4.25.2018

Rozdział 32. Poznaj prawdę.

- Jestem mężem Alice! - Krzyknął kładąc dłonie na ramionach kobiety widocznie zadowolony ze swojej wypowiedzi. Rozpierała go przy tym duma i dziwna satysfakcja. Każdy zgromadzony zrobił na swój sposób zdziwioną minę. Alice nie wiedziała co się dzieje, jej świat jakby zwolnił, a serce wręcz przeciwnie. Deidara od początku nie rozumiał sytuacji w jakiej znalazła się kobieta, a wyznanie nowo przybyłej osoby spowodowało jeszcze większy zamęt. Natomiast Yahiko... Jego zaskoczenie wynikało z samej przekazanej wiadomości i osoby, której dotyczyła. Mąż? Może ma jeszcze dzieci? Zdał sobie sprawę, że tak naprawdę nic o niej nie wie. Dał się omotać dziewczynie, którą znał jedynie za dzieciaka. Prawie uwiązała wokół palca, mogła robić wszystko bez konsekwencji. Nie mógł jej ufać. Teraz nawet nie miał pewności, czy nie zdradza tajemnic organizacji osobom zewnętrznym.
Uśmiechnął się delikatnie pod nosem. "To są jakieś żarty" Przeszło mu przez głowę. Zaraz uśmiech znikł z jego twarzy i przeniósł wzrok dokładnie na zielone, pełne triumfu oczy przybysza.:
- Nie obchodzi mnie twój status. Kim jesteś? - Powiedział surowo, wręcz mrożącym tonem.:
- Shun Koshin. Od niedawna pracuje dla Rakurai. - Odpowiedział uśmiechając się przy tym serdecznie. Był to najfałszywszy uśmiech jaki kiedykolwiek widział Yahiko. Odpowiedział skinięciem głowy. Nie mógł w tej sytuacji nic zrobić. Jeżeli faktycznie należy do Rakurai, nie może go tknąć, ponieważ będzie to się równało z zerwaniem sojuszu organizacji. Z drugiej strony pozostawi swoje zaufanie w bezpiecznej strefie.:
- Yahiko Tono. - Również się przedstawił. - Złamałaś zasadę. - Teraz zwrócił się do Alice. - Jak wrócisz porozmawiamy o tym głębiej. - Zimny ton jego głosu można było poczuć w kościach, a złość, mimo próby maskowania, wyraźnie tryskała z twarzy. Zaraz razem z Deidarą zaczęli się oddalać, aż w końcu zniknęli wśród drzew.
Alice jeszcze przez dłuższą chwilę stała z odjętą mową. Uratowała siebie, ale jednocześnie rozpoczęła wewnętrzną wojnę. Nie mogła nawet nic wytłumaczyć, ze względu na obecność osób trzecich.:
- Ale on nerwowy. - Stwierdził nagle, a jego fałszywy uśmiech w końcu opuścił twarz. Odszedł od Alice i usiadł pod drzewem, uprzednio jeszcze biorąc głęboki oddech. Alice odwróciła się do niego z lekko zdenerwowaną miną. Chociaż w środku miała ochotę rozerwać go na strzępy, to była mu winna być może nawet swoje życie.:
- Po co przyszedłeś? - Zapytała oschle, jakby jego towarzystwo wcale jej nie odpowiadało. Ten zaśmiał się krótko pod nosem.:
- Uratowałem ci tyłek. - Stwierdził opierając głowę o korę. W ten sposób miał idealną pozycję do obejrzenia Alice. Wściekła i pewna siebie kobieta. Taka piękna, na pierwszy rzut oka idealna, a w środku zatruta jadem węża.:
- To zauważyłam, ale po co to wszystko? - Wystawiła ręce przed siebie jakby miał na nie położyć wszystkie informacje.:
- Jak zawsze, musi wszystko wiedzieć. - Powiedział do siebie przymykając oczy i przez kilka sekund pozwolił sobie na mały powrót do wspomnień. Trwało to zaledwie dwadzieścia sekund. Uchylił powieki i znowu ją widział. - Sayuri mnie tu wysłała w obawie przed ogonem. - "Sayuri" to imię zagościło w myślach Alice. Ta kobieta to jedna wielka zagadka, pomaga, chociaż o to nie podejrzewałby ją nikt. Być może miała w tym jakiś swój cel, a może to zwykły zakład. Alice potrząsnęła głowa. To nie czas  i miejsce na zastanawianie się nad tą kobietą.:
- Dlaczego powiedziałeś, że jesteś moim mężem? - Te słowa dla Alice były tak bzdurne, że aż ciężko było jej wydusić je z gardła. Shun uśmiechnął się pod nosem i spojrzał Alice prosto w oczy.:
- Powiedziałem prawdę.
- Prawdę? - Zakpiła. - Dzień po zaręczynach uciekłeś. Bez wyjaśnień. Bez jakiegoś cholernego listu. - Jej głos zaczął powoli drżeć. Wspomnienia z tamtego okresu zaczęły powoli pokazywać się przed jej oczami. Była młoda, głupia, ale zauroczona w przystojnym mężczyźnie, który ją zaakceptował i przygarnął. Piękna historia miłosna, ale horror zaczął się kiedy jej kochanek nagle ją opuścił. Dzień wcześniej snuli razem plany, myśleli o wspólnej przyszłości. Choć długo parą nie byli, rozstanie zostawiło kolejną dziurę w sercu.:
- Dla mnie i tak będziesz moja. - Wzruszył ramionami z triumfalnym uśmiechem na twarzy. Alice wzdrygnęła kiedy usłyszała jego słowa. Nie umiała już kryć złości. Emocje wyrwały się jej spod kontroli, wokół jej lewego oka pojawił się po raz kolejny niebieski dym. - Gaisenten, hm? Schowaj to cacko, nie mam czasu na rozrywkę. - Mówiąc wstał flegmatycznie i otrzepał spodnie z piasku. Alice dokładnie oglądała każdy jego ruch. - Jeszcze się spotkamy. Narazie motylku. - Pomachał jej jednorazowo dłonią i zniknął w chmurze dymu zostawiając po sobie jedynie ten pociągający uśmiech w głowie i rozdrażnienie.
Alice przez dłuższą chwilę stała i oddychała głęboko. Z transu wyrwał ją Komuru, który pchnął ją delikatnie łbem. Spojrzała na jego błyszczące w świetle, niebieskie ślepia. Nie musiał nic mówić. Sama jego obecność sprawiała, że emocje powoli opadały. Zdała sobie sprawę, że dzisiejsza sytuacja całkowicie wyrwała się spod jej kontroli, dwukrotnie. Poczuła się jak bezbronny baranek, który został łaskawie uratowany przez jednego z trzech wilków. Drapieżniki atakowały z każdej strony, a ona tylko stała i nie mogła ruszyć ręką.
Podeszła do szerokiej, wolno płynącej rzeki. Poczuła na ramionach mocny, chłodny wiatr, a szkarłatne włosy zasłoniły obraz przez oczami. Bezwładnie opadła na kolana z rękami spuszczonymi wzdłuż ciała i spojrzała na spokojną wodę. Widziała w tafli swoje nędzne odbicie, silnej i jednocześnie bezbronnej kobiety. Fizycznie ma niesamowite zdolności, na które zapracowała ciężkimi treningami, wylaną krwią i potem. Z drugiej strony siła nie dawała jej władzy. Wciąż była przez kogoś kontrolowana, zastraszana i poniżana. Potulna przez strach o własne życie. Myślała o sobie jak o beznadziejnej marionetce, ale posiadała coś co bez względu na samopoczucie, podnosi jej pewność siebie. Gaisenten. Zakazany owoc. " Tylko na chwilę." Pomyślała. Przymknęła powieki, by zaraz je gwałtownie otworzyć i ukazać się sobie jako potężna osoba. Widok tych dwóch tęczówek i niebieskich smug dymu wprawiał ją w zachwyt. Napawała ją duma. Była ciekawa czy jej przeciwnicy odczuwają to samo podczas pojedynku z tą formą kekkei genkai. Z każdą sekundą aktywnej zdolności czuła coraz większą ekscytacje przepływającą przez jej całe ciało energią.
W jednej chwili zaczęła czuć ogromny ucisk w głowie i kolejne obrazy przed oczami. Automatycznie złapała się rękami w okolicy skroni i mocno zacisnęła powieki jakby miało to pomóc ugasić ból. Nie pomogło. Ciągle widziała te sceny, które ukazały jej się już wcześniej po walce z Shayen. Spotkanie z Yahiko w jego pokoju, namiętny pocałunek w gabinecie. Obrazy były zamazane, ale z każdą sekundą coraz wyraźniejsze. To samo działo się z narastającym bólem. Czuła jakby jej głowa się paliła i miała zaraz eksplodować.
Komuru pociągnął za jej tył ubrania wywalając mocno na plecy. Ukłucia kamyczków w porównaniu do głowy były niczym. Wraz z dezaktywacją gaisenten, wszystko ucichło. Fragmenty scen i ucisk zostawiły po sobie jedynie głuchą pustkę. Znowu słyszała szelest drzew, obijającą się o brzeg wodę i szumiący wiatr. Leżała wpatrzona w bezchmurne niebo bez większego celu. W myślach chodziło jej jedynie pytanie "Co to było?".:
- To lekkomyślne z punktu widzenia późniejszych konsekwencji. - Skomentował nagle wilk. Alice podniosła się do siadu, po czym przetarła oczy rękawem stroju. Nieprzyjemne dla skóry tarcie było masażem dla jej zmęczonego wzroku. Komuru ma oczywiście racje. Lekkomyślna decyzja rozkapryszonego, złamanego w pół dziecka. Może i jej sposób podniesienia samooceny nie należał do najlepszych, ale dowiedziała się, że poprzednie "wizje" nie były przypadkowe. Wcześniej podejrzewała halucynacje przez wycieńczenie, ale teraz jest zdrowa i pełna sił, a pojawiły się znowu.:
- Komuru. - Zwróciła się do towarzysza. - Czy ja wyglądam na jakąś pieprzoną wróżkę? - Zaśmiała się dobitnie wypowiadając to zdanie. Poczuła jednocześnie irytacje przez brak wiedzy i rozbawienie.:
- Brakuje ci błyszczących skrzydełek. - Odpowiedział beznamiętnie. To zdanie jeszcze bardziej rozbawiło kobietę. Wiedziała, że nie istnieje coś takiego jak przepowiadanie przyszłości, ale nic innego nie tłumaczyło tych scen. Była pewna, że nigdy nie brała w nich udziału.:
- Bo wiesz. - Wstała niezdarnie na proste nogi od razu wytrzepując ubranie z piasku. - Już drugi raz patrząc na wodę przez gaisenten mam dziwne wizje, które się nie wydarzyły. - Desperacki uśmiech nie schodził jej z twarzy. Przez to, że nie miała logicznej odpowiedzi na to co się dzieje, czuła się zmieszana. Jedyna odpowiedź, która przychodziła jej do głowy była ściągnięta z kosmosu. Przyszłość? Nie da się jej przewidzieć.:
- Wizje? Brzmi jak nonsens. - Przybliżył się do niej i stanął mocno łapach dając jej znak, że czas wsiadać i wracać.:
- Tak, to prawda. - Rozbawienie zeszło z jej twarzy. Bez dalszej, zbędnej rozmowy wsiadła na grzbiet wilka. Zaraz po przyczepieniu do niego ruszyli z powrotem do organizacji Akatsuki.
W drodze myśli Alice były wypełnione pytaniami, głównie związanymi z tajemniczymi scenami i altruizmem Shuna. Kiedy się poznali był urokliwy, pociągający i tajemniczy, ale na pewno nie bezinteresownie pomocny. Zawsze za jego przysługą stały jakieś profity. Bez wyjątków. Przez to rodzi się kolejne pytanie. W co gra Sayuri? Najpierw przekazuje tajną wiadomość jakby było to ogłoszenie, a potem przysyła ewentualną pomoc. Dalej, dlaczego akurat Shun? Skąd wiedziałaby o wcześniejszych związkach Alice i jaki cel ma jej postępowanie? Po raz kolejny brak odpowiedzi.

Od razu po powrocie Alice powinna stawić się u Yahiko, tak jak kazał. Niestety przypomniała jej się tamta sytuacja, w której była bezradna i automatycznie wróciło jej rozzłoszczenie. Rzuciła się brzuchem na łóżko i ukryła twarz w pierzastej poduszce. Dzisiejsze wydarzenia spowodowały całkowite rozstrojenie jej emocji. Komuru wiedząc jak to się może skończyć zniknął w chmurze dymu zostawiając kobietę samą. W końcu mogła pobyć sama ze sobą, jednak miała już dość tych uciążliwych myśli. Po prostu musi wiedzieć dlaczego.
Leniwie podniosła się z łóżka i poszła do łazienki, aby chociaż trochę ugasić swoje emocje zimną wodą. Odkręciła kurek i sprawnie ochlapała twarz mroźną wodą. W lustrze nad umywalką znowu mogła spojrzeć na swoje odbicie. Przyszło jej do głowy, że nigdy nie zastanawiała się nad tym czy jest ładna, lub jak ją postrzegają inni. W końcu czerwony kolor włosów nie jest tak powszechny jak czarny czy brązowy, ale nie jest też unikatowy jak w przypadku Shayen. Kształt twarzy, przejechała prawą dłonią po prawym policzku. Kolor oczu, przybliżyła się do lusterka. Wielkość ust, przejechała powoli opuszkami dwóch palców po dolnej wardze. Myśl o scenie, która pojawiła jej się w głowie sprawiła, że mimowolnie przegryzła delikatnie wargę. "Chce zobaczyć to jeszcze raz." Pomyślała po czym przymknęła powieki by zaraz je otworzyć i ukazać po raz kolejny pełne wydanie swojego kekkei genkai. Wiedziała, że jest to trochę lekkomyślne i niepoważne, zważywszy na konsekwencję, ale tłumaczyła się swoją niepohamowaną żądzą wiedzy o wszystkim.
Tak jak wcześniej wpatrywała się w swoje odbicie do czasu, aż nie zobaczyła wszystkiego od początku. Z każdą kolejną sekundą obraz był coraz wyraźniejszy, a szczegóły uwydatnione. Zaczęła czuć każdy dotyk i emocje, jakie jej towarzyszyły w danej sytuacji. Ścisnęła się mocno za ramiona. Jej ciało reagowało tak, jakby faktycznie tam było. Nagle coś w środku niej pękło. Obrazy w sekundzie zniknęły, a ona jak wmurowana, wpatrzona w swoje odbicie.:
- Jak to... - Wydobyło się półszeptem z jej ust. Stała w jednej pozycji, bez najmniejszego ruchu. Teraz już wiedziała, że wszystkie sytuacje, które widziała faktycznie miały miejsce. Wspomnienia, które zostały przerzucone do jej nieświadomej części mózgu z powrotem wróciły na swoje miejsce. Sytuacja sprawiła, że Alice była całkowicie zdezorientowana. Jeszcze minute temu, były to halucynację, czy może jakieś wymysły. Teraz wie, że już wcześniej doszło do zbliżenia między nią a Yahiko. "Jak to możliwe". To zdanie obijało się echem w jej głowie. Kłamstwo? Manipulacja? Podejrzewałaby Orochimru, ale odkąd jest w Akatsuki nie spotkała się  z nim osobiście. Przez szok jej ciało w połowie stało się nieposłuszne. Dezaktywowała gaisenten i chwiejnym krokiem wyszła z łazienki, zaraz potem usiadła na krzesło przy biurku. Oparła się wyprostowanymi w łokciach rękami o kolana i głęboko oddychała. Emocje sprawiły, że drastycznie wzrosła jej temperatura ciała. Poczuła pierwsze kropelki potu spływające po czole.:
- Co się dzieje. - Szepnęła do siebie wycierając spływającą kroplę. Oparła się wygodnie o oparcie krzesła i spuściła bezwładnie ręce wzdłuż ciała. "Dlaczego nic mi o tym nie powiedział." Zapytała siebie w myślach. Jedyne co jej przychodziło na myśl jest świadome kłamstwo Yahiko. Dowodem na jego wine była tamta chwila, kiedy dwukrotnie przyłożył dłoń do jej czoła. Nie wiedziała dlaczego chciał to ukryć, ani jak to zrobił. Zataił bardzo ważne dla niej sytuacje, które już wcześniej mogły dużo zmienić. Efekt osłabienia po nagłym szoku powoli opuszczał jej ciało. Wstała podpierając się o biurko. Miała ochotę się spić i nabrać do tego jakikolwiek dystans, bo w aktualnym stanie nie byłaby  w stanie z nim rozmawiać.
Opuściła pokój i zaczęła kierować się do salonu. Wybuch dzisiejszych emocji zostawił po sobie ciągłe spięcie i rozdrażnienie. Potrzebowała dobrego rozluźnienia, a alkohol w tym momencie wydawał się najodpowiedniejszy.
Przekroczyła próg prawie pustego salonu i chciała udać się do barku, ale zatrzymał ją Hidan, wygodnie siedzący na fotelu.:
- Tak szybko wróciłaś? Chyba spierdoliłaś co? - Zapytał z szerokim cwaniackim uśmiechem na twarzy. Alice wzięła głęboki oddech.:
- Wręcz przeciwnie. - Odpowiedziała krótko z wymuszonym uśmiechem, który od razu wyczuł Hidan. Chcąc uniknąć niepotrzebnych nieprzyjemności, wzruszył ramionami i wrócił do oglądania wiadomości. Alice ucieszona brakiem kontynuacji konwersacji, sprawnym krokiem dostała się do swojego celu. Z przywieszonej do ściany szafki wzięła początkowo jeden kieliszek, ale uznała, że picie samemu wygląda zbyt desperacko. Sięgnęła szybko po jeszcze jeden, a łokciem zamknęła po sobie szafkę. Następnie chwyciła jedną butelkę alkoholu pod pachę oraz drugą w wolną jeszcze rękę. Żwawym krokiem powędrowała do salonu i odłożyła wszystko na długi stolik przed kanapą. Wymownie spojrzała na lekko zdziwionego Hidana. Ten przez chwilę nie wiedział jak zareagować. Ale była to tylko chwila. Po kilku sekundach jego cwaniacki uśmiech wrócił na swoje miejsce.:
- Doskonale rozumiem. - Odpowiedział wstając z fotela, następnie nalewając trunku po sam brzeg kieliszków. Jak to Hidan, nigdy nikomu nie żałował alkoholu. Unieśli szkło w charakterystycznym geście toastu i jednym gwałtownym przechyleniem wypili całą zawartość. Smak goryczki połączony z nutką słodyczy sprawił, że już po pierwszym łyku Alice poczuła rozciągającą się po jej ciele ulgę.:
- Więc? - Zapytał nagle nalewając od razu trunku. - Co zrobiłaś? - Dokończył pytanie podnosząc przy tym swój kieliszek. Alice zrozumiała i również podniosła swój po czym powtórzyli "rytuał". Odetchnęła głęboko. "Spałam z Yahiko, żyje na krawędzi przez służbę u Orochimaru, Sayuri chce mnie wykończyć bo nie wiem, a do tego wszystkiego wpieprzył się jeszcze mój dawny narzeczony." Wygłosiła monolog w głowie wpatrując się przy tym w jeden punkt przed siebie. Hidan widząc ją nieobecną, pchnął ją delikatnie w ramie. Ta odwróciła się gwałtownie do niego.:
- Ja? Zupełnie nic. - Skłamała i zaraz wzięła się za nalewanie alkoholu również po same brzegi. Jej stary towarzysz kieliszka zaśmiał się pod nosem, ale nie drążył tematu, chociaż wiedział, że łgała. Przyszła się z nim napić, a nie wyżalać, co całkowicie mu pasowało.
Tak skończyli pierwszą butelkę. Niewiele mówiąc, więcej pijąc. Pasował im taki układ. Za drugim podejściem Hidan przyniósł jeszcze jedną butelkę trunku tak, aby każdy miał swoją i zaoszczędzić czas na nalewaniu do kieliszków. Alkohol po takiej porcji zaczął oddziaływać na koncentrację, równowagę, czy mowę. Hidan siedział rozłożony z jedną ręką na oparciu, a drugą bawił się włosami opierającej głowę o jego udo Alice. Leżała wygodnie z butelką przytuloną do piersi i zastanawiała się ciągle czemu Yahiko ją okłamał.
Po kolejnych dwóch wypitych butelkach na jedną osobę, oboje byli już całkowicie rozluźnieni i mogli ewentualnie porozmawiać. Jednak głowa Alice ciągle była zajęta przez jedną i tą samą osobę. Przez ten cały czas nie mogła sobie odpowiedzieć na pytanie "Dlaczego?":
- Ej. - Zwróciła na siebie jego uwagę. - Często chodzicie na jakiejś kobitki? - Zapytała nagle, po czym siorbnęła łyka z butelki. Pomysł na pytanie wpadł kiedy przypomniała sobie gumkę do włosów w łazience Yahiko w Ame.:
- Już jesteś o mnie zazdrosna? - Uśmiechnął się dumny, zaraz biorąc porządnego łyka alkoholu. Butelkę odłożył między nogi, a ręką wrócił do zabawy czerwonymi kosmykami.  Chociaż jej pytanie dotyczyło Yahiko, podpity Hidan zrozumiał to inaczej i jak wszystko, obrócił to w żarty. Czy Alice jest zazdrosna? Ona wolałaby użyć słowa ostrożna.:
- Bardzo. - Burknęła. Oboje w tej samej chwili upili łyka alkoholu.:
- W zasadzie, to wszystko zależy od misji. A w moim przypadku, od cierpowosczi Kakuzu.:
- Od czego? - Dopytała. Zbyt duża ilość alkoholu w tym wypadku może utrudnić dokładną komunikację.:
- Cierrrpliwości. - Zamruczał jej nad uchem. Ta gwałtownie drgnęła i przytuliła mocniej butelkę uśmiechnięta. Nie da się zaprzeczyć, że Hidan jest jedną z tych osób, które pomimo zawodu nie zmieniły swojego charakteru. Nadal lubi żarty, kobiety i alkohol.:
- W takim razie, rrrozwiń swoją myśl. - Odpowiedziała również akcentując. Głupia i dziecinna rzecz, ale potrafiła dostatecznie rozbawić. Ohira wziął głęboki wdech.:
- Jeżeli mam dłuższą misje i zatrzymuje się gdzieś na noc, to przecież nie będę siedział sam w pokoju. - Zaśmiał się. - Depresji można dostać. - Wziął kolejny porządny łyk. A dla Alice zrodziło się kolejne pytanie. Czy Yahiko myśli tak samo?
Jak na zawołanie, do pomieszczenia weszła osoba, która nie opuszcza myśli kobiety. Ubrany jak zwykle luźno, bez opaski z lekko wykrzywioną miną od smrodu unoszącego się w powietrzu alkoholu. Na Hidanie nie zrobił większego wrażenia, dalej bawił się kosmykami kobiety. Ta natomiast przeklęła w myślach. Chociaż widziała, że prędzej czy później dojdzie do spotkania, to było dla niej za wcześnie. Nie zdążyła jeszcze opracować żadnej regułki.

------------------------------------------------------------

Proszę się nie martwić przerwami w rozdziałach. Jeżeli tak owe występują to zapewne przez jakieś istotne problemy. Na pewno dokończę to opowiadanie! Nie po to obmyślałam całą fabułę... Do tego strasznie się wciągnęłam w art'y, które też zabierają całkiem sporo czasu xd
Btw. Ostatnio musiałam doczytać sama swoje opowiadanie (tak, dokładnie) bo zupełnie zapomniałam jak bardzo tam jest wszystko rozwinięte i się okazało, że oni mają telewizor! Sama siebie zaskoczyłam...he he he ;-;

4.05.2018

Rozdział 31. Uczucia czy obowiązek.

Yahiko szedł spokojnie korytarzem, ubrany w płaszcz Akatsuki. Nie spieszyło mu się. Po prostu dumał. Całą noc nie mógł przestać myśleć o osobie, z którą ma się spotkać Alice. Chociaż karcił się za to i starał odtrącać od siebie te myśli, ciężko było mu zasnąć. Nie chciał jej kontrolować, nie miał podstaw. Fakt, że coś przed nim ukrywała doprowadzał go do szału.
Zza zakrętu korytarza wyszedł Itachi. Oboje szli do przodu by zatrzymać się obok siebie, praktycznie stykając przeciwnymi ramionami.:
- Gdyby ktoś się pytał, miałem do załatwienia ważną sprawę z Deidarą. - Powiedział Yahiko wciąż patrząc się przed siebie.:
- A więc jednak. - Stwierdził Uchiha. - Rób jak uważasz, ale tak jak ci mówiłem wczoraj. "Nie postradaj zmysłów". - Zacytował siebie.:
- Pamiętam. - Odpowiedział krótko.:
- Więc jaki masz plan? - Zapytał zaraz Uchiha.:
- Mówisz tak, jakby to była śmiertelnie ważna misja. - Zaśmiał się krótko, co zdziwiło niemało Itachiego, ale spowodowało również uśmiech.:
- Dla ciebie być może taka jest. - Co prawda, to prawda. Zazwyczaj działania Yahiko są przemyślane i dokładnie opracowane. Tak również jest w tym przypadku. Zignorował to co powiedział Itachi i postanowił nasycić krótko ciekawość kolegi.:
- Podejrzewam, że Alice będzie podróżować na Komuru, więc śledzenie jej nie ma sensu. Biorę ze sobą Deidarę i wyruszymy już teraz. - Godzina czternasta. - Dotrzemy do górnej granicy kraju wiatru i rzek. Tam od godziny 18 będziemy jej szukać z góry. - Uchiha kiwnął głową, bardziej do siebie, po przeanalizowaniu planu.:
- W takim razie powodzenia. - Powiedział krótko Itachi i każdy poszedł w swoją stronę.
Przy wyjściu czekał już Deidara. Kiwnęli do siebie i wyszli z organizacji.
Douhito był zdekoncentrowany przez ciągłe sprzeczki z Miyo, a do tego doszło jeszcze dziwne zachowanie lidera. Nigdy wcześniej nie psuł strategii dwuosobowych zespołów i ich taktyki na walkę. Ciąg misji miał być zachowany, a psując drużynę zakłócił go. Odtrącił od siebie te myśli z chwilą kiedy zaczęli biec.

W organizacji Rakurai:
Trwa spotkanie zarządu, w celu podsumowania wydatków, dochodów i ogólnego stanu populacji organizacji. W brązowym, wydawałoby się, że przytulnym pomieszczeniu znajdowały się jedynie liczne obrazy na ścianach i drewniany, dość spory okrągły stół. Zdecydowanie za duży jak na ilość osób, która przy nim zasiada. Aktualnie znajduję się przy nim jedynie sześć osób. Prowadząca czwórka Rakurai oraz dwóch starszych, posiwiałych mężczyzn. Jeden tęgi w okularach, drugi wychudzony z garbem.:
- Z całym szacunkiem Sayuri, ale robisz z tej organizacji sierociniec. - Powiedział spokojnie szczuplejszy mężczyzna. - Przyjmujesz osoby, które nie są w stanie fizycznie wykonać zadania, co w rezultacie powoduje spadek dorosłych. - Wyciągnął zapisane w liczbach trzy kartki i spojrzał na nie dokładnie. - Dzieci nie robią nic, trzeba je wyżywić, ale niedługo nie będzie za co.
- Ta organizacji miała tak funkcjonować. Zbierać wyrzutków. - Odezwała się Shiru. Pulchniejszy pan odchrząknął i zwrócił się do niej opierając się łokciami o blat i splatając palce.:
- To chociaż zbierajcie utalentowanych... - Przerwano mu.:
- Dość. Wiesz dobrze, że zawsze wykonujemy test. Dużo osób na nim oblewa jednocześnie umierając. - Stwierdziła spokojnie po czym wzięła duży łyk wody ze szklanki. - Nie jesteście tu, by krytykować system, a dać propozycje wyjścia z sytuacji. - Skarciła wzrokiem obu. Grubszy znowu odchrząknął. Widać było na ich twarzach powoli narastające zdenerwowanie.:
- Tak. - Powiedział drżącym głosem. Poprawił się na siedzeniu, aby uspokoić spinające się mięśnie. - Sytuacja jest ciężka. Będziecie musiały wziąć na siebie dużo cięższe zlecenia, które dla was znajdziemy.  Będą one bardziej ryzykowane niż te dotychczas, ale dadzą większy zarobek. - Oboje wstali. Sayuri kiwnęła głową.:
- Poczekajcie na mnie przy wyjściu. - Po zakończeniu jej zdania dwójka pospiesznie wyszła z pomieszczenia. Sayuri wzięła głęboki oddech i bezwładnie opadła na oparcie dużego fotela, chcąc przy tym trochę wyciszyć umysł. Jej spokój przerwała Shiru.:
- Wybacz, że przeszkadzam, ale jest jedna rzecz, która nie daje mi spokoju. - Podeszła za fotel swojej liderki i położyła dłonie na oparcie. - Dlaczego powiedziałaś o spotkaniu Alice przy Itachim? Na pewno od razu pobiegł powiedzieć o tym Peinowi. W końcu jest tak zwaną prawą ręką. - Sayuri wzięła głęboki oddech i przymknęła powieki.:
- Dokładnie o to chodzi, moja droga. - Odpowiedziała spokojnie. Kiedy Miyo usłyszała słowa Shiru od razu wytężyła słuch. - Mam długoterminowy plan, a nie chciałabym, żeby ktoś mi w nim przeszkodził. - Blondynka gwałtownie wstała z siedzenia i podbiegła do Sayuri, co sprawiło, że ta uchyliła powieki, aby zobaczyć co się dzieje. Była w centrum uwagi kobiet. Każda wyczekiwała na słowa wyjaśnienia.:
- Spokojnie. - Powiedziała widząc ich wyczekujące miny. - Nasz drogi Pein, a raczej Yahiko. Założę  się, że nie podejrzewa Alice o zdradę organizacji. Jeżeli pobiegnie za nią, będzie to oznaczać, że coś ich łączy. - Uśmiechnęła się pod nosem.:
- Ale wtedy zobaczy ją z Orochimaru. - Powiedziała gniewnie Miyo skupiając na sobie wzrok kobiet. Nie znała Yahiko. Nie wiedziała do czego będzie zdolny, jak zareaguje widząc Alice z wężowatym.:
- Oh nie martw się. - Liderka wstała z fotelu. - Wiesz dobrze, że zawsze jestem o krok dalej od wszystkich. - Uśmiechnęła się licząc, że to uspokoi blondynkę, ale ta już dobrze znała ten fałszywy uśmiech. Spuściła głowę zmartwiona. Sayuri natomiast wrócił zimny wyraz twarzy, zaraz zniknęła za drzwiami. Miyo mocno zacisnęła dłoń w pięść. "Cholera" Przeklęła w środku.

 W organizacji Akatsuki:
Godzina siedemnasta dwadzieścia. Alice stała przy oknie i dokładnie przyglądała się przemieszczającym się ziarenkom piasku. Czas mijał zdecydowanie za szybko. Teraz, kiedy w końcu czuje, że żyje wszystko się załamuje. Wzięła głęboki oddech i spojrzała na opaskę wioski ukrytej w deszczu, która leży na biurku. "To nie może się tak szybko skończyć." Przeszło jej przez głowę.:
- Jesteś strasznie zmienna. - Odezwał się nagle wilk. Zaraz po tym przeciągnął się na łóżku i zeskoczył na podłogę.:
- Co masz na myśli? - Zapytała krzywiąc się. Zaczesała sobie włosy za ucho i oparła się wygodnie o parapet.:
- Jeszcze niedawno chciałaś, żeby ta misja dobiegła końca. A teraz chcesz to przeciągać? Dobrze zrozumiałem? - Zapytał siadając. Alice utkwił wzrok w podłodze.:
- Tak. Faktycznie tak było. - Powiedziała pod nosem, ale Komuru zdołał to usłyszeć. Nie odpowiedział, czekał na rozkazy. Alice położyła prawą dłoń na czoło jakby to mogło pomóc jej poskładać myśli. Już sama nie wiedziała co jest lepsze.:
- Idziemy, Komuru. - Zwróciła się do wilka, po czym oboje opuścili pokój. Miała zamęt w głowie. Spotkanie z Orochimaru będzie oznaczać konieczny postęp w misji. Równa to się z ostatnimi dniami w organizacji. "Gdyby tylko było jakieś wyjście... Jakiś sposób." Pomyślała.
Będąc już coraz bliżej wyjścia, w przejściu do salonu zauważyła Hidana. Stał oparty o framugę w czarnej bokserce i tego samego koloru luźnych spodniach. Oczy miał przymknięte i wyglądał na zniecierpliwionego. Gdy tylko usłyszał zbliżające się kroki od razu podniósł głowę.:
- Alice. - Powiedział do siebie zdziwiony. Ta uśmiechnęła się do niego nie zatrzymując kroku.:
- Ty też dostałaś misje? - Zapytał zanim jeszcze kobieta zdążyła go wyminąć. Ta zatrzymała się i jak przez całą drogę, nadal wbijała swój wzrok w kamienną podłogę. Nie myślała długo nad wypowiedzią.:
- Tak. - Odpowiedziała krótko. Hidan od razu zauważył, że humor zostawiła w pokoju.:
- No pięknie. - Powiedział znowu do siebie, a na jego twarzy pojawił się głupkowaty uśmiech.:
- Nie martw się! - Pokazał jej kciuka, tym samym sprowadzając na siebie jej uwagę. - Pierwsze misję wcale nie są takie najgorsze. - Dopowiedział. Alice automatycznie pojawił się uśmiech na twarzy. Jego nieporadność w tej sytuacji była zabawna, ale i urocza.:
- Dzięki za starania. - Powiedziała i z powrotem ruszyła w stronę drzwi wyjściowych.:
- Próbowałem! - Krzyknął jeszcze i machnął ręką stojąc już tyłem do dziewczyny na pożegnanie, zanim ta opuściła budynek.
Kiedy poczuła pierwsze ziarenka piasku na twarzy wzięła głęboki oddech. Pogłaskała Komuru po grzbiecie patrząc się w punkt przed siebie. Wilk spojrzał się na dziewczynę. Nie trzeba czytać w myślach, aby zobaczyć jaka jest zagubiona i rozdarta.:
- Cokolwiek postanowisz, będę z tobą. - Powiedział serdecznie. Alice uśmiechnęła do niego i wsiadła na jego grzbiet. Przyczepiła się chakrą do wilka. Była gotowa.:
- Wyrobisz się w 30 minut? - Zapytała pochylając się na nim, by zmniejszyć późniejszy opór powietrza. Po jej pytaniu zwierzak ruszył zostawiając po sobie jedynie wbite w piasek ślady łap.
Przez drogę miała chwilę by zastanowić się co zrobić i wyobrazić sobie wszystkie scenariusze. Z każdym kolejnym dniem w organizacji zaczęła przywiązywać się do otoczenia, ludzi, czy atmosfery. Inni również powoli zaczęli się przed nią otwierać, szczególnie Yahiko... Przyciągał ją na tyle mocno, że była w stanie zignorować jego gorsze cechy charakteru. Uczucie między nimi pogłębia się z dnia na dzień. Sam Komuru przyznał, że wbrew pozorom oni mają na nią dobry wpływ. Byłaby w stanie to wszystko poświęcić, ponieważ na tym polega jej zadanie? Umiała by żyć z myślą, że jest winna śmierci Yahiko i Konan?  Słuchanie poleceń sprawiło, że przetrwała... Uczucia czy obowiązek.



Za pięć osiemnasta dotarli na miejsce. Długi most łączący dwa kraje. Zatrzymali się po drugiej stronie, aby schłodzić się w cieniach drzew. Jednak Alice nie pocieszyła się nim zbyt długo. W sekundę stanął przed nią Kabuto. Stali przed sobą twarzą w twarz. On ze swoim jadowitym uśmiechem, ona lekko zdenerwowana. Oparł się lewą ręką o drzewa, dokładnie obok twarzy Alice automatycznie zbliżając się do niej. Ta nie zareagowała, ale powoli zaczynała tracić cierpliwość.

- Witaj, moja droga Alice. - Przywitał się po chwili, a diaboliczny uśmiech nie schodził mu z twarzy. - Co ty sobie wyobrażasz? - Zapytał, a w jego głośnie można było usłyszeć nutki gniewu. Ta nie odpowiedziała tylko odwróciła wzrok na trawę. Kabuto prychnął i złapał mocno jej szczękę i zmusił, aby ta patrzyła się prosto na niego. To spowodowało u niej zwolnienie hamulców. Od razu na jej lewym oku pojawiła się jasnoniebieska poświata. Gaisenten.:
- Nie dotykaj mnie. - Zagroziła wzrokiem, a dookoła nich zaczęły unosić się pojedyncze motyle. Jej ciało zaczęło drżeć, ale nie ze strachu. Z obrzydzenia do samej siebie. Wiedziała, że nie może mu nic zrobić, on również był tego całkowicie świadomy. Prychnął pod nosem i lekko się zaśmiał, ale puścił jej twarz.:
- Zaczynasz dziczeń przez tą hołotę. - Spojrzał na nią z góry. Poniżał ją za każdym razem, gdy tylko miał okazję. Pokazywał, że to on jest zaraz za Orochimaru, a Alice to tylko pionek. Chociaż już powoli przestaje ją obchodzić uznanie u swojego przywódcy to nadal jest to bolesny atak na jej honor. Zacisnęła mocno zęby i czekała.:
- Zamiast wykonywać zadanie ty próbujesz sobie wyhodować jakieś relację. Do tego nie z byle kim. - Drugie zdanie wypowiedział ciszej. Wpatrywał się prostą w jej oczy czekając na reakcje, ale twardo trzymała emocje na wodzy. - Pein, czyż nie? A może jednak Yahiko? - Alice skrzywiła się i odwróciła wzrok. Nie mogła już patrzeć na te wiercące czarne jak smoła oczy. Kabuto zaśmiał się głośno. - To sobie wybrałaś partie. - Zakpił. Chwycił wolną prawą ręką za pojedynczy kosmyk jej włosów i bawił się nim, nie spuszczając wzroku z dziewczyny. - Jaki on jest? Władczy, opiekuńczy, złośliwy, a może charyzmatyczny? - Zakpił po raz kolejny, ale Alice nadal trzymała się jak tylko mogła. Zawsze kiedy spartaczyła jakąś misję od Orochimaru musiała wysłuchać oskarżeń i obelg ze strony Kabuto. Robił to specjalnie, aby wyprowadzić ją z równowagi i zmusić do ataku. Wtedy miałby podstawy własnoręcznego ukarania jej.
Puścił jej kosmyk i pochylił nad uchem. Jego uśmiech zrobił się jeszcze szerszy.:
- Rżnął cię? - Wyszeptał, a Alice poczuła jak po jej ciele przepływa fala gorąca. Zaczęła denerwować się przebiegiem sytuacji. Zdziwiona wpatrywała się w Kabuto, który widocznie bawił się coraz lepiej.: - Chyba nie sądzisz, że jedno sprawdzenie czy sobie radzisz wystarczyło? Byłaś pod nadzorem dnie i noce, w organizacji jak i poza nią. Dając nam przepustkę, na przechodzenie przez barierę mogłaś się tego domyśleć. - Po raz kolejny zrobił z niej idiotkę, jednak to nie wywołało na niej wrażenie. Najważniejsze było teraz, aby wyjść z tej sytuacji.:
- Wszystko idzie zgodnie z planem. Zaczyna mi coraz bardziej ufać. - Powiedziała szybko.:
- Chcesz powiedzieć, że tak się poświęcasz dla misji? - Zapytał ironicznie. Alice przełknęła głośno ślinę.:
- Tak. - Odpowiedziała krótko nie tracąc kontaktu wzrokowego. Wiedziała, że uwierzy jej dopiero kiedy sama będzie pewniejsza tego co mówi. W jednej chwili mina Kabuto zrzedła. Zaraz na jej miejsce wskoczyło zdenerwowanie.:
- Kpisz sobie? - Krzyknął jednocześnie przykładając kunai'a do jej klatki piersiowej. - Lepiej żebyś mówiła prawdę. Pamiętaj, że to nie ty rozdajesz karty, kochanie. - Na jego twarzy znów wrócił ten okropny jadowity uśmiech. - Chętnie przeczytam o tej nocy w COTYGODNIOWYM raporcie. - Podkreślił mocniej przykładając broń do mostka, ale nie na tyle, żeby mógł zostawić po sobie ranę. Cała sytuacja zaczęła przyprawiać Alice o wymioty. Strach, obrzydzenie, przygnębienie i wstyd. Te uczucia sprawiały, że jej ciało zaczęło odmawiać i bronić się. Nagle usłyszała jak ktoś zeskoczył na ziemie i zanim zdążyła się obejrzeć, Kabuto został odepchnięty przez strumień gęstego powietrza. Przy okazji rozwiało jej szkarłatne włosy, ale nie odepchnęło. Odwróciła się w stronę, skąd został przeprowadzony atak. Yahiko stał z wyciągniętą ręką i nic nie mówiącą miną oraz zakłopotany Deidara. Alice nie ruszyła się, odwróciła swój wzrok na Kabuto. Powoli podnosił się obok przewróconego drzewa, które połamał uderzeniem.:
- A więc nie jesteś sama. - Stwierdził, a jego mina wykrzywiła się w grymas z bólu. Każdy bacznie obserwował jego ruchy. Kiedy wstał uśmiechnął się jeszcze szeroko, wykonał pieczęć i zniknął w płomieniach. Alice oparła się o drzewo chcąc uspokoić swój oddech, który ekstremalnie przyspieszył, gdy pojawiła się dwójka mężczyzn.:
- W porządku? - Zapytał nagle Yahiko, przez co kobieta lekko wzdrygnęła. Minę miał jak kamień, ale w głosie było słychać zdenerwowanie. Alice dezaktywowała gaisenten i kiwnęła do niego głową. Zaraz odwróciła się od nich, aby żaden niechcący nie zobaczył jej strachu. Spojrzała się na bezradnie stojącego Komuru. Bała się jak cholera. Nie wiedziała ile usłyszeli, jak długo przyglądali się sytuacji. Nie mogła nawet obmyślać planu, jakiegoś kłamstwa. Zbyt duże prawdopodobieństwo, że Yahiko sam chce wyczytać co się stało. Miała ochotę płakać. Nic nie szło po jej myśli, wszystko nagle zaczęło się walić. Nie mogła nawet wyrzucić z siebie emocji.:
- Co tutaj robisz? - Po raz kolejny przestraszył ją nagłym pytaniem. Musiała się wziąć w garść. Podnieść ducha w kilka sekund. Wzięła głęboki oddech i odwróciła się. Był zdenerwowany, bardzo. Chociaż sam nie wiedział, czy wolałby znaleźć ją z wrogiem czy z innym facetem.:
- A wy? - Odpowiedziała pytaniem. Jedyne co teraz mogła robić to omijać temat i udawać, że nic wielkiego się nie stało. Yahiko zmarszczył brwi. Nie takiej odpowiedzi się spodziewał.:
- Sprawdzamy cię. - Odpowiedział bez problemu. Była to po części prawda. Nie musiała znać powodu.:
- Tak ufasz swoim? - Ciągnęła dalej. Mogła jedynie wierzyć, że nie usłyszeli żadnego kawałka rozmowy.:
- Nie do końca. - Przerwał na chwilę. - I jak widać to dobrze. - Dokończył dokładnie patrząc się raz na wilka, raz na Alice. Niestety dla niego, oboje byli cicho. Nie myśleli o niczym. Było to bardziej niepokojące, niż gdyby mieli pełno myśli.: - Jeszcze raz. Czego chciał od ciebie Kabuto? Lub na odwrót. - Zapytał z tym swoim irytującym spokojem. Zachowywał się zupełnie inaczej. Jego głos był zimny, wręcz powodował ciarki. Alice wzięła głęboki oddech.:
- Niechcący na siebie wpadliśmy. Liczył, że gdy mnie odpowiednio wystraszy powiem mu kilka sekretów. - Musiała kłamać i wyjść z założenia, że gdyby podsłuchiwali, już dawno byłaby obezwładniona.:
- W takim razie dlaczego tu przyszłaś? - Zapytał, a jego głos znowu przepełniały nerwy. Chciał jej wierzyć. Czekał aż powie, że poszła po prostu potrenować w terenie, a Itachi źle usłyszał wiadomość. Niestety, im dłużej rozmawiali, tym tracił wiarę, że jest niewinna na ten czy inny sposób.  Cokolwiek powie, będzie to złe wyznanie.
Alice już chciała odpowiedzieć ale nagle za nią pojawił się jeszcze jeden mężczyzna o czerwonych włosach. Ubrany w luźne grafitowe spodnie, zieloną bluzkę i swobodnie nałożoną, beżową bluzę. Odwróciła się gwałtownie i zamarła. Czuła jak jej serce stanęło. Nie wierzyła własnym oczom.:
- Ah tu jesteś! - Krzyknął uśmiechnięty. - Jak zawsze, twój wygląd zwala z nóg. - Powiedział już spokojniej po czym dał jej delikatnego całusa w polik. Kobieta nadal stała w szoku,  ale wiedziała po co tu przyszedł. Właśnie ją ratuje.: - Kim są twoi znajomi? - Zapytał dokładnie oglądając Yahiko oraz Deidare. Alice również odwróciła wzrok. Chociaż nie wiedziała, co Shun tutaj robi, weszła w jego grę.:
- To jest... - Alice chciała kolejno przedstawić, ale przerwał jej donośny głos Yahiko.:
- Ktoś ty?
- Oh faktycznie, moja gafa. - Teatralnie przyłożył dłoń do czoła i pokręcił głową. - Jestem mężem Alice!
--------------------------------------
Specjalnie do tego rozdziału zajęłam się jakimiś artami, dlatego tyle czasu to trwało :o Ale to pierwszy i ostatni raz xd
Wiecie, że malutkimi krokami zbliżamy się do końca?! Myślę, że jeszcze spokojnie 10 rozdziałów na pewno będzie. :)
A oto i nasz Shun (zakładka "bohaterowie" odświeżona!):
Mam nadzieje, że wszystko się podoba i do następnego. :)