3.23.2018

Rozdział 30. Drugie oblicze.


Wszedł pewnie przez jedne drzwi do gabinetu, ignorując panującą ciemność podszedł kolejnych drzwi w rogu pokoju. Itachi nie potrzebował światła, pamiętał drogę na pamięć. Pewnie i bez pukania wszedł do pomieszczenia w którym panowała podobna atmosfera. Różniła się jedynie drażniącym odorem alkoholu. Uchiha zostawił tabletkę oraz butelkę wody na szafce nocnej i zaraz otworzył okno z hukiem. Do pokoju wpadł przyjemny powiew świeżego, wieczornego powietrza. Za plecami usłyszał głębokie westchnięcia. Yahiko poczuł zimny wiatr na plecach i od razu przebudził się z, o dziwo, tylko lekkim bólem głowy.:
- Co ty tu robisz? - Zapytał podnosząc się na łokciach. - Jest dwudziesta godzina. - Stwierdził jeszcze bardziej do siebie.:
- Przespałeś cały dzień, a mam dla ciebie interesujące informacje. - Stwierdził Uchiha i rozsiadł się wygodnie na czarnym fotelu, opierając lewą kostkę na prawym kolanie.:
- Niecierpiące zwłoki? - Upewnił się mając nadzieje, że jednak będzie mógł jeszcze odpocząć od spraw organizacji.:
- Zależy czy jutrzejsze spotkanie Alice z niewiadomą osobą cię interesuje. - Odpowiedział zgryźliwie. Oczywiste, że go to interesowało. Yahiko wstał do siadu i rozciągnął kark po niewygodnie przespanym popołudniu.:
- Słucham.
- Podsłuchałem rozmowę Sayuri i Alice. Wakari ma się z kimś spotkać jutro o 18 na granicy kraju wiatru i rzek. Nie wiem z kim i nie wiem dokładnie gdzie, ale uznałem, że cię to zainteresuje. - Powiedział wszystko co usłyszał i wyczekiwał reakcji. Yahiko na początku z zewnątrz wydawał się być niewzruszony wiadomością, ale w głowie chodziło mu irytujące pytanie. "Z kim?". Ostatecznie wzruszył leniwie ramionami.:
- Nie mam żadnej podstawy, żeby ją kontrolować. - Przyznał niechętnie, ale taka była prawda. Oficjalnie on był szefem, a ona zwykłym pracownikiem.:
- Zrobisz jak uważasz, ale ostrzegam, że skończył się alkohol. - Powiedział wypatrując reakcji. Obstawiał, że przez brak wiedzy co robi Alice i z kim, jego lider po raz kolejny będzie szukał odpowiedzi w alkoholu. Yahiko nie odpowiedział, położył się z powrotem. Itachi widząc brak zainteresowania wstał i powiedział.:
- W takim razie idę z Kisame uzupełnić zapasy do wioski deszczu. - Podszedł do drzwi. - A ty zrób jak uważasz. Tylko nie postradaj przez nią zmysłów. - Dodał jeszcze i wyszedł. Yahiko wziął głęboki oddech i przymknął powieki. "Nie mam żadnych podstaw".

Jeszcze tego dnia Alice nie umiała znaleźć dla siebie miejsca. Megumi ciągle pytała jak się czuje i obiecała dostarczyć drugą soczewkę wraz z pudełkiem. Chciała pójść do Miyo i przekazać list od rodziców, ale ta patrzyła na nią z niechęcią. Być może udawaną. Z Yahiko nie miała ochoty rozmawiać. Wiedziała, że powinna być na niego zła, ale kiedy tylko go zobaczy całkowicie rozmięka. Przyszedł jej do głowy jeszcze Sasori, ale ten plan również szybko znikł. Finalnie uznała, że nie musi z nikim spędzać czasu, może posiedzieć sama, rozluźnić się i potrenować. Tak też zrobiła. Nie licząc obiadu i kolacji resztę dnia spędziła na jednej z dwóch, podziemnej sali treningowej. Była ogromna, w wysokości trzy piętra, w długości trzysta metrów. Przez chwilę zastanawiała się kto zdołał wybudować tak mocną konstrukcję.
Wzięła ciężarki z szafki przy wejściu i nałożyła je sobie na nadgarstkach i kostkach. I tak do końca dnia ćwiczyła walkę wręcz z drewnianą lalką treningową.

Yahiko również nie wiedział co ze sobą zrobić. Lekki ból głowy nie pozwalał zajmować się sprawami organizacji, a leżeć cały dzień w łóżku też mu się nie uśmiecha. Ostatecznie wpadł na ten sam pomysł co Alice. Ubrał na siebie bordową bluzkę na krótki rękaw i zmienił luźne dresowe spodnie na trochę bardziej dopasowane.
Idąc do jednej z sal treningowych, zauważył Alice przez okrągłe okienko znajdujące się na drzwiach. Ruchy wykonywała z gracją, pomimo ciężarków. Nie uderzała lalki, zatrzymywała ręce zaraz przy niej. Z tak dalekiej odległości był  stanie zauważyć jak przecina gwałtownie wiatr dłońmi i zaraz zatrzymuje je. Była całkowicie skupiona, nie przeszkadzały jej pierwsze kropelki potu. Strój ten sam, w którym pierwszy raz zawitała do organizacji Akatsuki, ale umiejętności zupełnie inne. Kiedyś umiała jedynie stać z boku i wspomagać innych poprzez kradzież chakry ich przeciwnika. Walka wręcz nie wchodziła w grę, już nie mówiąc o posługiwaniu się bronią. Dzisiaj jest silną kobietą, która po prostu zboczyła z dobrej drogi i teraz za to płaci.  Yahiko odwrócił od niej wzrok i poszedł do drugiej, wolnej sali. Trening pozwala zapomnieć o wszystkim.

Koło godziny 23:
Trzy kobiety w granatowych płaszczach stały przed dużymi, ciemnobrązowymi drzwiami wyjściowymi z organizacji. Jedna z nich, o różowych włosach była widocznie zniecierpliwiona.:
- Megumi, mówiłaś Miyo, o której wyruszamy? - Zwróciła uwagę do kobiety z opaską na lewym oku. Ta uśmiechnęła się serdecznie.:
- Oczywiście, ale powiedziała, że może się chwilę spóźnić. W związku z siostrą. - Odpowiedziała radośnie i oparła się plecami o ścianę. Żadna nie opowiedziała. Postanowiły, że poczekają w ciszy. O jej "romansie" wiedziała jedynie Megumi. Kryła ją właśnie w takich sytuacjach, czasem mało umiejętnie, ale wystarczająco. Sayuri nigdy nie wgłębiała się w sprawy osobiste swoich towarzyszek. Wiedziała, że są jej wierne i w pewnym sensie wdzięczne.

Tymczasem:
Krótkowłosa blondynka nałożyła spódnice na żebra i zacisnęła ją przez sznurek, zakończony dekoracją w kształcie podobnym do księżyca. Prędko nałożyła rękawy i wstała z łóżka. Spojrzała jeszcze raz na zrelaksowanego, półnagiego Deidare, który przyglądał się każdemu ruchowi dziewczyny. Ta tylko prychnęła, odwróciła się i zaczęła przeczesywać palcami poplątane kosmki włosów.:
- Wakari. - Zwrócił się do niej. - Chyba przydałoby się w końcu porozmawiać. - Dokończył wstając do siadu. Widząc, że tą nie interesuję co ma do powiedzenia, wstał leniwie i ubrał pierwszą bluzkę, jaka trafiła mu do rąk. Miyo jeszcze zarzuciła włosy do tyłu i zaczęła kierować się do drzwi. Zanim jednak złapała za klamkę, Deidara walnął otwartą dłonią o drzwi, tym samym przytrzymując je i blokując wyjście. Blondynka wzięła głęboki oddech.:
- Douhito. - Również zwróciła się po nazwisku. - Nie mam czasu ani ochoty na kłótnie. - Odpowiedziała grożącym tonem. Na nim jednak to już nie robiło wrażenia. Przyzwyczaił się, że za każdym razem, kiedy robi coś wbrew jej wyobrażeniom dostaje puste groźby.:
- Poważnie porozmawiać. - Sprostował. Złapał za jej biodra i sprawnie obrócił tak, aby stała z nim twarzą w twarz. - Na pewno zdajesz sobie sprawę, że to jest coraz bardziej ryzykowne. - Pociągnął ją za sobą w stronę łóżka, aby usiąść i na spokojnie wszystko przeanalizować. Ta zaprotestowała mniej więcej na środku pokoju.:
- Oczywiście, że tak! - Krzyknęła zdenerwowana i lekko skołowana.:
- Coraz częściej znikasz, a Megumi niedługo skończą się wymówki. - Powiedział ciszej trzymając poważną minę.:
- Akurat jeżeli Sayuri się dowie, nic się nie stanie. - Skrzyżowała ręce na piersi.:
- Stanie. Sayuri powie Peinowi i wszystko trafi szlak. - Zdenerwował się. - On kurczowo trzyma się zasad i karze za niesubordynację. Co prawda nie wiem, czy robi to świadomie, czy takie dostaje rozkazy. - Dodał już spokojniej.:
 - Rozkazy? - Zapytała od razu.:
- Kiedyś Sasori uważał, że coś ukrywa i zaczął szperać. - Odszedł od Miyo i oparł się pośladkami o biurko. - Oczywiście jak Pein się dowiedział od razu dał mu nauczkę, ale nie wiedział że Akasuna zdobył kilka informacji. - Miyo podeszła dwa kroki bliżej.:
- No przejdź w końcu do konkretów. - Powiedziała zniecierpliwiona.
- Sasori uważa, że ktoś stoi jeszcze wyżej niż lider i wydaje polecenia. Co w sumie by się zgadzało.
- To znaczy? - Dopytywała ciągle. Deidara wziął głęboki wdech i kontynuował.:
- Prywatnie Pein, a raczej Yahiko, jest jak każdy z nas. Powiedziałbym nawet, że jesteśmy dla niego kolegami. - Zaśmiał się pod nosem. Te słowa po prostu brzmiały mu komicznie, ale było w tym ziarnko prawdy. - Tyle że coś każe mu kurczowo trzymać się zasad. - Miyo z zaciekawieniem słuchała każdego słowa. Jak to bywa w rodzinie Wakari, ciekawość góruje. Kiwnęła głową na znak zrozumienia.:
- Ale to tylko teoria. Nie ma żadnego potwierdzenia. Może być zwyczajnie dupkiem. - Stwierdził i uśmiechnął się do Miyo. Ta odwzajemniła.:
- No cóż, ale nie o tym powinniśmy porozmawiać. - Powiedział na wydechu.:
- W takim razie słucham. - Opowiedziała niechętnie.:
- Dołącz do Akatsuki. - Powiedział od razu. Miyo zszokowana stała i patrzyła się w jeden punkt na drzwiach. W głowie przetwarzała sobie co powiedział i czemu to powiedział. Nie była w stanie tego zrozumieć. Nigdy nie myślała co dalej zrobić z ich relacją, ale przejście tu oznaczałoby, że widywaliby się coraz częściej. Czy to jest w ogóle to czego chciała?:
- Nie. - Odpowiedziała krótko chowając wzrok pod grzywką. Widziała swoje buty, nogi, które zaczynają się trząść. Ale czemu? Bała się myśleć o przyszłości, zawsze żyła teraźniejszością, a to miała być tylko przygoda połączona z przyjemnością. Chciała pójść w stronę drzwi, ale zatrzymał ją Deidara.:
- W takim razie ja już nie chce ryzykować. - Powiedział wyczekując jej reakcji. Ta nastąpiła szybko. Odwróciła się do niego na pięcie.:
- Wyobraź sobie, że to nie jest takie proste. - Powiedziała trochę zdenerwowana, trochę osowiała.:
- Co w tym trudnego? - Zapytał wyzywająco, co bardziej zirytowało dziewczynę.:
- Sayuri mi pomogła. Zabrała mnie od Orochimaru, w jakimś stopniu zastąpiła rodzinę. - Zacisnęła mocno dłoń w pięść. - Rakurai różni się od Akatsuki. Zarabiamy nie tylko zabijając. Nie mamy żadnych planów z kosmosu , dajemy dom dla osób, które zostały odrzucone przez społeczeństwo. - Wymieniała pewnie patrząc mu się prosto w oczy. Ten uśmiechnął się złośliwie pod nosem.:
- Jesteś pewna? - Zapytał. Miyo zmarszczyła brwi. - Każda organizacja ma swoje sekrety. A szczególnie kiedy dowodzi nią ktoś taki jak Sayuri. - Powiedział raczej z chęcią sprowokowania dziewczyny.:
- Na pewno wiem więcej niż ty. - Odpowiedziała dalej nie odwracając wzroku, chociaż czuła jak w środku wybucha.:
- Czyli nie jesteś pewna? - Zapytał złośliwie. Blondynka nie wytrzymała.:
- Słuchaj! - Przerwało jej nagłe wtargnięcie do pokoju. Drzwi na roścież otworzył Yahiko w ubraniu treningowym i ręcznikiem przewieszonym przez kark. Skupił na sobie uwagę jeszcze niedawno kłócącej się dwójki. Oprócz tego zapanowała niezręczna cisza, którą szybko przerwał lider Akatsuki.:
- Miyo, czekają na ciebie. - Zwrócił się do blondynki. Ta skinęła głową i jeszcze na chwilę odwróciła się do Deidary. :
- Jesteś głupim egoistą. - Obraziła go z wyraźnym przygnębieniem i wyszła zostawiając mężczyzn samych w niezręcznej ciszy. Deidara z niezadowoleniem odwrócił wzrok na fotel w rogu. Starał się nie myśleć o niczym. Wiedział, że jego lider czasem woli wyczytać co mają w głowie, niż słuchać zbędnego gadania. Czekał na pierwsze słowa obrazy i dokładne pytania o Miyo. Jednak tym razem go zaskoczył.:
- Jutro o 12 masz być gotowy i czekać przy wyjściu z organizacji. - Spojrzał na niego lekko zaskoczony. - To będzie jednodniowa misja. - Yahiko już chciał pójść do siebie, ale jeszcze zatrzymał go Deidara.:
- Co to za misja? - Zapytał. Odkąd jest w organizacji, lider zawsze wychodził tylko z Konan.:
- Będziemy sprawdzać jeszcze świeżego członka organizacji. - Zanim Deidara zdążył zapytać o kogo chodzi, szybko odpowiedział. - Alice. - Po tych słowach poszedł już do siebie. Była to oczywiście wymówka. Mimo że trening zawsze go wyciszał, dzisiaj nie mógł przestać myśleć o osobie, z którą ma się spotkać Wakari. Dziwnie się z tym czuł , nigdy wcześniej nie odczuwał takich emocji. Irytowały go na tyle, że finalnie był w stanie dać im kierować jego zachowaniem. Sprawdzenie miało być tylko mówką, ale wtedy jeszcze nie wiedział jak trafna się okazała.
-----------------------------------------------------
Osobiście powiem, że strasznie lubię wątek Miyo&Deidary! Drugi ulubiony paring :3
Ogólnie rozdział miał być dłuższy, ale nie wiem czy wtedy skończyłabym go w ten weekend. A bardzo chciałam, żeby pojawił się właśnie dzisiaj!
Do zobaczenia! :)

3.13.2018

Rozdział 29. Sprawy do Sayuri.

Przez dwa kolejne dni Alice nie opuszczała skrzydła leczniczego. Odwiedziła ją raz Miyo, po za nią nikt więcej. Nie licząc Sasoriego, który codziennie, co kilka godzin sprawdzał jej stan. Za każdym razem zastanawiał się czemu ona jest dla lidera aż tak ważna. Znajomość za młodu nie wydawała mu się wystarczającym powodem.
Ostatnie badanie ciśnienia, źrenic, dotyk wcześniej zranionego miejsca. Wszystko jak należy. Brak gorączki, jakichkolwiek ubytków.:
- Jesteś już zdrowa. Możesz wracać do siebie. - Stwierdził Sasori, po czym wypił ostatniego łyka kawy. Alice powoli podniosła się do siadu przytrzymując przy tym cienką kołdrę, aby nie osunęła się z jej na pół nagiego ciała. Dawno nie miała tak długiego "wolnego".:
- Już wczoraj byłam. - Odpowiedziała ochryple z delikatnym uśmiechem. Akasuna rozsiadł się wygodnie i spojrzał na nią zaspanym wzrokiem.:
- Nie tobie oceniać. Konan przyniosła ci ubrania. Leżą na półce za łóżkiem. - Powiedział wskazując na omawiane miejsce. Alice automatycznie spojrzała tam i wstała powoli z łóżka ukazując swoje piękne ciało w bieliźnie. Chociaż dla Sasoriego nie było to nic nowego, nie chciał jej zawstydzać. W końcu już widział ją w takiej okazałości, kiedy musiał opatrzeć jej rany. Oczywiście nie przyglądał się, w końcu wtedy każda minuta miała znaczenie. Podszedł do szafek i zaczął uporządkowywać wszystkie narzędzia medyczne.:
- Jeżeli chcesz mogę wyjść. - Upewnił się, że jego towarzystwo nie przeszkadza dziewczynie.:
- Akurat nie przeszkadza mi to. Ciało jak każde inne. - Powiedziała sięgając po stertę ubrań. "Nie jak każde." Przeszło mu przez myśl, kiedy jeszcze raz spojrzał na nią kątem oka. Nie dało się ukryć, jej uroda jest zjawiskowa.
Alice założyła na siebie ubranie, w którym kiedyś dołączyła do Akatsuki. Niebieska tunika do pośladków z grubym, białym pasem opierającym się o jej biodra. Do tego czarne krótkie spodenki i białe buty materiałowe sięgające do połowy ud. Na ramiona nałożyła ciemną zarzutkę z krótkim rękawem i szybkimi ruchami roztrzepała włosy.:
- Dziękuje za opiekę. - Skinęła głową.:
- Takie rozkazy. - Odpowiedział beznamiętnie nie przerywając wcześniejszej czynności. Alice zirytowała lekko jego ignorancja i nadmierna bezinteresowność. Chwyciła szybko za plastikowy kubeczek po wodzie i rzuciła nim w Akasune. Cóż... Nie można powiedzieć, że był to pocisk mogący zrobić guza, jednak wystarczył, żeby cokolwiek poczuć.:
- Co? - Odwrócił się do niej ze zirytowaną miną.:
- To było zwyczajnie niemiłe. - Skarciła go i wyszła z pomieszczenia. Sasori wrócił do przerwanych czynności. "W prawdzie, rozkaz był jednym z powodów dla których włożyłem wysiłek, żeby ci pomóc". Przeszło mu jeszcze przez myśl.

Czerwonowłosa wyszła schodami z podziemi i sprawnym krokiem szła przez lekko oświetlone korytarze. Dobrze wiedziała co ma teraz zrobić. Zatrzymała się przed drzwiami gabinetu lidera Akatsuki. Musi mu powiedzieć o tej kobiecie, ale w jakiej formie? Oficjalnie, a może na luzie? Czy ich relacje wpływają na status w organizacji? Jak w ogóle teraz powinny wyglądać ich relacje? "Cholera." Przeklęła w myślach i zapukała. Przez dłuższą chwilę nikt się nie odzywał. Cierpliwie czekała. Kiedy usłyszała ciche, wymamrotane "Prosz" weszła powoli do dobrze już jej znanego pomieszczenia. Jak zwykle delikatnie oświetlone jedynie przez jedno okno. Podeszła bliżej biurka o które opierał się nie kto inny jak Yahiko. Ubrany jedynie w luźną granatową koszulkę na krótki rękaw i luźne szare materiałowe spodnie. Początkowo nie zwrócił w ogóle uwagi na osobę, która weszła tylko patrzył się w czyste niebo za oknem. Wypił ostatniego łyka ciemnego alkoholu i odłożył szklankę na biurko. Dopiero teraz zauważył kto przed nim stoi. Kiedy tylko zobaczył kobietę, która przez ostatnie kilka dni siedzi mu w głowie, złapał głęboki oddech.:
- Nie żebym się czepiała, ale o tej godzinie się raczej nie pije. - Zwróciła mu zgryźliwą uwagę Alice z głową spuszczoną na podłogę. Nie wiedziała na ile może sobie pozwolić. Nagle poczuła mocny uścisk wokół ramion. Yahiko przytulał ją tak mocno, jakby ktoś miał ją zaraz zabrać. Zdziwiło to Alice. To przez alkohol czy naprawdę tęsknił? Nie wiedziała, ale była jednego pewna. W jego objęciach cały stres i zmartwienia z niej natychmiastowo spłynęły. Złapał jej twarz  w dłonie i oparł swojego czoło o jej. Dopiero teraz mogła wyczuć jak dużo alkoholu spożył. Mimo wszystko położyła swoje dłonie na jego i przymknęła oczy oddając się chwili.:
- Alice, moja Alice. - Powtarzał. - Co ja bym zrobił, gdybyś odeszła za wcześnie? - Zapytał bardziej siebie niż kobietę. Ta natomiast stała zdziwiona, nie wiedziała jak się zachować. Powinna rzucić mu się w ramiona, a może odepchnąć. W końcu zawiodła się na nim. Złapała jego dłonie i opuściła jednocześnie odchodząc o krok. Patrzyła na niego z poważną miną, ten z lekko zdziwioną.:
- Chodzi o ten alkohol? - Zapytał niewyraźnie. - To dlatego, że przez te trzy dni leżałaś tam. Nie wiedziałem czy zaraz nie trzeba będzie powtarzać akcji ratunkowej. - Alice chciała mu wytłumaczyć o co tak naprawdę chodzi, ale gdy tylko otworzyła buzię Yahiko mówił głośniej. - Ogólnie nie piłem. - Zaciął się. - Zbyt dużo. Ale dzisiaj... - Przerwano mu.:
- Nie o to chodzi. - Powiedziała Alice donośnym głosem. - Leżałam tam trzy dni i ani razu nie widziałam, żebyś przyszedł chociażby sprawdzić jak się trzymam. - Wzięła głęboki oddech. - Może nas coś łączy, może to zwykły sentyment, ale cholera trochę odpowiedzialności za, jak to sam określiłeś, TWOJE "rzeczy". - Powiedziała na wydechu akcentując ostatnie słowa. Była zdenerwowana, chociaż sama do końca nie wiedziała czy powinna.
- Nie chciałem widzieć cię w takim stanie. Miałem wyrzuty sumienia, że cierpisz przeze mnie. - Wytłumaczył się spokojnie, jakby to co mówi było oczywiste i zrozumiałe.:
- Oh, a o moim cierpieniu wewnętrznym już nie pomyślałeś? - Zmarszczył brwi. - Tak myślałam. Cóż za arogancja. - Odgryzła. Zanim jednak Yahiko zdążył jej odpowiedzieć, do pokoju wszedł Itachi również w luźnym codziennym ubraniu. Zastał dwójkę dobrze mu znanych ludzi, patrzących sobie w oczy w niedużej odległości. Może gdyby nie wiedział co jest na rzeczy zdziwiłby się delikatnie, ale dokładnie znał panującą między nimi relację.:
- Pein, Sayuri przyszła. - Oznajmił, a za chwile do pokoju weszła liderka Rakurai ubrana w krótkie bordowe spodenki z paskiem, grafitowa bluzka z ogromnym wycięciem na biust i brzuch oraz dwoma mniejszymi w miejscu talii. (Zdjęcie w galerii, rozdziałowe nr.15) Alice nie miała ochoty tu dłużej siedzieć, szczególnie, że przyszedł nieproszony gość.:
- To ja już pójdę. - Powiedziała cicho i zaczęła iść w stronę drzwi wyjściowych. Szybko zatrzymał ją Itachi.:
- Zanim to jednak zrobisz, pomóż mu dotrzeć do łóżka. Wygląda na zdenerwowanego. - Spojrzał się na nią wymownie. Wiedział, że teraz żadne rozmowy między liderami nie dojdą do skutku. Zdenerwowany lubi coś rozwalić, a w połączeniu z alkoholem, mogłoby to być coś większego niż krzesło. Ale wiedział też, że nie skrzywdzi Alice, a może nawet się przy niej uspokoi.:
- Raczej nie. - Odpowiedziała mu z poważną miną. Gdyby umieli czytać sobie w myślach, prowadzili by teraz poważną dyskusję.:
- W takim razie może Sayuri? Ja nie ma czasu, a do waszej dyskusji i tak dzisiaj nie dojdzie. - Itachi złapał za drugą opcję: wywołania zazdrości i niepewności, która poskutkowała. Podszedł spokojnie do drzwi ignorując zdezorientowaną minę liderki Rakurai. Alice dokładnie na nią spojrzała. "Wysoka, szczupła i te ogromne piersi... Jeżeli będzie musiała go położyć, to pewnie i rozebrać."Przeszło jej przez głowę. Po tych myślach szybko odwróciła się na pięcie, podeszła do Yahiko i przerzuciła sobie jego ramię przez szyje.:
- I tak miałam mu opowiedzieć o tamtej kobiecie. - Wydukała czerwonowłosa. - Gdzie masz pokój? - Szepnęła do Yahiko.:
- Oj przecież wiesz. Tam. - Wskazał wolną ręką na ciemne drzwi w rogu pokoju. Dopiero po kilku sekundach zrozumiał, że zaczyna mówić już zdecydowanie za dużo.:
- Tak się składa, że nie wiedziałam. - Odpowiedziała zgryźliwie Alice pod nosem. Na jego szczęście dziewczyna nie brała słów swojego lidera na poważnie. Zdążyli zrobić co najwyżej dwa kroki, a zaraz zatrzymała ich Sayuri.:
- Alice, chciałabym również porozmawiać z tobą. - Zwróciła się do niej. - Na osobności. - Dodała zaraz.
- Nie mam obowiązku rozmawiać z tobą. - Odszczekała jej Alice starając się utrzymać swoje emocje na wodzy. Nie przepadała za jej towarzystwem. Fakt, uratowała jej życie, ale wiedziała, że musiała mieć w tym jakiś swój cel.:
- Myślę, że zainteresuję cię, co mam do powiedzenia.
- Nie wydaje mi się. - Opowiedziała krótko. Całej konwersacji słuchał uważnie Itachi.
- On już się powoli niecierpliwi. - Powiedziała otwierając drzwi wyjściowe. Widząc nagłe zainteresowanie Alice uśmiechnęła się lekko. - Będę czekać w salonie. - Dopowiedziała i wyszła. Uchiha spojrzał się czerwonowłosą oczekując wyjaśnień.:
- Nie twoja sprawa. Z resztą, gdzieś ci się spieszyło. - Nie czekając na odpowiedź, razem z Yahiko udali się do jego pokoju. Itachi natomiast uznał, że może faktycznie nie jest to sprawa wymagająca jego interwencji i wyszedł. Zostali sami. Alice odstawiła, a nawet zrzuciła z siebie mężczyznę na łóżko. Chciała się rozejrzeć, ale ten niespodziewanie złapał za jej nadgarstek i pociągnął za sobą. Leżała na nim, między jego nogami z rękami wywiniętymi w cztery różne strony świata.:
- Chyba zapomniałeś, że jakieś pięć minut temu sprzeczaliśmy się odrobinkę. - Zauważyła. Sprawnie przełożyła nogi na zewnątrz i podniosła się powoli ostatecznie siadając okrakiem na brzuchu Yahiko.:
- To było aż pięć minut temu. - Odpowiedział z łobuzerskim uśmiechem, który od razu sprawił, że kawałek jej złości się rozpłynął. Położyła dłonie na jego torsie i dokładnie nimi przejeżdżała badając każdy mięsień. Do głowy wróciła jej tamta cudowna noc. Odruchowo przegryzła dolną wargę i zaraz pochyliła się na nim, składając następnie namiętny pocałunek. Gdy tylko poczuła jak jego ręce wędrują powoli po jej udach, natychmiast przerwała i zatrzymała jego dłonie.:
- Miałam pomóc przygotować cię się do snu, nic więcej. - Skarciła go, a ten na to teatralnie przewrócił oczami. I faktycznie odrobinę ją to rozbawiło. Zsunęła się trochę niżej tak, że teraz siedziała na jego kroczu.:
- Chryste Alice, zdecyduj się. - Powiedział już bardziej zmęczony. Nie w sensie fizycznym. Dokładnie czuł bijące od niej ciepło przez cienkie spodenki. Aż ciężko było mu utrzymać ręce zdala od niej.  Kobieta widząc jak ze sobą walczy uśmiechnęła się pod nosem i wstała na równe nogi. Pociągnęła go za ręce, aby podnieść tułów do siadu.:
- Dlaczego Itachi tak bardzo chciał mnie do ciebie wysłać? Myślę, że sam świetnie dałbyś sobie radę.  - Zaczęła konwersacje, przy okazji zdejmowania górnej części garderoby Yahiko.:
- Bo byłem zdenerwowany, a ty mnie uspokajasz. - Opowiedział i oparł się rękami o łóżko. Po raz kolejny mogła rzucić wodzy fantazji oglądając jego ciało. Ten widząc jej zainteresowanie zaśmiał się cicho. To przywróciło kobietę do rzeczywistości.:
- Mógłbyś przestać wyczytywać moje myśli? - Zapytała zirytowana opierając ręce na biodrach.:
- W tym stanie to graniczy z cudem. Miałbym problem z przeczytaniem zdania na kartce, a co dopiero z myślami. To nie jest takie proste. - Odpowiedział ciągle z szerokim uśmiechem na twarzy.:
- To jak... - Przerwał jej.:
- To jest czytanie z mowy ciała, moja droga. - Odpowiedział jakby dumny z wypowiedzi. Mimo, że nadal czuła się urażona uśmiechnęła się pod nosem.:
- Jak jesteś pijany, twoja osobowość zmienia się diametralnie. - Zwróciła mu uwagę. On tylko wzruszył ramionami i przyglądał się jej. Jak rozgląda się po pokoju. Jaką zdziwioną i jednocześnie rozbawioną minę robi. Przez chwilę znowu zapomniał, że ona nic nie pamięta.:
- Nie dość, że arogancki to jeszcze z definitywnym kompleksem wyższości. - Powiedziała do siebie przejeżdżając opuszkiem palca po idealnym drewnie komody. Westchnął głęboko. "Już mi o tym mówiłaś." Pomyślał. Nie chciał dalej kontynuować opisu jego osobowości w konkretnie taki sposób.:
- Więc opowiedz mi co się tam stało? - Zapytał ogólnie, ale Alice zrozumiała o co chodzi. Automatycznie wstrzymała oddech kiedy przypomniała sobie tamtą kobietę. Podniosła głowę wysoko w geście pogardy tamtej osoby.:
- Pokonanie ninja wioski liścia nie sprawiło mi większego kłopotu. To była szybka akcja, ale zaraz pojawiła się kobieta o bardzo jasno niebieskich włosach. Wręcz wpadające w biały i złotych oczach. - Dokładnie pamiętała jej wygląd. Takiego przeciwnika wstyd zapomnieć. - Była nieludzko zwinna i szybka. - Miała w głowie każdy jej ruch. -  Oprócz tego posługiwała się lodem. Tak sądzę. - Podeszła bliżej Yahiko i spojrzała mu prosto w oczy. - Chciała mnie zabić, ale to nie jest najważniejsze. Obroniłam się i przewierciłam jej brzuch na wylot. - Przełknęła głośno ślinę. - Stała jak gdyby nic się nie stało. Nawet się nie skrzywiła z bólu. Miała ogromną dziurę w brzuchu, widziałam jej jelita. Zwyczajnie sobie poszła. - Mówiąc to sama sobie nie wierzyła. Owszem, Hidan jest nieśmiertelny, ale przynajmniej czuje ból, może łaskotki. Ona jest czymś nieludzkim, karykaturą, wytworem jakiegoś szalonego naukowca. Yahiko widząc przerażenie Alice nie umieralnością swojej przeciwniczki nie wiedział co zrobić. Nigdy nie miał tak emocjonalnych styczności z drugą osobą. Pomyślał, że Alice może potrzebuje ciepłego objęcia, więc wyciągnął do niej dłoń. Jednak ona ją odtrąciła. Nie potrzebowała czułości, tylko logiki.:
- Nie wiem Alice. Zapytaj Sayuri, może ona coś będzie wiedziała. Jak tylko będę w stanie też zajmę się szukaniem informacji. - Zapewnił ją i to jedyne co mógł zrobić. Czerwonowłosa uśmiechnęła się do niego serdecznie i podeszła do drzwi.:
- Trzymam za słowo. A teraz kładź się spać. - Nie czekając na sprzeciw czy inne zdania od razu wyszła. Miała już dwie sprawy, które prowadzą ją do Sayuri. "To nie może być przypadek." Pomyślała wybiegając z gabinetu.

Po chwili znalazła się salonie. Tam znalazła Itachiego czytającego zwój z zaległej misji, Megumi siedziała razem z Miyo na kanapie i poważnie rozmawiały na temat "bezmyślności" Deidary oraz osobę, do której nie pała sympatią. Sayuri stała przy oknie wraz z Shiru i szeptały do siebie. Alice pewnym krokiem do nich podeszła.:
- Kto się niecierpliwi? - Zapytała trochę ciszej. Miała wrażenie, że chodzi jej o Orochimaru, chociaż nie miała pomysłu jak jej sekret mógł wyjść na zewnątrz.:
- Powiedziałabym na głos, ale jest tu za dużo par uszu. - Odpowiedziała spokojnie. Oczywiście miała na myśli Itachiego, jednak on się tą uwagą nie zraził i pozostał na swoim miejscu. Odstawił czytanie na bok, ale nadal z nosem w zwoju podsłuchiwał rozmowę kobiet.:
- Co wiesz o wężach? - Zapytała "szyfrem". Ledwo widocznie kącik ust Sayuri uniósł się.:
- Więcej niż ci się może wydawać. - Odpowiedziała spokojnie nie odwracając wzorku. Teraz Alice była już pewna. Ale skąd? Gdyby nie Itachi wypytałaby jakim cudem ona wie, ale w zaistniałej sytuacji musiała dokładnie przemyśleć swoje działania.: - Nie bój się, nie chce ci zaszkodzić. Tylko przekazuje wiadomość. - Dopowiedziała widząc zdekoncentrowaną minę Alice. Faktycznie taka była. " Co ta paskuda znowu planuje?" Przeszło jej przez myśl.:
- Czy fakt, że nie grzeszy cierpliwością to cała wiadomość? - Zapytała spokojnie Alice. Mimo, iż Sayuri ją przeświadczyła, że nie chce jej zaszkodzić, to trudno było jej w to uwierzyć.:
- Będzie na ciebie czekał jutro, na granicy kraju wiatru i rzek o godzinie 18. - Powiedziała ciszej, lecz nie na tyle, aby nikt poza nimi tego nie usłyszał. Choć to nie było jej zamiarem Itachi dowiedział się o planowym spotkaniu z "nieznajomym". Wiedział, że to prywatne sprawy Alice i nie wtrącałby się w nie, gdyby nie Yahiko. Obaj byli dla siebie jak bracia, a takiej gorącej informacji na pewno nie zatrzyma dla siebie.
-----------------------------------
Troszkę się zeszło, ale miałam strasznie dużo pracy w ten weekend. :| Już odliczam do wolnego :3
Do widzenia!

3.02.2018

Rozdział 28. Ponadprzeciętna medyczka.


Alice otworzyła powoli oczy. Od razu spotkała się z rażącym światłem lamp. Po przyzwyczajeniu wzroku do jasności zaczęła nimi obracać, ale nie była w stanie zobaczyć nic, oprócz białego sufitu. Miała problem z przypomnieniem sobie co się działo. Była całkowicie oszołomiona i zdenerwowana. Nie wiedziała gdzie jest, a mięśnie ledwo słuchają poleceń. Chciała się podnieść na łokciach, aby obadać swoją sytuację, ale zaraz przed jej oczami pojawił się mężczyzna.:
- Nie wstawaj. - Powiedział Sasori delikatnie popychając jej ramiona, aby ta nie wznowiła próby podniesienia. Jego obecność jeszcze bardziej zdezorientowała kobietę, ale wysłuchała polecenia. Znalazła siły, żeby obrócić głowę. Obok łóżka znajdowała się szafka nocna i wieszak z torbą przezroczystego płynu, który powoli spływał do jej krwioobiegu. Samo pomieszczenie było całe białe. Ściany, podłoga oraz meble. Alice leżała w prawym kącie, natomiast po drugiej stronie znajdowało się łóżko. Zakrwawione. Droga do niego od drzwi również była poplamiona krwią.:
- Co się stało? - Zapytała lekko drżącym głosem. Miała tak ogromną suchość w gardle, że każde wypowiedziane słowo było jak przejechanie nożem.:
- Nic nie pamiętasz? - Zapytał marszcząc brwi. Spojrzał najpierw uważnie na jej oczy szukając jakiegoś elementu który mógł przeoczyć. Nie, dokładnie wszystko wcześniej sprawdził. Nie ma mowy o urazie głowy.:
- N-nie. Chyba. - Za jąkała się.:
- Poczekaj chwilę. Może sobie zaraz przypomnisz. - Odpowiedział i wrócił do czyszczenia stanowiska. Alice nie miała innego wyjścia jak uwierzyć mu na słowo i cierpliwie czekać.

Dzień wcześniej:
Dwie kobiety wbiegły do białego pomieszczenia. W lewym rogu na łóżku leżała Alice, a przy niej siedział Sasori, który przez cały czas intubował ją.:
- Uśpiłem ją na czas waszej podróży, dostała substancję zwiotczającą mięśnie, żebym mógł kontrolować oddech. Ma zszyte i oczyszczone powierzchowne rany i szczelnie zakrytą otwartą. - Powiedział szybko wstając z miejsca.:
- Nieźle jak na żółtodzioba. - Powiedziała wesoło Megumi podchodząc do dwójki. Sasori nie odpowiedział. Fakt, że siedzi bez snu ponad dobę całkowicie odbierał mu ochotę na kłótnie.:
- Megumi. - Skarciła ją liderka.:
- Tak tak, wiem. - Kiwnęła do niej i zdjęła z ciała Alice zaplamioną od krwi białą, szorstką narzutę. Spojrzała raz na Sasoriego, raz na nieprzytomną dziewczynę.:
- Nie jesteś nekrofilem, prawda? - Zapytała podejrzliwie się mu przyglądając.:
- Żartujesz sobie ze mnie, prawda? - Odpowiedział zdenerwowany pytaniem na pytanie. Mimo, że jakaś jego cząstka martwiła się o dziewczynę to jego ciało było już tak zmęczone, że każda rozmowa wytrącała go z równowagi. Megumi tylko wzruszyła ramionami i wróciła do oglądania ran.:
- Sayuri, mogłabym prosić o dodatkową parę rąk? - Zwróciła się do liderki. Ta kiwnęła głową i wyszła. Poszła po kogoś do pomocy ponieważ sama zwyczajnie niechętnie by pomagała.: - Zamiennie cię w intubowaniu, a ty zrób jej wlew glukozy. Jeżeli coś takiego posiadasz. - Teraz zwróciła się do Sasoriego. Ten tylko kiwnął głową, oddał jej resuscytator i podszedł do ściany pełnej mniejszych i większych szafek oraz schładzarek. Wyjął wszystkie potrzebne rzeczy i w szybkim tempie przygotował się do wkłucia.:
- Gotowe. - Powiedział bardziej do siebie, niżeli do towarzyski.:
- To teraz idź się prześpij. Zmęczony nie będziesz miał siły jej później pilnować. - Uśmiechnęła się do niego serdecznie, co go niemało zdziwiło. Jednak nie pytał o nic. Wizja drzemki od razu poprowadziła go do swojego pokoju.
Niedługo po wyjściu Sasoriego do pomieszczenia wbiegła Konan.:
- Co mam robić? - Zapytała od razu. Ubrana była w czarny T-shirt i leginsy. Włosy miała jeszcze mokre, jakby dopiero co wyszła spod prysznica.:
- Zamień mnie. - Rozkazała spokojnym głosem. Tak zrobiły. Megumi szybko przeprowadziła kurs, jak wtłaczać tlen i podeszła do kartki przyczepionej do jednej z wiszących szafek. Przeczytała dokładnie dane na temat Alice oraz jeszcze raz, wszystkie czynności jakie wykonał Sasori.:
- Dobra, to zajmijmy się jej ranami. - Przerwano jej.:
- Sasori już wszystko zaszył. - Odezwała się Konan starając się utrzymać spokój.:
- Ale nie chcemy, żeby na takim pięknym ciele zostały blizny prawda? - Zapytała z wielkim uśmiechem. - Ostatnio nad tym pracowałam. W końcu estetyka też jest ważna! - Krzyknęła podekscytowana. Dla Konan zapał Megumi był czymś zupełnie z innej planety.
Medyczka zajęła się "naprawianiem" każdego nacięcia. Jedną ręką tworzyła smugę zielonej chakry, a drugą wyjmowała szwy.
Kiedy zostały jej dwie ostatnie rany do wyleczenia, odeszła od brzucha Alice i podeszła bliżej Konan, która siedziała na krześle za głową czerwonowłosej.:
- Jeszcze przez kilka minut musisz się przemęczyć. - Oznajmiła wyjmując wkłucia, którymi wlewały się leki zwiotczające i usypiające. Odłożyła je na jedną z szafek i wróciła do dwóch ostatnich ran. Dla Megumi cała sytuacja nie była niczym nadzwyczajnym. Podczas poszukiwań nowego członka do Akatsuki, które organizowało Rakurai, widziała dużo gorsze przypadki. Przy okazji ćwiczyła swoje zdolności na tych, którzy już nie mieli szans na przeżycie. Jednak dla Konan był to mały szok. Nie był on spowodowany poharatanym ciałem, a ogólnym stanem bliskiej osoby.
Po kilku minutach, Alice powoli zaczęła otwierać oczy. Konan widząc to, od razu wyjęła rurkę resuscytacyjną tak, jak wytłumaczyła jej Megumi. Czerwonowłosa czuła jak każdy kawałek jej ciała pulsuje. Gardło, ręce, nogi, brzuch. Chociaż ból rozrywał ją od środka nie była w stanie uciec, czy nawet szamotać się. Z każdą sekundą wszystko było coraz bardziej wyraźne. Zauważyła dwie kobiety pochylające się nad nią.:
- Alice? Słyszysz mnie? Nie wyprał ci mózgu? - Pytała raz za razem Megumi przyglądając się czerwonowłosej z ogromnym zmartwieniem na twarzy. Alice natomiast nie mogła wypowiedzieć żadnego słowa, żeby przypadkiem nie krzyknąć z bólu. Pokręciła przecząco głową.:
- Znakomicie. - Kontynuowała. - Wiem, że cię boli, ale musisz wszystko czuć. Szczególnie jest to ważne teraz, kiedy będę ci brzuch naprawiać, rozumiesz? - Zapytała już poważniej. Alice potwierdziła skinieniem głowy. Zęby miała mocno zaciśnięte, jakby włożyła w to całą siłę jaką w tym momencie posiada. Megumi zawiesiła na wieszaku wcześniej przygotowaną krew przez Sasoriego i wbiła ją w żyłę Alice. Ta tylko cicho jęknęła. Wiedziała w jakiej jest sytuacji, a szamotanie i płakanie nic by jej nie dało, tylko przeszkadzało. Medyczka powoli odkleiła tkaninę zakrywającą dziurę w brzuchu kobiety. Głównie ucierpiały jelita oraz kawałek żołądka. Wszystkie otwarcia zostały zakleszczykowane. "Mądrze." Pomyślała Megumi przyglądając się wnętrznościom.:
- Jesteś jeszcze czy już zemdlałaś? - Zapytała się jeszcze serdecznie.:
- Wolałabym zemdleć. - Wysyczała przez zęby Alice.
- Oj lepiej nie. Musiałabym cię budzić. - Uśmiechnęła się serdecznie, co było po raz kolejny absurdalne. - Za chwilę będzie cię boleć dziesięć razy bardziej niż teraz. Krzycz do woli, ten pokój jest dźwiękoszczelny. Tylko nie przegryź sobie języka. - Oznajmiła przyczepiając każdą kończynę Alice do łóżka za pomocą skórzanych pasów. - Będziesz unieruchomiona, żeby przypadkiem mi nie zwiać i nie kopać.. - Każde następne zdania wypowiadane z ust Megumi brzmiały jakby co najmniej przygotowywała się na tortury swojego więźnia. - Jeżeli zemdlejesz z bólu, będziemy cię budzić. - Różowowłosa stanęła przed raną Alice i wpatrywała się w nią myśląc, czy już ostrzegła ją przed wszystkim.:
- Myślę, że to tyle jeżeli chodzi o rzeczy których masz się spodziewać. Zabieg będzie polegał na pobudzeniu twoich komórek do bardzo intensywnej regeneracji. To samo tyczy się komórek nerwowych, więc spodziewaj się bólu głowy. Możesz mieć wrażenie mdłości, osłabienie i wysuszenia błon śluzowych. - Złapała charakterystycznie brodę kciukiem i palcem wskazującym w geście intensywnego myślenia. - Wszystko. - Stwierdziła i położyła dłonie na ranie. Z chwilą, kiedy chakra wypływająca z jej rąk dotknęła ciała Alice, ta poczuła ogromne palenie. Jakby ktoś kładł jej rozżarzone kawałki węgla na ciało. Ale powstrzymywała się. Nie krzyczała. Miała mocno zaciśnięte zęby i oczy, ale nie dała się. Z chwilą kiedy doszły ogromne bóle głowy i mdłości, jej ciało chciało uciec. Mimowolnie zaczęła się szarpać. Z każdą sekundą czuła jak jej skóra się rozrywa. Nie wytrzymała. Krzyczała na całe gardło.:
- Włóż jej coś szybko między zęby bo sobie język odgryzie! - Rozkazała Megumi starając się przekrzyczeć Alice. Sekundy minęły, zanim do Konan doszło co ma zrobić. Chciała jej jakoś pomóc, a jedyne co w tym momencie może robić to słuchać poleceń. Wykonała rozkaz, wykorzystując do tego zbito zwiniętą nić. Nie przegryzie tego, a i krzywdy sobie nie zrobi.
Przez resztę zabiegu siedziała za głową Alice i co jakiś czas głaskała. Widząc jej łzy nie mogła trzymać w sobie emocji. Tak bardzo cierpiała, tylko jak to się stało? To pytanie nie mogło odejść od jej głowy.
Nagle do pomieszczenia wszedł lider organizacji Akatsuki. Wzdrygnął kiedy tylko usłyszał krzyki Alice. Z korytarza nie można było nic usłyszeć dzięki drzwiom dźwiękoszczelnych, ale nie spodziewał się czegoś TAKIEGO. Jego Alice leżała przypięta do jakiegoś zabrudzonego krwią łóżka krzycząc ile sił w płucach i puszczała co chwilę kolejną łzę. Czuł ukłucie, kiedy pomyślał, że to może być jego wina. Za chwilę opuścił prędko pomieszczenie. Nie mógł patrzeć na jej cierpienie, ani słuchać przeraźliwego, przyduszonego krzyku. Nawet nie wiedział co powinien w tej sytuacji zrobić.
Po drodze do gabinetu spotkał Sasoriego, który - jak z resztą było widać po minie - nie pospał za długo. Tylko on i Deidara był w tej chwili w organizacji.:
- Sasori. - Zwrócił się do niego. - Pójdź do Alice, Megumi i Konan. - Rozkazał. - Chce mieć pewność, że ten zabieg jej nie zaszkodzi.
- Dlaczego? - Zapytał unosząc brwi do góry. Jego lider nigdy nie przejmował się nikim z organizacji. Jedyne co go interesowało to dobrze wykonana misja, ale na pewno nie zdrowie.:
- Ona jest mi... - Zaciął się. - Po prostu jest potrzebna. - Poprawił, aby nie zabrzmiało to niekorzystnie dla niego, i poszedł. Dla Sasoriego sprawa była mocno podejrzana, ale postanowił wykonać rozkazy i nie zgłębiać się w szczegóły.

Kiedy Sasori wszedł z powrotem do części medycznej organizacji po części rozumiał dlaczego lider się niepokoi. Podszedł do stołu, gdzie aktualnie był wykonywany zabieg.:
- Czy to jej, aby na pewno nie zaszkodzi? - Zapytał Megumi wpatrując się w dziurę w brzuchu Alice. Jej wnętrzności już nie wyglądały jak wcześniej. Jakby w ogóle nie zostały zranione. Również na jej ciele nie widział żadnych zszyć.:
- Gdyby jej zaszkodziło to naraziłabym się Sayuri, a to ostatnie o czym marze. - Odpowiedziała przekrzykując Alice. Nagle ta złapała go mocno za dłoń i patrzyła błagalnie. Miała zaczerwienione białka i policzki całe mokre od łez.:
- Nie ma gorączki? - Zapytał po raz kolejny. Jej dłoń wydawała się rozpalona podobnie jak jej czoło kiedy sprawdził.:
- Być może ma, ale to normalne. - Odpowiedziała. - A co cię ona tak interesuje co? Jeżeli chcecie się omówić na kawę to nie jest najlepszy moment. - Spojrzała się podejrzanie na Akasune. Nie ukrywał zdenerwowania. Irytowały go głupie pytania... Taka kiedyś była Alice. Wiecznie ciekawska, czasami aż za bardzo. Zignorował całkowicie to co powiedziała Megumi i odwzajemnił uścisk Alice.:
- Niedługo koniec. Wytrzymaj. - Zwrócił się do niej, a te słowa trochę pomogły jej poradzić sobie z bólem. Trochę jak leki placebo, ale ważne, że dawały efekty.

Po godzinie zabieg dobiegł końca. Na ciele Alice nie widniała już żadna rana, mniejsza czy większa. Ta kiedy tylko przestała czuć ból zasnęła wypompowana z energii.:
- Ja skończyłam swoją robotę. - Powiedziała leniwie Megumi rozciągając ramiona w każdą możliwą stronę. - Teraz ja muszę odpocząć, także zajmij się nią. - Zwróciła się do Sasoriego z chytrym uśmiechem na twarzy i wyszła. Ten już był tak zirytowany jej zachowaniem, że zaczęło go to bawić. Jest tutaj tylko i wyłącznie z rozkazu lidera.:
- Pilnuj jej stanu. Ja idę przekazać informacje o zabiegu. - Powiedziała Konan kończąc przygotowywanie łóżka dla Alice. Nie czekając na potwierdzenie wyszła. Sasori wziął delikatnie dziewczynę na ręce i przeniósł na czystą pościel. Starał się to robić tak, aby nic nie poczuła i przypadkiem nie wybudziła. Za dużo przeszła, przyda jej się porządny sen. "Co tam się musiało stać?". Pomyślał, po czym zaraz poszedł czyścić stanowisko.
---------------------------------------
Za dużo się mam wrażenie nie działo, ale teraz dopiero zacznie się impreza. B) Musicie poznać dokładnie każdą moją postać!
Pewnie każdy teraz żyje czekaniem na święta... Na wolne! I dużo czasu na pisanie! 
Jak zwykle dziękuje za uwagę, drogi czytelniku i cierpliwie czekaj na kolejny!