1.07.2018

Rozdział 24. Podróż do wspomnień.

"Jak na razie każdy jest wysyłany na misje finansowe. Chociaż doszły do mnie słuchy, że wracają do szukania jinchuriki. Tydzień temu do organizacji przyszły 3 osoby z Rakurai. Do dzisiaj tylko raz odwiedziła nas ich liderka. Te dwie organizację współpracują ze sobą pod każdym względem. Oprócz rekrutów zaczęli dzielić się majątkiem i misjami. Zaczęli tworzyć trwałą konstrukcję, ale raczej nie dojdzie do całkowitego połączenia.  Nie wiem ile sam zdążyłeś się dowiedzieć, więc napiszę wszystko co wiem.
Najczęściej pojawia się tutaj elitarna czwórka Rakurai. Megumi Kurofuji specjalizuje się w medycznym jutsu, ale była w stanie stworzyć dla mnie soczewkę, która ochrania mi oko, kiedy używam gaisenten. Sayuri Shiomi, czyli liderka, potrafi manipulować krwią swojego przeciwnika, kiedy ten krwawi. Shiru Harada specjalizuje się w walce mieczami, jest naprawdę bardzo szybka i zwinna. Miyo Wakarii już znasz. Nie wiem na jakim poziomie znajdują się jej oczy." 
Alice zawahała się na chwilę. Nie wiedziała czy informować go o nocy, w której każdy jest pijany, a więc bezbronny i o tajnych związkach. Zdradzić własną siostrę czy okazać pełną lojalność. Ostatecznie uznała, że to nie jest dobry pomysł.
"Na razie to tyle. Jeżeli nie dowiem się niczego przez kolejny tydzień wstrzymam się z raportem i zdam pełny za dwa tygodnie. Alice"
Czerwonowłosa kobieta odłożyła ołówek i zwinęła papier w rulonik, następnie przyczepiając go do ptaka na parapecie. Gatunek nieznany, a na pewno nie tutejszy. Alice przyczepiła do niego również notkę, która pozwoli zwierzęciu z powrotem przedostać się przez barierę ochronną organizacji. Zdawała raport z misji. Pierwszy raz, od czasu służby u Orochimaru nie uwzględniła kilku istotnych szczegółów. Dlaczego? Sama tego nie wiedziała. Z jednej strony powinna być lojalna i skupić się na wymierzonym jej zadaniu, ale zdradzić rodzeństwo wydawało się być gorsze, niż kara Orochimaru. Czemu nie napisała o imprezie? Prawdopodobnie podobała jej się zabawa w ich towarzystwie, chociaż nie chciała tego dopuścić do myśli.
Dziewczyna chwyciła za małą, beżową torbę pełną kunai, shurikenów i maści leczniczych. Dzisiaj jest dzień, w którym wyrusza na misje wraz z Konan i Yahiko. Ciężko jej było zrozumieć co w tej chwili czuła. Z jednej strony nie było to nic ciężkiego. Przez cały tydzień ciężko trenowała. Udało jej się nawet zmodyfikować swoje zdolności. Z drugiej strony spędzi bardzo dużo czasu ze swoimi towarzyszami, prawie tak jak kiedyś. Wzięła głęboki oddech. Szybko chwyciła za opaskę z metalem wioski deszczu, która jeszcze wcześniej należała do Yahiko i przyczepiła ją do paska. Narzuciła na ramiona płaszcz Akatsuki, następnie plecak z zapasowymi ubraniami i podeszła do drzwi.:
- Chodźmy już. Poczekamy na nich w salonie. - Zwróciła się do leżącego na łóżku wilka. Skinął łbem i poszedł razem z Alice. 

W pomieszczeniu było pusto, ale Alice wcale nie spodziewała się tłoku. Ostatnio rzadko widzi kogokolwiek. Każdy szuka jinchuriki, chociaż czasem się tutaj zatrzymują, to i tak nie są zbyt rozmowni. Jedyne zajęcie jakie ma to trening. Konan gdzieś ciągle znika na kilka godzin, a Yahiko praktycznie nie wychodzi. Nawet jeżeli wyjdzie, to unika Alice. Ta nie rozumiała czemu. Jedyna sytuacja, którą pamiętała i mogła być krępująca to ta w gabinecie, chociaż i tam nie zbliżyli się do siebie. Jego zachowanie było dla niej zagadką.

O równej godzinie dwunastej, przez otwarte drzwi salonu Alice zauważyła przechodzących Yahiko i Konan.:
- Do działa. - Szepnęła w stronę wilka i razem poszli za dwójką. Czuła lekką ekscytacje połączoną ze stresem.  Kiedy Alice dołączyła, wszyscy opuścili organizacje i zaczęli iść do celu jeszcze nieznanego dla Alice. Yahiko i Konan szli obok siebie metr przed nią i wilkiem. Odkąd się spotkali nie wymienili ani jednego zdania, nie poinformowali jej o niczym co było nieco irytujące dla Alice. Lubiła wiedzieć wszystko, nawet jeżeli są to mało znaczące szczegóły misji.:
- Dokąd idziemy? - Zapytała nagle Alice. Doganiając dwójkę z przodu.:
- Do wioski deszczu. - Odpowiedziała oschle Konan. Od czasu ich ostatniej rozmowy jest to pierwsze zdanie wypowiedziane w stronę Alice. Uraziła ją bezczelność i nachalność nowej członkini organizacji. Nawet jeżeli miała coś do ukrycia, miała prawo zatrzymać to dla siebie. Czerwonowłosa natomiast bardzo szybko zapomniała o całej sytuacji. W takich chwilach zachowuje się, jakby to nieprzyjemne zdarzenie nie miało miejsca. W końcu taki ma charakter. Natarczywość to jej cecha górująca.:
- A w jakiej sprawie? - Zapytała po raz kolejny.:
- Dowiesz się jak będziemy na miejscu. - Odpowiedział szybko lider licząc, że po jego oschłych słowach nie będzie chciała kontynuować rozmowy. Tak też było. Jego ton był na tyle zdenerwowany, że zrezygnowała. Resztę drogi przeszli w ciszy.

Do granicy dotarli po czterech godzinach. Droga była nużąca, ale spokojna. Kiedy na ich twarze skapnęły pierwsze kropelki deszczu wszyscy poczuli pewną ulgę. W jakimś stopniu Ame nadal była ich domem. Tutaj mogli poczuć naparstek normalnego życia. Nikt nie zwracał uwagi na to, że są zabójcami, traktowali jak wyższych stopniem obywateli. Jest to jedyne miejsce, w którym mogą się poczuć jak ludzie. Nagle Alice zatrzymała się, zostawiając wzrok na jednym punkcie w oddali. Wszyscy odwrócili się do niej.:
- O co chodzi? - Zapytała Konan ze zdenerwowaną miną, ale dziewczyna nie zareagowała. Stała zahipnotyzowana. Kiedy nie usłyszała odpowiedzi chciała podejść i pociągnąć Alice, ale zatrzymał ją Komuru.:
- Tam kiedyś mieszkała. - Odpowiedział zamiast właścicielki wskazując pyskiem na drzewa w oddali. Alice widziała tam coś więcej. Huśtawkę, pienie po których się wspinała i ćwiczyła ninjutsu, i wystający czerwony dach. Mimo, że dawno nie widziała tego miejsca, a jej dzieciństwo to urywki filmu, bez problemu je poznała.:
- Możemy zrobić krótki przystanek? - Odwróciła się do Konan i Yahiko. Niebieskowłosa odwróciła głowę do swojego lidera. W tej sprawie jej głos nie miał znaczenia, chociaż w myślach namawiała Yahiko, żeby jednak się zgodził. Czuła, że jest to bardzo ważne dla Alice, chociaż nie okazuje tego na zewnątrz. Być może działała jej na nerwy, ale nadal traktowała ją jak młodszą przyrodnią siostrę. Yahiko na początku nie był pewny. Teoretycznie nie mają wyznaczonego czasu, ale takie wydłużanie może okazać się problematyczne. Jednak nie mógł jej odmówić. W końcu to jego Alice.
Skinął głową i ruszyli w stronę garstki drzew. Z czasem zaczął wyłaniać się dom, a raczej jego szczątki. Pierwotnie był dwupiętrowy, z ogromnym ogrodem. Rodzina Wakarii od zawsze szczyciła się swoim kekkei genkai, na którym zarabiali spore sumy pieniędzy. Zatrzymali się przed drzwiami wejściowymi. Alice przyglądała się ze zdenerwowaniem licznym dziurą w ścianach. Przypomniała sobie atak, ciągłe wybuchy i przerażenie rodziców, które starali się ukryć przed córką. Zacisnęła dłoń w pięść, aby nie pokazać swojego zdenerwowania na zewnątrz.:
- Chwilę się rozejrzę i wrócimy do misji. - Oznajmiła i przeszła przez próg wraz z Komuru zostawiając za sobą dwójkę ninja. Kiedy Konan upewniła się, że dziewczyna nie usłyszy nic na zewnątrz zwróciła się do swojego lidera.:
- Jesteś największym kłamcą. - Chciała mu spojrzeć w oczy, ale ten odwrócił wzrok i nie odpowiedział. - Mówiłeś, że jest ci obojętna, a tak bez problemowo zgodziłeś się, żeby przeszkodziła w misji. - Kontynuowała zimnym tonem.:
- Jest mi obojętna. - Skłamał po raz kolejny rozglądając się po drzewach. Napad wrogich ninja byłby mu w tym momencie na rękę.:
- Wiesz dobrze, że okłamujesz nie tylko mnie, ale i siebie. - Dodała, po czym nastała cisza. Oczywiście Konan miała rację. Była dla niego ważna, ale ona i inni nie mogli o tym wiedzieć. Jak twierdził, to wszystko dla jej dobra.

Alice powoli szła wzdłuż zniszczonej, drewnianej komody rozglądając się dookoła. Morelowy salon z dużą oliwkową kanapą na środku, podłoga w odcieniu ciemnego brązu przykryta porwanym bordowym dywanem. Pomimo ogromnych zniszczeń Alice powoli przypominała sobie poszczególne sceny. Szeroki uśmiech jej wiecznie pozytywnego ojca, delikatność jej równie wiecznie szczęśliwej matki. Pomyślałby kto, że rodzina jak z obrazka, a jednak w środku ukrywali ogromny ból spowodowany rozłąką. Nigdy nie dali po sobie poznać, że coś jest nie tak. Alice zacisnęła zęby. Jej wzrok natrafił na szare przewrócone pudełko z którego wystawało zdjęcie. Chociaż i tak niewiele pamięta, była pewna, że na oczy tego nie widziała. Uklęknęła przed pudłem i wzięła do ręki fotografie. Widniała na niej dwójka malutkich dzieci: Alice i Miyo. Na odwrocie napisane: "Pierwszy prezent urodzinowy". Obie były ubrane w kombinezony o kształcie zwierząt. Miyo czarnej pantery, a Alice wilka. "Cóż za zbieg okoliczności..." Pomyślała spoglądając ukradkiem na Komuru. Wysypała z pudełka resztę jego zawartości. Znalazła więcej zdjęć z siostrą, które zostały ukryte przez rodziców, jeden zwój i list. Wiadomość najbardziej zainteresowała dziewczynę. Na jednej stronie był zaadresowany do niej, a na drugiej do Miyo.:

"Kochana Alice.
Jeżeli to czytasz to znaczy, że zawiedliśmy. Napisałam ten list z twoim ojcem w razie właśnie takiej sytuacji. Wiedz, że mimo ogromnej miłości jaką darzyliśmy ciebie z Daiki, musieliśmy kłamać. Zapewne widząc dołączone zdjęcia wiesz o co chodzi. Tak. Masz siostrę. Została ona pojmana przez Orochimaru, chociaż pierwotnie chciał was obie. Zdążyliśmy cię odbić, ale całkowicie wymazał pamięć tobie i siostrze. Nie mógł odejść bez posiadania jednej osoby z Gaisentenem. Długo szukaliśmy Miyo i nadal będziemy szukać do ostatniego tchu. Nie mogliśmy... Nie byliśmy w stanie próbować przypomnieć ci o Miyo. Byłabyś nami rozczarowana, że nie zdołaliśmy jej ochronić szczególnie, że bardzo kochałaś siostrę. Byłyście jak nierozłączne papużki. Wszystko robiłyście razem... Chcieliśmy żebyś rosła silna i szczęśliwa. Wybacz nam proszę nasze zachowanie. Zostawiamy ci na pamiątkę wszystkie zdjęcia oraz zwój z informacjami o naszej rodzinie. Może ci się przydać w dalszym rozwijaniu swoich umiejętności. Mamy nadzieje, że rośniesz zdrowa, silna i szczęśliwa. Że twój przyszły mąż będzie traktował cię z należnym szacunkiem i kochał bezgranicznie, a twoje dzieci radowały codziennie.
Będziemy przy was do końca, w waszych sercach.
Kochający, Akiko & Daiki."

Alice zacisnęła mocniej kawałek papieru. Czuła jak do jej powiek napływają łzy. Nie chciała płakać. Wstrzymywała się jak tylko może, ale słowa, mimo że napisane, tak mocno do niej trafiły.:
- Długo jeszcze? - Zapytała nagle Konan wychodząc zza futryny. Alice wyprostowała się uwalniając jedną łzę, którą zaraz wytarła o rękaw.:
- Już idę. - Odpowiedziała i zaczęła wszystko dokładnie pakować do plecaka. Teraz już zrozumiała, gdzie jej rodzice ciągle podróżowali na zmianę i dlaczego nigdy nie widziała albumu rodzinnego. Nie ma im tego za złe. We wszystkim co robili był jakiś sens. Miała rosnąć szczęśliwie. I tak było dopóki nie nadeszła wojna.
Razem z Konan i Komuru opuścili pozostałości po mieszkaniu i wszyscy z powrotem udali się w kierunku miasta. Nikt o nic nie pytał, a i o to w myślach prosiła Alice. Nie chciała o tym z nimi rozmawiać czy z nikim innym. Rozpłakałaby się, a na to nie mogła sobie pozwolić. Nieważne co Orochimaru zrobił, to wciąż miała wyznaczone zadanie. Po jego wykonaniu odejdzie. Tak postanowiła.

Po niespełna 10 minutach biegu dotarli do celu. Tam rozdzielili się. Yahiko poszedł załatwiać swoje sprawy, a Konan z Alice miały zająć się swoimi.:
- Tutaj zaczyna się nasza część zadania. - Zwróciła się do Alice. Ta skinęła głową i czekała na dalsze informacje.: - Musimy uzupełnić spiżarnie i kupić nowe krzesło. - Dokończyła całkowicie poważnie. Czerwonowłosa zamrugała kilka razy tak jakby nie była pewna czy dobrze usłyszała.:
- Zakupy? Naprawdę? - Zapytała ze zdziwieniem. Konan skinęła głową i zaczęła iść w głąb miasta. Całkowicie nie spodziewała się takiego przebiegu zadania, ale sens w tym był. W końcu jak każdy muszą coś jeść i mieć dogodne warunki do życia. A ktoś musiał im to zapewnić. Alice uśmiechnęła się pod nosem. Trochę tak, jakby byli jedną wielką rodziną.

------------------------------------------------
Tak zaczniemy serię trzecią! Jak nowy rok? U mnie urodziny po urodzinach, trochę ciężko ;)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz