12.27.2017

Rozdział 23. Wszechobecne tajemnice.

Niebieskowłosa kobieta weszła po cichu do pokoju Yahiko. W rękach miała szklankę wody i aspirynę. Ubrana w czarne leginsy połączone z butami na lekkim obcasie i granatową tunikę, z tyłu dłuższą, z przodu krótką na tyle, że odsłaniała kawałek brzucha. Skrzywiła się kiedy poczuła smród alkoholu więc czym prędzej, ale nadal po cichu, podeszła do łóżka. Sama nie czuła się najlepiej, a ostry zapach powodował u niej mdłości. Yahiko spał na brzuchu z jedną ręką pod poduszką, odwrócony tyłem do wejścia. Jednak większą uwagę Konan przyciągnęła niebieska bransoletka, którą bardzo dobrze znała. Zmarszczyła brwi. "Coś ty narobił." Pomyślała spoglądając, a to na śpiącego mężczyznę, a to na biżuterie. Odłożyła wodę i lek na szafkę nocną.:
- Wstawaj! - Krzyknęła pociągając mocno za pościel tak, że spadła na ziemię. Yahiko czując chłód na ciele skurczył się i mruczał coś pod nosem.: - Jak mogłeś! - Krzyknęła po raz kolejny uderzając go z pięści w łopatkę. Ten jak oparzony wstał i dopiero zaczęło do niego docierać kto przeszkodził mu w śnie.:
- O co ci znowu chodzi? - Zapytał zdenerwowany pobudką.:
- Zgadnij. - Powiedziała machając mu przed twarzą bransoletką Alice.: - Zapomniałeś posprzątać. - Dogryzła odkładając biżuterie. Jednak Yahiko się tym nie przejął, a było to spowodowane jego stanem. Niemiłosierny ból głowy i krzyki z rana nie sprzyjały dobremu samopoczuciu. Machnął na nią ręką i wziął z szafy czysty zestaw ubrań. Jego ignorancja sprawiła, że Konan ledwo umiała utrzymać swoje nerwy na wodzy.:
- Może się jakoś wytłumaczysz! - Krzyknęła po raz kolejny, ale tak jak wcześniej nie otrzymała żadnej reakcji oprócz syknięcia z niezadowolenia. Yahiko poszedł do łazienki zamykając się, żeby przypadkiem i tam nie był męczony przez Konan.: - Jeżeli...
- Możemy o tym porozmawiać później? - Przerwał jej zza drzwi. Konan głęboko westchnęła w celu uspokojenia się.:
- Masz wodę i aspirynę na szafce. - Poinformowała i usiadła na fotelu czekają na moment, w którym doczeka się wyjaśnień. "Nie mógłby tego zrobić."

Alice przeciągnęła się na łóżku, mrużąc oczy przed pierwszymi promieniami słońca. Minę miała skrzywioną, włosy roztrzepane, ale najgorsza była jej pustka w głowie. Położyła swoje dłonie na twarz starając sobie coś przypomnieć, ale nic to nie dało.:
- Chyba trochę przesadziłaś z alkoholem. - Skomentował Komuru leżąc w nogach Alice. Wzdrygnęła się lekko kiedy go usłyszała. Nie spodziewała się, że wilk jeszcze kiedykolwiek zechce sam do niej przyjść i ogrzewać swoim futrem.:
- Mam taką lukę. Nie pamiętam co się działo odkąd wyszłam z salonu. - Odpowiedziała.:
- To chyba coś oznacza. - Skomentował zeskakując z łóżka.:
- Tak, to była moja ostatnia impreza. - Odpowiedziała i również wstała z łóżka. Było jej duszno, sucho w gardle i nadal czuła jak lekko kręci jej się w głowie. Uznała, że dobrym pomysłem na szybkie wpuszczenie powietrza będzie przeciąg. Otworzyła okno i zabezpieczyła je skarpetkami, aby się nie zamknęło i to samo zrobiła z drzwiami. "O wiele lepiej." Pomyślała łapiąc pierwszy oddech świeżego powietrza. Wzięła z szafy czystą bieliznę, niebieską tunikę zapinaną na suwak, pakiet bandaży i brązową kamizelkę (Strój z rozdziału 9). Chciała już iść w stronę łazienki, ale usłyszała czyjąś rozmowę na korytarzu. Była to konwersacja Konan i Yahiko.:
- Podobno jesteś wierny temu co mówisz. - Skomentowała Konan. Szli w stronę salonu.:
- Bo jestem. - Odpowiedział, a w jego głosie było słychać wyraźne zirytowanie.:
- Nie wydaje mi się.
- Ubzdurałaś coś sobie i teraz się tego kurczowo trzymasz.
- Bo mam do tego podstawy.
- Masz lub nie, ja już tego nie kontynuuje. Jedyne co ci zostaje to wierzyć mi na słowo, więc daj już spokój. - Cała rozmowa odbywała się bardzo cicho jakby nie chcieli, aby ktoś ich usłyszał. Alice spojrzała na Komuru, ten tylko pokręcił głową w geście niewiedzy. Wzruszyła ramionami i poszła do łazienki. Pomyślała, że to pewnie jakaś sprzeczka dotycząca prowadzenia organizacji.

Czerwonowłosa wyszła z łazienki. Spojrzała na leżącego na łóżku wilka.:
- Komuru, ja... - Przerwał jej.
- Wiem. Czasem naprawdę ciężko za tobą nadążyć. Nieustannie się zmieniasz, na lepsze lub gorsze. Nie wierze, że to mówię, ale ta organizacja sprawia, że idziesz w dobrą stronę. - Uśmiechnęła się do niego i otworzyła drzwi.:
- Ja też nie wierze, że to mówisz, ale to pewnie chwilowe. Taki szok spowodowany skokiem temperatury. Nie przyzwyczajaj się i chodź potrenować. - Powiedziała, a wilk w sekundę wyszedł na korytarz. Zamknęła za sobą drzwi i zaczęli iść w stronę schodów prowadzących na dół. Organizacja nie była tak ogromna, jakby się mogło wydawać. Na parterze znajdowały się wszystkie pokoje i pomieszczenia dzienne, w piwnicy dwie ogromne sale treningowe, kolejne piętro niżej zbrojownia i zagracone pokoje. Nie mogło zabraknąć również prowizorycznego strychu.
Alice idąc korytarzem nagle usłyszała znajomy, kobiecy i zdenerwowany głos. Dochodził z uchylonych drzwi jakiegoś pokoju. Podeszła do nich i ukradkiem spojrzała na sytuacje w środku. Zobaczyła Miyo stojącą nad Deidarą.:
- Zawsze jak wracam musisz się schlać jak świnia! - Krzyknęła opierając ręce na biodra. Była wyraźnie zdenerwowana, natomiast Deidara całkowicie ją ignorował. Leżał na lewym boku, plecami do Miyo. Nałożył kołdrę na głowę licząc, że sobie pójdzie, ale nie ona.:
- Po prostu wybierasz nieodpowiednie chwile. - Skomentował, nadal leżąc pod pierzyną.:
- Deidara... Naprawdę kiedyś zignoruje zasady i cię zabije. - Wycedziła przez zęby. Deidara wziął głęboki oddech. Opuścił kołdrę do pasa i odwrócił się w stronę Miyo. Oczywiście nie było to przypadkowe. Jak wszyscy on również jest wysportowany, do swojego typu urody idealny. Treningi dają swoje, ale na dziewczynę to nie podziałało. Zachowywała się jakby ten widok był dla niej codziennością.:
- Zapamiętam to, a teraz zamknij drzwi i chodź do mnie. - Całkowicie zignorował jej groźbę i zaprosił do siebie odsłaniając kawałek łóżka. Uśmiechnął się do niej delikatnie i czekał na reakcję. Alice razem z Komuru udali się czym prędzej dalej, aby nie zostali posądzeni o podsłuchiwanie. Miyo prychnęła na niego, ale zamknęła drzwi na klucz. Zrzuciła z rąk rękawy na ziemię i wskoczyła do łóżka, po czym odwróciła się do niego plecami z obrażoną miną. Deidara przybliżył się niej i objął mocno w pasie. Oparł się na łokciu i przybliżył twarz do jej ucha.:
- Tylko rękawy? - Wyszeptał zalotnie powoli przesuwając rękę w górną część tułowia. Nie zaprzeczyła. Rozpiął jej bolerko i błądził ręką po jej dekolcie, co jakiś czas ściskając pierś. Ich relacja jest skomplikowana i tajna. Nienawidzą się, ale jest między nimi niewidzialna więź, która do siebie przyciąga łącząc ich. Są tak samo zirytowani swoim towarzystwem jak zadowoleni. Jest tyle samo spraw które ich łączą i dzielą. Jakby tego było mało, nie mogą publicznie okazywać swojego statusu. Jedną z ważniejszych zasad Akatsuki jest nie posiadanie żadnego związku, żadnych uczuć względem drugiej osoby. Misja ma być najważniejsza, a myśl czy drugiej połówce nic nie jest mogłaby prowadzić do niepowodzenia. Miyo szybko odwróciła się do Deidary, popchnęła go tak, aby leżał na plecach i wskoczyła na niego okrakiem.:
- Na pewno zamknęłaś na klucz? - Upewnił się kładąc dłonie na jej udach. Kiwnęła głową i pochyliła się nad nim składając delikatny pocałunek na jego ustach, który wraz z biegiem stawał się bardziej natarczywy i namiętny.

Alice stała oparta o ścianę przy drzwiach do salonu. Była lekko zszokowana, ciągle analizowała sytuację, którą podsłuchała. Miyo Deidara, Deidara Miyo. To brzmi jak nonsens.:
- Czy to jest legalne? - Zapytała samą siebie, ale odpowiedział jej Komuru.:
- Związki damsko-męskie ogólnie są dość powszechne. - Alice spojrzała na niego ze zmarszczonymi brwiami.:
- Bardziej mi chodziło o to, czy to jest legalne w tej organizacji. - Sprostowała.:
- Jak widać. Masz kolejną informacje dla Orochimaru. - Wypowiadając jego imię Komuru zawarczał. Od zawsze go nienawidził przez to jak traktował Alice i kogo z niej zrobił. Ta natomiast zignorowała to co powiedział. Zdążyła już zapomnieć o wężowatym, a faktycznie niedługo musiała zdać raport. Potrząsnęła głową delikatnie i weszła do salonu zupełnie bez powodu, ale to co tam zobaczyła... Na kanapie leżał Hidan z pustą butelką w ręku, Sasori zasnął przy stoliku na którym grali w pokera, a Kisame na fotelu również z butelką alkoholu. Po całym pokoju walały się kubeczki, potłuczone szkło, puste foliowe torebki i rozsypane przekąski. Nie zabrakło również połamanych krzeseł i wybitej szyby. "Przynajmniej nie zasnęli na podłodze." Na środku pomieszczenia stali kolejno: Sayuri, Yahiko, Kakuzu i Konan. Wszyscy rozmawiali o finansach. Różowowłosa jako pierwsza zauważyła nowego gościa.:
- Oh, witaj Alice. Jak ci się podoba w nowej organizacji? - Jej ton był jak zwykle oschły.:
- Jest dobrze. - Odpowiedziała od razu. Mimo iż po ich ostatniej walce ledwo uszła z życiem, to nie czuła strachu. Wręcz przeciwnie, była dumna.
- Dobrze, w takim razie. Jeżeli chciałabyś się przenieść wystarczy poprosić. - Dodała i wróciła do wcześniejszej rozmowy. Alice przewróciła oczami i już miała wychodzić, ale przypomniała jej się wczorajsza rozmowa z Konan. Usiadła razem z Komuru na wolnym fotelu i cierpliwie czekała, aż skończą sprawy organizacji. Jak to Alice ma w zwyczaju, musi wszystko wiedzieć. To się nigdy nie zmieni.
Po 15 minutach bezczynnego siedzenia do salonu weszła młoda dziewczyna o brzoskwiniowych włosach i opasce na jednym oku. Była to Megumi Kurofuji. Gdy tylko zobaczyła Alice uśmiechnęła się szeroko.:
- Witaj Alicia! - Zdrobniła imię co w jej wykonaniu brzmiało nawet słodko. Odmachała jej również z uśmiechem.: - Widzę, że podoba ci się moja soczewka. Zrobiłam specjalnie dla ciebie. - Ciągnęła nadal z uśmiechem stojąc w drzwiach. "A więc to ty." Pomyślała Alice.:
- Tak, ale jak ją zrobiłaś?
- Wielcy medyczni ninja nie zdradzają swoich tajemnic! - Krzyknęła ustawiają się w pozycje superbohatera. Była dość dziecinna jak na swój wiek. Szczególnie wydawało się to być dziwnie biorąc pod uwagę jej status. Sayuri wymownie spojrzała się na Megumi.:
- Ah tak! Miyo poszła się umyć do pokoju Konan. - Poinformowała swoją liderkę. Ta spojrzała na niebieskowłosą. Skinęła głową w geście potwierdzenia wiadomości i zaczęła iść w stronę wyjścia, ponieważ skończyli omawianie finansów. Alice to zauważyła i szybko pobiegła za nią. Złapała ją zaraz za drzwiami.:
- Mogę mieć do ciebie pytanie? - Zapytała stając jej na drodze.:
- Kolejne? - Zapytała unosząc brwi.
- No tak. Pamiętasz jak wczoraj chciałam wyjść, a ty mówiłaś żebym nie szła do niego? To oczywiście nie było moim zamiarem. - Skłamała. - Więc co miałaś na myśli? - Zapytała patrząc prosto w oczy Konan. Ta lekko skamieniała, trudno było jej znaleźć odpowiedź na to pytanie. Jej wczorajsze zachowanie było impulsem, wcale nie chciała tego mówić.:
- To co działo się wczoraj nie ma racji bytu. Pamiętasz zasady, robisz co chcesz, a rano żyjesz jak gdyby nigdy nic się nie stało. - Znalazła wyjście z sytuacji i już chciała pójść dalej, ale Alice złapała ją za ramie.:
- Ale to jest ważne. Dlaczego pomyślałaś, że chce pójść do Yahiko i dlaczego odradzałaś? - Dopytywała dalej.:
- Alice! Jesteś strasznie upierdliwa. Koniec z rozmową na temat wczorajszej nocy, zrozumiałaś?
- Wolisz, żebym zapytała o to Yahiko? - Konan mocno się zdziwiła.:
- Ja ty śmi... - Przerwano jej.:
- O co się zapytać Yahiko? - Wtrącił się podkreślając swoje imię, które miało nie być wymawiane. Obok niego stała Sayuri:
- No bo wczoraj... - Teraz przerwano Alice.:
- Nic się nie działo. - Dokończyła Konan patrząc groźnie na czerwonowłosą. Sayuri patrzyła z uwagą na zaistniałą sytuację.:
- To co... - Przerwano Yahiko.:
- Staram się powiedzieć...
- Alice! - Krzyknęła Konan przerywając jej. Była mocno zdenerwowana. Z boku cała sytuacja wydawała się dość zabawna. Każde nie dawało wejść drugiemu w słowo, przerywało i wtrącało swoje myśli. Chociaż w rzeczywistości panowała napięta atmosfera.:
- Lepiej poczekam w salonie. - Westchnęła Sayuri cofając się do wcześniejszego pomieszczenia. Yahiko kiwnął głową i popatrzył się na obie kobiety stojące na korytarzu. Ich myśli krzyczały, ciężko było z nich spleść sensowne zdania. Pierwsza odezwała się Alice.:
- Chciałam się dowiedzieć o co wczoraj chodziło Konan. - Powiedziała spokojnie spoglądając na niebieskowłosą, ta odwróciła głowę.:
- Zapomnij o wczoraj. Myślę, że ktoś wytłumaczył ci zasady tej nocy. Czy coś jeszcze?
- No nie, ale... - Przerwano jej.:
- To wracać do swoich zajęć. - Do Konan nie trzeba było dwa razy powtarzać. Od razu odwróciła się opuściła siedzibę. Yahiko również chciał pójść, ale zatrzymała go Alice:
- Yahi... To znacz Pein. Wczoraj jak poszedłeś... To znaczy ja też byłam zmęczony i czy... - Starała się tak dobrać słowa, aby nie wyjawić swoich wczorajszych prawdziwych zamiarów. - Bo poszłam zaraz po tobie, ale nie pamiętam jak. Dobrze wróciłam? - Dokończyła, nie zastanawiając się jak bardzo beznadziejnie to brzmiało.:
- Poszłaś prosto do swojego pokoju. - Skłamał i poszedł dalej. Nie czuł się z tym źle, w końcu wszystko co robił nie miało jej sprawiać kłopotów, a wręcz przeciwnie. To dla jej dobra. Kobieta odetchnęła z ulgą. "Misja jest najważniejsza" Powtarzała sobie w głowię idąc w stronę schodów. Przy nich czekał na nią Komuru.:
- Powinienem się wypowiedzieć na temat twojego zachowania i wewnętrznego ja? - Zapytał lekko rozbawiony.:
- Nawet nie próbuj. - Syknęła i razem udali się do jednej z sal treningowych. Ich wielkość jest zadziwiająca. Znajduje się tu mały prowizoryczny las, jeziorko i skały. Przy lewej ścianie znajduje się drewniana ławka, a obok niej ciężarki. Alice podeszła do nich, wzięła kilogramowe na wszystkie kończyny i zaczęła trening taijustu. Od zawsze to była jej pięta achillesowa. Chciała poćwiczyć, żeby nikt nie musiał się wstydzić za jej brak umiejętności. Chociaż to mogło wydawać się dziwne, w końcu kto by się tym przejmował. Właśnie ona. Odkąd dorosła starała się spełniać oczekiwania innych, nie myśląc przy tym o sobie. Tak też jest do tej pory. Będzie trenować tak, aby udało jej się wyjść z każdej sytuacji, choć wydaje się to niemożliwe. Będzie lepsza od Sasuke, którego przywłaszczył sobie Orochimaru, nie rozczaruje nikogo, a w finalnej ewentualnej walce z Akatsuki...  Umrze z myślą, że zrobiła co było w jej mocy, aby nie rozczarować Orochimaru i nie skrzywdzić Yahiko.

Miyo zakładała kolejno bolerko i szerokie rękawy. Przeczesała szybko rękami włosy i odwróciła się do siedzącego na łóżku Deidary. Był bardzo zadowolony i na swój sposób szczęśliwy. Wyciągnął do niej rękę aby ta przybliżyła się do niego. Tak też zrobiła. Podeszła bliżej poprawiając jeszcze pojedyncze, zaplątane blond kosmyki. Poprawił jej spódnice, którą w biegu nierówno założyła.:
- Wyglądam normalnie? - Zapytała opierając się rękoma o jego ramiona.:
- Ta, znowu jesteś starą, irytującą Miyo. - Odpowiedział, po czym zaraz dostał delikatnie dłonią w głowę.:
- Czemu ty się tak prosisz o to, żeby zrobić ci krzywdę. - Warknęła. - Ciesz się, że mam dobry humor. - Dodała i popchnęła go tak, że teraz leżał na łóżku.:
- Trudno, żebyś miała zły. - Uśmiechnął się szeroko, sam do siebie. Ta prychnęła i skierowała się do drzwi z lekkim uśmiechem.:
- Następnym razem jak tu wpadnę, masz nie śmierdzieć alkoholem. - Rozkazała i chwyciła za klamkę, ale zatrzymał ją Deidara.:
- Miyo, poczekaj. - Powiedział i podniósł się z powrotem do siadu. - Pein wznawia misje związane z szukaniem jinchuriki. - Dziewczyna skamieniała. Nie odpowiedziała na to, myślała jak powinna zareagować. Polowanie na jinchuriki to duże ryzyko. Ryzyko śmierci. Odwróciła się do niego z poważną miną.:
- No i co z tego? Ty już chyba swojego oddałeś. - Skomentowała starając się utrzymać poważny głos, chociaż czuła, że delikatnie można było usłyszeć jego drżenie. Deidara wstał i podszedł do niej.:
- Tak, ale to mnie z niczego nie zwalnia. Jeszcze jest pełno demonów do złapania. - Również miał poważną minę. Oboje wiedzieli z czym to się wiąże. - Mamy już pełnoprawnego członka organizacji, więc zgodnie z tym co mówił lider, czas wrócić do wcześniejszych zajęć. - Chciał pogładzić ją po policzku, ale ta szybko złapała go za nadgarstek.:
- Czekaj. To ty wiedziałeś, że kiedy już znajdziecie kogoś to wszystko wróci do wcześniejszej postaci? - Zmarszczyła brwi i ścisnęła uścisk. Deidara go nie poczuł, przyzwyczaił się, że za każdym razem, kiedy Miyo się zdenerwuje wyżywa się na nim. Czuł bijącą z jej twarzy złość. Nie wiedział, że to nie jedyne emocje, jakie jej w tej chwili towarzyszą. Ogromne przygnębienie i smutek. Przywiązała się do niego choć nie spędzali ze sobą całych dni. Nawet w małym stopniu zaakceptowała jego sztukę i humor. Szlak ją trafił, kiedy dowiedziała się, że teraz z każdym jego opuszczeniem organizacji będzie się wiązać ryzyko śmierci. Puściła jego dłoń i bez żadnego słowa opuściła szybko pokój. Wcześniej oboje nie rozumieli zakazu posiadania kogoś bliżej. Nawet nigdy nie myśleli o sobie jako u ukochanym. To miała być zabawa, przelotny dreszczyk, a skończyło się uczuciem. Choć sami siebie okłamywali, że tak nie jest.
--------------------------------------------
Co myślicie o czymś takim? Mam nadzieję, że się spodobało! :)
Słuchajcie! Takim oto epizodzikiem kończymy drugą serię, ale spokojnie! Po nowym roku niedługo powinna pojawić się krótka zapowiedź o serii trzeciej. Do zobaczenia i życzę wam wszystkim udanego sylwestra! ;)

EDIT: Jednak nie będzie zapowiedzi tylko polecimy od razu z rozdziałem.

12.18.2017

Rozdział 22. Misja ponad wszystko.

Alice błądziła po korytarzu chwytając za wszystkie klamki. Szukała Yahiko, ale nie wiedziała gdzie może być jego pokój. Ze względu na swój stan nie opracowała nawet planu. Gdzie zacząć, co powiedzieć i jak się zachować. Powoli też zaczynało jej się robić głupio, że tak bardzo starała się wywołać u niego zazdrość. W końcu wcale nie musiał się nią interesować.
Czerwonowłosa chwyciła za kolejną klamkę od drzwi, ale te również były zamknięte. Jedyny pokój który okazał się być otwarty był jej własny. Westchnęła głęboko i oparła się o ścianę. Wpatrywała się w jeden punkt z wykrzywioną miną starając się coś wymyślić. Ale to nie był dobry pomysł. Obraz przed oczami falował, co tylko rozproszyło Alice. Potrząsnęła głową i w tym samym momencie nad jej głową zapaliła się lampka. Poszła w stronę gabinetu. To było ostatnie pomieszczenie. Powoli chwyciła za klamkę i... drzwi otworzyły się. "No kto by pomyślał." Przeszło jej przez głowę wchodząc do ciemnego pokoju. Gdy tylko wyczuła pod ręką przełącznik, włączyła światło. Gabinet jest pusty. Westchnęła zrezygnowana i rozejrzała się. Biurko zawalone papierami, za nim regały z książkami i zwojami oraz ta kanapa, od której wszystko się zaczęło. Jednak wzrok Alice skupił się na ciemnobrązowych drzwiach w rogu pokoju. Podeszła do nich. Wyglądały pięknie, cudowne wyżłobienia i pozłacana klamka. "Ktoś tu ma kompleks wyższości..." Pomyślała wspominając wszystkie inne drzwi w organizacji. Tamte przeciętne, te błyszczały na ich tle. Nigdy wcześniej ich nie widziała, ale to zapewne przez to, że nigdy wcześniej nie przebywała w tym w pełni oświetlonym pomieszczeniu.
Alice przeszła powoli przez kolejne drzwi. Zauważyła Yahiko stojącego na środku pokoju w samych spodniach do snu. Wodziła wzrokiem po jego ciele. Był umięśniony, ale bez zbędnej przesady, miał szerokie spięte ramiona, mokrą, roztrzepaną, rudą czuprynę i biały ręcznik przewieszony przez kark. Był lekko zdziwiony nagłą wizytą Alice. Jednym ruchem zdjął tkaninę i rzucił na fotel w rogu. W tym czasie czerwonowłosa zamknęła drzwi i zaczęła powoli podchodzić do niego. Upozorowała upadek i tak jak myślała, Yahiko szybko ją złapał. Uśmiechnęła się pod nosem opierając o jego klatkę. Położył jej swobodnie ręce na ramiona i stali tak przez dłuższą chwilę, bez żadnych rozmów czy wyjaśnień. Alice czuła jego przyjemny zapach żelu pod prysznic co sprawiało, że mogłaby tak stać jeszcze przez kilka godzin. W pewnym momencie poczuła uścisk na ramionach tak, jakby chciał ją odepchnąć. Ta nie pozwoliła. Objęła go mocno w pasie i przybliżyła się na tyle, ile to było możliwe.:
- Alice, odpuść. - Powiedział oschle, teraz trzymając ją za przedramienia. Chciał ją zwyczajnie zniechęcić, zmusić do wyjścia. Czerwonowłosa lekko spuściła ręce dając możliwość do oswobodzenia się z uścisku. Yahiko niechętnie odszedł i usiadł na łóżku. Spojrzała na niego po raz kolejny. Wydawał się zniechęcony, zmęczony fizycznie i psychicznie. Mimo iż miała odpuścić, nie potrafiła. Działał jak magnes, sprawiał, że czuła się przy nim jak nieszczęśliwie zakochana nastolatka. W myślach wyobrażała sobie jak obejmuje ją swoimi ramionami, wtapia jedną rękę w jej włosy, drugą gładzi po plecach zjeżdżając co raz to niżej. Dotyk jego dłoni na plecach, łydkach, udach. Myśli wygrały z rozumem Alice. Przybliżyła się do niego tak, że dzielił ich tylko krok. Teraz Yahiko doskonale słyszał co chodziło po głowię Alice. Z jednej strony podobało mu się, chciałby wprowadzić jej plan w życie, ale z drugiej strony nikt nie może się o tym dowiedzieć. Albo utrata pamięci, albo ryzyko, albo nic. Nie, ryzyko tutaj nie wchodziło w grę. Sytuacja w gabinecie, niby niewinna, a i tak była niedopuszczalna. Spojrzał na nią jeszcze raz. "Cholera, taka piękna." Pomyślał przyglądając się jej twarzy. W jego sytuacji również rozum był zamazany alkoholem. Złapał mocno Alice za biodra i przyciągnął bliżej. Na twarzy dziewczyny pojawiło się zdziwienie, ale tylko na chwilę. Przymknęła oczy i czekała na dalszy obrót wydarzeń. Nie widząc opierania się, kontynuował. Jedną ręką odsłonił jej brzuch, a drugą nadal trzymał mocno za biodro, aby ta się nie ruszyła. Ten uścisk sprawiał lekki ból, ale był to przyjemny ból. Yahiko przybliżył twarzy do jej brzucha, otulając go jedynie oddechem. To wystarczyło, aby Alice pragnęła więcej. Słysząc myśli dziewczyny uśmiechnął się pod nosem. Złożył delikatny pocałunek pod jej mostkiem. To sprawiło że po jej ciele przepłynęło przyjemne ciepło. Chciała jeszcze więcej, to za mało. Starała się przybliżyć do niego bardziej, ale nie pozwolił jej. Następne pocałunki na jej skórze, z kolejnym coraz niżej składane, aż natrafił na jej spodenki. Oprzytomniał. Szybko odsunął ją od siebie i wziął głęboki oddech. Położył się na dwuosobowym łóżku zakładając ręce za głowę. Alice otworzyła szeroko oczy. W jednej chwili czuła się jak w raju, a po kilku sekundach wszystko zniknęło. Spojrzała na jego czekoladowe tęczówki, ale ten żeby uniknąć spotkania zamknął oczy. Alice zmarszczyła brwi i położyła się koło niego również na plecach, na czarnej, jedwabnej pościeli. Leżeli w ciszy i to był dobry moment na przyjrzenie się jak mieszka. Pokój był większy niż ten, w którym śpi Alice. Głęboko czerwone ściany pięknie komponowały się z ciemnym brązem mebli, drzwi oraz okien. Drewniana podłoga w kolorze czerni, przykryta na środku średniej wielkości, okrągłym dywanem w kolorze brązu połączonym z bordo. Po obu stronach łóżka znajdowały się szafki nocne, na których stały lampy o długich, pozłacanych nóżkach z białym abażurem. Na przeciw łóżka znajdowały się drzwi do łazienki równie wystawne jak wejściowe. W rogu najbardziej oddalonym od miejsca z którego weszła Alice stał czarny fotel z białymi poduszkami i kocem, a obok niego reszta ściany w szafkach na książki, zwoje, pudełka.  Po prawej od drzwi do łazienki znajdowała się komoda z szafą, a po lewej zjawiskowe złote lustro.:
- Ty chyba na prawdę myślisz, że jesteś lepszy od innych. - Powiedziała nagle Alice wpatrując się w sufit.:
- Dlaczego tak sądzisz? - Odpowiedział pytaniem nie zmieniając swojej pozycji.:
- Twoje drzwi i meble. Ogólnie cały pokój wygląda niesamowicie w porównaniu z tym gdzie ja leże.
- Każdy ma swoje fundusze do wydania, robi z nimi co chce. Ja zainwestowałem w pokój. - Odpowiedział lekko zirytowany. Alice przewróciła się na bok tak, żeby go dokładnie widzieć. Przybliżyła się.:
- Ej, ale ja nic nie dostałam. - Zwróciła uwagę.
- Jeszcze. - On nadal leżał z zamkniętymi oczami, a ona wpatrywała się w niego. Na jego twarz, tors, całe ciało. Przez te klika chwil byli tak blisko siebie, dotykali się ciałami. "Kilka chwil dłużej i leżelibyśmy trochę inaczej":  - Alice, pamiętaj że mogę czasem usłyszeć twoje myśli. - Dodał i zapadła cisza, ale nie była ona niekomfortowa. Oboje chcieli po prostu poleżeć, odpocząć i pomyśleć co teraz. Nie da się ukryć, że z każdym spotkaniem niebezpiecznie się do siebie zbliżają. Nie jest to dobre ani dla Alice, ani dla Yahiko. Prędzej czy później będą musieli stanąć do walki.:
- Lubisz ciemne kolory? - Zapytała przerywając cisze. Uznała, że rozmowa pozwoli jej uspokoić hormony i nie myśleć o nim w ten sposób. Kiwnął głową.: - Fajnie, ale trochę ciemno tu. To znaczy bardzo ładnie, ale ciemno. - Kontynuowała, ale ten nie zwrócił na nią najmniejszej uwagi. Westchnęła i opadła zrezygnowana z powrotem na plecy.: - Konan miała racje mówiąc, że mnie odrzucisz. - Dodała z poważniejszą miną. Yahiko otworzył oczy i przymrużonymi patrzył się w niewidzialny punkt na suficie, tak samo jak Alice. Przez chwilę leżeli tak w ciszy. Oboje nie wiedzieli co powiedź. Zaprzeczyć, nakrzyczeć, zapytać czy udawać, że to zdanie nie zostało wypowiedziane. Czerwonowłosa spojrzała na niego. Gdy nie zobaczyła żadnej reakcji uznała, że to faktycznie nie ma sensu i chciała wstać. Zatrzymał ją Yahiko chwytając za rękę.:
- Ja lubię wszystkie ciemne kolory, a ty? Nadal odcienie niebieskiego? - Zapytał. Alice uśmiechnęła się i z powrotem wróciła do pozycji leżącej, ale tym razem opierała głowę o jego ramie, a on obejmował ją swoją ręką i gładził przedramię.:
- W sumie, to tak. - Odpowiedziała. Dla obojga ta sytuacja była czymś nowym i abstrakcją. Nigdy nie pomyśleli, że zbliżą się do siebie jak kochankowie, jakaś zakazana para z telenoweli. Pod wpływem alkoholu Alice zapomniała o swojej misji i cieszyła się tą chwilą. Natomiast Yahiko postąpił za daleko i dobrze o tym wiedział. Miał świadomość, że będzie musiał po raz kolejny majstrować w jej mózgu i nawet nie miał pewności czy to się uda. Nigdy nie uciszał wspomnień, które trwały dłużej niż kilka minut. Mimo to chciał żeby ta sytuacja trwała jak najdłużej.:
- Kto wymyślił takie wydarzenia jak dziś? - Zapytała nagle Alice.:
- Ja. - Odpowiedział uśmiechając się.
- Co? Naprawdę? Zawsze myślałam, że jesteś raczej sztywny. - Odpowiedziała bardziej na żarty. Zaśmiał się krótko.
- Za krótko mnie znasz.
- Znam cię od dzieciaka! - Odpowiedziała od razu. - A i wtedy byłeś bardziej rozrywkowy niż teraz. - Stwierdziła pewnym siebie tonem. - Nawet nie chciałeś się przyłączyć do zabawy na stole bilardowym. - Dokończyła. Yahiko przypomniał sobie tą sytuacje, od razu krew zaczęła mu buzować i mięśnie napinać. Odwrócił się do Alice tak, aby ta nadal opierała się o jego prawą rękę, a lewą złapał za jej podbródek i przybliżył się do jej twarzy. Alice poczuła jak pieką ją policzki, wiedziała, że robią się czerwone i to nie od ilości alkoholu.:
- Nie rób tak więcej. - Powiedział cicho patrząc prosto w oczy Alice. U niej pojawił się chytry uśmiech na twarzy.:
- A co? Zazdrosny? - Odpowiedziała zadziornie. Szybkim ruchem znalazł się nad nią podtrzymując się na kolanach między jej nogami i rękach między jej głową. Alice lekko się zdziwiła, ale nic nie powiedziała. Rozchylił jej nogi, znajdując miejsce dla kolan między nimi nie odrywając kontaktu wzrokowego. Chwycił ją sprawnie jedną ręką za pośladki, drugą za plecy i przyciągnął do siebie tak, że on mógł oprzeć się o swoje pięty, a ona siedziała na jego udach z nogami zaplecionymi na jego biodrach. Trzymała się jego karku, a on dodatkowo podtrzymywał jej plecy.:
- Jaki jest tego cel? - Zapytała z uśmiechem. Rumieniec nie schodził z jej twarzy szczególnie, że teraz znajdowali się tak blisko siebie.:
- Żebyś znowu myślała o sprośnych sytuacjach. - Odpowiedział również z zawadiackim uśmiechem.:
- Szkoda, że tylko myślała. - Odpowiedziała powoli zbliżając swoją twarz do jego z zamiarem pocałunku. Jednak ten nie nastąpił. Yahiko puścił jej plecy i ta poleciała do tytułu lądując na jedwabnej pościeli.:
- Może kiedyś pogadamy, jak będziemy trzeźwi. - Yahiko wstał z łóżka i założył zwykłą czarną bluzkę.: - Późno już, odprowadzę cię do siebie. - Podszedł do drzwi.
- Nie mogę tutaj spać? Masz taki wygodny materac. - Zapytała zrezygnowana wstając do siadu. Starała się wykonać komicznie smutną minę z kreskówek. Yahiko tylko się krótko zaśmiał i pokręcił głową. Alice westchnęła i wstała z łóżka. Już miała iść w stronę wyjścia, ale zatrzymała się przy szafce nocnej i położyła na niej swoją bransoletkę z kuleczek wypełnionych jej czakrą. Yahiko spojrzał na nią pytająco.:
- No co. Na pamiątkę. Podobno rzadko robicie taką niesamowitą noc, więc jakieś wspomnienie by się z niej przydało. - Podbiegła do niego i razem wyszli z pokoju Yahiko, a następnie z gabinetu. W drodze do pokoju Alice nie rozmawiali. Niektórzy mogli już spać, a zależało mu na dyskrecji.

Podróż trwała około minuty. Oboje weszli do pokoju, Alice od razu położyła się do łóżka, a Yahiko przyglądał się pokojowi. Szaro, smętnie i w porównaniu do niego nie umiała dbać o porządek, szczególnie jeżeli chodzi o porozrzucane ubrania. Podszedł do niej i usiadł obok przyglądając się jak jej czerwone kosmki rozproszyły się na białej poduszce.:
- Teraz mnie posłuchaj. - Położył rękę na jej czole. - Jeżeli bylibyśmy w innych okolicznościach nie robiłbym tego, ale musisz zrozumieć. - Powoli zaczął się skupiać.:
- Jak to? Co zrozumieć? - Pytała zakłopotana.
- Zostaliśmy wyznaczeni do pewnego zadania. Nie możemy go przerwać, a jakiekolwiek więzi nie są uwzględniane w tym planie. - Kontynuował. Musiał przygotować się do tak dużego uśpienia wspomnień.:
- Nadal nie rozumiem. Skoro nie może być żadnych więzi to co z dzisiejszą nocą? - Prawie krzyknęła szeptem. - O takich rzeczach nie da się zapomnieć. - Dopowiedziała patrząc mu się głęboko w oczy, obawiając się co powie.:
- Uwierz mi, że się da. - Ostatni raz spojrzeli sobie w oczy i wykonał pieczęć jedną ręką, drugą nadal trzymając na czole. Powieki Alice zaczęły opadać, aż w końcu straciła przytomność. Widział w nich narastający wewnętrzny ból i znikającą iskrę. Wszystko wróci do normalności, będą na siebie krzyczeć i gardzić. Zaraz po tym Yahiko wstał i wyszedł przeklinając w duszy na zadanie, którego się podjął. Nie mógł z niego nagle zrezygnować. Nawet jeżeli jakimś cudem przeżyliby odmowę wykonania misji nie mieliby żadnej perspektywy na życie. Oboje są poszukiwani i  niebezpieczni. Jedyną pracą jaką mogą wykonywać to zabijanie. Nie mieliby normalnej przyszłości. Chociaż nigdy o tym nie myślał to chciałby, żeby jego życie potoczyło się inaczej.
---------------------------------
WAŻNE!
Słuchajcie zdałam sobie sprawę, że nigdy nie wytłumaczyłam o co chodzi z tym czytaniem w myślach i usuwaniem ich. W moim opowiadaniu Yahiko obsługuje się falami magnetycznymi. Wyczytuje jakie fale wysyła mózg jego rozmówcy, rozpoznając jego myśli. On sam również potrafi się nimi posługiwać majstrując u kogoś w pamięci (Mózg ofiary nie odczytuje wspomnień). Oprócz tego jest w stanie również wytworzyć takie fale, aby odepchnąć przeciwnika lub jakiś przedmiot np głaz.
Miałam dużo oporów przed opublikowaniem tego posta, ale mam nadzieje, że niesłusznych. Dziękuję za uwagę i zapraszam do czekania na następny rozdział życia Alice w krainie Akatsuki!

12.11.2017

Rozdział 21. Wyjątkowa noc.

Czerwonowłosa kobieta szła sprawnie przez korytarz z zaciśniętymi w pięść dłońmi. Na jej twarzy było widać zakłopotanie i gniew. Szła, ale była nieobecna. Nie rozumiała co się z nią dzieje. Misja była najważniejsza, a jej ciało tego nie rozumiało. Wzdrygnęła, gdy usłyszała głośny trzask tak jakby ktoś rozwalił coś drewnianego o ścianę. Ale nie zwolniła tempa. Była na siebie zła, wręcz nienawidziła siebie za to jak na nią działał. Nigdy nie chciała mieć słabych punktów, a właśnie on był jej słabością. Nie zauważyła kiedy, a już znalazła się pod drzwiami do salonu. Zatrzymała się na chwilę, dotknęła ręką policzka, którego wcześniej otulała dłoń Yahiko. Westchnęła głęboko. To się dzieje. Wracają jej uczucia do niego, ze zdwojoną siłą. Przez te jedną krótką chwilę czuła się przy nim tak bezpiecznie. Z rozmyśleń wyrwał ją Hidan, który właśnie wszedł do siedziby razem ze swoim towarzyszem.:
- Hej Alice! Jak my się dawno nie widzieliśmy. - Uśmiechnął się szeroko podchodząc do dziewczyny. Ta szybko wzięła dłoń z policzka, aby uniknąć niepotrzebnych pytań.:
- Tak, faktycznie bardzo dawno... - Odpowiedziała sarkastycznie z lekkim uśmiechem. Kakuzu całkowicie ich zignorował i poszedł do lidera złożyć raport z misji. Nigdy nie był zbyt rozmowy.:
- Co ty na to, żebyśmy świętowali z tego powodu? - Zapytał wyraźnie podniecony swoim pomysłem.:
- Ta, pewnie, ale wieczorem. Jestem zmęczona. - Odpowiedziała i szybko weszła do salonu zostawiając zadowolonego jashinistę. "Chociaż jedna osoba cieszy się z mojego powrotu." Pomyślała uśmiechając się pod nosem.:
- I jak poszło? - Zapytała nagle Konan. Alice lekko wzdrygnęła. Przez jej wszystkie uporczywe myśli nie mogła się na niczym skoncentrować. Wszystko ją zaskakiwało.:
- Nie krzyczał. - Skłamała. Nie chciała o niczym opowiadać Konan. Nie były ze sobą aż tak blisko, a poza tym sama musiała sobie wszystko poukładać. Miała dziwne wrażenie, że coś łączyło Konan i Yahiko. W końcu kiedyś się przyjaźnili, teraz razem "pracują" i spędzają dużo czasu. Poza tym nie da się ukryć, że niebieskowłosa jest piękną kobietą. Ma delikatne rysy twarzy, cudownie miodowe oczy podkreślone makijażem, zgrabne ciało, pokaźne piersi. Po prostu długonoga piękność. Wyglądała na zadbaną i pewną siebie. Z czym tu konkurować. Alice przy niej czuła się jak brzydkie kaczątko, chociaż nie powinna.:
- To misja musiała pójść idealnie po jego myśli. - Dodała przewracając kartkę. Alice podeszła do niebieskowłosej i oparła się o kanapę tak, że doskonale widziała książkę Konan. Alice nie odpowiedziała. Nie chciała drążyć tego tematu. Kiedy myślała o składaniu raportu widziała tą sytuację jeszcze raz. Potrząsnęła delikatnie głową tak, aby Konan tego nie wyczuła. Postanowiła, że wykorzysta sytuację i zapyta się o kilka szczegółów potrzebnych do zakończenia misji.:
- Gdzie są te z Rakurai? Przychodzą tu czasem?
- Odkąd Yahiko podpisał z nimi rozejm raczej rzadko je tu widuje. - Opowiedziała nie odwracając wzroku od lektury.:
- Ale przebywają tutaj? - Dopytała wpatrując się w jeden punkt na ścianie.
- No może raz z miesiącu. - Przerwała czytanie. - Tutaj nie mogą ci nic zrobić, jeżeli o to chodzi. - Dopowiedziała. Alice wcale się tym nie martwiła. Nawet o tym nie pomyślała, ale żeby jej pytania nie wzbudzały podejrzeń, kiwnęła delikatnie głową.
- Mhm. - Pytanie nie mogą być zbyt szczegółowe. - A chodzą na misje? Trenują z wami? Szukają jinchuriki? - Zadała serie pytań bez większego zastanowienia.:
- Co? Nie, nie wiem. Alice, po co ci to? - Konan przerwała czytanie odwracając się do czerwonowłosej. Ta szybko wyprostowała się i odwróciła twarz, żeby przypadkiem ich oczy się nie spotkały. Ciągle chodziła z nią lekka obawa, że mogą przejrzeć jej prawdziwe intencje. Uznaliby to za zdradę, co oznaczałoby ścięcie głowy. Szczególnie, że przebywając w tej organizacji nie miała żadnych szans na wygraną, albo chociaż ucieczkę.:
- A ty chodzisz czasem na jakieś misje? - Ciągnęła dalej. Konan tylko westchnęła, odwróciła się z powrotem do książki i odpowiedziała na kolejne pytanie.:
- Rzadko. Jestem sparowana z Yahiko, więc wyruszamy może raz lub dwa na miesiąc. Na przykład za tydzień mamy pierwszą misję od kiedy pamiętam. Nie mówił ci?
- Dlaczego miałby mi o tym mówić? - Zmarszczyła brwi.
- Ponieważ idziesz z nami. - Odpowiedziała od razu. Alice zdziwiła się. Dzisiejszy zaskakujący dzień nie miał końca. Ciągle nowe wiadomości, których nie spodziewałaby się. Nie rozumiała czemu nic jej nie powiedział. Miał okazję, w końcu nie była tam na sekundkę. Kiwnęła głową nie zastanawiając się czy Konan to zauważy i poszła do kuchni. Pomieszczenie wyglądało skromnie, ale można było tu znaleźć wszystkie potrzebne rzeczy. Alice szybko podgrzała sobie kurczaka w curry z ryżem i równie szybko zjadła. Jedyne o czym teraz marzyła to porządna, spokojna drzemka.
Po skończonym posiłku sprawnym krokiem kierowała się do swojego pokoju. Nie chciała, żeby ktokolwiek ją zatrzymał, zagadał czy nawrzeszczał.

Alice weszła do swojego pokoju, zamknęła za sobą drzwi na klucz i rozciągnęła ręce przeciwlegle. Nie miała nawet siły się rozbierać szczególnie, że trochę czasu by jej to zajęło. Rzuciła się na łóżko brzuchem. Włosy opadły na jej zmęczoną twarz. Patrzyła się spod czerwonych kosmków na szafę po drugiej stronie pokoju jakby szukając odpowiedzi na nurtujące pytania. Gdy poczuła jak rozbolała ją głowa od razu zamknęła oczy i oddała się marzeniom sennym.

- Halo! To już ta chwila! Salon czeka! - Krzyczał Hidan zza drzwi waląc w nie pięścią. Alice lekko uchyliła oczy i zmarszczyła brwi. Przeszkodził jej w słodkiej kojącej drzemce, a przez chwilę nawet nie wiedziała dlaczego. Wstała do siadu, przetarła oczy rękami i skupiła się na zaistniałej sytuacji. "No tak, świętowanie." Stwierdziła w głowie i krzyknęła:
- Moment! - Odpowiedzi nie usłyszała. Prawdopodobnie kolega tylko chciał jej przypomnieć na co czekał całe popołudnie i od razu udał się do salonu. Wzięła głęboki oddech i wstała z łóżka. Pierwsze czego potrzebowała to porządny prysznic. Otworzyła szafę, której przyglądała się przed snem. Znajdują się w niej wcześniejsze stoję Alice, za czasów kiedy jeszcze tu przebywała i losowe, luźne, codziennie ubrania. W połowie szafy znajdowała się półka z koszykami na bieliznę i dodatki, a pod nią przestrzeń zapełniona obuwiem. Alice nie zastanawiała się kto to wszystko przygotował, chodź odpowiedź wydawała się prosta. Sięgnęła po losową bieliznę, czarne luźne spodenki i jasnoniebieską, definitywnie na nią za duża bluzkę na krótki rękaw.
Po wykonaniu podstawowych czynności łazienkowych była gotowa na świętowanie. Naciągnęła jeszcze grube, wełniane, beżowe skarpety i wyszła z pokoju. Uznała, że lepiej ich nie zamykać, w końcu nie wiadomo w jakim stanie wróci. W drodze do salonu zdała sobie sprawę, że tak naprawdę nie wie co Hidan miał na myśli mówiąc, że muszą to "świętować".
Alice weszła powoli do salonu, a widok który zobaczyła był odległy od tego co sobie wyobrażała. Myślała, że razem ze swoim nowym kolegą usiądą i bez większych pogaduszek wypiją butelkę jakiegoś trunku. Tymczasem, w salonie panował gwar, smród alkoholu i fajek. Jakby weszła do jakiegoś baru wypełnionego zwykłymi, pijanymi ludźmi. Wszyscy wyglądali tak... Normalnie? Jak zwyczajni dorośli, chcący odreagować od codzienności. Deidara i Yahiko grali w alkoholową wojnę*. Mina lidera pokazywała, że szczęście mu nie sprzyja. Zaraz obok, przy okrągłym stoliku siedział Itachi i Sasori z papierosem w ustach i o dziwo Kakuzu. Z tego co zauważyła Alice, grali w zwykłego pokera na pieniądze. Za sofą stał stół bilardowy na którym siedziała Konan w towarzystwie Kisame i Hidana.:
- Hej Alice! W końcu przyszłaś! - Krzyknął w jej stronę siwy jak tylko ją zauważył. Ubrany był w same luźne czarne spodnie. Alice musiała sobie przyznać, że jego wyrzeźbiona klatka robiła niemałe wrażenie. Podbiegł do niej i przewiesił swoją rękę przez jej kark.: - Jesteś gotowa na noc pełną wolności? - Wyszeptał jej zalotnie do ucha. Alice uśmiechnęła się pod nosem.:
- Gotowa. - Odpowiedziała pewna siebie. Hidan nie zdjął ręki z jej ramion i zaprowadził do swoich towarzyszy kieliszka. Nie wiedziała czemu, ale w jakimś stopniu czuła adrenalinę i podniecenie tą sytuacją. Noc wśród morderców.:
- Okej Alice, słuchaj. - Mina Hidana zrobiła się poważna. - My nie bawimy się w żadne gierki, bo wtedy zawsze ktoś wypije mniej. Stawiamy się równo. - Zdjął z niej swoją rękę i podał jej szkło. - Baw się dzisiaj tak, jakby nie miało być jutra. Bez konsekwencji, bez reguł. Rób to, na co tylko masz ochotę. - Tłumaczył dalej nalewając każdemu trunku. Jego głos brzmiał, jakby chciał zaczarować swoich słuchaczy i faktycznie mu się udawało. - Dość gadania. Za tą noc, bo pewnie druga taka szybko nie nadejdzie. - Uniósł kieliszek w geście toastu i wypił całą zawartość na raz. Reszta podążyła za nim i zrobiła to samo. Zaczęło się świętowanie, jak okazało się później, nie powrotu Alice. Był to tylko haczyk żeby dała się namówić. Kisame opowiedział jej, że czasem organizują sobie taką noc bez zasad. Jest to okazja na odreagowanie, ale najważniejsze w niej jest to, że każdy jest sobie równy.:
- Wiesz jak to jest. Zdenerwujesz się na lidera, to podchodzisz i zaczynasz kłótnie, potem bijatykę, w końcu to przeradza się w poważną potyczkę. Następnego dnia nikt o tym mówi, po prostu zapomina. - Opowiadał zadowolony Kisame. - W końcu brak konsekwencji, to brak konsekwencji. - Zakończył i wypili kolejną kolejkę. Dla Alice to było niesamowite. Każdy był na haju, którego powodował brak zasad i całkowita wolność w słowach i czynach. Czuła jak buzuje jej krew. Może zrobić wszystko.:
- A takie potyczki kończyły się kiedyś śmiercią? - Zapytała Alice. Cała trójka roześmiała się, jakby opowiedziała naprawdę dobry kawał.:
- Tylko Hidam raz został trochę przedziurawiony przez Konan. Gdyby nie jego nieśmiertelność zapewne byłby już martwy. - Zaśmiał się Kisame nalewając wszystkim obficie trunku. Alice tylko się uśmiechnęła i nie wchodziła w szczegóły. Rozejrzała się dookoła. "Fascynujące." Pomyślała po czym przechyliła szkło. Następne godziny wyglądały podobnie. Wszyscy sobie żartowali, a Hidan nie oszczędzał ich swoim tempem nalewania kolejnych kolejek. Alice właśnie głównie z nim się bawiła. Popychali się, wieszali na sobie, a kiedy Alice poczuła wzrok Yahiko dostała jeszcze większej motywacji. Przez alkohol nie miała trzeźwego umysłu, działała impulsywnie, a jej emocję dawały górę nad rozumem. Niedługo dołączył do nich Deidara i Sasori. Kakuzu nie mając z kim grać o pieniądze poszedł do siebie. W końcu alkohol na niego nie podziała, a sam już denerwował się towarzystwem spitych osób. Itachi stał przy ścianie i rozmawiał z Yahiko. Alice pod wpływem "motywacji" i alkoholu wymyśliła zabawę.:
- Potrzebuję dwóch osób! - Krzyknęła trochę niewyraźnie z szerokim uśmiechem na twarzy. Oczywiście jako pierwszy przyszedł Hidan, a zaraz za nim Deidara.
- Połóżcie się na stole bilardowym na plecach! - Rozkazała biorąc do ręki dwie butelki z sake. Jedną podała Konan. - Rób to co ja. - Poklepała ją po ramieniu. Sprawnie weszła na stół bilardowy i usiadła okrakiem Hidanowi na brzuchu. Kątem oka zauważyła jak poddenerwowany Yahiko nie może ustać w miejscu. "Idealnie." Konan zrobiła to samo.:
- Na trzy lejemy wam z butelki do buzi alkohol. Kto dłużej wytrzyma ten wygrywa! - Krzyknęła zadowolona ze swojego pomysłu. Kisame podszedł bliżej rozbawiony sytuacją i zaczął bacznie się przyglądać. Alice wypiła szybko kolejkę i krzyknęła: - TRZY! - Zanim któryś z nich zdążył zaprotestować, obie przechyliły butelki i wlewały do ich buzi alkohol. Obaj wyglądali na zdeterminowanych, chociaż krzywili się lekko od cierpkiego smaku. Pijany Hidan nie przepuścił okazji i trzymał mocno Alice za uda. Ona nawet tego nie poczuła, była za bardzo skupiona nad tym, aby strumień alkoholu trafił tam, gdzie powinien. Natomiast Yahiko odczuł to bardzo mocno. Nie był przekonany nad tym jak się zachowuje. Jest zdenerwowany, bardzo zdenerwowany, ale nie może tego przerwać inaczej inni zaczną go podejrzewać o posiadanie uczuć. Oprócz Itachiego. Ten wiedział o przeszłości swojego lidera oraz, że Alice jest dla niego ważna, chociaż sam wprost mu tego nie powiedział. Bezsilny w danej sytuacji Yahiko jedyne co mógł zrobić to trzymać nerwy na wodzy, żeby przypadkiem nie powyrywać siwemu wszystkich kończyn.
Pierwszy wymiękł Deidara odchylając butelkę Konan ręką.:
- Alice! Ten skurwysyn nawet tego nie poczuje w gardle! - Krzyknął blondyn chrząkając co chwilę.  Ale miał rację. Hidan nie czuł ogromnego bólu nawet jak ktoś odcinał mu rękę, więc co mu po drażniącym smaku alkoholu. Czerwonowłosa tylko się śmiała, tak jak wszyscy dookoła. Nagle Hidan wstał przekładając ją sobie przez ramię. Podtrzymywał za nogi, żeby przypadkiem jej nie upuścić jak będzie się wierzgać.:
- Więc ja wygrałem i zabieram ją do siebie. Cześć wam wszystkim. - Pomachał im wolną ręką. Alice też tylko się śmiała, tak jak inny. Jak odchodzili słyszeli z oddali "Tylko dajcie spać!", "Nie rozwal łóżka!". Oczywiście dla nich to były żarty, ale dla pijanego Yahiko to był przełącznik. Nerwy mu puściły, kiedy słyszał te teksty. Już chciał ruszyć w stronę odchodzącej pary, ale Itachi go zatrzymał chwytając za ramie. W tej samej chwili Hidan opuścił Alice na ziemię. Miał swoje zboczenia, był bardzo rozrywkowym facetem, ale członkiń organizacji nie dotykał. Żelazna zasady, aby uniknąć późniejszych problemów. Dla Yahiko to już było za dużo. Pożegnał się z Itachim i wyszedł szybko z salonu. Nie chciał już patrzeć jak ktoś dotyka Alice szczególnie teraz, kiedy nie był za bardzo w stanie kontrolować emocji. Jedynym wyjściem było opuścić towarzystwo.
Alice poczuła się triumfalnie, ale kiedy obiekt jej zainteresowania wyszedł straciła chęci na dalsze zabawy. Uznała, że pójdzie do niego. W końcu noc bez zasad. Upozorowała zmęczenie, ziewnęła i przeciągnęła się powoli.:
- Słuchajcie ja już jestem straaasznie zmęczona. - Powoli zaczęła kierować się do wyjścia, ale niespodziewanie zatrzymała ją Konan łapiąc za nadgarstek.:
- Idziesz do niego, prawda? - Zapytała z poważną miną.
- Co? Nie. Ja idę po prostu już spać. - Odpowiedziała wyrywając nadgarstek. Przez kilka sekund stały w ciszy.:
- On cię odrzuci. - Powiedziała i lekko posmutniała. Alice nie wiedziała co się dzieje, była zakłopotana. Lepiej wyjść już teraz czy zostać?: - Nie przyjmie cię, zobaczysz. - Dokończyła, odwróciła się, wzięła głęboki oddech i wróciła do reszty. Czerwonowłosa wyszła szybko z salonu, żeby ktoś jeszcze jej nie zatrzymał. Po głowię chodziło jej tylko jedno pytanie: Co dokładnie Konan miała na myśli?

---------------------------------
*alkoholowa wojna - podobna do zwykłej gry karcianej, ale po każdej wojnie, przegrany pije kieliszek.
Mam nadzieję, że nie znienawidziliście pijanej Alice. :D Pamiętajmy, że potrafi być irytująca! Nikt nie jest idealny. ;)
Tyle trwało napisanie tego rozdziału... A wszystko przez to, że nie wiadomo jak, usunął mi się. :o Mam nadzieje, że już się tak nie stanie, a tymczasem dziękuję za uwagę i zapraszam do wyczekiwania na kolejny rozdział. :)

11.27.2017

Rozdział 20. Jak duże dzieci.

Dwójka wysokich mężczyzn szła przez wydeptaną dróżkę wśród bezmiernych drzew. Jeden nieco potężniejszy, o niebieskiej karnacji z ogromnym mieczem na plecach. Drugi zaś o kruczo czarnych włosach i głębokich, ciemnych oczach. Jednak istotniejszy był ich ubiór, który u wszystkich ninja wywoływał zimne dreszcze. Był to czarny płaszcz z czerwonymi chmurami. Akatsuki.:
- Hej, Itachi. Czy to nie są przypadkiem nasze śpiące królewny? - Kisame wskazał na dwójkę osób leżących pod drzewem z niemałym zaskoczeniem. Wszystko było jasne, kiedy oboje zbliżyli się i zobaczyli dwóch znanych im mężczyzn. Jeden o długich blond włosach zasłaniających mu w tym momencie całą twarz. Drugi o czerwonych, rozczochrany, z wyraźnym niezadowoleniem na twarzy.:
- Wstawać! - Krzyknął Kisame z chytrym uśmiechem na twarzy. Dwaj mężczyźni leżący na ziemi w tym samym momencie wzdrygnęli, ale nie przejęli się kolegą. W tym momencie bardziej nieznośne od jego głosu był ból głowy, który nasilał się z każdym jej ruchem. Jęczeli z bólu wijąc się po trawie licząc, że ta da im upragniony chłód.:
- Gdybym tylko wcześniej wiedział, że pokona was alkohol. - Zaśmiał się rybowaty.
- Nie powinniście już być w siedzibie? - Zwrócił uwagę Itachi, spoglądając z pogardą na "zwłoki" pod drzewem. Nie lubi niesubordynacji, szczególnie u osób, których nie darzy sympatią.:
- Mieliśmy. I co z tego? - Deidara powoli wstał, wspomagając się o pień drzewa. - Akurat spotkaliśmy Alice i uznaliśmy, że należy się odpoczynek po dobrze wykonanej robocie.
- Nie tobie oceniać, czy została dobrze wykonana. - Skomentował Itachi, po czym od razu udał się dalej. Nie przepadał za Deidarą, jego bezczelnością i wybuchowym charakterem. Jak się okazało ze wzajemnością. Kisame tylko wzruszył ramionami i poszedł za swoim partnerem. Dwójka obok drzewa powoli zaczynała się ogarniać. Obaj nie wiedzieli jak to się stało, a raczej jak doszło do tego, że zapomnieli o wyznaczonym czasie. Sasori był wyraźnie bardziej zdezorientowany niż jego towarzysz. Rozglądał się dookoła z przymrużonymi oczami starając się poskładać wszystko w jedną całość. Nie wiedział gdzie jest jego marionetka obronna, płaszcz i Alice.

W tym samym czasie:

Czerwonowłosa kobieta stała na środku pustyni. Minę miała skrzywioną od bólu głowy, który nasilał się pod wpływem mocnych promieni słonecznych. Tylko przyjemny, delikatny wiatr powiewał jej włosy, wplątując między nie pojedyncze ziarenka piasku. Działało to jak leki przeciwbólowe. Jednak nie przyszła tu dla podziwiania kraju wiatru.Wykonała szybko kilka pieczęci, po czym zrobiła 5 kroków do przodu. Powtórzyła czynność dłońmi i przesunęła się o krok. W jednej chwili pojawił się przed nią budynek o wysokości około 5 metrów, typowy dla budownictwa w kraju wiatru. Dobrze go znała, ciągle z niego wychodziła, czasem na dłużej, czasem kilka dni. Specjalnie dobrych wspomnień z nim nie miała, ale ciągle ją coś przyciągało. Albo raczej ktoś.

- Wróciłam. - Powiedziała Alice wchodząc do salonu. Była to raczej umowna informacja. Nie oczekiwała, że ktoś się ucieszy, podbiegnie i ciepło przywita. Tak się nie wydarzyło. W pokoju siedziała tylko Konan czytająca jakąś książkę na kanapie.: - Gdzie wszyscy? - Zapytała podchodząc bliżej do znajomej, bo przyjaciółką już ciężką było ją nazwać.:
- Jeszcze nie wrócili z misji. - Odpowiedziała nie odwracając wzroku od lektury.:
- A po co w ogóle poszli? Po jinchuriki? - Dalej ciągnęła. Mimo wszystkich sytuacji, które wydarzyły się w niedawnym czasie, ciągle miała do niej jakiś sentyment. Chciała z nią rozmawiać, poczuć się bliżej. Sam widok jej twarzy przywoływał wspomnienia. W końcu już nie raz pomogła jej wyjść z trudnej sytuacji.:
- Tego nie wiem. Musisz się zapytać pana wiecznie wkurzonego. - Odpowiedziała unosząc brwi. Wyraźnie podkreśliła dwa ostatnie słowa, dając do zrozumienia, że jest zirytowana zachowaniem Yahiko. Alice postanowiła nie pytać o szczegóły. Kiwnęła głową, uśmiechnęła się ciepło i wyszła z salonu. Musiała w końcu zdać raport i zmierzyć się ze zdenerwowaniem lidera. Czuła się niepewnie. Każde spotkanie z nim wywoływało pustkę w głowie i ścisk w żołądku. Nie wiedziała czy to przez uczucia, czy przez strach. Czego się bała? Że pozna o niej prawdę. O "powrocie" do organizacji. Chociaż wie, że prędzej czy później dojdzie do konfrontacji i będzie zmuszona walczyć przeciwko Yahiko. Zresztą, na pewno już coś podejrzewa...

Stała pod drzwiami zastanawiając się co powiedzieć po wejściu. To tylko złożenie raportu, ale chciałaby wyjść profesjonalnie, przypodobać mu się jako pionek. Przez ostatnie lata jedyne co robiła to uszczęśliwiała innych, zapominając o swoich potrzebach. Przyzwyczaiła się do tego. Nie sprawiało to problemu przez który nie mogłaby o niczym innym myśleć. Codzienność.
Zapukała lekko w drzwi, stała czekając na pozwolenie. Nasłuchiwała uważnie. Po usłyszeniu krótkiego "wejść", wzięła głęboki oddech i weszła do pomieszczenia. Jak zwykle, oświetlone tylko tam, gdzie słońce wpadało przez okna. Zauważyła Yahiko siedzącego swobodnie za biurkiem, bez płaszcza i ochraniacza, w szarej koszulce na ramiączka i luźnych spodniach. Wyglądał raczej na znudzonego, niż rozwścieczonego. Podeszła bliżej tak, aby znajdować się blisko biurka.:
- Rozumiem, że wszystko poszło zgodnie z planem? - Zapytał patrząc się prosto w oczy Alice tak, jakby nie wierzył w to co powie i chciał wyczytać jej z głowy. Zezłościło ją to. Nie lubiła, gdy ktoś bezpodstawnie macza palce w jej myślach. Zmarszczyła brwi i odpowiedziała.:
- Powiedzmy. - Trzymała poważną minę.
- To znaczy? - Zapytał od razu nie odwracając wzroku.
- Wszystko szło dobrze, ale odstawiając szpiega w wyznaczone miejsce nie spodziewałam się zwiększonej ochrony w wiosce. Nie wyszło po cichu, ale padło tylko pięciu. - Odpowiedziała pewniejsza siebie, lekko unosząc jeden kącik ust.:
- Zdajesz sobie sprawę, że wyznaczyłem ciebie do tej misji ze względu na to, że PODOBNO jesteś najlepsza w "cichych" sprawach. - Położył mocny nacisk na słowo "podobno", tak jakby wątpił w umiejętności Alice. Może faktycznie myślał, że się nie nadaje, a może po prostu chciał ją sprowokować. A to na pewno odczuła. Po raz kolejny zmarszczyła brwi i zacisnęła zęby, żeby tylko nie wychodzić z roli poważnej osoby.:
- Jestem najlepsza w cichym zabijaniu, a nie w cichym odstawianiu szpiega. Następnym razem czytaj uważniej. - Po jej słowach to on zmarszczył brwi. Zmienił pozycje opierając podbródek o splecione ręce.:
- Skoro cicho zabijasz, to tak samo podchodzisz do swojego celu. Nie paradujesz przez środek wioski z banerem "tu jestem". - Zakpił z niej, a ona to bardzo mocno odczuła. Ledwo utrzymywała w ryzach swoją drugą, burzliwą naturę.:
- Ja chociaż wychodzę i daje o sobie znać światu, a nie siedzę na dupie na moim wygodnym fotelu chlejąc w dzień. - Odpowiedziała nie gorzej, starając się przy okazji nie przesadzić. Yahiko w jednej chwili wstał z fotela stając twarzą w twarz z Alice.:
- Jak już wychodzisz i głosisz o sobie takie mity to mogłabyś chociaż sobą coś prezentować.
- Nie muszę za każdym razem pokazywać moich cudownych zdolności. Każdy wie, że są tak samo niesamowite jak ich posiadaczka. - Odpowiedziała od razu.
- Swoich zdolności do picia? Czuć od ciebie alkohol odkąd weszłaś do pokoju. - Odszedł od biurka i okrążył je tak, że stał teraz dokładnie obok Alice.:
- Z tego co zauważyłam to alkohol nie jest tu zakazany. - Odpowiedziała zaraz. Nie wyglądało to jak normalna rozmowa. Oboje chcieli po prostu dać sobie w kość i nie przyznać drugiemu racji.:
- Ale po alkoholu stajesz się łatwym celem dla każdego. Nawet dla kelnera. - Odpowiedział stanowczo nie tracąc kontaktu wzrokowego. Alice spojrzała na niego z lekkim zdziwieniem. Nie wiedziała jak to ma odebrać. Troska, czy zwykłe uwagi w regulaminie. Zaraz przypomniała sobie jak ją porzucił, jak musiała walczyć z płaczem, z tysiącami myśli. "Gdyby nie chciał, żeby stała mi się krzywda, nie odrzucił by mnie". Pomyślała, a na jej twarz wróciła poważna mina. Nie znała prawdy. Sam Yahiko nie wiedział, czemu to powiedział. Przez tak szybką wymianę słów, nie miał czasu dwa razy się zastanowić nad tym co mówi i do kogo. Ciągle czuł coś do Alice i było to pożądanie. Pożądanie jej ciała, jej osoby, jej głosu. Zawsze odstawiał te uczucia na bok, w końcu jest przywódcą zabójców. Nie mógł sobie pozwolić na flirty czy głębsze uczucia. Zakłóciło by to nie tylko postępy w misjach, ale też straciłby swoją osobę w oczach innych. Ale przypomniał sobie pewną sytuację, która miała miejsce dokładnie w tym pokoju. Zaczął zastanawiać się czy tego nie powtórzyć, a potem znowu wymazać jej z głowy. Nikt by się o nim nie dowiedział, a on mógłby przez chwilę przestać się hamować. Byłoby to wygodne. Ona by żyła spokojnie w niewiedzy, a on miałby co chce. Odwrócił się do niej plecami, zamknął oczy i starał się jak najszybciej myśleć by wybrać właściwie. Jakie są plusy, minusy, późniejsze konsekwencje i czy to nie jest przypadkiem niemoralne. Jako zabójca nieczęsto ma do czynienia z moralnością, ale to była Alice. "A niech to...". Pomyślał, po czym odwrócił się do czerwonowłosej kobiety i położył dłoń na jej policzek. Wywołało to u niej niemałe zdziwienie, zagmatwane myśli. Nie wiedziała co się dzieje. Jej dawny przyjaciel, który jeszcze niedawno kpił z niej, jest teraz tak blisko i dotyka jej policzka. Miała przeczucie co zaraz się stanie. Nie chciała tego, a przynajmniej tak myślała. Jej ciało nie zaprzeczało, pragnęło więcej, ale rozum mówił, że to będzie zły pomysł. Kiedy był tak blisko, w końcu mogła dokładnie zauważyć zarys jego ciała. Było idealnie. Szerokie, silnie i umięśnione ramiona, które mogły zabić, ale i mocno przytulić. Wyraźne, męskie rysy twarzy, czekoladowe oczy, rozczochrane lisie włosy. W tej chwili czuła się tak bezpieczna, ale i zła na siebie. Nie chciała tak o nim myśleć. To jest jej wróg. Położyła swoją dłoń na jego i delikatnie zdjęła z policzka.:
- Złożyłam raport, wysłuchałam uwag, więc już pójdę. - Powiedziała z kamienną twarzą po czym wyszła. Nie zatrzymał jej, chociaż chciał. Stał w tym samym miejscu zastanawiając się, czym różniła się ta sytuacja od wcześniejszej. Czemu wyszła. Czemu pozwolił jej to pamiętać. Jeżeli komuś o tym opowie, będzie miał duże problemy. Rozwścieczony swoim zachowaniem złapał za drewniane krzesło koło biurka i rzucił nim o ścianę na tyle mocno, że rozpadło się na małe kawałki. Dawno nie był tak zdenerwowany. Usiadł wygodnie na swoim fotelu i odchylił głowę do tyłu, aby się uspokoić. Nie chciał, żeby wróciła, nie chciał znowu walczyć z samym sobą. Miała żyć szczęśliwie, ale nie tu, nie w tej organizacji.
---------------------------------
Powoli do przodu. Ubolewam nad długą przerwą w RPC! Ciężko jest mi wrócić to wcześniejszej jakości obrazków, ale chyba najgorzej nie jest :)

11.18.2017

Rozdział 19. Drobna odskocznia.

- Zatrzymać ją! - Krzyknął mężczyzna z widniejącą złością na twarzy. Był to ninja z wioski liścia. Razem ze swoją pięcioosobową drużyną gonili intruza przez gęsty las, który jeszcze dwie godziny temu obserwował ich miejsce zamieszkania. Była to Alice Wakari. Każdy doskonale znał to nazwisko przez swoją złą sławę. U niektórych budziło grozę, w innych zachwyt. Dziewczyna co jakiś czas odwracała się do nich pokazując swój pełen dumy uśmiech. Bawiła się z nimi. W każdej chwili mogła przywołać swojego towarzysza Komuru i zniknąć w mgnieniu oka. W jednej chwili kobieta skoczyła na jedną z grubszych gałęzi zmuszając tym swoich przeciwników do zakończenia pościgu. Nikt się po ruszył. Obserwowali siebie w ciszy. Jedyne znaki dawał wiatr, wprawiając w ruch liście oraz szkarłatne włosy Alice. Jeden z ninja wioski liścia postanowił przerwać ciszę:
- Jak się czujesz z tym, że przynosisz hańbę swojemu klanowi?! - Krzyknął w stronę swojego przeciwnika, ale to wyraźnie nie zrobiło żadnego wrażenia. Alice jak była uśmiechnięta, tak dalej jest. Jedynie podniosła dłoń na wysokość klatki piersiowej, a zza krzaków nagle zaczęły wylatywać niebieskie motyle. Było ich pięć, potem piętnaście, trzydzieści. Ciężko było poznać dokładną liczbę, ale wyraźnie robiły wrażenie na ninja wioski liścia. Ustawili się natychmiast w koło, aby ubezpieczać się z każdej strony. Motyle zrobiły dokładnie to samo. Ustawiły się grupkami dookoła nich. Alice widząc, że wszystko idzie zgodnie z planem poszerzyła swój uśmiech. Powiedziała pod nosem "Buredo Gaisenten", a następnie owady zmieniły się w senbon. Sprawnym i mocnym ruchem machnęła ręką w dół, a wszystkie ostre narzędzia w sekundę przebiły ciała shinobi. Zeskoczyła z powrotem na ziemię aby sprawdzić stan przeciwnika. Jeden z nich jeszcze utrzymywał się na łokciach z bólem i wściekłością na twarzy:
- Mój klan już od dawna nie istnieje. - Powiedziała sucho do jedynego, jeszcze żywego mężczyzny, a następnie odwróciła się na pięcie i swobodnym, spokojnym krokiem oddaliła się od miejsca zabójstwa. Jej następnym przystankiem była mała knajpka o nazwie "Gon-Gon". W czasie podróży  zastanawiała się czy to było konieczne. Czy mogło się obejść bez wylewu krwi? Uspokajał ją wiatr, muskający jej szyje, policzki i rozwiewając włosy. Było to kojące, sprawiało, że wszystkie myśli znikały, mogła skupić się na delikatnym dotyku.:
- Już po wszystkim? - Zapytał ją wilk, wychodząc zza krzaków. Wyrwał ją z rozkoszowania się naturą, co nie spodobało się kobiecie. Zatrzymała się i rzuciła mu zirytowane spojrzenie:
- Tak, teraz już po wszystkim. - Odpowiedziała od niechcenia, po czym skierowała się w stronę zwierzęcia. - Miałam nadzieje, że ta misja, pomoże mi przestać myśleć. - Powiedziała krótko wsiadając na grzbiet wilka. - A jest wręcz przeciwnie. - Dodała po czym użyła czakry, żeby przyczepić się do Komuru. Kiwnęła do niego głową na znak, że mogą ruszać.  Tak też zrobili.

Po 15 minutach byli już u celu. Stali pod małym, drewnianym barem o nazwie "Gon-Gon". Było to miejsce w którym każdy mógł odpocząć w czasie misji. W środku wyraźnie śmierdziało alkoholem i papierosami. Gdzie się nie spojrzało, wszędzie pijani ludzie. Zaczepiali siebie nawzajem, nie zastanawiali się jak przy tym wyglądają. Alice wzięła głęboki oddech i poszła w stronę barku. Zamówiła tam sobie butelkę sake i poszła poszukać sobie miejsca. Rozglądała się wszędzie, ale co chwile ktoś na nią wpadał, przepraszał, komplementował, ale ona to wszystko ignorowała. Chciała tylko znaleźć jakieś miejsce do wypicia. W kącie zauważyła dwie dobrze znane jej osoby. "Co oni tutaj robią" pomyślała idąc w stronę Deidary i Sasoriego. Siedzieli przy czteroosobowym, drewnianym stoliku i wyraźnie nikt nie chciał się do niech dołączyć. Deidara siedział okrakiem, opierając ręce na oparciu krzesła, a Sasori zwyczajnie podtrzymywał się łokciami o stół. Kiedy zauważyli Alice, nie ukrywali zdziwienia.:
- Mogę się dosiąść? - Zapytała podirytowana stawiając sake na stół. Pytanie było retoryczne. Nie oczekiwała na jakąkolwiek odpowiedź. Od razu usiadła na krześle między nimi i sprawnie, jednym ruchem otworzyła butelkę:
- Rozumiem, że wy też już skończyliście? - Zapytała, biorąc pierwszy łyk z butelki. Spojrzeli na nią trochę zdziwieni. Deidara odchrząknął i odpowiedział:
- Taa.. Misja nie była trudna, ale facet definitywnie robił co mógł, żebyśmy tylko zostawili go w spokoju.- Uśmiechnął się do kieliszka, po czym pewnym zamachem wypił całą jego zawartość.: - To było irytujące, ciągle powtarzał to samo. "Zostawcie mnie!" "Proszę, ja chcę żyć!" i tym podobne. - Cytując swoją ofiarę, komicznie gestykulował błagającego o litość, to rozśmieszyło całe towarzystwo. W tym czasie Sasori dolał mu sake.:
- To faktycznie denerwujący. Moi za to byli tak zaparci, że gonili mnie dobre 20km! Gdyby sobie odpuścili, nic by im się nie stało. - Skomentowała Alice podniesionym głosem, a następnie wzięła kolejny łyk z butelki.:
- To jest najlepsze, że oni zawsze są tacy lekkomyślni. - Dodał od siebie Sasori, następnie wypijając zawartość swojego kieliszka.
Tak mijały godziny spędzone w pubie. Wszyscy opowiadali co ich spotkało podczas misji, a następnie brali po łyku alkoholu. Jak się okazało, mieli tyle do opowiadania, że 2 butelki to za mało. W wesołej atmosferze wypili kolejne dwie, nie przejmując się mijającym czasem. Nie był on przeszkodą, a na pewno dla Alice. Na powrót do siedziby miała jeszcze dwa dni, natomiast tej towarzysze kieliszka, tylko jeden. Nie czuli czasu, dobrze się bawili, rozluźnili, kupowali kolejne butelki, żeby tylko było przy czym opowiadać, a czas leciał i leciał.
Z transu alkoholowego wyrwał ich jeden z tutejszych. Stary mężczyzna, rolnik, który odsłonił zasłony w barze.:
- Cholera już świt! - Krzyknął blondyn. Zaraz zerwał się z krzesła, ale nie był to dobry pomysł. Zachwiało go na tyle, że upadłby na ziemie. Na szczęście natrafił na ścianę. Przetarł rękami twarz i spojrzał na dwójkę siedzącą przy stole. Ich twarze były całkowicie zamazane.:
- Sasori? Alice? - Zapytał, nadal trzymając się mocno ściany. Nie miał pewności, że mówi do odpowiednich osób. Wytężył wzrok, ale nadal nie był przekonany:
- Deidara? - Zapytała Alice podnosząc głowę, która jeszcze chwile temu była oparta o stół. Podobnie jak blondyn, miała problem z rozpoznaniem osób dookoła. Po części przez alkohol, ale głównie przez światło wpadające przez okno. Chciała wstać, bez większego powodu, ale powstrzymał ją Deidara:
- Nie rób tego! Naprawdę, nie rób, lepiej siedź i nic nie rób. Nic. - Powtarzał blondyn próbując dojść do swojego towarzysza.:
- Sasori, wstawaj do cholery! - Krzyknął zachlanym głosem. Chciał oprzeć się o ramie czerwonowłosego, ale nie trafił i wylądował na podłodze.:
- Deidara! Nie rób takiego hałasu! Ludzie się patrzą. - Zwróciła mu uwagę Alice równie niewyraźnie jak inni.:
- Zbierajcie się, wychodzimy. - Rozkazał Sasori wskazując palcem na ścianę... na drzwi.. błądził nim po całym pomieszczeniu, aż w końcu znalazł drzwi! Wszyscy leniwie wstali ze swojego siedzenia, lub też podłogi, i leniwym, niepewnym, chwiejnym krokiem starali się iść w stronę drzwi.:
- O której skończyliśmy? - Zapytała Alice, jedną ręką trzymając się za głowę, a drugą starając się otworzyć drzwi.:
- Sądzą po moim wzroku? - Deidara skupił się na jednej z wielu pustych butelek na ich wcześniejszym stoliku. Cały świat się kręcił, falował, nawet nie mógł się skupić na jednej rzeczy. - Chyba niedawno. - Dodał zasłaniając usta dłonią w geście obrzydzenia.
Wszyscy wyszli z baru, podpierając się nawzajem o siebie. Trójka niby zabójców, a w obecnej sytuacji, wyglądali jak zombie. Półotwarte buzie, nogi poruszały się jak połamane, zamknięte oczy i odrażający smród alkoholu. Taki łatwy cel, taka okazja.:
- Ja nie dam rady. - Stwierdziła Alice, po czym położyła się pod drzewo głęboko oddychając.
- Ja też nie.- Stwierdził Deidara i położył się obok czerwonowłosej. Sasori przez chwilę przyglądał się a to im, a to dróżce. "Jeszcze tak daleko" i zaraz dołączył do dwójki pod drzewo. Jeżeli w obecnej chwili ktoś by ich zaatakował, sprawa byłaby przegrana, ale nie przejmowali się tym. Zależało im teraz najbardziej na wypoczynku i wytrzeźwieniu.
- Kuuurcze, ale świat się kręci. - Powiedziała załamana dziewczyna, kładąc obie ręce na twarzy. - Ostatni raz.
- Każdy tak mówi. - Zaśmiał się Sasori, również zasłaniają oczy przez promykami słońca.
- Ale naprawdę.
- Jasne.
- Mówię poważnie. - Wymieniali się szybko zdaniami, aby jak najszybciej skończyć tą rozmowę i móc pójść spać.
- Cii. - Uciszył ich Deidara przykładając palca do ust. Faktycznie podziałało. Przez dłuższą chwilę nikt się nie odzywał. Wsłuchiwali się w odgłosy natury.:
- Ej. Cieszycie się, że wróciłam, prawda? - Zapytała dziewczyna odsłaniając jedno oko, by zobaczyć ich reakcje. Przez pierwsze sekundy nic nie odpowiedzieli.:
- Nie. - Pierwszy odpowiedział Deidara. Obrócił się na prawą stronę tak, że leżał plecami do dwójki. Alice prychnęła i czekała na odpowiedź Sasoriego. On musiał się jednak zastanowić. Dużo się stało pod jej nieobecność. Każdy się zmienił, na lepsze czy też gorsze. Ciężko jest stwierdzić czy nie zburzy wszystkiego swoją obecnością. Ale ona też się zmieniła. Nie poświęca połowę swojego życia na uczucia.:
- Więc? - Dopytywała się wyraźnie podirytowana.
- Jest mi to obojętne. - Odpowiedział szybko, po czym wykonał tą samą czynność co Deidara.Obaj byli teraz odwróceni od Alice, a ona leżała na plecach między nimi nadal zasłaniając oczy. Uśmiechnęła się delikatnie. "I tak wiem, że kłamiecie". Pomyślała, po czym udała się do krainy snów.

-------------------------------------------------------
Zaczynamy delikatnie, na rozluźnienie.
Zmieniłam trochę styl pisania. Mam nadzieję, że wszystko wygląda lepiej i że się podoba. :)

















11.17.2017

Wracam!

Witam wszystkich, którzy czytają tego posta. :)
Dawno dawno temu opuściłam tego bloga. Brak motywacji, brak pomysłów. Powodów było dużo, ale nie jestem tu, aby się tłumaczyć. Chciałabym wam przekazać, że skończyłam prace nad poprawą wszystkich postów, aby były bardziej spójne i nie zawierały tyle błędów. Już nie mówiąc o tym, że miałam okropną manie trzech kropek "...". Zajęłam się również wszystkimi zakładkami, ponieważ według mnie, wcześniej wyglądały mało czytelnie. Chyba największe zmiany zaszły na stronie: Bohaterowie. I uwaga: Aktualnie zajmuje się kontynuacją! Nie tylko dla czytelników, ale również dla siebie. Wyczekujcie kolejnego rozdziału!