1.02.2014

Rozdział 16. Najpiękniejsza iluzja.


Znowu zwaliłam sprawę. Podczas powrotu do organizacji nie mogłam odzyskać czucia w nogach, rękach. Wszystko opóźniałam, co chyba nie podobało się Yahiko. Na szczęście szybko spotkaliśmy Deidare, który uformował ptaka ze swojej gliny. Lot był zdecydowanie wygodniejszy, ale do tego stopnia, że aż zasnęłam. Teraz siedzę w tak zwanym "gabinecie lidera". Nie zmienił się nic od kiedy pojawiłam się tu po raz ostatni. Nadal multum papierów, książek i ta kanapa, na której pojawiłam się po raz pierwszy wstępując do Akatsuki. Właśnie na niej siedziałam czekając na Yahiko, który aktualnie załatwiał jakieś sprawy z Sayuri za drzwiami wejściowymi. Gadali o mnie, czy też nie. Nie mam pojęcia.

Dopiero od jakiś 10 minut mogę swobodnie poruszać swoim ciałem. Strasznie zesztywniałam i nie mam pojęcia dlaczego. Raczej nie jest to efekt uboczny mojego kekkei genkai, a przynajmniej tak mi się wydaje. Najważniejsze, że żyje. Pamiętam wszystko bardzo dokładnie, szczególnie to, kiedy Sasori pomógł mi wydostać się z tamtego miejsca. Nie mam pojęcia czemu wtedy poczułam się przy nim taka bezpieczna. Jak teraz o tym myślę to zdecydowanie źle się zachowałam. Źle? Poczułam się jak jakiś bachor potrzebujący natychmiastowej pomocy swoich rodziców. Nie zdarza mi się to często.
Z myśli wytrąciło mnie ciche skrzypienie drzwi przez które właśnie przeszedł Yahiko. Nawet nie spojrzał się na mnie tylko rzucił w moje ręce opaskę wioski deszczu, którą prawdopodobnie musiałam gdzieś upuścić. Spojrzałam na nią zaraz mocno zaciskając na niej dłoń. Nie wiem co by się stało gdybym ją zgubiła. Nie myśląc o tym dłużej przeniosłam wzrok na Yahiko, który stał trzy kroki od kanapy, uważnie wpatrując się we mnie. Poczułam się trochę niekomfortowo. Nawet jak starałam się odwrócił głowy, czułam jego wzrok na sobie co mnie jeszcze bardziej dekoncentrowało. Oczekiwał czegoś? Przeprosin? Nawet nie wiem od czego zacząć.:
- Po co tu wróciłaś? - Zapytał nie odwracając wzroku. Jego głos nie był zimny, ale zdecydowanie obojętny. Przez ten rok nic się nie zmienił. Jedyne co to zainwestował w druga opaskę.
- Tak chciałam. - Odpowiedziałam wstając. Nie wiem, czy to co robię jest mądre. Odpowiadam impulsywnie chociaż nie powinnam, moje ciało działa impulsywne, chociaż to nieodpowiedzialne. Moje uczucia zaczynają górować. Czuję tą chęć wtulenia się. Zbliżyłam się do niego o jeden krok, zmniejszając tym samym odległość, która nas dzieliła. Nie zareagował, więc zrobiłam kolejny krok, ale tym razem odezwał się.:
- Znajdujesz się tu ze względów regulaminowych. Nie myśl sobie, że będziesz miło witana czy dostaniesz brawa, wręcz przeciwnie. Do tego będziesz musiała przyzwyczaić się do życia ze swoją siostrą, która z całego serca cię nienawidzi. Czy aby na pewno pomyślałaś o tym wszystkim decydując się na powrót? - Zapytał jakby to miało być jego ostatnie dzisiaj wypowiedziane zdanie, ale co mi po jego wypowiedzi. To, że znajduję się w tym miejscu nie jest moją decyzją, więc wszystko co powie będzie mi obojętne. Chęć poczucia jego bliskości przy sobie minęła. Cała impulsywność, która przez chwile mną prowadziła także odpuściła.
- To moja decyzja, a ty na nią nie wpłyniesz. Już dawno przestałeś mieć wpływy na to co robię ze swoim życiem. - Po jakże trudnych słowach chciałam wyjść by nie zauważył jak bardzo musiałam się zmusić do wypowiedzenia ich prosto w twarz. Wnerwiłam się na siebie. Po raz kolejny nie mogę robić tego co chce tylko wszystko to, co jest dobre dla powodzenia misji. Nagle poczułam mocny uścisk na moim nadgarstku. Serce mi mocniej zabiło kiedy poczułam mocne szarpnięcie, a już po chwili stałam przy nim tak blisko, że nasze ciała prawie się stykały. Patrzyłam na niego lekko zdziwiona. Nie rozumiem co się ze mną dzieje. Przecież tylko stoję przy nim, bardzo blisko, czuje jego oddech, a moje serce nie chce zwolnić. Wziął głęboki oddech po czym przerwał tą niezręczną cisze:
- Już dawno, zdałem sobie sprawę, że robisz to co chcesz i nie mam na to wpływu. Uwierz mi, że wolałbym jakbyś siedziała teraz w swoim mieszkaniu, bezpieczna i pod dostatkiem, niż wśród zabójców. Nigdy nie chciałem żebyś stała się taka jak ja i Konan. Szczególnie, taka jak ja. - Dodał kładąc swoją dłoń na moim policzku. To co usłyszałam zdziwiło mnie jeszcze bardziej. Nie wierzyłam, że to naprawdę się dzieje, a jednak. Położyłam swoją dłoń na jego dłoni, lekko przymykając oczy. Znowu mogłam poczuć ciepły dotyk. Kącik moich ust uniósł się lekko ku górze. Chwile później poczułam jak objął mnie i mocno do siebie przytulił. Bez większego namysłu oddałam się w jego ramiona, także tuląc się do jego klatki. W końcu... Po tylu latach, smutkach i wielkiej tęsknocie udało mi się do niego zbliżyć. Wtulić się i poczuć spełnienie. W obecnej sytuacji nie obchodziło mnie nic, tylko on. Najgorsze było to, że nie widziałam, czy to uczucie to zauroczenie, zakochanie, czy może tęsknota za pewnego rodzaju bratem. Przełknęłam głośno ślinę, po czym powiedziałam:
- Nie mogłabym spokojnie żyć z myślą, że nigdy cię nie zobaczę... Was. Jakbym mogła zapomnieć o uroczej Konan, odpowiedzialnym i troskliwym Nagato oraz o wiecznie roześmianym Yahiko. Nawet nie wiesz jak bardzo tęsknie za tym wszystkim co było. - Wycedziłam cicho nadal wtulając się w jego ciało. Powiedziałam wszystko, co leżało mi na sercu z nadzieją, że to w jakiś sposób pomoże. Jedyne czego się bałam to odrzucenia.
- Wiem Alice, ale zrozum, że nie mogę patrzeć jak cierpisz. Nie mogłem patrzeć jak Sayuri robiła ci krzywdę dlatego szybko zareagowałem i powstrzymałem ją. Niestety już zdążyła odebrać zbyt dużo krwi, więc zemdlałaś. Niosłem cię przy sobie całą drogę bo bałem się, że jak oddam cię komuś innemu to znowu stanie ci się krzywda. To co mówiłem wcześniej, że Komuru cię wiózł to kłamstwo. Potem ta sytuacja, kiedy byłaś chwilowo sparaliżowana. Obwiniałem za to każdego, a najbardziej siebie. Właśnie dlatego wolałbym żebyś żyła normalnie. W tym miejscu jedyne co będziesz czuć, to cierpienie. - Powiedział cicho bardziej przyciskając mnie do siebie. Nie wierzyłam w to co usłyszałam. To było zbyt nierealne, aby mogło być prawdą.
- Ale ty tu jesteś. Przy tobie nic mi się nie stanie, prawda? - Zapytałam z nadzieją. Nie wiedziałam jak na to odpowie. W głowie miałam różne, ale tylko najgorsze scenariusze.
- Nie będę mógł być przy tobie cały czas. Nie dam rady cię zawsze obronić. - Złapał mnie za ramiona po czym odsunął lekko od siebie. Jego ruchy były tak delikatne, jakbym była kruchym kawałkiem porcelany, która w każdym momencie może się rozpaść na drobne kawałki. Teraz mogłam zobaczyć jego wzrok. Nie był zimny, obojętny, czy pozbawiony duszy, a raczej zatroskany i naprawdę zmartwiony czyli taki, jakiego chciałam w końcu ujrzeć.
Powoli zbliżałam swoją twarz do jego. Nie byłam pewna czy chce go pocałować, ale potrzebowałam jego bliskości. Yahiko przybliżył się do mnie kładąc jedną dłoń na tali, a drugą na moim policzku, gładząc go lekko. Opieraliśmy się o siebie czołem, głęboko oddychając. Oboje powstrzymywaliśmy się od jakiegokolwiek zbliżenia, a teraz, kiedy stoimy tak blisko siebie jest o wiele trudniej, dlatego też musiało się to stać. Złożył na moich ustach delikatny pocałunek. Nie oddaliliśmy się od siebie, a nawet bardziej przybliżyliśmy. Ten z pozoru niewinny pocałunek przemienił się w bardziej namiętne i przepełnione pragnieniem pocałunki. W brzuchu czułam pełno motylków, a całe moje ciało było rozpalone. Resztkami trzeźwego myślenia powstrzymywałam się, aby nie rzucić się na niego.
Ciepłą ręką gładził moje plecy, co spowodowało, że po moim ciele przechodziły przyjemne dreszcze. To jeszcze bardziej nakręcało i mnie, i jego. Coraz głębsze pocałunki, bardziej natrętne napieranie ciał. Pękliśmy. Przywarł mnie swoim ciałem do ściany po czym zniżył się lekko zostawiając pocałunki na mojej szyi. Nie miałam pojęcia co robić. Chciałam oddać się sytuacji, ale inna część mnie bała się. Tylko czego? Ignorując to, zrzuciłam z niego rozpięty wcześniej płaszcz, po czym zaczęłam drapać go po plecach pokazując, że chce więcej. Przegryzłam nerwowo wargę. Czułam, jak z mojego ciała chce wydostać się cichy jęk, ale nie pozwalałam mu.
Yahiko nagle przestał. Zaczął wpatrywać się w moje oczy z troską. Prawdopodobnie tak jak ja nie wierzył, że to zdarzenie ma miejsce. Objęłam jego kark także wpatrując się w jego brązowe oczy. Podobne jak u Sasoriego. Chciałam dać mu kolejnego buziaka, ale nie pozwolił i lekko się oddalił, marszcząc przy tym brwi. Nadal przywierał mnie do ściany, ale jego twarzy była już dalej niż wcześniej. Wyglądał jakby nad czymś intensywnie myślał. Przeklną pod nosem, zabierając ode mnie ręce. Oparł się nimi o ścianę tak, że moja głowa znajdowała się między nimi. Oboje ciężko oddychaliśmy, ale jemu szczególnie sprawiało to wielką trudność. Zmusza się do czegoś. Chce coś powiedzieć, ale nie wie jak to zacząć.
- Alice, chce cię mieć tylko dla siebie, ale... - Spuścił głowę, ponownie rozmyślając jak dokończyć. W środku poczułam ciepło spowodowane tym co powiedział, ale jeszcze zmartwiło mnie ostatnie słowo. Nie psuj tego, błagam. Zostań ze mną i nie martw się niczym innym. Położyłam swoją dłoń na jego policzku unosząc jego twarz do góry, tak abym mogła spojrzeć mu w oczy.:
- Ale co? - Zapytałam, ze zmartwieniem w głosie.
- Chce cię mieć tylko dla siebie, ale robiąc tak sprawie, że będziesz nieszczęśliwa. - Po tych słowach dotknął dłonią mojego czoła i wypowiedział coś pod nosem. Poczułam, że upadam. Moje nogi nie wytrzymywały mojego ciężaru. Ostatnie co zauważyłam to jego posmutniała twarz. Chciałam się zapytać "Dlaczego?", ale zaczęłam upadać. Po tym jak poczułam jeszcze jego ciepło, zamknęłam oczy zostawiając tu wspomnienie o tym wydarzeniu.
--------------------------------------
Początek do dupy, koniec do dupy, wszystko do dupy :| Ale to przez was :c Ja tu wracam, a czytelników brak. Jeżeli ktoś tu jest, to proszę dajcie o sobie znać... O wiele lepiej mi się piszę wiedząc, że robię to dla kogoś :)
Na koniec foteczka Alice i Miyo:

Oraz pytanie do was: Czy w tym obrazku widać, że Ali-chan leży na wodzie? Starałam się zrobić ten efekt, ale nie wiem czy wyszedł i chciałam zapytać się was o zdanie :)


Arigato i do zobaczenia! ^^