12.11.2017

Rozdział 21. Wyjątkowa noc.

Czerwonowłosa kobieta szła sprawnie przez korytarz z zaciśniętymi w pięść dłońmi. Na jej twarzy było widać zakłopotanie i gniew. Szła, ale była nieobecna. Nie rozumiała co się z nią dzieje. Misja była najważniejsza, a jej ciało tego nie rozumiało. Wzdrygnęła, gdy usłyszała głośny trzask tak jakby ktoś rozwalił coś drewnianego o ścianę. Ale nie zwolniła tempa. Była na siebie zła, wręcz nienawidziła siebie za to jak na nią działał. Nigdy nie chciała mieć słabych punktów, a właśnie on był jej słabością. Nie zauważyła kiedy, a już znalazła się pod drzwiami do salonu. Zatrzymała się na chwilę, dotknęła ręką policzka, którego wcześniej otulała dłoń Yahiko. Westchnęła głęboko. To się dzieje. Wracają jej uczucia do niego, ze zdwojoną siłą. Przez te jedną krótką chwilę czuła się przy nim tak bezpiecznie. Z rozmyśleń wyrwał ją Hidan, który właśnie wszedł do siedziby razem ze swoim towarzyszem.:
- Hej Alice! Jak my się dawno nie widzieliśmy. - Uśmiechnął się szeroko podchodząc do dziewczyny. Ta szybko wzięła dłoń z policzka, aby uniknąć niepotrzebnych pytań.:
- Tak, faktycznie bardzo dawno... - Odpowiedziała sarkastycznie z lekkim uśmiechem. Kakuzu całkowicie ich zignorował i poszedł do lidera złożyć raport z misji. Nigdy nie był zbyt rozmowy.:
- Co ty na to, żebyśmy świętowali z tego powodu? - Zapytał wyraźnie podniecony swoim pomysłem.:
- Ta, pewnie, ale wieczorem. Jestem zmęczona. - Odpowiedziała i szybko weszła do salonu zostawiając zadowolonego jashinistę. "Chociaż jedna osoba cieszy się z mojego powrotu." Pomyślała uśmiechając się pod nosem.:
- I jak poszło? - Zapytała nagle Konan. Alice lekko wzdrygnęła. Przez jej wszystkie uporczywe myśli nie mogła się na niczym skoncentrować. Wszystko ją zaskakiwało.:
- Nie krzyczał. - Skłamała. Nie chciała o niczym opowiadać Konan. Nie były ze sobą aż tak blisko, a poza tym sama musiała sobie wszystko poukładać. Miała dziwne wrażenie, że coś łączyło Konan i Yahiko. W końcu kiedyś się przyjaźnili, teraz razem "pracują" i spędzają dużo czasu. Poza tym nie da się ukryć, że niebieskowłosa jest piękną kobietą. Ma delikatne rysy twarzy, cudownie miodowe oczy podkreślone makijażem, zgrabne ciało, pokaźne piersi. Po prostu długonoga piękność. Wyglądała na zadbaną i pewną siebie. Z czym tu konkurować. Alice przy niej czuła się jak brzydkie kaczątko, chociaż nie powinna.:
- To misja musiała pójść idealnie po jego myśli. - Dodała przewracając kartkę. Alice podeszła do niebieskowłosej i oparła się o kanapę tak, że doskonale widziała książkę Konan. Alice nie odpowiedziała. Nie chciała drążyć tego tematu. Kiedy myślała o składaniu raportu widziała tą sytuację jeszcze raz. Potrząsnęła delikatnie głową tak, aby Konan tego nie wyczuła. Postanowiła, że wykorzysta sytuację i zapyta się o kilka szczegółów potrzebnych do zakończenia misji.:
- Gdzie są te z Rakurai? Przychodzą tu czasem?
- Odkąd Yahiko podpisał z nimi rozejm raczej rzadko je tu widuje. - Opowiedziała nie odwracając wzroku od lektury.:
- Ale przebywają tutaj? - Dopytała wpatrując się w jeden punkt na ścianie.
- No może raz z miesiącu. - Przerwała czytanie. - Tutaj nie mogą ci nic zrobić, jeżeli o to chodzi. - Dopowiedziała. Alice wcale się tym nie martwiła. Nawet o tym nie pomyślała, ale żeby jej pytania nie wzbudzały podejrzeń, kiwnęła delikatnie głową.
- Mhm. - Pytanie nie mogą być zbyt szczegółowe. - A chodzą na misje? Trenują z wami? Szukają jinchuriki? - Zadała serie pytań bez większego zastanowienia.:
- Co? Nie, nie wiem. Alice, po co ci to? - Konan przerwała czytanie odwracając się do czerwonowłosej. Ta szybko wyprostowała się i odwróciła twarz, żeby przypadkiem ich oczy się nie spotkały. Ciągle chodziła z nią lekka obawa, że mogą przejrzeć jej prawdziwe intencje. Uznaliby to za zdradę, co oznaczałoby ścięcie głowy. Szczególnie, że przebywając w tej organizacji nie miała żadnych szans na wygraną, albo chociaż ucieczkę.:
- A ty chodzisz czasem na jakieś misje? - Ciągnęła dalej. Konan tylko westchnęła, odwróciła się z powrotem do książki i odpowiedziała na kolejne pytanie.:
- Rzadko. Jestem sparowana z Yahiko, więc wyruszamy może raz lub dwa na miesiąc. Na przykład za tydzień mamy pierwszą misję od kiedy pamiętam. Nie mówił ci?
- Dlaczego miałby mi o tym mówić? - Zmarszczyła brwi.
- Ponieważ idziesz z nami. - Odpowiedziała od razu. Alice zdziwiła się. Dzisiejszy zaskakujący dzień nie miał końca. Ciągle nowe wiadomości, których nie spodziewałaby się. Nie rozumiała czemu nic jej nie powiedział. Miał okazję, w końcu nie była tam na sekundkę. Kiwnęła głową nie zastanawiając się czy Konan to zauważy i poszła do kuchni. Pomieszczenie wyglądało skromnie, ale można było tu znaleźć wszystkie potrzebne rzeczy. Alice szybko podgrzała sobie kurczaka w curry z ryżem i równie szybko zjadła. Jedyne o czym teraz marzyła to porządna, spokojna drzemka.
Po skończonym posiłku sprawnym krokiem kierowała się do swojego pokoju. Nie chciała, żeby ktokolwiek ją zatrzymał, zagadał czy nawrzeszczał.

Alice weszła do swojego pokoju, zamknęła za sobą drzwi na klucz i rozciągnęła ręce przeciwlegle. Nie miała nawet siły się rozbierać szczególnie, że trochę czasu by jej to zajęło. Rzuciła się na łóżko brzuchem. Włosy opadły na jej zmęczoną twarz. Patrzyła się spod czerwonych kosmków na szafę po drugiej stronie pokoju jakby szukając odpowiedzi na nurtujące pytania. Gdy poczuła jak rozbolała ją głowa od razu zamknęła oczy i oddała się marzeniom sennym.

- Halo! To już ta chwila! Salon czeka! - Krzyczał Hidan zza drzwi waląc w nie pięścią. Alice lekko uchyliła oczy i zmarszczyła brwi. Przeszkodził jej w słodkiej kojącej drzemce, a przez chwilę nawet nie wiedziała dlaczego. Wstała do siadu, przetarła oczy rękami i skupiła się na zaistniałej sytuacji. "No tak, świętowanie." Stwierdziła w głowie i krzyknęła:
- Moment! - Odpowiedzi nie usłyszała. Prawdopodobnie kolega tylko chciał jej przypomnieć na co czekał całe popołudnie i od razu udał się do salonu. Wzięła głęboki oddech i wstała z łóżka. Pierwsze czego potrzebowała to porządny prysznic. Otworzyła szafę, której przyglądała się przed snem. Znajdują się w niej wcześniejsze stoję Alice, za czasów kiedy jeszcze tu przebywała i losowe, luźne, codziennie ubrania. W połowie szafy znajdowała się półka z koszykami na bieliznę i dodatki, a pod nią przestrzeń zapełniona obuwiem. Alice nie zastanawiała się kto to wszystko przygotował, chodź odpowiedź wydawała się prosta. Sięgnęła po losową bieliznę, czarne luźne spodenki i jasnoniebieską, definitywnie na nią za duża bluzkę na krótki rękaw.
Po wykonaniu podstawowych czynności łazienkowych była gotowa na świętowanie. Naciągnęła jeszcze grube, wełniane, beżowe skarpety i wyszła z pokoju. Uznała, że lepiej ich nie zamykać, w końcu nie wiadomo w jakim stanie wróci. W drodze do salonu zdała sobie sprawę, że tak naprawdę nie wie co Hidan miał na myśli mówiąc, że muszą to "świętować".
Alice weszła powoli do salonu, a widok który zobaczyła był odległy od tego co sobie wyobrażała. Myślała, że razem ze swoim nowym kolegą usiądą i bez większych pogaduszek wypiją butelkę jakiegoś trunku. Tymczasem, w salonie panował gwar, smród alkoholu i fajek. Jakby weszła do jakiegoś baru wypełnionego zwykłymi, pijanymi ludźmi. Wszyscy wyglądali tak... Normalnie? Jak zwyczajni dorośli, chcący odreagować od codzienności. Deidara i Yahiko grali w alkoholową wojnę*. Mina lidera pokazywała, że szczęście mu nie sprzyja. Zaraz obok, przy okrągłym stoliku siedział Itachi i Sasori z papierosem w ustach i o dziwo Kakuzu. Z tego co zauważyła Alice, grali w zwykłego pokera na pieniądze. Za sofą stał stół bilardowy na którym siedziała Konan w towarzystwie Kisame i Hidana.:
- Hej Alice! W końcu przyszłaś! - Krzyknął w jej stronę siwy jak tylko ją zauważył. Ubrany był w same luźne czarne spodnie. Alice musiała sobie przyznać, że jego wyrzeźbiona klatka robiła niemałe wrażenie. Podbiegł do niej i przewiesił swoją rękę przez jej kark.: - Jesteś gotowa na noc pełną wolności? - Wyszeptał jej zalotnie do ucha. Alice uśmiechnęła się pod nosem.:
- Gotowa. - Odpowiedziała pewna siebie. Hidan nie zdjął ręki z jej ramion i zaprowadził do swoich towarzyszy kieliszka. Nie wiedziała czemu, ale w jakimś stopniu czuła adrenalinę i podniecenie tą sytuacją. Noc wśród morderców.:
- Okej Alice, słuchaj. - Mina Hidana zrobiła się poważna. - My nie bawimy się w żadne gierki, bo wtedy zawsze ktoś wypije mniej. Stawiamy się równo. - Zdjął z niej swoją rękę i podał jej szkło. - Baw się dzisiaj tak, jakby nie miało być jutra. Bez konsekwencji, bez reguł. Rób to, na co tylko masz ochotę. - Tłumaczył dalej nalewając każdemu trunku. Jego głos brzmiał, jakby chciał zaczarować swoich słuchaczy i faktycznie mu się udawało. - Dość gadania. Za tą noc, bo pewnie druga taka szybko nie nadejdzie. - Uniósł kieliszek w geście toastu i wypił całą zawartość na raz. Reszta podążyła za nim i zrobiła to samo. Zaczęło się świętowanie, jak okazało się później, nie powrotu Alice. Był to tylko haczyk żeby dała się namówić. Kisame opowiedział jej, że czasem organizują sobie taką noc bez zasad. Jest to okazja na odreagowanie, ale najważniejsze w niej jest to, że każdy jest sobie równy.:
- Wiesz jak to jest. Zdenerwujesz się na lidera, to podchodzisz i zaczynasz kłótnie, potem bijatykę, w końcu to przeradza się w poważną potyczkę. Następnego dnia nikt o tym mówi, po prostu zapomina. - Opowiadał zadowolony Kisame. - W końcu brak konsekwencji, to brak konsekwencji. - Zakończył i wypili kolejną kolejkę. Dla Alice to było niesamowite. Każdy był na haju, którego powodował brak zasad i całkowita wolność w słowach i czynach. Czuła jak buzuje jej krew. Może zrobić wszystko.:
- A takie potyczki kończyły się kiedyś śmiercią? - Zapytała Alice. Cała trójka roześmiała się, jakby opowiedziała naprawdę dobry kawał.:
- Tylko Hidam raz został trochę przedziurawiony przez Konan. Gdyby nie jego nieśmiertelność zapewne byłby już martwy. - Zaśmiał się Kisame nalewając wszystkim obficie trunku. Alice tylko się uśmiechnęła i nie wchodziła w szczegóły. Rozejrzała się dookoła. "Fascynujące." Pomyślała po czym przechyliła szkło. Następne godziny wyglądały podobnie. Wszyscy sobie żartowali, a Hidan nie oszczędzał ich swoim tempem nalewania kolejnych kolejek. Alice właśnie głównie z nim się bawiła. Popychali się, wieszali na sobie, a kiedy Alice poczuła wzrok Yahiko dostała jeszcze większej motywacji. Przez alkohol nie miała trzeźwego umysłu, działała impulsywnie, a jej emocję dawały górę nad rozumem. Niedługo dołączył do nich Deidara i Sasori. Kakuzu nie mając z kim grać o pieniądze poszedł do siebie. W końcu alkohol na niego nie podziała, a sam już denerwował się towarzystwem spitych osób. Itachi stał przy ścianie i rozmawiał z Yahiko. Alice pod wpływem "motywacji" i alkoholu wymyśliła zabawę.:
- Potrzebuję dwóch osób! - Krzyknęła trochę niewyraźnie z szerokim uśmiechem na twarzy. Oczywiście jako pierwszy przyszedł Hidan, a zaraz za nim Deidara.
- Połóżcie się na stole bilardowym na plecach! - Rozkazała biorąc do ręki dwie butelki z sake. Jedną podała Konan. - Rób to co ja. - Poklepała ją po ramieniu. Sprawnie weszła na stół bilardowy i usiadła okrakiem Hidanowi na brzuchu. Kątem oka zauważyła jak poddenerwowany Yahiko nie może ustać w miejscu. "Idealnie." Konan zrobiła to samo.:
- Na trzy lejemy wam z butelki do buzi alkohol. Kto dłużej wytrzyma ten wygrywa! - Krzyknęła zadowolona ze swojego pomysłu. Kisame podszedł bliżej rozbawiony sytuacją i zaczął bacznie się przyglądać. Alice wypiła szybko kolejkę i krzyknęła: - TRZY! - Zanim któryś z nich zdążył zaprotestować, obie przechyliły butelki i wlewały do ich buzi alkohol. Obaj wyglądali na zdeterminowanych, chociaż krzywili się lekko od cierpkiego smaku. Pijany Hidan nie przepuścił okazji i trzymał mocno Alice za uda. Ona nawet tego nie poczuła, była za bardzo skupiona nad tym, aby strumień alkoholu trafił tam, gdzie powinien. Natomiast Yahiko odczuł to bardzo mocno. Nie był przekonany nad tym jak się zachowuje. Jest zdenerwowany, bardzo zdenerwowany, ale nie może tego przerwać inaczej inni zaczną go podejrzewać o posiadanie uczuć. Oprócz Itachiego. Ten wiedział o przeszłości swojego lidera oraz, że Alice jest dla niego ważna, chociaż sam wprost mu tego nie powiedział. Bezsilny w danej sytuacji Yahiko jedyne co mógł zrobić to trzymać nerwy na wodzy, żeby przypadkiem nie powyrywać siwemu wszystkich kończyn.
Pierwszy wymiękł Deidara odchylając butelkę Konan ręką.:
- Alice! Ten skurwysyn nawet tego nie poczuje w gardle! - Krzyknął blondyn chrząkając co chwilę.  Ale miał rację. Hidan nie czuł ogromnego bólu nawet jak ktoś odcinał mu rękę, więc co mu po drażniącym smaku alkoholu. Czerwonowłosa tylko się śmiała, tak jak wszyscy dookoła. Nagle Hidan wstał przekładając ją sobie przez ramię. Podtrzymywał za nogi, żeby przypadkiem jej nie upuścić jak będzie się wierzgać.:
- Więc ja wygrałem i zabieram ją do siebie. Cześć wam wszystkim. - Pomachał im wolną ręką. Alice też tylko się śmiała, tak jak inny. Jak odchodzili słyszeli z oddali "Tylko dajcie spać!", "Nie rozwal łóżka!". Oczywiście dla nich to były żarty, ale dla pijanego Yahiko to był przełącznik. Nerwy mu puściły, kiedy słyszał te teksty. Już chciał ruszyć w stronę odchodzącej pary, ale Itachi go zatrzymał chwytając za ramie. W tej samej chwili Hidan opuścił Alice na ziemię. Miał swoje zboczenia, był bardzo rozrywkowym facetem, ale członkiń organizacji nie dotykał. Żelazna zasady, aby uniknąć późniejszych problemów. Dla Yahiko to już było za dużo. Pożegnał się z Itachim i wyszedł szybko z salonu. Nie chciał już patrzeć jak ktoś dotyka Alice szczególnie teraz, kiedy nie był za bardzo w stanie kontrolować emocji. Jedynym wyjściem było opuścić towarzystwo.
Alice poczuła się triumfalnie, ale kiedy obiekt jej zainteresowania wyszedł straciła chęci na dalsze zabawy. Uznała, że pójdzie do niego. W końcu noc bez zasad. Upozorowała zmęczenie, ziewnęła i przeciągnęła się powoli.:
- Słuchajcie ja już jestem straaasznie zmęczona. - Powoli zaczęła kierować się do wyjścia, ale niespodziewanie zatrzymała ją Konan łapiąc za nadgarstek.:
- Idziesz do niego, prawda? - Zapytała z poważną miną.
- Co? Nie. Ja idę po prostu już spać. - Odpowiedziała wyrywając nadgarstek. Przez kilka sekund stały w ciszy.:
- On cię odrzuci. - Powiedziała i lekko posmutniała. Alice nie wiedziała co się dzieje, była zakłopotana. Lepiej wyjść już teraz czy zostać?: - Nie przyjmie cię, zobaczysz. - Dokończyła, odwróciła się, wzięła głęboki oddech i wróciła do reszty. Czerwonowłosa wyszła szybko z salonu, żeby ktoś jeszcze jej nie zatrzymał. Po głowię chodziło jej tylko jedno pytanie: Co dokładnie Konan miała na myśli?

---------------------------------
*alkoholowa wojna - podobna do zwykłej gry karcianej, ale po każdej wojnie, przegrany pije kieliszek.
Mam nadzieję, że nie znienawidziliście pijanej Alice. :D Pamiętajmy, że potrafi być irytująca! Nikt nie jest idealny. ;)
Tyle trwało napisanie tego rozdziału... A wszystko przez to, że nie wiadomo jak, usunął mi się. :o Mam nadzieje, że już się tak nie stanie, a tymczasem dziękuję za uwagę i zapraszam do wyczekiwania na kolejny rozdział. :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz