zrobić. Zatrzymała się przed drzwiami gabinetu lidera Akatsuki. Musi mu powiedzieć o tej kobiecie, ale w jakiej formie? Oficjalnie, a może na luzie? Czy ich relacje wpływają na status w organizacji? Jak w ogóle teraz powinny wyglądać ich relacje? "Cholera." Przeklęła w myślach i zapukała. Przez dłuższą chwilę nikt się nie odzywał. Cierpliwie czekała. Kiedy usłyszała ciche, wymamrotane "Prosz" weszła powoli do dobrze już jej znanego pomieszczenia. Jak zwykle delikatnie oświetlone jedynie przez jedno okno. Podeszła bliżej biurka o które opierał się nie kto inny jak Yahiko. Ubrany jedynie w luźną granatową koszulkę na krótki rękaw i luźne szare materiałowe spodnie. Początkowo nie zwrócił w ogóle uwagi na osobę, która weszła tylko patrzył się w czyste niebo za oknem. Wypił ostatniego łyka ciemnego alkoholu i odłożył szklankę na biurko. Dopiero teraz zauważył kto przed nim stoi. Kiedy tylko zobaczył kobietę, która przez ostatnie kilka dni siedzi mu w głowie, złapał głęboki oddech.:
- Nie żebym się czepiała, ale o tej godzinie się raczej nie pije. - Zwróciła mu zgryźliwą uwagę Alice z głową spuszczoną na podłogę. Nie wiedziała na ile może sobie pozwolić. Nagle poczuła mocny uścisk wokół ramion. Yahiko przytulał ją tak mocno, jakby ktoś miał ją zaraz zabrać. Zdziwiło to Alice. To przez alkohol czy naprawdę tęsknił? Nie wiedziała, ale była jednego pewna. W jego objęciach cały stres i zmartwienia z niej natychmiastowo spłynęły. Złapał jej twarz  w dłonie i oparł swojego czoło o jej. Dopiero teraz mogła wyczuć jak dużo alkoholu spożył. Mimo wszystko położyła swoje dłonie na jego i przymknęła oczy oddając się chwili.:
- Alice, moja Alice. - Powtarzał. - Co ja bym zrobił, gdybyś odeszła za wcześnie? - Zapytał bardziej siebie niż kobietę. Ta natomiast stała zdziwiona, nie wiedziała jak się zachować. Powinna rzucić mu się w ramiona, a może odepchnąć. W końcu zawiodła się na nim. Złapała jego dłonie i opuściła jednocześnie odchodząc o krok. Patrzyła na niego z poważną miną, ten z lekko zdziwioną.:
- Chodzi o ten alkohol? - Zapytał niewyraźnie. - To dlatego, że przez te trzy dni leżałaś tam. Nie wiedziałem czy zaraz nie trzeba będzie powtarzać akcji ratunkowej. - Alice chciała mu wytłumaczyć o co tak naprawdę chodzi, ale gdy tylko otworzyła buzię Yahiko mówił głośniej. - Ogólnie nie piłem. - Zaciął się. - Zbyt dużo. Ale dzisiaj... - Przerwano mu.:
- Nie o to chodzi. - Powiedziała Alice donośnym głosem. - Leżałam tam trzy dni i ani razu nie widziałam, żebyś przyszedł chociażby sprawdzić jak się trzymam. - Wzięła głęboki oddech. - Może nas coś łączy, może to zwykły sentyment, ale cholera trochę odpowiedzialności za, jak to sam określiłeś, TWOJE "rzeczy". - Powiedziała na wydechu akcentując ostatnie słowa. Była zdenerwowana, chociaż sama do końca nie wiedziała czy powinna.
- Nie chciałem widzieć cię w takim stanie. Miałem wyrzuty sumienia, że cierpisz przeze mnie. - Wytłumaczył się spokojnie, jakby to co mówi było oczywiste i zrozumiałe.:
- Oh, a o moim cierpieniu wewnętrznym już nie pomyślałeś? - Zmarszczył brwi. - Tak myślałam. Cóż za arogancja. - Odgryzła. Zanim jednak Yahiko zdążył jej odpowiedzieć, do pokoju wszedł Itachi również w luźnym codziennym ubraniu. Zastał dwójkę dobrze mu znanych ludzi, patrzących sobie w oczy w niedużej odległości. Może gdyby nie wiedział co jest na rzeczy zdziwiłby się delikatnie, ale dokładnie znał panującą między nimi relację.:
- Pein, Sayuri przyszła. - Oznajmił, a za chwile do pokoju weszła liderka Rakurai ubrana w krótkie bordowe spodenki z paskiem, grafitowa bluzka z ogromnym wycięciem na biust i brzuch oraz dwoma mniejszymi w miejscu talii. (Zdjęcie w galerii, rozdziałowe nr.15) Alice nie miała ochoty tu dłużej siedzieć, szczególnie, że przyszedł nieproszony gość.:
- To ja już pójdę. - Powiedziała cicho i zaczęła iść w stronę drzwi wyjściowych. Szybko zatrzymał ją Itachi.:
- Zanim to jednak zrobisz, pomóż mu dotrzeć do łóżka. Wygląda na zdenerwowanego. - Spojrzał się na nią wymownie. Wiedział, że teraz żadne rozmowy między liderami nie dojdą do skutku. Zdenerwowany lubi coś rozwalić, a w połączeniu z alkoholem, mogłoby to być coś większego niż krzesło. Ale wiedział też, że nie skrzywdzi Alice, a może nawet się przy niej uspokoi.:
- Raczej nie. - Odpowiedziała mu z poważną miną. Gdyby umieli czytać sobie w myślach, prowadzili by teraz poważną dyskusję.:
- W takim razie może Sayuri? Ja nie ma czasu, a do waszej dyskusji i tak dzisiaj nie dojdzie. - Itachi złapał za drugą opcję: wywołania zazdrości i niepewności, która poskutkowała. Podszedł spokojnie do drzwi ignorując zdezorientowaną minę liderki Rakurai. Alice dokładnie na nią spojrzała. "Wysoka, szczupła i te ogromne piersi... Jeżeli będzie musiała go położyć, to pewnie i rozebrać."Przeszło jej przez głowę. Po tych myślach szybko odwróciła się na pięcie, podeszła do Yahiko i przerzuciła sobie jego ramię przez szyje.:
- I tak miałam mu opowiedzieć o tamtej kobiecie. - Wydukała czerwonowłosa. - Gdzie masz pokój? - Szepnęła do Yahiko.:
- Oj przecież wiesz. Tam. - Wskazał wolną ręką na ciemne drzwi w rogu pokoju. Dopiero po kilku sekundach zrozumiał, że zaczyna mówić już zdecydowanie za dużo.:
- Tak się składa, że nie wiedziałam. - Odpowiedziała zgryźliwie Alice pod nosem. Na jego szczęście dziewczyna nie brała słów swojego lidera na poważnie. Zdążyli zrobić co najwyżej dwa kroki, a zaraz zatrzymała ich Sayuri.:
- Alice, chciałabym również porozmawiać z tobą. - Zwróciła się do niej. - Na osobności. - Dodała zaraz.
- Nie mam obowiązku rozmawiać z tobą. - Odszczekała jej Alice starając się utrzymać swoje emocje na wodzy. Nie przepadała za jej towarzystwem. Fakt, uratowała jej życie, ale wiedziała, że musiała mieć w tym jakiś swój cel.:
- Myślę, że zainteresuję cię, co mam do powiedzenia.
- Nie wydaje mi się. - Opowiedziała krótko. Całej konwersacji słuchał uważnie Itachi.
- On już się powoli niecierpliwi. - Powiedziała otwierając drzwi wyjściowe. Widząc nagłe zainteresowanie Alice uśmiechnęła się lekko. - Będę czekać w salonie. - Dopowiedziała i wyszła. Uchiha spojrzał się czerwonowłosą oczekując wyjaśnień.:
- Nie twoja sprawa. Z resztą, gdzieś ci się spieszyło. - Nie czekając na odpowiedź, razem z Yahiko udali się do jego pokoju. Itachi natomiast uznał, że może faktycznie nie jest to sprawa wymagająca jego interwencji i wyszedł. Zostali sami. Alice odstawiła, a nawet zrzuciła z siebie mężczyznę na łóżko. Chciała się rozejrzeć, ale ten niespodziewanie złapał za jej nadgarstek i pociągnął za sobą. Leżała na nim, między jego nogami z rękami wywiniętymi w cztery różne strony świata.:
- Chyba zapomniałeś, że jakieś pięć minut temu sprzeczaliśmy się odrobinkę. - Zauważyła. Sprawnie przełożyła nogi na zewnątrz i podniosła się powoli ostatecznie siadając okrakiem na brzuchu Yahiko.:
- To było aż pięć minut temu. - Odpowiedział z łobuzerskim uśmiechem, który od razu sprawił, że kawałek jej złości się rozpłynął. Położyła dłonie na jego torsie i dokładnie nimi przejeżdżała badając każdy mięsień. Do głowy wróciła jej tamta cudowna noc. Odruchowo przegryzła dolną wargę i zaraz pochyliła się na nim, składając następnie namiętny pocałunek. Gdy tylko poczuła jak jego ręce wędrują powoli po jej udach, natychmiast przerwała i zatrzymała jego dłonie.:
- Miałam pomóc przygotować cię się do snu, nic więcej. - Skarciła go, a ten na to teatralnie przewrócił oczami. I faktycznie odrobinę ją to rozbawiło. Zsunęła się trochę niżej tak, że teraz siedziała na jego kroczu.:
- Chryste Alice, zdecyduj się. - Powiedział już bardziej zmęczony. Nie w sensie fizycznym. Dokładnie czuł bijące od niej ciepło przez cienkie spodenki. Aż ciężko było mu utrzymać ręce zdala od niej.  Kobieta widząc jak ze sobą walczy uśmiechnęła się pod nosem i wstała na równe nogi. Pociągnęła go za ręce, aby podnieść tułów do siadu.:
- Dlaczego Itachi tak bardzo chciał mnie do ciebie wysłać? Myślę, że sam świetnie dałbyś sobie radę.  - Zaczęła konwersacje, przy okazji zdejmowania górnej części garderoby Yahiko.:
- Bo byłem zdenerwowany, a ty mnie uspokajasz. - Opowiedział i oparł się rękami o łóżko. Po raz kolejny mogła rzucić wodzy fantazji oglądając jego ciało. Ten widząc jej zainteresowanie zaśmiał się cicho. To przywróciło kobietę do rzeczywistości.:
- Mógłbyś przestać wyczytywać moje myśli? - Zapytała zirytowana opierając ręce na biodrach.:
- W tym stanie to graniczy z cudem. Miałbym problem z przeczytaniem zdania na kartce, a co dopiero z myślami. To nie jest takie proste. - Odpowiedział ciągle z szerokim uśmiechem na twarzy.:
- To jak... - Przerwał jej.:
- To jest czytanie z mowy ciała, moja droga. - Odpowiedział jakby dumny z wypowiedzi. Mimo, że nadal czuła się urażona uśmiechnęła się pod nosem.:
- Jak jesteś pijany, twoja osobowość zmienia się diametralnie. - Zwróciła mu uwagę. On tylko wzruszył ramionami i przyglądał się jej. Jak rozgląda się po pokoju. Jaką zdziwioną i jednocześnie rozbawioną minę robi. Przez chwilę znowu zapomniał, że ona nic nie pamięta.:
- Nie dość, że arogancki to jeszcze z definitywnym kompleksem wyższości. - Powiedziała do siebie przejeżdżając opuszkiem palca po idealnym drewnie komody. Westchnął głęboko. "Już mi o tym mówiłaś." Pomyślał. Nie chciał dalej kontynuować opisu jego osobowości w konkretnie taki sposób.:
- Więc opowiedz mi co się tam stało? - Zapytał ogólnie, ale Alice zrozumiała o co chodzi. Automatycznie wstrzymała oddech kiedy przypomniała sobie tamtą kobietę. Podniosła głowę wysoko w geście pogardy tamtej osoby.:
- Pokonanie ninja wioski liścia nie sprawiło mi większego kłopotu. To była szybka akcja, ale zaraz pojawiła się kobieta o bardzo jasno niebieskich włosach. Wręcz wpadające w biały i złotych oczach. - Dokładnie pamiętała jej wygląd. Takiego przeciwnika wstyd zapomnieć. - Była nieludzko zwinna i szybka. - Miała w głowie każdy jej ruch. -  Oprócz tego posługiwała się lodem. Tak sądzę. - Podeszła bliżej Yahiko i spojrzała mu prosto w oczy. - Chciała mnie zabić, ale to nie jest najważniejsze. Obroniłam się i przewierciłam jej brzuch na wylot. - Przełknęła głośno ślinę. - Stała jak gdyby nic się nie stało. Nawet się nie skrzywiła z bólu. Miała ogromną dziurę w brzuchu, widziałam jej jelita. Zwyczajnie sobie poszła. - Mówiąc to sama sobie nie wierzyła. Owszem, Hidan jest nieśmiertelny, ale przynajmniej czuje ból, może łaskotki. Ona jest czymś nieludzkim, karykaturą, wytworem jakiegoś szalonego naukowca. Yahiko widząc przerażenie Alice nie umieralnością swojej przeciwniczki nie wiedział co zrobić. Nigdy nie miał tak emocjonalnych styczności z drugą osobą. Pomyślał, że Alice może potrzebuje ciepłego objęcia, więc wyciągnął do niej dłoń. Jednak ona ją odtrąciła. Nie potrzebowała czułości, tylko logiki.:
- Nie wiem Alice. Zapytaj Sayuri, może ona coś będzie wiedziała. Jak tylko będę w stanie też zajmę się szukaniem informacji. - Zapewnił ją i to jedyne co mógł zrobić. Czerwonowłosa uśmiechnęła się do niego serdecznie i podeszła do drzwi.:
- Trzymam za słowo. A teraz kładź się spać. - Nie czekając na sprzeciw czy inne zdania od razu wyszła. Miała już dwie sprawy, które prowadzą ją do Sayuri. "To nie może być przypadek." Pomyślała wybiegając z gabinetu.

Po chwili znalazła się salonie. Tam znalazła Itachiego czytającego zwój z zaległej misji, Megumi siedziała razem z Miyo na kanapie i poważnie rozmawiały na temat "bezmyślności" Deidary oraz osobę, do której nie pała sympatią. Sayuri stała przy oknie wraz z Shiru i szeptały do siebie. Alice pewnym krokiem do nich podeszła.:
- Kto się niecierpliwi? - Zapytała trochę ciszej. Miała wrażenie, że chodzi jej o Orochimaru, chociaż nie miała pomysłu jak jej sekret mógł wyjść na zewnątrz.:
- Powiedziałabym na głos, ale jest tu za dużo par uszu. - Odpowiedziała spokojnie. Oczywiście miała na myśli Itachiego, jednak on się tą uwagą nie zraził i pozostał na swoim miejscu. Odstawił czytanie na bok, ale nadal z nosem w zwoju podsłuchiwał rozmowę kobiet.:
- Co wiesz o wężach? - Zapytała "szyfrem". Ledwo widocznie kącik ust Sayuri uniósł się.:
- Więcej niż ci się może wydawać. - Odpowiedziała spokojnie nie odwracając wzorku. Teraz Alice była już pewna. Ale skąd? Gdyby nie Itachi wypytałaby jakim cudem ona wie, ale w zaistniałej sytuacji musiała dokładnie przemyśleć swoje działania.: - Nie bój się, nie chce ci zaszkodzić. Tylko przekazuje wiadomość. - Dopowiedziała widząc zdekoncentrowaną minę Alice. Faktycznie taka była. " Co ta paskuda znowu planuje?" Przeszło jej przez myśl.:
- Czy fakt, że nie grzeszy cierpliwością to cała wiadomość? - Zapytała spokojnie Alice. Mimo, iż Sayuri ją przeświadczyła, że nie chce jej zaszkodzić, to trudno było jej w to uwierzyć.:
- Będzie na ciebie czekał jutro, na granicy kraju wiatru i rzek o godzinie 18. - Powiedziała ciszej, lecz nie na tyle, aby nikt poza nimi tego nie usłyszał. Choć to nie było jej zamiarem Itachi dowiedział się o planowym spotkaniu z "nieznajomym". Wiedział, że to prywatne sprawy Alice i nie wtrącałby się w nie, gdyby nie Yahiko. Obaj byli dla siebie jak bracia, a takiej gorącej informacji na pewno nie zatrzyma dla siebie.
-----------------------------------
Troszkę się zeszło, ale miałam strasznie dużo pracy w ten weekend. :| Już odliczam do wolnego :3
Do widzenia!