7.09.2013

Rozdział 11. Trudno zapomnieć.

Alice:
Ludzie mówią, że jak jakaś osoba, leży głęboko w twoim sercu nie dość, że zostaje tam na zawsze, a zaczyna oddawać takie same uczucia jak ty do niej.
Podobno dawna przyjaźń nie rdzewieje. Dużo słyszałam o tym, jak łatwo można ją popsuć, ale zakończenie relacji, boli obie osoby, nie tylko jedną.

Sasori:
Wystarczy tą część przyłożyć do drugiej. Pomyślałem lekko podenerwowany, składając nową marionetkę. Przez wszystko co dzisiaj się zdarzyło, tworzenie miało być dla mnie uspokojeniem. Niestety tak nie jest. Od kiedy pamiętam szło mi to szybko, czy bez większych problemów, a teraz... Nie daje rady złożyć jednej części. Rzuciłem gwałtownie kawałkiem drewna w drzwi od łazienki, zaraz wstając z krzesła. Nie wiem czemu, ale chciałem wyjść z tych szarych, czterech ścian. Nie chce spotkać Alice, nie chce wiedzieć o czym rozmawiali, czy mnie wydała, zwyczajnie mam dość bezczynnego siedzenia. Szybko chwyciłem za klamkę i wyszedłem z pokoju trzaskając za sobą drzwiami. Wszystko mnie denerwuje. Nawet to marne oświetlenie korytarzy. Nie mogę się niczym uspokoić, bo w mojej głowie ciągle jest jedna osoba, o której muszę przestań myśleć.
Moje nerwy szybko zniknęły kiedy w oddali, zauważyłem lekko powiewające, czerwone włosy, zbliżające się w moją stronę. Było to dla mnie czymś jak uspokojeniem, albo małym spełnieniem. Pragnąłem znowu ją zobaczyć, chociaż odrzucałem te myśli jak najdalej. Odkąd się tu zjawiła, nie mogę się na nią napatrzeć. Na jej oczy, twarz, włosy, na całe ciało, nie zapominając o uśmiechu. Teraz jest taka różnica, że zamiast niego, jest smutna. Zauważyłem, jak stara się to ukryć, ale tym razem nie wyszło jej. Powoli przeszła obok mnie bez żadnego słowa, ani spojrzenia. Z bliska mogłem zobaczyć jej oczy, które w tej sytuacji przepełnione są całkowitą pustką. Mimo iż wmawiałem sobie, że nie obchodzi mnie co tam się działo, bez większego namysłu zapytałem.:
- Miałaś jakieś problemy? - Zapytałem, starając zmienić swój głos, by nie brzmiał zbyt troskliwie. Zatrzymała się, ale nie odpowiedziała. Wpatrywała się w ciemną pustkę przed sobą.:
- Alice, były jakieś problemy? - Zapytałem po raz kolejny, chociaż wiedziałem, że to głupie pytanie. Pokręciła przecząco głową i udała się jak najszybciej do swojego pokoju. Każdy normalny domyśliłby się, że to kłamstwo. Chociaż rozum kazał mi ją teraz zostawić i zająć się swoimi sprawami, to ja szybko poszedłem w jej ślady wchodząc do pokoju. Co dziwne drzwi zostawiła otwarte, a ona leżała na łóżku przy Komuru, przykryta płaszczem Akatsuki.
Gdy zamknąłem za sobą drzwi wilk zaraz podniósł głowę, tym samym budząc Alice. Oboje spojrzeli w moją stronę oczekując jakiś wyjaśnień. W tej sytuacji nie miałem pojęcia co powiedzieć. ,,Cześć, byłaś smutna i chciałem zapytać się o co chodzi". To brzmi bez sensu i nie jest w moim stylu. Po za tym raczej nie muszę się tłumaczyć. Jestem w tej organizacji dłużej i nie potrzebuje pozwolenia, żeby wejść do czyjegoś pokoju. Zauważyłem lekki uśmiech na twarzy Komuru. Na początku nie wiedziałem o co mu może chodzić, ale zaraz przypomniałem sobie o jego zdolnościach. Trochę mnie to speszyło. Co jak co, ale zabójca nie powinien mieć troskliwych myśli o dziewczynie, którą zna od zaledwie kilku dni.
Zwierzak podniósł się z łóżka i w dość szybkim tempem opuścił pomieszczenie zostawiając mnie z Alice. Z tego co zauważyłem ona także nie rozumiała o co chodzi. Patrzyła się na niego jak znikał za drzwiami zaspanym spojrzeniem oczekując jakiejkolwiek odpowiedzi, która nie nastąpiła. Miała trochę poczochrane włosy co sprawiało, że wyglądała jak zwykła, niewinna osoba.

Cisza nie dawała spokoju. Nie wiedziałem jak dobrać słowa, by nie wyjść na jakiegoś idiotę. Kiedy ona siedziała zmartwiona na łóżku i wpatrywała się w krajobraz za oknem ja rozmyślając nad wymówką podziwiałem jej urodę. Chociaż wmawiałem sobie, że to o czym myślę jest przejściowe to chciałbym, aby trwało dłużej.
Alice przeniosła, swój zaspany wzrok na mnie, tak jakby czekała, aż wyjdę. Nie trwało to długo. Zaraz wstała i ociężałym krokiem powędrowała do szafy, z której zaraz wyjęła jakiś większy plecak. Z początku nie wiedziałem o co chodzi. Uważnie obserwowałem jej ruchy, aż w końcu udało mi się wydusić kilka słów:
- To powiesz mi, co tam się działo? - Zapytałem opierając się plecami o drzwi. Wzięła kilka ubrań do rąk, zaraz pakując je do plecaka. Wyglądała na zamyśloną, ale i jednocześnie zagubioną. Kiedy miałem powtórzyć to pytanie, odpowiedziała.:
- Idę na misje. - Wydusiła z siebie kilka słów wracając do poprzedniej czynności. Nie chce mi się wierzyć, że to prawda. Znam lidera już dość długo i wiem, że nigdy nie wysłałby nowicjusza na jakąś misje bez jakiejkolwiek pomocy. Zapewne dłuższe siedzenie tu nie ma większego sensu, ale coś w środku mówi mi, żebym został tu z nią. Nie wiem czy to coś da, ale chwila spędzona z nią, nie będzie straconą.

Alice:
Brałam kolejną część garderoby, kolejną i kolejną. Nie dochodziło do mnie to co się stało i Sasori. Po co ty tu stoisz? Chcesz mnie bardziej dobić, wyśmiać czy może życzyć mi dosłownego połamania nóg na "misji". Właściwie to teraz jest mi wszystko obojętne.

Kilkadziesiąt minut wcześniej, gabinet lidera:
Nadal nie rozumiem, jak ja mogę nie pamiętać swojej własnej siostry. Wiem, że są zakazane jutsu na wymazanie pamięci, ale moja rodzina ich nie stosowała, a nawet jeśli, nie miałaby w tym większego zysku. To byłoby bez sensu.
Stałam z wzorkiem wbitym w podłogę, kiedy Yahiko stał wpatrzony w krajobraz za oknem. Przez dłuższą chwilę siedział cicho tak jakby intensywnie o czymś rozmyślał. Ciekawe o czym... O mnie? O tym co zrobiłam? Tylko, że ja nic nie zrobiłam. Chciałam tylko odeprzeć atak Miyo. Co było dla mnie niemożliwe. Nie rozumiem jak to się stało, ale ja w tym nie zawiniłam!
- Alice. - Odezwał się nagle Yahiko zdejmując ochraniacz z czoła. W tej chwili przypomniałam sobie o umiejętnościach czytania w myślach. Jednak nie żałowałam, że to usłyszał. - Twój pobyt tutaj od początku był złym pomysłem. - Dopowiedział, powoli zbliżając się do mnie. W gardle poczułam, wielką gulę, która nie pozwalała mi się odezwać. - Konan popełniła błąd, a także ja. W połowie rozumiem jej odruch przyniesienia cię tu, w końcu była dla ciebie kimś bardzo bliskim. - Ale ty byłeś mi o wiele bliższy. Pomyślałam, nie odrywając wzroku od podłogi. W sercu miałam nadzieje, że mnie usłyszy. Chciałam, żeby przed tym jak mnie zabije wiedział o tym, kim dla mnie był. Nie dokończyłam swoich myśli, gdyż kontynuował. - Tylko dlatego opuścisz tą organizacje żywa. Spakujesz się i jak najszybciej odejdziesz. Konan ci ufa i wie, że nie zdradziłabyś nikomu naszej kryjówki, ale nie ja. Musisz zapomnieć o tym co stało się kiedyś i o tym co wydarzyło się niedawno. - Powiedział swoim spokojnym tonem, tak jakby to co teraz powiedział było czymś normalnym i nieposiadającym większego znaczenia, ale dla mnie był to ogromny cios. Wszystko zapadło się, kiedy usłyszałam słowa: ,,Musisz zapomnieć o tym co stało się kiedyś i o tym, co wydarzyło się niedawno". Poczułam jakby moje serce, właśnie podzieliło się na dwie części. Jedna martwa, ciemna i opuszczona, a druga ledwo oświetla i jeszcze trzymająca przy życiu. Jednak to było niczym w porównaniu z tym co działo się w mojej duszy. Przepełniła się całkowitą pustką. Osoba, która była moim celem w życiu i jedyną podporą, właśnie każe mi o sobie zapomnieć i odejść.:
- Ja nie dam rady zapomnieć. Nie chce. - Powiedziałam nagle cicho. Dopiero po chwili zdałam sobie sprawę, że powiedziałam to na tyle głośno, aby mógł usłyszeć. Zacisnęłam dłonie mocno w pięści i wzięłam jeden głębszy wdech czekając na reakcje. Nagle przed moje oczy wsunęła się opaska wioski deszczu z przekreślonym symbolem. Podniosłam lekko głowę i ujrzałam Yahiko, bez ochraniacza z roztrzepanymi włosami. Wyglądał prawie jak dawniej, ale bez uśmiechu.
To prawda? Daje mi swój ochraniacz jako pamiątka, bo nie potrafię zapomnieć? To takie nie w twoim stylu. Pozwalasz mi spokojnie odejść, chociaż dobrze wiesz, że mogłabym sprzedać jakiejś wiosce informacje o was. To znaczy, że jeszcze trochę mi ufasz? Ja... Dzięki temu czuje się trochę lepiej.:
- Dziękuje... - Powiedziałam cicho z lekkim uśmiechem chwytając powoli za opaskę. Przez chwilę miałam obawy, że to jakiś głupi test, ale kiedy bez problemu oddał mi swój ochraniacz wiedziałam, że już wszystko skończone. To ostatnia chwila kiedy się widzimy. Wiem, że czasu nie cofnę, ale chciałabym móc go przynajmniej zatrzymać, bym mogła zostać z nim jak najdłużej. W głębi nadal mam nadzieje, że spotkamy się na jednej z moich wędrówek. Może wrócę do wcześniejszej pracy?:
- Alice? - Wyrwał mnie z zamyśleń głos Yahiko. - Kto powiedział ci o tym, że Miyo jest twoją siostrą? - Powiedział, jakby trochę ciszej. Stał do mnie tyłem, udając, że szuka czegoś w na półkach. Ja także zaczęłam szukać tam odpowiedzi choć wiedziałam, że to bezsensu. Nie lubię donosić, szczególnie jeżeli chodzi o jakieś ważniejsze rzeczy. Chociaż wiem, że ta osoba powiedziała mi to specjalnie, żeby wywalić mnie z tej organizacji. Bo jaki jest w tym większy sens? Gratulacje Sasori. Właśnie dopiąłeś swego. Mam nadzieje, że się ucieszysz. Z zamyśleń przerwał mi huk spadającej książki, a zaraz potem dźwięk pukania zza drzwi. Lekko wzdrygnęłam, zaraz spoglądając na Itachiego.:
- Mamy problem. - Powiedział chłodno, zamykając za sobą drzwi. Jak zawsze opanowany i zimny. Chyba jako jedyny nie musiał mieć pozwolenia, aby wejść do gabinetu. "Prawa ręka" ma swoje przywileje.:
- Tak, wiem. - Powiedział nagle Yahiko, siadając za biurkiem. - Możesz już wyjść Alice. Pamiętaj co masz teraz zrobić. - Dopowiedział trzymając buteleczkę z sake.
To już czas. Ogromna gula w gardle nie pozwalała mi nic powiedzieć, a zmuszała do płaczu. Kiwnęłam twierdząco głową, zaraz szybko opuszczając to pomieszczenie. Oddychanie szło mi bardzo ciężko, nie mogłam złapać porządnego oddechu. Zamiast tego zwyczajnie dyszałam, a moje ciało drżało jakbym miała zaraz skoczyć z wieżowca. Nie mogła dojść do mnie myśl, że to już koniec. Jestem zmuszona wrócić do mojego starego, bezsensownego życia w wielkim domu jedynie z Komuru. Po raz kolejny będę sama. A może tak musi być, że na świecie jest osoba, której nie dane jest mieć jakiekolwiek więzi? Jako dziecko straciłam rodzinę, potem przyjaciół, pierwszą dojrzałą miłość... Dlaczego do cholery wszystko jest takie skomplikowane.

W pokoju Alice:
Jestem już spakowana, a on nadal tu stoi oczekując nie wiadomo czego. Czekasz na gratulacje czy oklaski? Wiedziałam, że nie będę tu mile widziana, ale żeby ktoś chciał mnie stąd wyrzucić? Cóż. Zabójca to zabójca, tacy ludzie są bezduszni, bezuczuciowi i bezsumienni. Nie mam czego oczekiwać.
Zacisnęłam mocno opaskę w dłoni, po czym sprawnie chwyciłam za plecak i bez żadnego spojrzenia wyszłam szybko z pokoju. Zostawiam tu wszystkie moje wspomnienia i problemy związane z tą organizacją, a ochraniacz będzie mi przypominać że żył ktoś taki jak Yahiko, Konan i Nagato. Jak bardzo byli mi oni pomocni i jak bardzo jestem im wdzięczna. Na zawsze pozostaną oni w moim sercu. Rozluźniłam uścisk na ochraniaczu zaraz zawiązując go sobie na czole. Pojedyncza łza wypłynęła z mojego oka, zakończając męczącą podróż za marzeniem spotkania dawnych przyjaciół. Czas abym stanęłam czołem z nowymi przeciwnościami tego życia i znalazła sobie jakiś cel. Przetarłam policzek dłonią, wycierając powoli spływającą łzę. Zauważyłam Komuru stojącego przy wyjściu. Chyba od początku wiedział jak to się skończy. Razem wyszliśmy na dwór, gdzie przywitał nas blask księżyca. Wiatr delikatnie zawiał moje włosy, a piasek lekko pogładził moje ciało swoimi ziarenkami.:
- Dawno nie byłaś na dworze, prawa Alice? - Zapytał nagle Komuru czekając, aż na niego wejdę. Kącik moich ust lekko uniósł się ku górze.:
- Tak, rzeczywiście. - Odpowiedziałam lekko niepewnym głosem. Sprawnie wsiadłam na Komuru, który już po chwili powoli ruszył przed siebie.
W środku krzyczałam, kazałam mu się zatrzymać, darłam się, że nie chce znowu go stracić, ale to było jedyne wyjście. Teraz mogę tylko błagać o lepsze jutro.:
- Hm? Komuru, kto tam stoi?

Sasori:
Nie rozumiem co się właśnie stało. Pozwoliłem jej po prostu wyjść, chociaż dobrze wiem, że to nie misja. Nie wzięła nawet płaszczu i nie zamknęła drzwi. Opuściłem jej pokój szybko kierując się do salonu. Chyba miałem nadzieje, że właśnie tam ją znajdę. Chociaż nic mi nie pasowało, ani nie trzymało się jakiegokolwiek sensu, chciałem wiedzieć o co chodzi. Wszystkie myśli były ze sobą sprzeczne, starałem się przemówić sobie do rozsądku, ale to nic nie dawało. Nie miałem pojęcia co się ze mną dzieje.
Szybko wszedłem do pokoju, starając trzymać się całkowity spokój. Jak nigdy siedziało tu mało osób. Jedynie Itachi czytający jakąś książkę i Hidan oglądający telewizje. Głupio by było zapytać się wprost, gdzie jest Alice, więc wymyśliłem małe kłamstwo:
- Widzieliście gdzieś Alice? Miałem dzisiaj oduczyć ją błędów w walce. - Powiedziałem spokojnym tonem. Nic lepszego niż to nie przychodziło mi do głowy.:
- Lider ją wyrzucił. Szczerze myślałem, że będzie siedzieć tu trochę dłużej, no ale cóż, trudno. - Powiedział szeroko uśmiechnięty Hidan. Coś w środku mnie tknęło. To takie dziwne uczucie o którym kiedyś nie miałem pojęcia.:
- Ja na jego miejscu bym jej nie zabijał. Szkoda takiej dziewczyny. - Dopowiedział lekko skwaszony przeglądając kolejne kanały. On spokojny, a ja zdenerwowany, nie rozumiałem tego co do mnie powiedział. Albo może nie chciało to do mnie dojść? Przecież oni kiedyś byli dobrymi znajomymi, nie chce mi się wierzyć, że mógłby jej zrobić krzywkę. Już nie mówiąc o odebraniu życia.:
- Gdzie jest teraz lider? - Zapytałem w stronę Itachiego. Powoli spojrzał się na mnie chłodnym wzrokiem, jakby chciał wiedzieć o czym teraz myślę.
- Niedawno wyszedł załatwić kilka spra... - Przewałem mu.
- I zabić Alice? - Nie wiem czemu o to zapytałem. Zwyczajnie wymknęło mi się.
- Jeszcze nikt kto opuszczał tą organizacje nie przeżył, więc odpowiedź jest jasna. - Odpowiedział beznamiętnie, po czym wrócił do czytania lektury. Po jego słowach to dziwne uczucie zaczęło narastać. Coś jak żal i tęsknota? Bardzo możliwe. Jakbym miał to jakoś uzasadnić powiedziałbym, że każdy w życiu powinien mieć takie pierwsze zauroczenie. Było, minęło i tak już jej nie spotkam. Tylko... Po co od razu zabijać? Dlaczego nie mógł puścić ją stąd żywą? Dobrze wiedział jak bardzo była ucieszona, gdy go spotkała, a przynajmniej ja to widziałem. Nie sądziłem, że jest aż taki bezuczuciowy względem osoby, której nie zna od kilku dni, a od dzieciństwa.
Wstąpiłem do tej organizacji bo nie miałem co robić dalej. Nadal mi nie ufa i nie chce powiedzieć jaki jest główny cel łapania Bijuu. To takie głupie. Kiedy w końcu znajdziesz drugą osobę, której tak jak tobie nie ufają i chce się dowiedzieć o co w tym wszystkim chodzi, ten kto jest całą tajemnicą zabija ją jak gdyby nigdy nic. Właściwie to życie w tej organizacji jest jedną wielką zagadką.

--------------------------------------------
Okej, jakoś poszło, przypomniałam sobie wszystko i mam takie małe pytanko!
Jeżeli nie wybaczyłyście mi tego, że zapomniałam hasła, to może jakiś special? Napiszcie w komentarzu wasze pomysły :P

Tak oto zakończę 1 serie tego opowiadania, która zwie się: " Nieosiągalny cel mojego życia". Taki tam tytuł... :d Prolog do 2 serii, która będzie się zwać: "Czy istnieje szczęśliwe zakończenie?" prawdopodobnie pojawi się za tydzień :) Dziękuje i pozdrawiam :))

12 komentarzy:

  1. Koniec pierwszej serii? Tak szybko? No cóż..
    Smutno mi :( Myślałam, że to się jakoś inaczej potoczy. Jakiś happy end byłby bardzo na miejscu, w końcu Alice tyle wycierpiała i wgl.
    Sasori i Alice... czemu im nie wyszło? A tak wgl to słodkie, że MÓJ Sasoruś się zakochał.
    Jej odejście było epickie, naprawdę. ;)
    Pozdrawiam i czekam na prolog :D
    +Co do notki specjalnej hmm... może wakacyjna, romansik SasoAli (chyba tak będzie się nazywał ten paring, ne?), o jej siostrze, życiu z Orochimaru? Nie wiem ;P
    Pozdrawiam, buziaki ;* :P(nie, to nie jest buziak z języczkiem XD)

    OdpowiedzUsuń
  2. T_T Smutne... szkoda że Alice musiała odejść:( Ale w drugiej serii będzie happy end, prawda? Czekam na kolejną część i pozdrawiam.
    Ps: Co do pytanka, to możesz zrobić coś o siostrze Alice.

    OdpowiedzUsuń
  3. Przeczytane - wybacz, że tak późno - wena na pisanie, a to ostatnio rzadkość, więc potraktowałam ją priorytetowo xD Również wybacz za nie skomentowanie #10, ale wiedz, że czytałam, z ty nie wiesz co dobre, więc nie mów, że piszesz "nudno" ;]
    No to tak, muszę ci powiedzieć, że bardzo mi się podobają te wszystkie przemyślenia Saso ;D lubię te jego postawę, nie zawsze zlewcza jak to się wydaję xD Tak, ja widzę jak opuszcza organizacje by uratować Alice awww XD wybacz, ponoć oglądam za dużo dram xD
    Alice to też, w sumie nie fair, że tak oskarża Saso... przecież jej powiedział, wiedząc, że może dostać opiernicz od lidera. No i ciekawe czy wilk wygada swojej pani o jego odważnych myślach ;]
    No to ja czekam na next'a ;D
    Życzę weny i pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  4. no. zycie, ach to życie.
    Ciesze się, że wróciłaś, tak, ja ci wybaczyłam xD
    Nie wyaczam, że nie wchodzisz na gg xD
    Ale ogólnie seria była prze ciekawa i czekam na prolog (pociera rączkami)

    Pozdrowienia, Yami.

    OdpowiedzUsuń
  5. Szkoda Alice, ale nie sądzę, że Lider ją zabije. Sasori się "zauroczuł" :3 Naprawdę uwielbiam tego Sasoriego w opowiadaniu, jest cudowny po prostu. Alice ty idiotko takie ciacho, a ty nie bierzesz?! Czekam na prolog ;)

    OdpowiedzUsuń
  6. Wybacz proszę że tak długo nie komentowałam, po prostu nie mogłam się zebrać, zawiesiłam własnego bloga na jakiś czas i odechciało mi się wszystkiego.
    Jednak jestem już na bieżąco.
    Koniec tej części dosyć tajemniczy, szczególnie że zostawiasz czytelnika w takim momencie.
    Mimo wszystko myślę że Pein da jej święty spokój, a jeżeli nie... nie no nie wierzę że uśmiercisz głównego bohatera tak szybko szczególnie że zapowiada się druga część ^^
    Swoją drogą nie spodziewałam się że temu olewusowi Sasoriemu zacznie jednak zależeć, podoba mi się jego narracja w twoim wykonaniu ^^ to całkiem urocze :p
    Czekam niecierpliwie na prolog i pozdrawiam.
    Ps jeśli cię to jeszcze interesuje to pojawiła się u mnie nn.

    OdpowiedzUsuń
  7. Jestem zaskoczona, że Sasori jednak nic nie zrobił, aczkolwiek mam taką cichą nadzieję, że jeszcze nic straconego. Już się nie mogę doczekać następnej części, jestem ciekawa, co będzie się dalej działo z Alice i czy w ogóle uda jej się utrzymać kontakt z Akatsuki... No nic, nie nudzę już, rozdział mi się podobał i z niecierpliwością czekam na następny ;)
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  8. już nie mogę się doczekać drugiej serii opowiadania. nie powiem, zaciekawiłaś mnie tym rozdziałem. ciekawe czy Alice powróci jeszcze do Akatsuki, ale coś czuję, że przejdzie na stronę Rakurai. Jeżeli chodzi o specjał to może napisz coś z Deidarą (wielbię go)! życzę sporo pomysłów na drugą serię i obyś już nigdy nie miała problemów z hasłem!!! :))
    a jeszcze pytanko- pracujesz może jeszcze nad rysunkami Alice, masz duże umiejętności, a ja chętnie zobaczyłabym jeszcze pare obrazków z nią (jest śliczna)! :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Znaczy stworzyłam sobie nową postać, ale Alice nadal wykonuje :) Mogłabym dzisiaj coś z nią zrobić ;)

      Usuń
    2. to dodaj do galerii! te obrazy są strasznie inspirujące, a co to za nowa postać? :))

      Usuń
    3. taki zwykły napływ weny :P Nie będzie ona nową postacią w opowiadaniu :d (spoko już ich xd) dodam jak tylko wykonam :)

      Usuń
    4. no to czekam z niecierpliwością! :))

      Usuń