2.19.2013

Rozdział 2. Intruz kluczem do "skarbu".


(Dop.Autorki: Jak wspomniałam we wcześniejszym rozdziale: Narratorką wyjątkowo będzie Konan. A czemu tak wymyśliłam? Przeczytacie pod rozdziałem :)

 - O co chodzi? - Zapytałam znudzona zamykając za sobą drzwi. Codziennością jest to że Pein o coś mnie prosi, ale dzisiaj robi to po raz trzeci. Najpierw musiałam pomóc mu uporządkować jakieś dziwne papiery, w ciszy i nie pytać o żadne szczegóły. Potem przynieść alkohol bo on nie ma siły się ruszyć. Strasznie zaczął wylewać WSZYSTKO w alkohol. Na problemy czy nerwy tylko procenty!
Stał przy oknie, pilnie wpatrując się w ciemne otoczenie za szkłem. Podeszłam do niego, gdyż nie odpowiedział mi na pytanie.:
 - Nie wiesz o co chodzi? - Zapytał nie spoglądając na mnie jak zawsze jego chłodnym i oschłym tonem. Mam do niego szacunek, pomagam mu, ale szyfrów nadal nie rozumiem. Z miesiąca na miesiąc coś się z nim dzieje, ale nie wiem co. Tydzień temu chciał zabić Kakuzu za błąd w rachunkach. Trzy dni temu darł się, że nie ma żadnego alkoholu w barku i każdego o to obwiniał. Dwa dni temu grał w pokera z Kakuzu, co jest naprawdę dziwne. Nigdy nie wchodził w hazard. Już nie mówiąc o tym, że praktycznie codziennie siedzi w tych czterech ścianach i coś wypisuje. Nie wiem czy się przemęcza, ale nawet jak na niego, nie jest to normalne zachowanie. Szybko przypomniałam sobie jego pytanie.:
 - Nie byłam dzisiaj na zwiadach, jeżeli o to ci chodzi. Źle się czułam. - Odpowiedziałam, także zaczynając oglądać Ame Gakure. Nie wiem co on tu takiego ciekawego widzi. Jak co dzień zalane deszczem budynki i drogi. Wszędzie spokojnie, niebo takie jak było kilka godzin temu.:
 - Nie o to mi chodzi. - Przeczesał dłonią swoje rude włosy, zaraz zdejmując ochraniacz. Zawsze robił tak, kiedy miał gorączkę. Wziął jeden głęboki oddech i kontynuował. - W sumie to też tego się tyczy. Jakbyś była na zwiadach, dowiedziałabyś się, że mamy intruza. - Powiedział lekko marszcząc brwi. Dziwne. Przecież może go zidentyfikować. Z jakiej wioski, albo przynajmniej wygląd. Chociaż w jego aktualnym stanie wole nie pytać.:
 - Więc pójdę, poszukam go, jeżeli jeszcze tu jest. Mam go zabić? - Zapytałam powoli wychodząc z pomieszczenia. Przed drzwiami zatrzymałam się by poczekać na odpowiedź.:
 - Co? A. Tak, tak zabij. - Odpowiedział. Dzisiaj wyjątkowo zmęczony, do tego kompletnie nieobecny. Zawahałam się przez chwilę, ale chwyciłam za klamkę. Na prawdę martwię się o niego. Jeszcze nigdy nie widziałam, żeby zachowywał się aż tak dziwnie.:
 - Liderze, wszystko w porządku? - Zapytałam stojąc w przejściu. Odpowiedzi się nie doczekałam. Wnerwiona wyszłam na korytarz zmierzając w stronę wyjścia. Idiota, nawet nie da sobie pomóc. Przecież widać, że coś jest z nim nie tak. Kiedyś było inaczej. Nigdy mnie nie ignorował, szanował moje zdanie i nie darł się aż tak często jak jest teraz. Nawet nie mogę zwrócić się do niego po imieniu, bo zaraz będzie zdenerwowany. Gdyby tylko Nagato żył... Wszystko wyglądałoby inaczej. Nie siedziałabym w cholernej organizacji zabójców, tylko miałabym własne, osobiste życie. Zacisnęłam dłonie mocno w pięści, chowając oczy w dół. Wnerwiłam się, niesamowicie. Ostatnio coraz częściej mi się to zdarza, do tego ciągle przez tą samą osobę. Yahiko, ty idioto. Pomyślałam wyskakując z otwartego okna na deszcz. Rozproszyłam się na tysiące małych motylków z papieru. Tak będzie mi prościej sprawdzić teren w dość szybkim czasie i przynajmniej się uspokoję. Chociaż trochę. Gdybym tylko miała czas wolny to zrobiłabym sobie jakiś trening, żeby wyrzuć z siebie te emocję, ale po co?! Konan i tak musi zająć się najpierw jakimś mało ważnym intruzem! Cholera. Mam cię. Ten "intruz" nie znajdował się daleko. Dokładnie to tylko 20 metrów od wejścia do wioski. Był to mężczyzna. Miał na sobie biały, damski płaszcz przeciwdeszczowy, który sięgał mu ledwie do kolan, a w dłoni trzymał zakrwawioną katanę. Ośmielił się zranić mieszkańca mojej wioski? Szybko zebrałam wszystkie motyle w jedno miejsce tak bym mogła wrócić do swojej normalnej postaci. Z taką różnicą, że z płaszczu zrobiłam sobie skrzydła anioła. Poleciałam nad nim finalnie blokując mu drogę. Zatrzymał się głęboko dysząc. Miał długą brodę, wory pod oczami, posiniaczone ciało i lekkie zmarszczki. Swoje 35 lat (chyba) już przeżył i tyle mu wystarczy. Ze swoich rąk utworzyłam karteczki ,które zmieniły kształt na sporą ilość shurikenów. Rzuciłam nimi w niego ze zniewalającą prędkością. Chciał odbić je kataną, ale był tak osłabiony i wolny, że nawet nie zdążył jej podnieść a origami wbiło się w jego nędzne ciało. Strużka krwi wypłynęła z jego ust. Upadł na kolana i zaczął mnie błagać, żebym mu darowała ten niewinny uczynek. NIEWINNY? Śmiał tknąć kogoś z mojej wioski! Taki czyn jest niewybaczalny! Umrze już dzisiaj! Już zaraz! W środku gotowało się we mnie jednak wolałam tego przed nim nie pokazywać. Z obojętnym spojrzeniem zapytałam:
 - Po co to zrobiłeś? - Trudno mi było ustabilizować głos, by na niego nie warknąć, jednak lata praktyki dają swoje. Podleciałam trochę bliżej stając na nogi. Skrzydła zniknęły, tworząc płaszcz Akatsuki. Spojrzał się na mnie z wielkim przerażeniem w oczach. Bał się, nienawidził i gardził mną. Najchętniej zrobiłabym mu tortury. Najgorsze jakie mogą istnieć. Powoli odrywać mu paznokcie, wbić grube igły w jego dłonie, wybić zęby i oderwać kończyny. Spojrzałam na niego znudzonym, ale i przerażającym spojrzeniem.:
 - Kazali mi zabić! Ja nie chciałem! Nie dałem rady zabić! Ale mam problemy finansowe, a za to dostałbym niezłą sumkę! - Krzyknął w moją stronę nadal z tym samym strachem. Nie stałam blisko niego, ale mogłam zauważyć jak się trzęsie. Szczerze to już nie miałam ochoty go słuchać. Nie chce wiedzieć kto mu to zlecił. Brzydzę się nim i tym co zrobił. Szybkim ruchem znalazłam się obok niego. Złapałam jego dłoń, w której trzymał zakrwawione ostrze. Swoją, położyłam dokładnie na jego dłoni. Zacisnęłam mocno palce przez co on cicho syknął. Brutalnie wbiłam mu katanę prosto w serce odskakując szybko, by nie ubrudzić się szkarłatną mazią. Obejrzałam dokładnie jego żałosne i bezwładne ciało. Ktoś taki jak on nie ma prawa istnieć. Przez takich ludzi mam za dużo do roboty. Jednak ciekawiło mnie jedno. Skoro miał tą osobę zabić, to czemu wracał bez żadnego dowodu zabójstwa? Raczej ten, kto mu to zlecił, nie ufa mu na tyle, żeby wierzyć na słowo. Dobra, nieważne, muszę znaleźć tego człowieka, może jeszcze żyje. Przypomniałam sobie drogę, którą biegł ten mężczyzna. Na szczęście nie musiałam zbytnio się wytężać, gdyż plamy krwi z miecza zdecydowanie ułatwiają mi dotarcie do "celu".
Wędrowałam za kroplami, a było to dość trudne przez to, że ciągle pada deszcz, rozglądając się dookoła. Nawet weszłam odrobinę w las, ale i tam nikogo nie zauważyłam. Czyżby było za późno? Cholera... Może jakbym z nim nie gadała to te "poszlaki" utrzymałyby się dłużej. Chciałam zrezygnować, ale usłyszałam ciche skomlenie połączone z warczeniem jakiegoś psa i to całkiem niedaleko mnie. Uznałam, że to jakaś podpowiedź, więc udałam się w stronę z której dochodził ten dźwięk. Może jeszcze jest szansa, że ta osoba żyje? Mam taką nadzieje.
Nie myliłam się, prawie. To skomlenie było dość sporego psa, lecz nie obchodzi mnie on, tylko osoba, której tu nie widzę. Myślałam że tam będzie, ale pomyliłam się. Chciałam odejść, ale tak głośno nadepnęłam na gałąź, że zwierzak raptownie wstał warcząc na mnie groźnie. Teraz zauważyłam kobietę. Leżała z wyciągniętą ręką do zwierzaka. Jakby chciała go uspokoić. Z jej ust wypływała odrobina krwi i miała także ranę w brzuchu po katanie. Nie wyglądała na głęboką, ale musiała uszkodzić płuca lub żołądek. To musi być ona, tyle, że nie wygląda mi na mieszkańca wioski desz... Chwila... Ona się uśmiecha? Jest na granicy życia i śmierci, a się uśmiecha? Dziwna. Mimo to, coś czuję, że muszę jej pomóc. Nie wiem czemu, ale sądzę, że skądś ją kojarzę. Podeszłam dwa kroki bliżej, ale jej pies zaczął jeszcze bardziej szczerzyć zęby. Cholera. I co teraz? Głupie zwierze! Chcę jej pomóc. Zauważyłam, że ta dziewczyna spojrzała na mnie swoimi lekko przymrużonymi, niebieskimi oczami. Pojedyncze czerwone kosmyki opadały na jej delikatną twarz przez co mimo krwi, wyglądała dość uroczo. Wyciągnęła rękę w moją stronę.:
 - Komuru spokojnie. To Konan. Wiedziałam, że kiedyś cie znajdę. - Powiedziała cicho. Zwierze natychmiast przestało warczeć, a nawet odsłoniło mi drogę do tej dziewczyny. Nie mam pojęcia skąd ona mnie zna. Ogarnij się! Dlaczego ty chcesz jej pomóc. Przecież ona jest taka dziwna. Zastanów się. Może to zasadzka? Cholera. Podeszłam do niej nadal z obojętnym spojrzeniem. Pokazywanie uczuć przy przeciwniku nie wchodzi w grę. Nawet jeżeli to zwykła złość czy zdziwienie:
 - Kim jesteś? - Zapytałam oschle stojąc nad czerwonowłosą dziewczyną. Jakby na chwilę zasmuciła się, ale zaraz wróciła do wcześniejszego uśmiechu:
 - Nazywam się Alice Wakari - Powiedziała ciepło uśmiechając się w moją stronę. Stanęłam jak wryta w ziemie z nieco zmartwionym spojrzeniem. To na pewno nie Alice. Nie przychodziłaby do wioski deszczu od tak. Nie ma po co i do kogo tu przychodzić, ale jednak.:
 - Alice... To na prawdę ty? - Zapytałam się jej jeszcze raz siadając obok. Nie spuszczała ze mnie wzroku podobnie jak jej "towarzysz". Oboje śledzili oczami nawet najmniejszy ruch.:
 - Tak, Konan. - Uśmiechnęła się znowu w moją stronę. To jest niemożliwe. Zbyt niemożliwe, żeby mogło się zdarzyć w świecie realnym. Może ja śnie? To by było bardzo dobre wytłumaczenie, jednak czuje, jak krople deszczu rozbijają się o moje ciało. Nawet zapach mokrego lasu i krwi zdaje się prawdziwy. Alice Wakari. Ale ty tu nie pasujesz. Może to naprawdę ona? Bez innych zastanowień utworzyłam większego ptaka z karteczek pisząc na jednej stronie: ,,Wyruszaj już do naszej głównej siedziby. Przekaż wszystkim, że mają natychmiast przerwać swoje misje i też tam się udać. Alice Wakari. " Skróciłam to najbardziej jak się dało. Mam nadzieje, że zrozumie. Yahiko, tylko teraz nie zgrywaj kompletnego dupka i rusz swój tyłek do kraju wiatru. Pomyślałam puszczając ptaka by jak najszybciej przekazał wiadomość. Spojrzałam jeszcze raz na dziewczynę.:
 - Konan, wydoroślałam prawda? - Zapytała się mnie. Niestety nie zdążyłam jej odpowiedzieć, gdyż straciła przytomność. Cholera! Zapomniałam o jej ranie.:
 - A niech to, Alice! Nie trać teraz przytomności! - Krzyknęłam wstając na równe nogi, jednak to nie zadziałało. Nie wiem co teraz. Miałam nadzieje, że jeszcze na własnych siłach pociągnie do kraju wiatru. Oczywiście mogłabym ją zanieść, ale ten zwierz mi nie pozwoli.
 - Tego nie wiesz. - Odezwał się... Chwila, on się odezwał?
 - Tak. Jak inne dziwne przywołańce, a teraz posłuchaj. Weź ją na ręce i usiądź na moim grzbiecie, oczywiście razem z nią. Wtedy do kraju wiatru dotrzemy w około 15 minut, dalej pokierujesz mnie. - Przyglądałam mu się dość poważnie. Wyglądał groźnie, może przez ten znak. Brakuje mu jeszcze kolczastej obroży i pyska nasączonego w krwi.:
 - Przestań. - Warknął. Cholera. On słyszy moje myśli. Podobnie jak... Przerwałam wpatrując się w niego uważnie.
 - Powiedziałem przestań! Tak, słyszę twoje myśli, to jest mój sposób komukacji. Przez twoją złość są strasznie otwarte. A teraz rusz się. Życie księżniczki Alice jest ważniejsze niż jakieś głupie konwersacje. - Powiedział obojętnie, odwracając pysk przed siebie. Widać było, że powoli go szlak trafia. Mówi się trudno, tylko czemu on nazwał ją ,,Księżniczka Alice"? Z tego co wiem nie jest ona z rodu królewskiego, a zwykłą przybłędą. Do tego nie słyszałam nigdy, żeby przywołańce mogły czytać ludziom w głowach. Pomyślałam biorąc dziewczynę. Lekka, na szczęście. Od ostatniego naszego spotkania urosły jej włosy i to bardzo. Usiadłam razem z nią niepewnie na zwierzęciu. Nie wiedziałam czy mogę mu ufać. Może i ciągle przy niej siedział, ale nie mam pewności, że mnie...:
 - Nie zabije cię. - Przerwał moje przemyślenia.- Nie wolno mi, a po za tym jesteś zbyt ważna dla Alice. Teraz trzymaj się mocno, najlepiej z użyciem czakry. - Rozkazał. Kiwnęłam twierdząco głową, zaraz przesyłając czakre do całego mojego ciała. Chyba poczuł, że już jesteśmy ustabilizowane i nagle ruszył. Cholera! Naprawdę jest szybki, za szybki. Gdybym nie użyła czakry miałabym mieć niemiłe spotkanie z ziemią. Jesteś bardzo ciekawym zwierzakiem.:
 - Nazywam się Komuru. - Opowiedział. Jak mnie denerwuje kiedy on czyta w moich myślach. Nienawidzę tego. Nawet zrobiłam o to pretensje Yahiko, że ma natychmiast zaprzestać. Co prawda wyglądał jakby miał wszystko koło dupy, ale najważniejsze, że już moja głowa jest dla niego zamknięta... Właśnie, Alice. Komuru, co tu robiliście? Zapytałam się go w myślach mając nadzieje, że i to usłyszy:
 - Alice chciała odwiedzić wioskę deszczu. Przyznam nie siedzieliśmy tutaj długo. Zaraz po wyjściu wyczułem czyjąś czakre. Jakby nie ignorowała moich ostrzeżeń i nie zanurzyła się w marzeniach to by nie stało się to co widzisz. - Warknął cicho, ale to już chyba nie przeze mnie tylko przez tego mężczyznę. Usłyszałam jak Komuru cicho prychnął i lekko potrząsną głową.:
 - A Alice mówiła jaka to ty jesteś delikatna, kulturalna, a gówno prawda. - Powiedział lekko rozbawiony. Na początku przyznam, że nie wiedziałam o co chodzi. Dopiero po dłużej chwili zrozumiałam, że o moje myśli i o to, jak w nich klnę. Nie wstydzę się tego, a po za tym na głos nigdy nie bluzgam. Według mnie plusem jest jeszcze to, że nie pokazuję żadnych głębszych uczuć niż zażenowanie. Tak jest lepiej, chyba. Zastanawia mnie też, dlaczego mu tak powiedziała. Przecież wiadome było, że jak dorosnę to zmienię się nie tylko z wyglądu, ale też i z charakteru. Ej! Kulturalna nadal jestem! Co do delikatności to już sama nie wiem. Z resztą po co o tym myślę. Nie obchodzą mnie słowa tego zwierzaka, bardziej martwię się o małą A...znaczy o Alice. Pogładziłam jej twarz dwoma opuszkami palców. Ona prawie nic się nie zmieniła. Nadal delikatna i nieskazitelna cera, piękne, błękitne oczy, czerwone, długie włosy oraz ta ciemna narzutka na ciało. Jak była mniejsza sięgała jej aż do kolan. Przyznam, że może i trochę się zmieniłaś pod względem wieku, cera się zmienia i ciało, ale nie jestem pewna, czy wydoroślałaś...
-------------------------------------------
Pisząc ten rozdział, chciałam pokazać wam jak różna jest Konan. Z zewnątrz chłodna i bezuczuciowa, w środka troskliwa, ale i wybuchowa. Do tego nadużywa słowa "cholera" co było widać. Można też zauważyć, że strasznie dużo myśli
O co chodzi z Yahiko? On żyje. To Nagato umarł, ale plotki chodzą różne. Dlatego Alice myślała, że on już nie żyje.

Dlaczego raz Yahiko raz Pein? Można powiedzieć, że dla niego imię Yahiko już nie istnieje w jego dowodzie. Wraz z początkiem organizacji jego imię poszło w niepamięć. Przy nim nawet w myślach nikt nie wypowie prawdziwego imienia, a jeżeli musi będzie to: Pein. Chyba dość logiczne?
Jeżeli macie jakieś pytanie dotyczące rozdziału to w komentarzach. Na pewno odpowiem.

Dziękuje i do zobaczenia! :) W następnym rozdziale wracamy do narratorki Alice.

17 komentarzy:

  1. Ciekawe, ciekawe ;)
    tylko dlaczego wyszkolony ninja, taki jak Alice, ninja na zlecenie, dał się tak łatwo podejść?
    Spotkanie Konan z Alice ciekawe. W moich wyobrażeniach Konan zawsze jest troskliwa, ciesze się, że twoja historia patrzy na nią z tej samej perspektywy ^^
    Ciekawi mnie spotkanie Alice z Yachiko o.O
    Czekam na kolejny rozdział i pozdrawiam,
    Hanami

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Już tłumacze. Alice, jest ninja na zlecenie, ale jej jutsu głównie składa się z zabierania przeciwnikowi energii. Trochę trwa zanim zdąży wytworzyć odpowiednią ilość tych "motylków".
      + Zaatakował ją z zaskoczenia. Jest to jej słabą stroną. (Powinnam dodać taką informację przy opisywaniu bohaterów, ale nie pomyślałam, za co przepraszam :)

      Usuń
  2. Nareszcie. Na to czekałam. Konan i Alice^^ No, no, nasz komuru czyta w myslach.. Podoba mi się pomysł, że nie ma Nagato. Też bardziej lubię Yahiko. Zwłaszcza, jak był pokazany w anime z takiej fajej i wybuchowej strony^^ No, Melodi, podobało mi się. Taka drobna uwaga: liczby pisz słownie. Też mi tak zaproponowali i terraz wiem, że lepiej to w opowiadaniach wygląda^^ Pozdrawiam^^

    Tenone Uzumaki^^

    OdpowiedzUsuń
  3. Charakter Konan jest na prawdę skomplikowany. W sumie to sobie nie wyobrażaj jej mówiącą tak często przekleństwa, jednak w twoim opowiadaniu jakoś to pasuje :) Bardzo dobry pomysł, żeby napisać właśnie tą notkę w narracji Konan :D
    Co jeszcze? a Tak...to prawda, że Alice dała się szybko podejść jednak myślę, że i tak będzie z niej niewiarygodny ninja.
    No więc czekam na next ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Nie lubię Konan, ale fajna jest czasami odskocznia i poznanie czegoś z innej strony, dlatego było dobrze ; ) Czekamy dalej.
    [darkxleaf.blogspot.com]

    OdpowiedzUsuń
  5. Ciekawe opowiadanie już dawno nie czytałam czegoś związanego z Konan bądź Yahiko.^^ Czekam na next'a i życzę dużoo weny xD

    OdpowiedzUsuń
  6. Przeczytałam wszystko i muszę stwierdzić, że bardzo ciekawe. Lubie Konan jak całą resztę akatsuki no oprócz Zetsu. Konan to normalnie klnący demon hehe.
    Szkoda, że Alic dała sie tak szybko podejść czekam na następny :)

    U mnie nowy rozdział .
    http://in-the-dark-shinobi.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  7. nie mogę się doczekać, jak spotka się z liderem-painem-yahiko :3 ahh, ciesze się że powstaje takie ciekawe opowiadanie o akatsuki <3 jestem ciekawa jakich mocy używa alice :D

    OdpowiedzUsuń
  8. o nowy :D Więc tak.: Fajnie zrobiłaś, że narratorką była Konan. Teraz o wiele prościej będzie sobie ją wyobrazić :P Mniej literówek, dobry do zrozumienia tekst, świetny rozdział :D Czekam na nexta i pozdrawiam! ;)

    OdpowiedzUsuń
  9. HAHAHAHHAHAHAHAHAHAHAHHAHAHAHAHAHHAHAHA, A JA COŚ CZUŁAM, ŻE YAHIKO ŻYJE. JESTEM GENIALNA! :DDDDDD
    No, jaram się tym. xd
    Konan, podoba mi się w twojej wersji, ale wkurza mnie to, że nie przeciwstawia się Yahiko, przecież on ją tak wykorzystuje. >.<
    Alice...Znowu ją uratowała. To jakieś przeznaczenie. :)
    Mało coś tu tych członków Akatsuki, lecz mam nadzieję, iż wkrótce będą regularnie występować. ;]
    W takim razie czekam na kolejny, mam nadzieję, że pojawi się już niedługo. ;>

    Prowadzę również dwa blogi o tematyce Naruto:

    http://kopi-ninja-no-kakashi.blogspot.com/ - opowiadanie pisane z perspektywy Kakashiego

    http://historiasakuryharuno.blogspot.com/ - opowiadanie o parze ItaSaku

    Może cię zainteresują. :)

    Pozdrawiam! :3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A i zapomniałam! Ehh..Chciałam dodać, że dopiero teraz zauważyłam tekst w nagłówku "Jest tak samo..." Jejku jak ja uwielbiam tą piosenkę i ten tekst. *,*
      Dobra, już nie marudzę i sobie idę.
      Sayonara. :D

      Usuń
    2. No ta piosenka jest świetna :D Mniej więcej przy niej powstał prolog ^^

      Usuń
  10. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  11. Hej. Super blog. Trafiłam na niego przypadkiem i jest genialny! Czekam na next!

    OdpowiedzUsuń
  12. To tak rozdział przeczytałam wczoraj w nocy, w łóżku.
    Spodobał mi się bardzo. Co ten ninja zrobił Alis. Czyż była tak słaba? Ale to tylko domysły.

    Rozdział 4 "Jestem mordercą"
    [unowned-demon.blogspot.com]

    OdpowiedzUsuń
  13. Wiesz masz dużego plusa u mnie za Konan. Jest ona moja prawie ulubiona postacią żeńska. Uwielbiam ja i powiem ci ze w twoim opowiadaniu jeszcze bardziej mi się podoba. Następny plus za to ze Yahiko żyje. Chyba już wspominałam, ze nie mogłam pogodzić się z jego śmiercią. Wgl takich ich lubie. Pein któremu wszystko jest obojętne i myśli, ze wszystko może oraz ta cicha Konan, która w środku wybucha. No swietnie.
    Co do rozdziału to był bardzo dobry. Alice ma świetnego zwierzaka. Czuje jak może wkurwiac czytanie w myślach. Masakra. Tak czy inaczej ładnie wszystko opisane. Tylko jedno małe ale... Kiedy zaczynasz zdanie cyfrą to pisz ja słownie. Jeżeli owa znajduje się gdzieś w środku to możesz ja napisać nawet znakami kanji. XD. To mnie tylko tak razi. Hmmm... Co by tu jeszcze dodać. Nie wiem. Czekam aż będzie więcej o zdolnościach Alice. Ciekawa postać nie powiem.
    No to by było na tyle. A komentuje teraz bo jestem leniwa. Xd. Więc pozdrawiam i do następnego.
    U mnie nowy rozdział

    OdpowiedzUsuń
  14. Świetne *.* Przemyślenia Konan wow. Myślałam, na początku, że to Yahiko umarł, a tu taki obrót sprawy. Nonono spisałaś się. Mam nadzieję, że opiszesz kiedyś jak Nagato umarł. Jestem tego niezmiernie ciekawa.

    OdpowiedzUsuń