8.31.2013

Rozdział 13. Nienawiść do samego siebie.

Czerń i całkowita pustka. Wokół mnie nie było widać niczego co żyje jedynie jedna, wielka i czarna przestrzeń. Unosiłam się w tej próżni w moim zakrwawionym ubraniu, jakby czekając na coś, bądź w tym wypadku na kogoś. Powoli zaczynałam widzieć zarysy Orochimaru i Kabuto. Ich znajomość technik robi na mnie coraz większe wrażenie.:
- Czego chcecie? - Warknęłam posyłając im groźne spojrzenie, na którego widok oboje uśmiechnęli się. Nienawidziłam tego. To takie irytujące, kiedy ktoś cieszy cię z twojej złości. To tak, jakby obrażali gestem. Zacisnęłam dłonie w pięść czekając na pierwsze słowa krytyki. W okół mnie zaczął unosić się ohydny smród zgnilizny, ale zignorowałam to. Wężowaty nauczył się manipulować czyimś mózgiem podczas snu? A może to zupełnie co innego? Nie wiem, ale on był ostatnią osobą, którą chciałabym zobaczyć. Zdecydowanie zwaliłam sprawę, wiem to i nie potrzebuje kolejnego streszczenia mojej walki.:
- Alice. Muszę przyznać, że zawiodłem się na tobie. - "Podleciał" bliżej mnie, po czym odgarnął mi delikatnie pojedyncze kosmyki z twarzy. Ten fałszywy uśmiech i wnerwiająca litość. Zacisnęłam mocno zęby by zaraz się nie wydrzeć. - Alice... - Chwycił mój podbródek, podnosząc go delikatnie, tak abym mogła spojrzeć mu prosto w jego obrzydliwe ślepia. - Wytłumacz mi. Dlaczego nie użyłaś pełnego gaisenten'a? - Zapytał przeszywając mnie spojrzeniem. Nienawidziłam tego uczucia. Kiedy coś mi wypomina i na siłę stara się mnie rozgryźć. To takie w jego stylu. Nie umie powiedzieć, że zwaliłam sprawę i jestem do dupy. Musi dodać coś od siebie, żeby jeszcze bardziej mnie zdołować. Tak teraz rozmyślając, to nie wiem czemu tego nie użyłam. Zupełnie o tym zapomniałam. A może chciałam zapomnieć? Nie odzywałam się. Starałam wędrować wzrokiem gdzie indziej, byleby nie patrzeć w jego przesiąknięte jadem tęczówki. Nie było mi głupio, ale poniżyłabym się mówiąc, że ciągle obawiam się skutków. Kątem oka zauważyłam jak jego uśmiech zniknął. Puścił mój podbródek i zaczął powoli się oddalać:
- Masz zrobić wszystko by wykonać swoje zadanie. Za trzy dni, chce przeczytać w raporcie, że dostałaś się do Akatsuki. Jeżeli tak się nie stanie wrócisz do mnie i będziesz musiała odpłacić za swoją bezużyteczność. - Skończył i zaraz razem z Kabuto zniknęli. Coś ścisnęło mnie w gardle. Nie mogłam się odezwać, a tak bardzo chciałam wykrzyczeć jak ich wszystkich nienawidzę. Objęłam swoje gardło prawą dłonią jakbym myślała, że to mi pomoże. Czułam jak krew płynie szybciej, jak trzęsie mi się całe ciało. Jak ja mogłam być taka głupia? Przez to, że "zapomniałam" o jednej z najlepszych zdolności gaisenten przegrałam i mam niemałe kłopoty. Już raz doświadczyłam złości Orochimaru i nie mam zamiaru znowu tego odczuć.

Nagle otworzyłam oczy. Pierwsze co zauważyłam to biały sufit i lekkie światło. Czułam pojedyncze krople potu na moim czole. To dało mi pewność, że wężowaty odwiedził mnie we... Śnie? koszmarze? Nie wiem jak to nazwać. Przymknęłam lekko oczy wstając od pozycji siedzącej. Chociaż moje mięśnie dawały we znaki, zmusiłam je do małego wysiłku.
Znajduje się w jakiejś małej sali szpitalnej, a przynajmniej tak to wygląda. Przy drzwiach stoi jedna większa szafa, obok niej duży kwiat, którego gatunku naprawdę nigdy na oczy nie widziałam. Do tego zwykłe pojedyncze łóżko, stolik nocny, jakieś biurko i to na tyle. Wszystko jest w odcieniach beżu.
Zsunęłam z siebie kołdrę zaczynając próby wstania. Pierwsza nie wyszła, przez ból brzucha. Odruchowo objęłam go jedną ręką, lekko zginając się. Na szczęście szybko ustało, więc ponowiłam próbę wstania. Tym razem udało się, ale zachwiałam się lekko przez co upadłam prosto na zimną podłogę. Ból znowu wrócił przez co zaczęłam wyklinać go cicho. Zwinęłam się w kłębek jakby miało mi to coś dać. Pomyślałam, że zachowuję się jak dziecko, ale co tam. I tak jestem tu sama, a nawet jeżeli ktoś wejdzie, to leżenie na podłodze jest normalnie, prawda? Leżąc automatycznie przypomniałam sobie każde słowo Orochimaru. Nie wiedziałam jak on dowiedział się o przebiegu mojej walki. Skąd wie, że nie użyłam pełnego gaisenten'a? Tylko to chodziło mi po głowie i nie mogłam przestać o tym myśleć. Na szczęście zauważyłam jak drzwi powoli uchylają się. To spowodowało, że Orochimaru zniknął z mojej głowy, a zawitała tam Shiru Harada. Czarnowłosy anioł o niesamowitych zdolnościach. Spojrzała się na mnie z lekkim zdziwieniem. Czyli u nich nigdy nikt nie leżał na ziemi? Przecież to normalne... Zdołowałam się w myślach po czym ponowiłam próbę wstania. Kobieta widząc to od razu do mnie podeszła i pomogła wstać. Udało mi się stanąć na nogi, chociaż moje mięśnie i tak niechętnie wracały do pracy.:
- Wybacz, ale podczas leczenia musieliśmy całkowicie rozluźnić twoje mięśnie. Za jakąś godzinę powinnaś już swobodnie się poruszać, ale na razie proponuję ci moją pomoc. - Powiedziała przekładając moją rękę przez jej kark łapiąc mnie mocno za nadgarstek, a drugą ręką trzymała mnie w pasie. Nie odpowiedziałam tylko kiwnęłam lekko głową. Zdziwiłam się jej propozycją, ale nie dam rady iść o własnych siłach. Szczególnie po całkowitym rozluźnieniu mięśni. Po za tym to taki zabieg jest bardzo niebezpieczny, nawet jeżeli człowiek jest nieprzytomny. Nie jestem medykiem, ale każdy o tym wie. Mogę stwierdzić, że albo nie obchodzi ich cudze życie i mają to gdzieś, albo mają świetnych medyków.
Wyszłyśmy z "mojego" pokoju, po czym zaczęłyśmy kierować się jakimś korytarzem. Dopiero teraz zauważyłam, że mój strój jest czysty, a materiał zaszyty tak, że praktycznie nie widać gdzie nastąpiły cięcia. O każdego tak się martwią? To urocze. Przynajmniej dla mnie. Pewnie dlatego, że podczas przebywania u boku Orochimaru nie otrzymywałam czegoś takiego jak troska. Panowała tam zasada: Ja rozkazuje, ty wykonujesz.
Idąc wzdłuż szerokiego korytarza, zauważyłam kilka pojedynczych zdjęć wiszących na ścianie. Miały zwykłą drewnianą ramkę, ale to raczej wnętrze było ważniejsze. Na każdym ze zdjęć znajdywały się te same osoby. Cztery dziewczyny w wieku około czternastu lat. Każda o odmiennym charakterze i wyglądzie. Przypominały elitarną czwórkę Rakurai, ale mogę mylić. Mimo kamiennej twarzy Sayuri, nieobecności Shiru, zdenerwowania Miyo i zawstydzenia Megumi, można z nich wyczytać radość, która tkwi głęboko w ich sercach. Wzdrygnęłam lekko kiedy poczułam jak czarnowłosa przyciągnęła mnie do siebie mocniej. Chyba zauważyła jak wpatruje się w zdjęcia, ale postanowiłam zostawić ten temat bez jakichkolwiek pytań.

Powolnym tempem udało nam się dojść do jakiegoś pomieszczenia. W połowie drogi odzyskałam siły, szybciej niż Shiru się tego spodziewała. Nie chciała żebym szła o własnych siłach, ale jestem upartą osobą, więc uległa.
Przeszłyśmy przez próg do ogromnego salonu. Naprawdę robił wrażenie swoją wielkością, meblami i dekoracjami. Skórzana kanapa, a koło niej jeszcze dwa fotele. Przed nimi stał wielki telewizor. Po za tym znajdują się tu dwa stoły do bilarda, lotki, dwa stoły do gry w karty, a nawet barek z alkoholem. Zachwycenie wielkością tego pomieszczenia zniknęło, kiedy zobaczyłam tu małe dzieci, mające od około sześciu lat. Zdziwiło mnie to, ale jeszcze nie koniec wrażeń. Zainteresowałam się małą grupką stojących w kącie. Udało mi trochę posłuchać ich rozmowy, a raczej kłótni.:
- Ja będę Alice! Będę posiadać gaisenten! - Krzyknęła brązowowłosa dziewczynka dumnie wypinając pierś. Ten "zachwyt" nie trwał długo, ponieważ przerwała jej inna osóbka:
- Nie! To ja będę Alice! Specjalnie przefarbowałam sobie włosy! - Krzyknęła wskazując na siebie kciukiem. Ona była chyba najstarsza z nich wszystkich. Daje jej około trzynastu lat. Przefarbowała się? Tylko po to, żeby bardziej przypominała mnie? Zdziwiłam się całą tą sytuacją, ale nie odzywałam się tylko badawczo oczekiwałam dalszego przebiegu zdarzeń.:
- Ale ja mam niebieskie oczy i długie włosy! To ja... - Przerwała nagle kiedy zauważyła, że na nią spoglądałam. Przez chwile widziałam w jej oczach przerażenie, ale zaraz przemienił się w pełen zachwyt i radość. - Alice! Wytłumacz jej, że to ja bardziej podobna do ciebie niż ona! - Rozkazała.  Zignorowałam to i odwróciłam się. Oczekiwałam, że się ode mnie odczepi, bo chyba nie ma nic gorszego niż ignorancja podziwianej przez ciebie osoby. Zamiast tego usłyszałam ciche westchnięcie i słowa typu ,,Ona jest taka świetna...". Nie rozumiem o co tym dzieciakom chodzi. Jak oni mogą mnie podziwiać? Wydaje mi się, że Miyu jest ode mnie lepsza, a po za tym to ona zawitała tutaj dłużej. Czemu mnie podziwiają, a nie ją?:
- Niezręczne, co? - Wytrąciła mnie nagle z myśli. Szybko spojrzałam się na Shiru. Przyglądała się dalszym poczynaniom dzieciaków z tym samym wyrazem twarzy co zawsze. Niby bez uczuć, a jednak ze smutkiem. Mimo to miała racje. To bardzo niezręczne, niekomfortowe i zdecydowanie dziwne. Shiru nagle ruszyła w dalsze zakątki salonu. Nie wiedząc co zrobić, poszłam za nią.
- Pewnie rozmyślasz teraz czemu jesteś taka sławna. - Stwierdziła patrząc przed siebie. Sławna? A można to tak nazwać? Rozumiem gdybym była jakąś piosenkarką, modelką, czy sławną bohaterką, ale nie zabójcą.:
- Nie rozumiem tego. - Powiedziałam nagle zatrzymując się. Shiru także stanęła i spojrzała się na mnie oczekując kontynuacji. - Jak można podziwiać zabójce? - Zapytałam bardziej siebie niż ją. Wokół nas panował całkowity gwar, więc mogłam mieć pewność, że nikt poza czarnowłosą mnie nie usłyszy.:
- Jeszcze nie zauważyłaś? - Zapytała przenosząc wzrok na ludzi zebranych w tym pomieszczeniu. Zdziwiła mnie jej ,,odpowiedź". A raczej, że ona w ogóle nastąpiła. Myślałam, że zostawimy ten temat w ciszy. Nie czekając, kontynuowała - Wszyscy ludzie tutaj są zabójcami, albo zbiegłymi ninja. Wszyscy nie boją się zabijania, a nawet wiedzą, że to będą robić w przyszłości. Trochę to smutne kiedy przestępcą okaże się być małe dziecko, ale życie jest zdecydowanie niesprawiedliwe i nikt tego nie zmieni.  Większość cichych morderstw zaczęli łączyć z jednym zabójcą i szukać odpowiedzi. Mogą cię niedługo zacząć podejrzewać... O ile już tak nie jest. Wiem na pewno, że wioski zaczęły szperać w przeszłości twojej rodziny. Technika jakiej używałaś jest związana z zabieraniem energii życiowej, prawda? Sprytne. - Powiedziała, unosząc lekko kącik ust. Cóż, to prawda. Dobrze wytrenowane kekkei genkai klanu Wakari może zabierać nie tylko czakre, ale i energie życiową. Widzę, że Miyu już dawno jest na tym etapie. Ciekawe, czy kiedykolwiek użyła pełnego gaisenten... Potrząsnęłam lekko głową.:
- Ale skąd to wszystko doszło aż tu? - Zapytałam lekko skołowana słowami Shiru.
- Mam swojego szpiega w wiosce liścia. Zrozum Alice, jesteś w organizacji dla której zabijanie to też niekiedy hobby. Innymi słowy, niektórych ludzi można uznać za osoby psychicznie chore. - Powiedziała to tak lekko jakby nie robiło to na niej wrażenia. Skończyła i ruszyła przed siebie, a ja zdezorientowana zaraz za nią. Trudno mi było to zrozumieć. Przecież to takie nieludzkie. Tak jakby, odebrali sobie człowieczeństwo. Nienawidzę i brzydzę się ludźmi, którzy zabijają dla przyjemności. Nawet kiedy o tym myślę, zbiera mi się na wymioty. Odrzuciłam od siebie te wszystkie myśli, kiedy weszłyśmy do kolejnego, ostro naświetlonego pomieszczenia. Do tego białe ściany i podłoga dodawała większej jaskrawości temu pomieszczeniu. Odruchowo przymknęłam oczy.
Z czasem mój wzrok zaczął przyzwyczajać się do tego światła i mogłam w spokoju zobaczyć, gdzie się znajduję. Małe pomieszczenie, trochę przypominające to gdzie się znalazłam gdy się obudziłam. Małą różnicą było to, że ściany nie są białe, jak na początku mi się wydawało, a przyczepione są do nich lustra. Lustrzany pokój? Nie wytrzymałabym więcej niż pół godziny. Zauważyłam jak Shiru wykonuje jedną pieczęć stojąc przed lustrem, dokładnie naprzeciwko drzwi. Stałam cicho, chociaż ciekawość zżerała mnie od środka. Nagle zamiast zwierciadła pojawił się mały dym, a zaraz po tym wąska szafa w ścianie. Czarnowłosa wyjęła z niej jakieś ubrania i od razu rzuciła mi je.:
- Ubierz to. Pomogę ci i wszystko objaśnię. - Trochę się zdziwiłam, bo jednak nie wiedziałam o co jej chodzi mówiąc, że wszystko mi objaśni, ale posłusznie zdjęłam całą partie swojego stroju, zostając jedynie w bieliźnie. Spojrzała się na mnie trzymając jakiś bandaż w ręku. Zrozumiałam, że teraz to będzie mi służyć jako stanik, ale nie miałam nic przeciwko. W tym zdecydowanie lepiej się walczy. Zdjęłam szybko górną część bielizny. Nie wstydziłam się ani jej, ani nikogo innego kto by teraz wszedł. Kiedy Orochimaru robił na mnie badania wiele razy leżałam goła na stole operacyjnym. Na początku musieli mnie usypiać, bo ciągle się wierciłam żeby się zasłonić. Później było mi już wszystko obojętne. Byłam traktowana jak zwierze, nowy eksperyment czy jakaś kukiełka.
Shiru zbliżyła się do mnie i zaczęła powoli i dokładnie obwijać mnie bandażem. Gdy skończyła, kazała mi założyć brązowe, grubsze rajstopy, a następnie... Nie wiem jak to nazwać. Bieliznę jednoczęściową? Kostium jednoczęściowy o jasno błękitnym kolorze. W prawym, górnym rogu stroju, znajdował się wzór przypominający niebieskie łuski. Pomogła mi zapiąć suwak na plecach i wzięła kolejną część ubrania, a była to granatowa szata? Coś podobnego do tego, co miałam jeszcze nie dawno na sobie z taką różnicą, że bez prawego rękawa. Nałożyłam to na swoje ciało, zaraz zapinając się pasem w wcięciu. Czas na buty... Pomyślałam sięgając po obuwie. Założyłam je, dokładnie zapinając metalowe blachy, które najwyraźniej miały chronić moje piszczele.
Na koniec, Shiru podała błękitne korale. Jedne, najdłuższe kazała mi przyczepić do pasa, drugie nałożyć na rękę, jako bransoletka i trzecie, pojedyncze do butów. Spojrzałam w lustrze na swoje odbicie. Strój był fenomenalny. Wygodny i o odpowiedniej długości, dzięki czemu nie będzie przeszkadzał mi w walce.:
- Alice. - Zwróciła się do mnie nagle Shiru. Kiwnęłam do niej głową na znak aby kontynuowała. - Korale, które posiadasz, pomogą ci kontrolować twoją czakre. Wiem, że umiesz, ale dzięki nim będziesz posiadać jej jeszcze więcej. Jeżeli spojrzysz na nie przez Gaisenten zauważysz jak płynie w nich czakra. Łącznie masz ich dwadzieścia osiem - cztery na nogach, czternaście w pasie i dziesięć na ręku... Właśnie. - Przerwała nagle szybko wracając do miejsca, skąd wzięła ubrania. Zaraz odwróciła się do mnie z małym pudełeczkiem. Z zaciekawieniem czekałam, aż je otworzy.:
- Z naszej poprzedniej walki wywnioskowałam, że posługujesz się gaisenten'em w lewym oku, prawda? - Zapytała powoli otwierając pudełeczko. Potwierdziłam skinięciem głowy, bacznie obserwując co znajduje się wewnątrz. Po chwili mogłam ujrzeć czerwoną soczewkę, co mnie trochę zdziwiło. - Podczas używania kekkei genkai, twoje prawe oko, a konkretnie tęczówka jest narażona na wybielenie. Jej kolor z czasem zacznie zmieniać się na biały. Niestety nie tylko to jest problemem, ale również źrenica, która może dosłownie zniknąć. Przybierze kolor twojego oka, przez co będziesz miała problem z odróżnianiem barw oraz trochę konturów wszystkiego, co ciebie otacza. To co widzisz, uchroni cię całkowicie przed uszkodzeniami, ale niestety posiadam tylko taki kolor soczewki. Mam nadzieje, że nie będzie ci przeszkadzać. - Skończyła podając mi pudełeczko. Wzięłam je, małe, białe opakowanie, w którym znajdowała się kolejna rzecz, która miała mi w jakiś sposób pomóc. Podeszłam do lusterka, zaraz nakładając soczewkę na prawe oko. No teraz to wyglądam jak jakiś klaun... Pomyślałam lekko załamana. Przez chwile miałam chęć oddania jej tego wszystkiego bo poczułam, jakby się nade mną litowała. Nienawidzę tego. Na szczęście, przypomniałam sobie co jest głównym celem tej misji. Tylko 3 dni. Muszę się przygotować mentalnie na dzień tej walki. Moje przemyślenia przerwał dźwięk otwieranych drzwi. Szybko spojrzałam się w stronę Shiru badawczym spojrzeniem. Wyglądała jakby przysłuchiwała się temu co się dzieje na zewnątrz.:
- Sayuri przyszła do organizacji. - Powiedziała cicho nadal wsłuchując się w cisze. Nie wiem po czym to wywnioskowała. Może ma jakieś zdolności telepatyczne? O! Albo wyczuwa ludzi z wielką czakrą? Ciekawa, postanowiłam się o to zapytać.:
- Ale skąd o tym wiesz? Przecież nic nie słychać. - Zapytałam, podchodząc do niej o krok. Jeżeli odpowie, że wyczuwa cudzą czakre, będę o krok bliżej od pokonania jej.
- No właśnie. Gwar ustał. To znaczy, że zobaczyli Sayuri. - Powiedziała przekraczając próg. - Zostań tu i się nie wychylaj. - Dodała zamykając za sobą drzwi. Jeszcze przez chwile słyszałam, jak się oddala, ale zaraz nastała cisza. Oparłam się o najbliższe lustro, po czym zjechałam po nim plecami, siadając z podkurczonymi pod brodę nogami. Oplątałam je rękami chowając twarz. Nie chciałam patrzeć, na to co widzę przed sobą. Gdzie nie spojrzałam, widziałam odbicie osoby, którą gardzę i nienawidzę. Za co? Za to, że ciągle jest pod rozkazami innej osoby, a nie odmówi jej bo się boi i jest jej wdzięczna za pomoc. Chociaż nie wiem, czy Orochimaru w jakikolwiek sposób udzielił tej pomocy. Ciągłe eksperymenty i strach, gdy coś pójdzie nie tak. Może i wybił ze mnie większość emocji, ale jestem człowiekiem. Strachu nie da się opanować. Można jedynie udawać, ale po co? To przecież zwykłe okłamywanie samego siebie...:
- Czemu tak bardzo się nienawidzisz? - Usłyszałam nagle czyjś głos. Raptownie podniosłam głowę, by sprawdzić kto to. Przede mną stała siedmioletnia dziewczynka o białych włosach i zielonych oczach. Miała na sobie narzutkę o różnych kolorach, a na plecach trzymała jakiś badyl. Jego góra wyglądała jak półksiężyc, w którego środku znajdowała się jakaś zielona, płaska kula. Spojrzałam na nią zniesmaczona. Nie przywita się, wejdzie po cichu, strasząc. Do tego zacznie pieprzyć farmazony kiedy jestem w nie najlepszym nastroju.:
- O co ci chodzi? - Zapytałam, całkowicie na tak zwane "odwal się". Naprawdę rozmowa z tym dzieckiem była zbędna.:
- Każdy w życiu popełnia błędy. Mała pomyłka nie może sprawić, że zaczniesz być osobą, której nienawidzisz. - Dopowiedziała, tak jakby chciała zignorować moje pytanie. Jej twarz od początku rozmowy była smutna.:
- Co ty możesz wiedzieć? - Warknęłam, znowu chowając głowę tak, że wzrok miałam wbity w podłogę. Nie miałam ochoty jej słuchać. Popełniłam już dużo błędów. Za dużo, abym mogła sobie wybaczyć. Z resztą nie ważne. Wystarczy, że ją jakoś spławie i da mi spokój.:
- Posiadam zdolności wyczuwania cudzych zmartwień, zamiarów czy tego jakie emocje w nich teraz siedzą. Czuję, że jesteś na mnie zła i chcesz się mnie jak najszybciej pozbyć bo potrzebujesz samotności. Oczywiście to jest kłamstwo. W głębi chciałabyś, aby pewna osoba była teraz przy tobie i dobrze wiesz o kogo mi chodzi. - Powiedziała spokojnie poprawiając roztrzepaną grzywkę. Raptownie podniosłam na nią mój zdziwiony, ale i wnerwiony wzrok. Taka zdolność? Istnieje coś takiego, czy ona robi mnie w konia? Śmie mówić co ja tak naprawdę sądzę? Znam siebie lepiej i jakiś małolat nie będzie mnie okłamywał, a co najważniejsze nie wspominał mi o tym co było! Wstałam z zamiarem całkowitego spławienia jej, ale gdy już otworzyłam usta wyprzedziła mnie zdaniem, które dało mi bardzo dużo do myślenia...:
- Wiem, że ciągle o nim myślisz. Czuje to z twojego serca, ale i wiem, że tak naprawdę cieszysz się, że to Nagato umarł, a nie Yahiko. - Całkowicie zatkało mnie co teraz powiedziała. Po raz kolejny moje zdziwione spojrzenie padło właśnie na nią. Nie mogłam pojąć tego co się właśnie dzieje. Jakieś dziecko, które naglę się zjawiło twierdzi, że lepiej zna moje uczucia niż ja sama? Do tego śmie mówić, że śmierć Nagato jest mi na rękę?! Jak wielki trzeba mieć tupet, żeby coś takiego powiedzieć. Skoro wyczuwa te wszystkie zmartwienia i inne, to powinna wiedzieć, że Nagato również był moim przyjacielem. Co prawda nie wiem jak zginął i pewnie się nie dowiem, ale wiadomość o jego śmierci nie przeleciała przeze mnie o tak po prostu. Prawda ucieszyłam się, że Yahiko żyje, ale również byłam załamana śmiercią drugiego przyjaciela. To dziecko... Ta dziewczynka... Jak ona śmie grzebać w sercu innej osoby? Przecież to jest gorsze, niż ból zadany najostrzejszą bronią. Zacisnęłam dłoń mocno w pięść, by zaraz nie zrobić czegoś, czego później będę żałować. Wzięłam głębszy oddech, co mnie troszkę uspokoiło, ale nadal nie mogłam ukryć mojej wielkiej złości do tego dziecka.:
- Jak się nazywasz? - Zapytałam nagle obrzucając ją beznamiętnym spojrzeniem.:
- Jess Hirono. - Odpowiedziała spokojnie i wpatrywała się we mnie oczekując mojej odpowiedzi, która owszem nastąpi, gdy tylko będę gotowa. Muszę pamiętać, że to tylko dziecko, ale ta bezczelność.:
- Więc posłuchaj mnie Jess. Sądząc po twoim wieku i po tym gdzie się znajdujesz, nawet bez jakiś większych zdolności mogę stwierdzić, że nie masz przyjaciół. - Powiedziałam spokojnie obserwując jej reakcja. Widać, że moje słowa ją bardzo zdziwiły, ale czekała dalej, aż dokończę. - Jeżeli to co mówiłaś o tej zdolności jest prawdą: Po pierwsze, musisz jeszcze trochę potrenować, a po drugie, nigdy, ale to nigdy nie czytaj cudzych uczuć, kiedy ten cię o to nie prosi. Wszyscy ludzie mają uczucia i nienawidzą kiedy ktoś w nich grzebie i "zmienia ich zawartość". Większość, a może nawet wszyscy, którzy tu się znajdują mają za sobą nieciekawe zdarzenia i chcą o nich jak najszybciej zapomnieć, ponieważ nie są tylko zabójcami, ale także ludźmi. To normalnie, że nie chcemy pamiętać tych złych wydarzeń. Jak to się stało, że dołączyłaś do tej organizacji? - Zapytałam już łagodniejszym głosem. Przez całą moją wypowiedź uważnie mnie słuchała jak i wszystko analizowała. Gdy zadałam jej ostatnie pytanie, na jej twarzy zawitał smutek. Taki, jakiego jeszcze u niej nie widziałam.:
- Rodzice byli szczęśliwi, że się narodziłam, ale inne dzieci nie dawały mi żyć. Mówiły na mnie dziwadło, bo umiem coś, czego inni nie umieją. Do rodziców dochodziły skargi, że znęcam się nad innymi dziećmi co było nie prawdą! Oni wszyscy kłamali, a moja rodzina ślepo w to wierzyła. Zaczęli mnie karać i nie mogłam wyjść z domu. Wtedy przyszła do mnie Sayuri. Pojawiła się tak nagle pocieszając mnie. Wyczułam z jej serca, że chce... że chce mi pomóc. - Załkała cicho kończąc swoje zdanie. Szkoda mi jej, ale słowa pociechy nic tu nie dadzą. Podeszłam do niej i pogładziłam ją po głowie uśmiechając się lekko. Jej zdziwione spojrzenie po raz kolejny wylądowało na mnie. Nigdy nie byłam miła, ale nie mogę zachować się obojętnie obok płaczącego dziecka.:
- Rozumiesz już? Właśnie wspominałaś to, o czym byś chciała zapomnieć. To nie jest miłe, jak już pewnie zauważyłaś, więc następnym razem zanim coś będziesz chciała powiedzieć, upewnij się, że ta osoba chciałaby się z tobą tym podzielić, rozumiesz? - Zapytałam ocierając jej rękawem kolejną łzę. Jeszcze nigdy nie byłam dla nikogo taka miła, ale może udało mi się w jakimś stopniu "wyleczyć" tą dziewczynkę od obojętności na czyjeś uczucia.:
- Alice... - Zwróciła się nagle do mnie, już z małym uśmiechem. - Nie jesteś zła. Jesteś osobą, którą powinno się podziwiać. Może i jesteś zabójcą, ale to nie ty o tym zdecydowałaś tylko kto inny. W twoim sercu bije dobro, które coraz bardziej zaczynam odczuwać. - Powiedziała ocierając kolejną łzę. Znowu to zrobiła, ale tym razem nie był to zły zamiar, a chyba jakiś gest, żeby mnie pocieszyć. Przynajmniej tak to odczułam. Chociaż nie zgadzam się z nią co do tego dobra, to zdaje sobie sprawę, że może to być prawda.:
- To ty pomożesz mi odbudować ten chaos, który spowodowało Akatsuki, Rakurai oraz inne wielkie nacje. Ja to po prostu wiem. Z Orochimaru, czy bez, odbudujesz ludziom nadzieje, na lepsze jutro. - Powiedziała wychodząc. Przesłała mi ostatni uśmiech zanim wyszła z tego pomieszczenia. Lepsze jutro, tak? Ktoś już miał takie marzenie. A ja pomagałam, by się spełniło. Teraz kiedy Yahiko stał się tym kim jest, to ja mam to wszystko naprawić? Razem z Jess? To niemożliwe, chociaż warto mieć nadzieje. Namieszała mi w głowie ostatnimi słowami tak, że nie wiem co mam sądzić na ten temat. Niby jest w Rakurai, ale uważa, że ta organizacja psuje świat. Ona chyba nie stoi po żadnej stronie. Jest beztroska? Naprawdę, nie wiem co ja mam o niej sądzić i nie wiem, czy to co powiedziała mam wziąć sobie do serca. Obnażając się ciągłymi pytaniami wybiegłam z pomieszczenia i ruszyłam w stronę, w którą udała się ta dziewczynka. Wszystko jest zdecydowanie niepojęte, a jak będę siedzieć z założonymi rękami to nic nie wskóram. Może ta dziewczynka zdradzi mi kilka tajemnic na temat Akatsuki i Rakurai? To wszystko robi się coraz bardziej pogmatwane...
--------------------------------------------------------------
Tak zakończę ten rozdział i tak wiem wiem, że długo mnie nie było, ale przez ciągłe wyjazdy i życie osobiste wgl. nie mogłam się zebrać do kupy ;_; Obrazek Jess dodam w następnej notce, lub pod tą napisze "EDIT" i dam, ale to się zobaczy :P Co tam jeszcze mogę powiedzieć...
Nie miałam nawet czasu żeby do was blogi ogarnąć ;________; Teraz wszystko zacznę nadrabiać :d To do następnej!
A oto nasza Alice w nowym stroju:

8.14.2013

Hello!

Witam, moi drodzy czytelnicy :) Od kilku dni, w to miejsce planowałam wstawić nową notkę, ale niestety jeszcze nie skończyłam jej pisać. Dzisiaj w nocy wyjeżdżam na mój długo oczekiwany wyjazd. Chciałam dodać jakiś rozdział zanim opuszczę ściany mojego pokoju, ale cóż... Przez to, że jarałam się tym wyjazdem, miałam trudności z napisaniem czegoś sensownego :/
Tak więc, życzcie mi miłego wypadku, a rozdział pojawi się jakoś na początku przyszłego tygodnia ^^
Pozdrawiam! :)