12.27.2017

Rozdział 23. Wszechobecne tajemnice.

Niebieskowłosa kobieta weszła po cichu do pokoju Yahiko. W rękach miała szklankę wody i aspirynę. Ubrana w czarne leginsy połączone z butami na lekkim obcasie i granatową tunikę, z tyłu dłuższą, z przodu krótką na tyle, że odsłaniała kawałek brzucha. Skrzywiła się kiedy poczuła smród alkoholu więc czym prędzej, ale nadal po cichu, podeszła do łóżka. Sama nie czuła się najlepiej, a ostry zapach powodował u niej mdłości. Yahiko spał na brzuchu z jedną ręką pod poduszką, odwrócony tyłem do wejścia. Jednak większą uwagę Konan przyciągnęła niebieska bransoletka, którą bardzo dobrze znała. Zmarszczyła brwi. "Coś ty narobił." Pomyślała spoglądając, a to na śpiącego mężczyznę, a to na biżuterie. Odłożyła wodę i lek na szafkę nocną.:
- Wstawaj! - Krzyknęła pociągając mocno za pościel tak, że spadła na ziemię. Yahiko czując chłód na ciele skurczył się i mruczał coś pod nosem.: - Jak mogłeś! - Krzyknęła po raz kolejny uderzając go z pięści w łopatkę. Ten jak oparzony wstał i dopiero zaczęło do niego docierać kto przeszkodził mu w śnie.:
- O co ci znowu chodzi? - Zapytał zdenerwowany pobudką.:
- Zgadnij. - Powiedziała machając mu przed twarzą bransoletką Alice.: - Zapomniałeś posprzątać. - Dogryzła odkładając biżuterie. Jednak Yahiko się tym nie przejął, a było to spowodowane jego stanem. Niemiłosierny ból głowy i krzyki z rana nie sprzyjały dobremu samopoczuciu. Machnął na nią ręką i wziął z szafy czysty zestaw ubrań. Jego ignorancja sprawiła, że Konan ledwo umiała utrzymać swoje nerwy na wodzy.:
- Może się jakoś wytłumaczysz! - Krzyknęła po raz kolejny, ale tak jak wcześniej nie otrzymała żadnej reakcji oprócz syknięcia z niezadowolenia. Yahiko poszedł do łazienki zamykając się, żeby przypadkiem i tam nie był męczony przez Konan.: - Jeżeli...
- Możemy o tym porozmawiać później? - Przerwał jej zza drzwi. Konan głęboko westchnęła w celu uspokojenia się.:
- Masz wodę i aspirynę na szafce. - Poinformowała i usiadła na fotelu czekają na moment, w którym doczeka się wyjaśnień. "Nie mógłby tego zrobić."

Alice przeciągnęła się na łóżku, mrużąc oczy przed pierwszymi promieniami słońca. Minę miała skrzywioną, włosy roztrzepane, ale najgorsza była jej pustka w głowie. Położyła swoje dłonie na twarz starając sobie coś przypomnieć, ale nic to nie dało.:
- Chyba trochę przesadziłaś z alkoholem. - Skomentował Komuru leżąc w nogach Alice. Wzdrygnęła się lekko kiedy go usłyszała. Nie spodziewała się, że wilk jeszcze kiedykolwiek zechce sam do niej przyjść i ogrzewać swoim futrem.:
- Mam taką lukę. Nie pamiętam co się działo odkąd wyszłam z salonu. - Odpowiedziała.:
- To chyba coś oznacza. - Skomentował zeskakując z łóżka.:
- Tak, to była moja ostatnia impreza. - Odpowiedziała i również wstała z łóżka. Było jej duszno, sucho w gardle i nadal czuła jak lekko kręci jej się w głowie. Uznała, że dobrym pomysłem na szybkie wpuszczenie powietrza będzie przeciąg. Otworzyła okno i zabezpieczyła je skarpetkami, aby się nie zamknęło i to samo zrobiła z drzwiami. "O wiele lepiej." Pomyślała łapiąc pierwszy oddech świeżego powietrza. Wzięła z szafy czystą bieliznę, niebieską tunikę zapinaną na suwak, pakiet bandaży i brązową kamizelkę (Strój z rozdziału 9). Chciała już iść w stronę łazienki, ale usłyszała czyjąś rozmowę na korytarzu. Była to konwersacja Konan i Yahiko.:
- Podobno jesteś wierny temu co mówisz. - Skomentowała Konan. Szli w stronę salonu.:
- Bo jestem. - Odpowiedział, a w jego głosie było słychać wyraźne zirytowanie.:
- Nie wydaje mi się.
- Ubzdurałaś coś sobie i teraz się tego kurczowo trzymasz.
- Bo mam do tego podstawy.
- Masz lub nie, ja już tego nie kontynuuje. Jedyne co ci zostaje to wierzyć mi na słowo, więc daj już spokój. - Cała rozmowa odbywała się bardzo cicho jakby nie chcieli, aby ktoś ich usłyszał. Alice spojrzała na Komuru, ten tylko pokręcił głową w geście niewiedzy. Wzruszyła ramionami i poszła do łazienki. Pomyślała, że to pewnie jakaś sprzeczka dotycząca prowadzenia organizacji.

Czerwonowłosa wyszła z łazienki. Spojrzała na leżącego na łóżku wilka.:
- Komuru, ja... - Przerwał jej.
- Wiem. Czasem naprawdę ciężko za tobą nadążyć. Nieustannie się zmieniasz, na lepsze lub gorsze. Nie wierze, że to mówię, ale ta organizacja sprawia, że idziesz w dobrą stronę. - Uśmiechnęła się do niego i otworzyła drzwi.:
- Ja też nie wierze, że to mówisz, ale to pewnie chwilowe. Taki szok spowodowany skokiem temperatury. Nie przyzwyczajaj się i chodź potrenować. - Powiedziała, a wilk w sekundę wyszedł na korytarz. Zamknęła za sobą drzwi i zaczęli iść w stronę schodów prowadzących na dół. Organizacja nie była tak ogromna, jakby się mogło wydawać. Na parterze znajdowały się wszystkie pokoje i pomieszczenia dzienne, w piwnicy dwie ogromne sale treningowe, kolejne piętro niżej zbrojownia i zagracone pokoje. Nie mogło zabraknąć również prowizorycznego strychu.
Alice idąc korytarzem nagle usłyszała znajomy, kobiecy i zdenerwowany głos. Dochodził z uchylonych drzwi jakiegoś pokoju. Podeszła do nich i ukradkiem spojrzała na sytuacje w środku. Zobaczyła Miyo stojącą nad Deidarą.:
- Zawsze jak wracam musisz się schlać jak świnia! - Krzyknęła opierając ręce na biodra. Była wyraźnie zdenerwowana, natomiast Deidara całkowicie ją ignorował. Leżał na lewym boku, plecami do Miyo. Nałożył kołdrę na głowę licząc, że sobie pójdzie, ale nie ona.:
- Po prostu wybierasz nieodpowiednie chwile. - Skomentował, nadal leżąc pod pierzyną.:
- Deidara... Naprawdę kiedyś zignoruje zasady i cię zabije. - Wycedziła przez zęby. Deidara wziął głęboki oddech. Opuścił kołdrę do pasa i odwrócił się w stronę Miyo. Oczywiście nie było to przypadkowe. Jak wszyscy on również jest wysportowany, do swojego typu urody idealny. Treningi dają swoje, ale na dziewczynę to nie podziałało. Zachowywała się jakby ten widok był dla niej codziennością.:
- Zapamiętam to, a teraz zamknij drzwi i chodź do mnie. - Całkowicie zignorował jej groźbę i zaprosił do siebie odsłaniając kawałek łóżka. Uśmiechnął się do niej delikatnie i czekał na reakcję. Alice razem z Komuru udali się czym prędzej dalej, aby nie zostali posądzeni o podsłuchiwanie. Miyo prychnęła na niego, ale zamknęła drzwi na klucz. Zrzuciła z rąk rękawy na ziemię i wskoczyła do łóżka, po czym odwróciła się do niego plecami z obrażoną miną. Deidara przybliżył się niej i objął mocno w pasie. Oparł się na łokciu i przybliżył twarz do jej ucha.:
- Tylko rękawy? - Wyszeptał zalotnie powoli przesuwając rękę w górną część tułowia. Nie zaprzeczyła. Rozpiął jej bolerko i błądził ręką po jej dekolcie, co jakiś czas ściskając pierś. Ich relacja jest skomplikowana i tajna. Nienawidzą się, ale jest między nimi niewidzialna więź, która do siebie przyciąga łącząc ich. Są tak samo zirytowani swoim towarzystwem jak zadowoleni. Jest tyle samo spraw które ich łączą i dzielą. Jakby tego było mało, nie mogą publicznie okazywać swojego statusu. Jedną z ważniejszych zasad Akatsuki jest nie posiadanie żadnego związku, żadnych uczuć względem drugiej osoby. Misja ma być najważniejsza, a myśl czy drugiej połówce nic nie jest mogłaby prowadzić do niepowodzenia. Miyo szybko odwróciła się do Deidary, popchnęła go tak, aby leżał na plecach i wskoczyła na niego okrakiem.:
- Na pewno zamknęłaś na klucz? - Upewnił się kładąc dłonie na jej udach. Kiwnęła głową i pochyliła się nad nim składając delikatny pocałunek na jego ustach, który wraz z biegiem stawał się bardziej natarczywy i namiętny.

Alice stała oparta o ścianę przy drzwiach do salonu. Była lekko zszokowana, ciągle analizowała sytuację, którą podsłuchała. Miyo Deidara, Deidara Miyo. To brzmi jak nonsens.:
- Czy to jest legalne? - Zapytała samą siebie, ale odpowiedział jej Komuru.:
- Związki damsko-męskie ogólnie są dość powszechne. - Alice spojrzała na niego ze zmarszczonymi brwiami.:
- Bardziej mi chodziło o to, czy to jest legalne w tej organizacji. - Sprostowała.:
- Jak widać. Masz kolejną informacje dla Orochimaru. - Wypowiadając jego imię Komuru zawarczał. Od zawsze go nienawidził przez to jak traktował Alice i kogo z niej zrobił. Ta natomiast zignorowała to co powiedział. Zdążyła już zapomnieć o wężowatym, a faktycznie niedługo musiała zdać raport. Potrząsnęła głową delikatnie i weszła do salonu zupełnie bez powodu, ale to co tam zobaczyła... Na kanapie leżał Hidan z pustą butelką w ręku, Sasori zasnął przy stoliku na którym grali w pokera, a Kisame na fotelu również z butelką alkoholu. Po całym pokoju walały się kubeczki, potłuczone szkło, puste foliowe torebki i rozsypane przekąski. Nie zabrakło również połamanych krzeseł i wybitej szyby. "Przynajmniej nie zasnęli na podłodze." Na środku pomieszczenia stali kolejno: Sayuri, Yahiko, Kakuzu i Konan. Wszyscy rozmawiali o finansach. Różowowłosa jako pierwsza zauważyła nowego gościa.:
- Oh, witaj Alice. Jak ci się podoba w nowej organizacji? - Jej ton był jak zwykle oschły.:
- Jest dobrze. - Odpowiedziała od razu. Mimo iż po ich ostatniej walce ledwo uszła z życiem, to nie czuła strachu. Wręcz przeciwnie, była dumna.
- Dobrze, w takim razie. Jeżeli chciałabyś się przenieść wystarczy poprosić. - Dodała i wróciła do wcześniejszej rozmowy. Alice przewróciła oczami i już miała wychodzić, ale przypomniała jej się wczorajsza rozmowa z Konan. Usiadła razem z Komuru na wolnym fotelu i cierpliwie czekała, aż skończą sprawy organizacji. Jak to Alice ma w zwyczaju, musi wszystko wiedzieć. To się nigdy nie zmieni.
Po 15 minutach bezczynnego siedzenia do salonu weszła młoda dziewczyna o brzoskwiniowych włosach i opasce na jednym oku. Była to Megumi Kurofuji. Gdy tylko zobaczyła Alice uśmiechnęła się szeroko.:
- Witaj Alicia! - Zdrobniła imię co w jej wykonaniu brzmiało nawet słodko. Odmachała jej również z uśmiechem.: - Widzę, że podoba ci się moja soczewka. Zrobiłam specjalnie dla ciebie. - Ciągnęła nadal z uśmiechem stojąc w drzwiach. "A więc to ty." Pomyślała Alice.:
- Tak, ale jak ją zrobiłaś?
- Wielcy medyczni ninja nie zdradzają swoich tajemnic! - Krzyknęła ustawiają się w pozycje superbohatera. Była dość dziecinna jak na swój wiek. Szczególnie wydawało się to być dziwnie biorąc pod uwagę jej status. Sayuri wymownie spojrzała się na Megumi.:
- Ah tak! Miyo poszła się umyć do pokoju Konan. - Poinformowała swoją liderkę. Ta spojrzała na niebieskowłosą. Skinęła głową w geście potwierdzenia wiadomości i zaczęła iść w stronę wyjścia, ponieważ skończyli omawianie finansów. Alice to zauważyła i szybko pobiegła za nią. Złapała ją zaraz za drzwiami.:
- Mogę mieć do ciebie pytanie? - Zapytała stając jej na drodze.:
- Kolejne? - Zapytała unosząc brwi.
- No tak. Pamiętasz jak wczoraj chciałam wyjść, a ty mówiłaś żebym nie szła do niego? To oczywiście nie było moim zamiarem. - Skłamała. - Więc co miałaś na myśli? - Zapytała patrząc prosto w oczy Konan. Ta lekko skamieniała, trudno było jej znaleźć odpowiedź na to pytanie. Jej wczorajsze zachowanie było impulsem, wcale nie chciała tego mówić.:
- To co działo się wczoraj nie ma racji bytu. Pamiętasz zasady, robisz co chcesz, a rano żyjesz jak gdyby nigdy nic się nie stało. - Znalazła wyjście z sytuacji i już chciała pójść dalej, ale Alice złapała ją za ramie.:
- Ale to jest ważne. Dlaczego pomyślałaś, że chce pójść do Yahiko i dlaczego odradzałaś? - Dopytywała dalej.:
- Alice! Jesteś strasznie upierdliwa. Koniec z rozmową na temat wczorajszej nocy, zrozumiałaś?
- Wolisz, żebym zapytała o to Yahiko? - Konan mocno się zdziwiła.:
- Ja ty śmi... - Przerwano jej.:
- O co się zapytać Yahiko? - Wtrącił się podkreślając swoje imię, które miało nie być wymawiane. Obok niego stała Sayuri:
- No bo wczoraj... - Teraz przerwano Alice.:
- Nic się nie działo. - Dokończyła Konan patrząc groźnie na czerwonowłosą. Sayuri patrzyła z uwagą na zaistniałą sytuację.:
- To co... - Przerwano Yahiko.:
- Staram się powiedzieć...
- Alice! - Krzyknęła Konan przerywając jej. Była mocno zdenerwowana. Z boku cała sytuacja wydawała się dość zabawna. Każde nie dawało wejść drugiemu w słowo, przerywało i wtrącało swoje myśli. Chociaż w rzeczywistości panowała napięta atmosfera.:
- Lepiej poczekam w salonie. - Westchnęła Sayuri cofając się do wcześniejszego pomieszczenia. Yahiko kiwnął głową i popatrzył się na obie kobiety stojące na korytarzu. Ich myśli krzyczały, ciężko było z nich spleść sensowne zdania. Pierwsza odezwała się Alice.:
- Chciałam się dowiedzieć o co wczoraj chodziło Konan. - Powiedziała spokojnie spoglądając na niebieskowłosą, ta odwróciła głowę.:
- Zapomnij o wczoraj. Myślę, że ktoś wytłumaczył ci zasady tej nocy. Czy coś jeszcze?
- No nie, ale... - Przerwano jej.:
- To wracać do swoich zajęć. - Do Konan nie trzeba było dwa razy powtarzać. Od razu odwróciła się opuściła siedzibę. Yahiko również chciał pójść, ale zatrzymała go Alice:
- Yahi... To znacz Pein. Wczoraj jak poszedłeś... To znaczy ja też byłam zmęczony i czy... - Starała się tak dobrać słowa, aby nie wyjawić swoich wczorajszych prawdziwych zamiarów. - Bo poszłam zaraz po tobie, ale nie pamiętam jak. Dobrze wróciłam? - Dokończyła, nie zastanawiając się jak bardzo beznadziejnie to brzmiało.:
- Poszłaś prosto do swojego pokoju. - Skłamał i poszedł dalej. Nie czuł się z tym źle, w końcu wszystko co robił nie miało jej sprawiać kłopotów, a wręcz przeciwnie. To dla jej dobra. Kobieta odetchnęła z ulgą. "Misja jest najważniejsza" Powtarzała sobie w głowię idąc w stronę schodów. Przy nich czekał na nią Komuru.:
- Powinienem się wypowiedzieć na temat twojego zachowania i wewnętrznego ja? - Zapytał lekko rozbawiony.:
- Nawet nie próbuj. - Syknęła i razem udali się do jednej z sal treningowych. Ich wielkość jest zadziwiająca. Znajduje się tu mały prowizoryczny las, jeziorko i skały. Przy lewej ścianie znajduje się drewniana ławka, a obok niej ciężarki. Alice podeszła do nich, wzięła kilogramowe na wszystkie kończyny i zaczęła trening taijustu. Od zawsze to była jej pięta achillesowa. Chciała poćwiczyć, żeby nikt nie musiał się wstydzić za jej brak umiejętności. Chociaż to mogło wydawać się dziwne, w końcu kto by się tym przejmował. Właśnie ona. Odkąd dorosła starała się spełniać oczekiwania innych, nie myśląc przy tym o sobie. Tak też jest do tej pory. Będzie trenować tak, aby udało jej się wyjść z każdej sytuacji, choć wydaje się to niemożliwe. Będzie lepsza od Sasuke, którego przywłaszczył sobie Orochimaru, nie rozczaruje nikogo, a w finalnej ewentualnej walce z Akatsuki...  Umrze z myślą, że zrobiła co było w jej mocy, aby nie rozczarować Orochimaru i nie skrzywdzić Yahiko.

Miyo zakładała kolejno bolerko i szerokie rękawy. Przeczesała szybko rękami włosy i odwróciła się do siedzącego na łóżku Deidary. Był bardzo zadowolony i na swój sposób szczęśliwy. Wyciągnął do niej rękę aby ta przybliżyła się do niego. Tak też zrobiła. Podeszła bliżej poprawiając jeszcze pojedyncze, zaplątane blond kosmyki. Poprawił jej spódnice, którą w biegu nierówno założyła.:
- Wyglądam normalnie? - Zapytała opierając się rękoma o jego ramiona.:
- Ta, znowu jesteś starą, irytującą Miyo. - Odpowiedział, po czym zaraz dostał delikatnie dłonią w głowę.:
- Czemu ty się tak prosisz o to, żeby zrobić ci krzywdę. - Warknęła. - Ciesz się, że mam dobry humor. - Dodała i popchnęła go tak, że teraz leżał na łóżku.:
- Trudno, żebyś miała zły. - Uśmiechnął się szeroko, sam do siebie. Ta prychnęła i skierowała się do drzwi z lekkim uśmiechem.:
- Następnym razem jak tu wpadnę, masz nie śmierdzieć alkoholem. - Rozkazała i chwyciła za klamkę, ale zatrzymał ją Deidara.:
- Miyo, poczekaj. - Powiedział i podniósł się z powrotem do siadu. - Pein wznawia misje związane z szukaniem jinchuriki. - Dziewczyna skamieniała. Nie odpowiedziała na to, myślała jak powinna zareagować. Polowanie na jinchuriki to duże ryzyko. Ryzyko śmierci. Odwróciła się do niego z poważną miną.:
- No i co z tego? Ty już chyba swojego oddałeś. - Skomentowała starając się utrzymać poważny głos, chociaż czuła, że delikatnie można było usłyszeć jego drżenie. Deidara wstał i podszedł do niej.:
- Tak, ale to mnie z niczego nie zwalnia. Jeszcze jest pełno demonów do złapania. - Również miał poważną minę. Oboje wiedzieli z czym to się wiąże. - Mamy już pełnoprawnego członka organizacji, więc zgodnie z tym co mówił lider, czas wrócić do wcześniejszych zajęć. - Chciał pogładzić ją po policzku, ale ta szybko złapała go za nadgarstek.:
- Czekaj. To ty wiedziałeś, że kiedy już znajdziecie kogoś to wszystko wróci do wcześniejszej postaci? - Zmarszczyła brwi i ścisnęła uścisk. Deidara go nie poczuł, przyzwyczaił się, że za każdym razem, kiedy Miyo się zdenerwuje wyżywa się na nim. Czuł bijącą z jej twarzy złość. Nie wiedział, że to nie jedyne emocje, jakie jej w tej chwili towarzyszą. Ogromne przygnębienie i smutek. Przywiązała się do niego choć nie spędzali ze sobą całych dni. Nawet w małym stopniu zaakceptowała jego sztukę i humor. Szlak ją trafił, kiedy dowiedziała się, że teraz z każdym jego opuszczeniem organizacji będzie się wiązać ryzyko śmierci. Puściła jego dłoń i bez żadnego słowa opuściła szybko pokój. Wcześniej oboje nie rozumieli zakazu posiadania kogoś bliżej. Nawet nigdy nie myśleli o sobie jako u ukochanym. To miała być zabawa, przelotny dreszczyk, a skończyło się uczuciem. Choć sami siebie okłamywali, że tak nie jest.
--------------------------------------------
Co myślicie o czymś takim? Mam nadzieję, że się spodobało! :)
Słuchajcie! Takim oto epizodzikiem kończymy drugą serię, ale spokojnie! Po nowym roku niedługo powinna pojawić się krótka zapowiedź o serii trzeciej. Do zobaczenia i życzę wam wszystkim udanego sylwestra! ;)

EDIT: Jednak nie będzie zapowiedzi tylko polecimy od razu z rozdziałem.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz