4.23.2013

Rozdział 9. Niespodziewane wyniki.


Przeciągnęłam się leniwie na łóżku, po czym z przymrużonymi oczami spojrzałam na mały zegarek obok.:
- Siedemnasta trzydzieści cztery. - Powiedziałam leniwie zsuwając z siebie koc. Dwa dni temu kiedy starałam się dowiedzieć co to Rakurai, odbyło się coś podobnego do zebrania. Jako iż jestem na okresie próbnym, wejście do sali zgrupowania było dla mnie zamknięte, a także informacje tam się znajdujące. Uznałam, że już wystarczająco ich wymęczyłam moimi pytaniami na temat tamtej organizacji, więc nie wnikałam o czym tam rozmawiali. Nie sugeruje, że mnie to nie interesuje, bo bardzo chciałabym wiedzieć, ale... No właśnie. Działo się za dużo nowych rzeczy, do których prawdopodobnie będę musiała przywyknąć. Na przykład nagłe zniknięcia praktycznie całej organizacji. Po tamtym zebraniu każdy natychmiast wyszedł. Zostałam tylko ja i Sasori. Są dwa rozwiązania jeżeli chodzi o pytanie czemu on tu został. Pierwsze to, nie ufają mi. Drugie, nie ufają jemu.
Wzięłam jeden głębszy oddech. Od kiedy wszyscy gdzieś wybyli, nie mam co robić. Siedzę całymi dniami w pokoju i wpatruję się w piaszczysty obraz za oknem, codzienny widok zachodzącego słońca oraz rozmowy z Komuru. Chociaż to rzadziej. Wychodziłam tylko po coś do jedzenia i zaraz wracałam. Zawsze przechodziłam przez salon mając nadzieje, że jednak kogoś tam spotkam. Kogokolwiek, nawet Tobiego. Byleby zaradzić coś na moją nudę. Znowu arogancja? Alice, jest źle. Pomyślałam, przecierając lekko ręką oczy.:
- Kolejny dzień, kolejna nuda. - Powiedziałam, po czym powoli wstałam z łóżka i poszłam w kierunku łazienki, biorąc ze sobą czystą bieliznę i nowy strój, który przekazała mi Konan przed opuszczeniem organizacji. Rzuciłam ubrania na podłogę, zaraz zdejmując z siebie koszule i bieliznę. Spojrzałam na odbicie swojej twarzy. Lekko przymknięte, jakby zaspane oczy, rozczochrane włosy, rozmazany makijaż. Wzięłam jeden głębszy oddech po czym weszłam pod prysznic. Chłodna woda spływająca po moim ciele, wpływała na mnie w jakiś sposób kojąco, ale i wnerwiała. Raczej przez to , że ciepłą wodę mają tylko w nocy. Zanurzyłam głowę w krople wody zamykając oczy. Gdzie wy do cholery jesteście? Nie martwię się, chyba. Zwyczajnie nie chce znowu cię stracić Yahiko... A na pewno nie teraz, kiedy mam możliwość żyć przy tobie do śmierci. Pomagać ci, póki będę użyteczna i próbować, byś w końcu mnie zauważył. Wzięłam kolejny, głęboki oddech. Odkąd nie mam co robić, wzięło mnie na przemyślenia. Już wczoraj zauważyłam, że cały czas okłamuję samą siebie. Kłamałam mówiąc, że dam rade bez niego, że przeszłość mnie nie obchodzi. Właściwie to tylko w niej mogę widywać moich dawnych, uśmiechniętych przyjaciół. Ten widok sprawia, że nawet podczas okropnego bólu, potrafię się śmiać, po prostu być radosną. To naprawdę dziwne. Kiedyś nie myślałam nawet o tym, że zobaczę ich twarze, a jednak. Zakręciłam kurek wychodząc spod prysznica. Szybko wytarłam się ręcznikiem zaraz zakładając bieliznę. Spojrzałam znudzona na ubrania, które zostawiłam mi Konan. Z tego co wynika, będę miała do zabandażowania dość sporą części ciała... Pomyślałam załamana chwytając pierwszy materiał.

Owinięty biust, lekko ramiona, ręce do łokcia i część dolna. Została jeszcze tylko niebieska tunika i brązowa kamizelka.
Całe ubranie stroju, zajęło mi ponad 20 minut. Nie mam pojęcia skąd Konan je wzięła i jakoś nie bierze mnie ochota na rozmyślania nad tym. Przewróciłam teatralnie oczami, a kącik moich ust uniósł się delikatnie. Wzięłam czarną gumkę, która leżała na półeczce pod lusterkiem zaraz zawiązując włosy w wysokiego kucyka. Sprawnie umalowałam rzęsy i powolnym, ociężałym krokiem wyszłam z łazienki. Nawet chodzenie sprawia mi trudności kiedy wiem, że zaraz wracam do  dawnej nudy. Usiadłam na łóżku przymykając lekko oczy, ale zaraz je uchyliłam, kiedy usłyszałam znany mi głos zza drzwi.:
- Kakuzu! Następnym razem jak ktoś mi odetnie głowę to masz jej nie kopać, tylko od razu zszywać! - Krzyknął wnerwiony Hidan, który prawdopodobnie starał się dogonić towarzysza.
- To kosztuje. Następnym razem weź ze sobą pieniądze. Nic nie jest za darmo. - Warknął do niego.
- Ty pieprzony materialisto! - Odpowiedział Hidan. Dalej nie chciało mi się słuchać. Znowu będą się kłócić, że ten psychol, a ten tylko o pieniądzach myśli. To takie idiotyczne, że aż śmieszne. Po raz kolejny, szczery uśmiech zawitał na mojej twarzy, co trochę zdziwiło Komuru.:
- Kto by pomyślał, że kilka osób, w tak szybkim tempie zacznie na ciebie wpływać. - Powiedział spokojnie wskakując na łóżko. Ułożył się wygodnie w rogu, otulając się niebieskim kocem.
- Ze wzajemnością, Komuru. - Odpowiedziałam mu chytrym spojrzeniem. Może i mówi prawdę.  Nie mam ochoty się kłócić. Chyba na prawdę czuje, jakby coś w środku mnie było ucieszone, co prawda już dawno nie czułam tego uczucia, ale wydaje mi się, że jest szczere. Nie takie jak kiedyś, przepełnione sztucznością, a czasem ironią. Niesamowite jak czyimś głosem, można wywołać radość u człowieka. A czy to przypadkiem nie oznacza... Moje myśli przerwał Komuru:
- Tak dokładnie, Alice. Wrócili. - Powiedział spokojnie, kładąc swój łepek na pościeli. Już są? W końcu! Ile można czekać! Wstałam już pełna sił i wybiegłam na korytarz. Pierwsze co mnie spotkało to zderzenie z drzwiami, które niespodziewanie znalazły się na mojej drodze. Nie przewróciłam się, a starałam utrzymać równowagę. Niby tylko uderzyłam czołem o drewno, a czuje jak moja głowa miałaby zaraz eksplodować.
Spojrzałam wściekle na osobę, która wyłoniła się zza drzwi. Był nim dobrze mi znany mężczyzna o czerwonych, rozczochranych włosach i brązowych oczach. Spojrzał na mnie beznamiętnie, jakby analizował to, co stało się przed chwilą. Po jego zachowaniu można było stwierdzić, że jest śpiący, zmęczony, ledwo żywy i kompletnie nieobecny.:
- Mówi się przepraszam. - Warknęłam w jego stronę rozmasowując obolałe miejsce. Widać, że z mojego spojrzenia, które miało go zabić, nie zrobił nic, tylko wpatrywał się w moje poczynania. Czyżbyś doszedł do mojej listy osób, które wyprowadzają mnie z równowagi? Zasmucę cię. Deidary nie pokonasz. Po raz kolejny przesłałam mu mordercze spojrzenie po czym udałam się w stronę salonu, by zaradzić coś na moją nudę. Po trzech krokach zatrzymałam się. Wiem, że nie powinnam dopytywać się o Rakurai, ale to co zrobię, będzie ostatnim źródłem informacji. Odwróciłam się i znowu ominęłam stojącego Sasoriego.:
- Wszyscy wrócili? - Zapytałam zatrzymując się na chwilę. Czekając na odpowiedź wpatrywałam się w lekko oświetlony korytarz, zastanawiając się czy pójście do Yahiko będzie dobrym pomysłem. Może i pan tajemniczy mnie ostrzegał, ale mogły być to zwykłe słówka.:
- Tak, wszyscy. - Odpowiedział cicho. Zdziwił mnie trochę jego ton. Może i nie jestem tu od kilku lat, ale zdążyłam zrozumieć, że Sasori należy do osób, które nie za dobrze czują się w gronie innych ludzi. Stara się ich odseparować swoją niechęcią do wszystkiego i donośnym, pełnym odrażenia  głosem. Potrząsnęłam lekko głową, wyrzucając z niej myśli o tej osobie. Spojrzałam na niego oczekując nie wiadomo czego. Nie miałam pojęcia po co tu ciągle stoję i wpatruję się w jego zamyśloną, ale i trochę roztrzepaną twarz. Wygląda jak zwykły chłopak, a jednak jest w nim coś jeszcze oprócz bezlitosnego zabójcy. Tak mi się wydaję. Otrząsnęłam się po raz kolejny, przypominając, że mam coś ważnego do zrobienia. Odwróciłam się szybko na pięcie, ruszając powoli w stronę biura lidera. Nie zrobiłam więcej niż 3 kroki, a zostałam zatrzymana przez wcześniejszego rozmówcę.
- Dokąd idziesz? - Zapytał. Dźwięk jego głosu rozniósł się powoli po mojej głowie tworząc pewne ukojenie wewnątrz. To dlatego, że poczułam jak ktoś w końcu zaczął interesować się moim losem, wyborami, a przynajmniej tym co robię. Odwróciłam się w jego stronę. Stał wpatrzony we mnie i oczekiwał odpowiedzi.:
- Do Peina. - Odpowiedziałam spokojnie, nie dając po sobie poznać, że chciałabym, aby ta rozmowa dłużyła się i dłużyła. Nie poznaję sama siebie, ale na prawdę chcę.:
- Po co? - Po raz kolejny zapytał, wyrywając mnie z myśli. Ciekawość to droga to piekła, Sasori. Pisało tak w jakiejś książce, tylko tytułu nie pamiętam. Potrząsnęłam szybko głową przypominając sobie jego pytanie.:
- Chce się o coś zapyta... - Przerwał mi.
- Jeżeli o Rakurai, to jest najgorszy pomysł jaki mogłaś wymyślić. - Nagle poczułam, że cała miła atmosfera się rozpada. Ta rozmowa prowadzi do kolejnej zimnej kłótni, której w tym momencie nie planowałam rozpętać, a przynajmniej nie miałam na nią czasu, ani ochoty.:
- Dlaczego? - Zapytałam spokojnie. Poczułam się jak w jakiejś grze, gdzie każde słowo, każdy ruch, każde podniesienie głosu może spowodować nieprzyjemne sytuacje. Starałam się uspokoić serce, które powoli zaczyna przyspieszać i oddech, przez który jest mi duszno.:
- Naprawdę chcesz wiedzieć? - Zapytał odwracając się w stronę jakiś drzwi, ale kątem oka wypatrywał mojej reakcji. Bez zastanowienia kiwnęłam głową. Zauważyłam jak lekko zmarszczył brwi. Nie wiem czemu, nie miałam czasu zastanawiać się nad tym. Sasori chwycił za klamkę i szybko otworzył drzwi, wskazując mi ręką, abym udała się do środka. Z opanowaniem na twarzy weszłam pewnie do środka, choć nie wiedziałam czy to konieczne. Ciemno, za ciemno. Powoli zaczęłam wędrować ręką po ścianie, by znaleźć jakiś włącznik. Na szczęście Sasori mnie wyprzedził i zapalił światło, wybawiając mnie od bezsensownego szukania włącznika , który był po zupełnie innej stronie. Odchrząknęłam cicho, po czym zaczęłam dokładnie przyglądać się całemu otoczeniu. Jego pokój nie różnił się zbytnio od mojego. Jedynie miał inny kolor ściany i inaczej ustawione meble. Podeszłam do parapetu, zaraz zgrabnie na niego siadając. Trochę to dla mnie dziwne uczucie. Trudno się do tego przyznać, ale nigdy nie byłam w pokoju chłopaka. Coś jakby stres i dezorientacja. Nie zauważyłam a Sasori już siedział na swoim łóżku bez płaszczka, ubrany w czarną bluzkę, luźne spodnie i - z tego co zauważyłam - charakterystycznie dla nich buty. Plecami i głową oparł się o ścianę, podsunął jedno nogę do siebie, drugą bezwładnie położył na pościli. Prawą rękę oparł na podniesionym kolanie, biorąc przy tym jeden głębszy oddech. Nie wierze, że to mówię, ale teraz wygląda naprawę... pociągająco? Na pewno uroku dodały mu roztrzepane czerwone włosy, przymknięte, brązowe oczy i lekko uchylone usta. Nagle jego źrenice powędrowały w moją stronę.:
- Od czego by tu zacząć... - Powiedział sam do siebie zamykając oczy. Przez moment nastała cisza. Nie było nawet słyschać wiatru za oknem. Sasori uchylił lekko powieki wpatrując się w nieznany punkt na podłodze. - Rakurai jest organizacją zabójców, którzy uśmiercają dla pieniędzy lub pewnego rodzaju zabawy. Składa się z ok. 30 osób, w czym większość z nich to psychopaci. Liderem, a konkretnie liderką jest Sayuri Shiomi. Nikt nie wie jakich zdolności używa. Podobno każdy kto z nią walczył umierał, ale to mogą być tylko plotki. - Przerwałam mu.
- Czemu rozmawianie o tej organizacji jest zabronione? - Zapytałam zaciekawiona. Nie rozumiem co jest takiego zabawnego w zabijaniu ludzi. To... to jest smutne kiedy uśmiercasz jakąś osobę, która mogła mieć rodzine, plany na przyszłość czy nawet kochanka. Okrutne. Mówię tak, jakbym ja nikogo nie zabiła. Prze zemnie umarło bardzo dużo ludzi, głównie na wojnie. No ale skoro ją rozpętali, nie umieli żyć w spokoju, to raczej śmierć i tak była im dana, prawda? Z zamyślenia wyrwał mnie Sasori, który głośno westchnął:
- Przed tobą mieliśmy jeszcze jednego członka organizacji. Nazywał się Abimaru Tuji. Miał świetne umiejętności tropienia, prawdopodobnie najlepsze. Kiedy doszedł do Akatsuki, jego głowa była warta, no dość sporą sumkę. Przez to Rakurai zachciało się go pozbyć. Lider wiedział o tym, ale kazał trzymać to w tajemnicy przed nim. Nie wiadomo kto, ale wygadał się mu, a ten pobiegł do Peina, żeby to wytłumaczyć. Zapewne gdyby wiedział, że umrze, to by siedział na dupie. W skrócie mówiąc, miałaś nie wiedzieć, że jesteś w jakiś sposób związana z Rakurai, żeby nie powtórzyła się sytuacja z wcześniej. - Po skończonej wypowiedzi spojrzał się na mnie, prawdopodobnie oczekując mojej reakcji. Co ujrzał? Spokojną i opanowaną Alice. Przynajmniej na zewnątrz. W środku krzyczałam na siebie z mojej durnoty. Gdyby Sasori mnie teraz nie zatrzymał, byłabym martwa? Zabiłby mnie? Już nie wiem czego mam się spodziewać. Liczyć to ja raczej nie mam na co, ale co oczekiwać i co robić, żeby nie powodować problemów. Wszystko co ktoś zrobi jest problemem. Za twoją głowę dają sporą kasę, a ty i tak jesteś za to winny.:
- Dlaczego go zabił?! - Krzyknęłam do Sasoriego schodząc z parapetu. Byłam wnerwiona? Bardzo. Dlatego wybuchłam. Nie mogłam już trzymać tej wściekłości. Wręcz gotowało się we mnie przez to co teraz usłyszałam... Chłopak obrzucił mnie także lekko wnerwionym spojrzeniem, jakby wyrwała go z przyjemnej drzemki.:
- A skąd ja mam wiedzieć i nie drzyj się. Ta rozmowa ma być tajemnicą. Po za tym co się tak wnerwiłaś? - Zapytał zamykając oczy. Opanowałam się lekko, bo w sumie to nie mam za co drzeć się na niego, ale wiadomość, że ktoś chce mojej głowy przyprawia mnie o dreszcze i nerwy.:
- A jak mam być spokojna?! Ktoś chce mojej głowy! - Po raz kolejny krzyknęłam podchodząc do łóżka. Sasori lekko uchylił powieki, po czym obrzucił mnie wrogim spojrzeniem. Trochę straszne... Nawet przez chwile zawahałam się przed kontynuowaniem tej rozmowy.:
- Po raz kolejny. Nie krzycz. - Warknął. - Po za tym nie mówiłem ci, że chcą cie zabić. Tylko opowiedziałem o sytuacji, która wydarzyła się wcześniej. - Powiedział stanowczo. Na mojej twarzy za widniała zdziwiona mina, która miała go zmusić do dalszego gadania. Wziął głębszy oddech po czym powiedział.:
- Ty jesteś inaczej z nimi związana. Słuchaj uważnie. Rakurai pracuje w grupach 4 osobowych. Jest tam jedna najsilniejsza, jak uważają, drużyna, która ciągle podróżuje. Do niej należą: Sayuri Shiomi, czyli liderka organizacji, Megumi Kurofuji, medyk, Shiru Harada i uwaga, skup się, Miyo Wakari - Po skończonej wypowiedzi, Sasori zaczął uważnie mi się przyglądać. Tak zdziwiona Alice to nie codzienny widok. W mojej głowie szumiała jedna osoba. Jej imię odpychało inne myśli, przez co było w centrum. Ta dziewczyna... Miyo Wakari. Osoba, którą myślę, że kojarzę, a jednak nieznajomy człowiek. Członek mojej rodziny.
--------------------------
Dopiero teraz ogarnęłam, że już 9 rozdział, a wgl. nic nie powiedziałam o czytelnikach :c
Muszę wam przyznać, że nie sądziłam, że mojego bloga będzie ktoś czytał.
Jak czytam wasze komentarze, to mam jednego, wielkiego banana na twarzy, też wtedy, gdy ogarniam jakie błędy zrobiłam. Cieszę się bo dzięki wam, mogę się poprawić, albo cieszyć z udanego rozdziału. :) Także no, dziękuję wszystkim komentującym za tego rodzaju pomoc, no i także czytającym :)
A no i jeszcze dziekuję kochanej i upierdliwej Oli, która mnie popędza do pisania rozdziałów, czasem podnosi na duchu i daje dobrego kopa w dupe. Dziekuję :D
A no i jest jedna sprawa: Myślała na zmianą szablonu, ale nie wiem do jakiej szabloniarni się udać. Polecicie jakąś?
 EDIT:
Gomeeen! Zapomniałam pokazać wam, jak wygląda ten strój.  -_- Baka Melodi... Na usprawiedliwienie: to dlatego, że każdy mnie pospiesza xD A no i bez cieniowania bo leń. :d


4.10.2013

Rozdział 8. Temat ,,zamknięty".

PS. Polecam przygotować melisę do czytanie.

- Aaaaaliiice, zrób mi taką kanapkę! - Krzyczał co chwile Tobi, podskakując na krześle, obok mnie. Zaraz po "sprawdzeniu moich umiejętności" postanowiłam coś zjeść, zostawiając Komuru w pokoju. Na mój pech musiałam spotkać tę pomarańcze zaraz przy jadalni. Od tego czasu męczy mnie, żebym zrobiła mu coś do jedzenia. Oczywiście ignorowałam go, ale powoli tracę cierpliwość. Nie mogę zjeść w spokoju bo ciągle, ktoś krzyczy mi się nad uchem! Zrobiłam dwa ostatnie kęsy kanapki, po czym spokojna wstałam od stołu i umyłam brudny talerz. Nie mam zamiaru robić mu za kucharkę. Jak jest głodny, to niech sobie coś zrobi, a nie będzie mi głowę zawracać. Oparłam się rękami o blat kuchenny, robiąc jeden większy oddech. Coraz trudniej jest mi ukryć moją wściekłość. Do tego zabrali mi kominek, wstawiając jakiś telewizor. Szczerze powiedziawszy miałam nadzieje, że wpatrywanie się w ogień będzie moim jedynym zajęciem poza misjami. Sugerując oczywiście, że tu zostanę. Mój spokój po raz kolejny przerwał skaczący Tobi.:
- A-li-ce! Zrób-mi-ka-nap-kę! - Krzyczał sylaby odpowiednio do odbić od ziemi. Zmierzyłam go wściekłym spojrzeniem, dając do zrozumienia, że nie mam ochoty przebywać w jego towarzystwie, jednak on to zignorował. Nie wiem, może na siłę stara się, abym w końcu go polubiła? Powoli zaczynam mieć takie wrażenie. Odwróciłam się do niego tyłem, po czym z górnej szafki wyjęłam jedną szklankę. Ignorując jego wrzaski, krzyki i tupania, nalałam sobie kranówki i dalej nie zwracając na niego uwagi przeniosłam się do salonu. Pierwsze co mnie przywitało to krzyki każdego tam zebranego po kolei, a głównie dwóch osób.:
- No nie bądź taki, Kakuzu! Czasem trzeba wydać trochę więcej kasy! - Krzyczał Hidan, opierając się plecami o ścianę. Ich rozmowa odbywała się w kącie. Chyba chcieli, żeby było dyskretniej, a czy wyszło to już inna bajka. Zza moich pleców wyleciał Tobi z łyżką w  ręku i garnkiem na głowie. Mówił cicho, że jest rycerzem i należy mu się obiad za jego czyny... To nie możliwe żeby ktoś tak infantylny był członkiem tej organizacji. Musi być wstydliwy, albo zbyt popularny skoro ukrywa swoją prawdziwą twarz za maską. Jest prawdziwym błaznem lub nie, jego krzyki powoli wytrącały mnie z równowagi, gotowało się we mnie, ale starałam się tego nie pokazywać. Żeby tylko przestał gadać. Postanowiłam, że go trochę powypytuje.:
- Tobi, mógłbyś mi wszystkich przedstawić? - Zapytałam spokojna, lekko przymykając oczy.:
- Oczywiście! - Wskazał łyżką na dwie osoby w rogu. - Siwy Hidan, skąpy Kakuzu! - Następnie przeniósł "broń" na kanapę. - blondynka Deidara-senpai, chwast Zetsu i rybcia Kisame. - Następnie wskazał na mały stolik. - Straszny Itachi i dziewczynka Konan - Dumny, założył ręce na biodra. - Teraz Tobi dostanie kanapkę? - Zapytał z nadzieją w głosie.:
- Nie. - Odpowiedziałam chłodno idąc w stronę fotela. Na szczęście nikt nie zwrócił na mnie uwagi, prócz załamanego Tobiego, który w kółko powtarzał moje imię. Szybko usiadłam, odstawiłam pustą szklankę na szafeczkę obok siedzenia i złapałam pilot. Fotel bardzo wygodny, wykonany ze skóry, z jedną, mniejszą, błękitną poduszką do ozdoby. Można powiedzieć, że siedziałam obok Deidary, co już wprawiało mnie w lekkie oburzenie. Jakoś samo jego towarzystwo działa mi na nerwy... Co oni oglądają? Nuda. Klikałam przyciski na pilocie, zmieniając co chwile kanały. Nie chciałam ich zezłościć, chociaż nie obchodzi mnie to jak na to zareagują, ale naprawdę nie ma nic w tej telewizji. Jakieś wiadomości, nudy. Kątem oka widziałam jak osoby na kanapie, zaczynają się niecierpliwić, a w szczególności pan wybuchowy. Chcąc nie chcąc, szukałam dalej czegoś ciekawego wartego mojej uwagi.:
- Wakari, czy ty czasem nie przeginasz? - Warknął w moją stronę chcąc wyrwać pilota, ale szybko oddaliłam go tak, że nie był w zasięgu ręki chłopaka. Po za tym, znowu nazwał mnie po nazwisku. Za dużo sobie pozwala blondyneczka!:
- Czy nie wspominałam czasem, abyś nie zwracał się do mnie po nazwisku? - Także warknęłam, obrzucając go wrogim spojrzeniem. On uśmiechnął się chytrze, co wprawiło mnie w jedną, wielką nerwice. Naprawdę jestem człowiekiem opanowanym, trudno mnie rozzłościć i sprowokować, ale przez tego idiotę tracę wszelkie spokojne myśli.:
- Nie przypominam sobie, WAKARI. - Powiedział przybliżając się nieco. Nacisk, który dał na moje nazwisko, pozbawił mnie wszelkich hamulców. Wcześniej jeszcze posiadałam jakąś cierpliwość do przedrzeźniania, ale teraz... Już szykowałam pięść, którą miałam mu pogrozić, ale zaciekawiła mnie wypowiedź jego krzaczastego kolegi, który gadał sam ze sobą.:
- Ej, co to za dziewczyna? Alice Wakari. Aaa no taaak, zapomniałem. Może jest smaczna? Niee, nie woln... O! Czy przypadkiem Sayuri nie wspominała coś o niej? Jaka Sayuri? No wczoraj, z Rakurai. Ciii! - Patrzyłam na niego jak na idiotę. Sam do siebie gadał, zadawał pytania i odpowiadał. Nawet sam się uciszył. On powiedział, że Sayuri z Rakurai coś o mnie wspominała? Zna mnie? Moja mina z poirytowanej, zmieniła się w zaciekawioną.:
- Co to Rakurai? - Zapytałam zaciekawiona wychylając się z fotela. Jedną rękę położyłam na klatce Deidary, przyciskając go do oparcia kanapy, abym mogła w spokoju porozmawiać z krzaczastym. Drugą rękę położyłam na jego kolano, żeby się ustabilizować. Nie wiem czy mu to odpowiadało, czy też nie. Nie obchodzi mnie jego zdanie. Chce tylko dowiedzieć się, kto to jest Sayuri, co to Rakurai i skąd cokolwiek o mnie wie. Mimo iż byłam płatnym ninja, nie podawałam nikomu mojego imienia, więc skąd? Zetsu siedział i myślami walczył sam ze sobą. Trochę to dziwnie wyglądało, ale w końcu odezwał się.:
- Pewna organizacja... - Nie dokończył, gdyż przerwał mu Deidara, który przez chwilę był nieźle zdezorientowany.:
- Wystarczy tego. - Warknął łapiąc mnie za ramiona i lekko odpychając na moje wcześniejsze miejsce pobytu, czyli fotel. - Zetsu, ten temat jest zamknięty. - Zwrócił się do niego, nieco zdenerwowany.:
- Wybacz, wybacz, ale ostatnimi czasy strasznie nudno się tu zrobiło. - Powiedział, po czym zaczął wbijać się w kanapę. Po krótkiej chwili, już nie było go na wcześniejszym miejscu. Zwyczajnie zniknął. Zdziwiło mnie to, ale nadal byłam ciekawa co to za organizacja. Co prawda nie miałam nadziei, że jestem kimś kogo inni potrzebują. Zwyczajnie chciałam zarobić. W moich myślach pojawiła się scena, w której ta Sayuri, dowiedziała się, że znajduję się w tym miejscu, a chciała skorzystać z moich usług. Możliwe, że to dość aroganckie, ale od dawna nie mam nic do stracenia, a chętnie bym coś zarobiła.
Patrzyłam się wyczekująco, a to na odwróconego do mnie blondyna i na Kisame wpatrzonego w jakiś film akcji. Żaden z nich nie chciał odezwać się ani słowem. Odwróciłam się w nadziei, że ktoś z poza tych dwóch usłyszał naszą rozmowę i wyjaśni mi te sprawę, ale niestety mieli własne, nudne zajęcia. Z  powrotem wróciłam do Deidary i Kisame. Spokojnie wyczekiwałam aż któryś z nich w końcu pęknie. Trochę to dziecinne, ale podobno działa. Szczególnie na ludziach mało cierpliwych. W tym momencie spojrzałam się na zamyślonego blondyna. Wpatrywał się dokładnie w ścianę, ale raczej to jego myśli stanowiły jakieś zajęcie. Szaro niebieskie tęczówki... One odwracały uwagę od wszystkiego co się działo w około, szczególnie kiedy ich właściciel był blondynem. Szybko wróciłam do rzeczywistości, kiedy zauważyłam jak powoli zaczynam go denerwować. Lekki tik w oku i grymas na twarzy był tego dowodem. Jeszcze tylko trochę. Nagle chłopak całkowicie zmienił minę, jakby coś o czym pomyślał był jedynym trafnym rozwiązaniem.:
- Wakari, widziałaś dzisiaj Sasoriego? - Zapytał się w moją stronę. Ze spokojem na twarzy odwróciłam się tak, żeby kątem oka widzieć jego reakcje.:
- Może. - Odpowiedziałam z lekkim, triumfalnym uśmiechem. Widziałam jak po raz kolejny na jego twarzy pojawił się grymas. Wnerwiałam go, ale co mnie to obchodzi. Prawda, chce mu się odpłacić za zwracanie się do mnie po nazwisku, ale to chyba kiedy indziej. Na razie najbardziej obchodzi mnie moja prawdopodobna praca.:
- Z tobą nie da się dogadać. - Warknął odbierając mi pilota.:
- Wzajemnie. - Odpowiedziałam wstając z fotela. Obciągnęłam szybko sukienkę, gdyż przez moje wiercenie, trochę mi się "podniosła". Powędrowałam na miejsce gdzie wcześniej siedział Zetsu. W tej chwili obawiałam się, żeby nie pojawił się z powrotem na swoim miejscu. :
- Kisame, wytłumacz mi, co to za organizacja i kto to jest Sayuri. - Raczej rozkazałam niż zapytałam. Niebieski uśmiechnął się, zaraz śmiejąc krótko. Nie wiem, czy go zirytowałam, czy naprawdę rozśmieszyłam. Kisame Hoshigaki. Mistrz we władaniu mieczem, zabójca, a jednak da się u niego wytworzyć jakąś radość.:
- Dwa dni, a już taka pewna się zrobiła. Zupełnie nie przypominasz tej wcześniejszej wystraszonej ptaszyny, którą zobaczyłem pierwszego dnia. Posłuchaj. Temat Rakurai jest po prostu zamknięty. Może, kiedy zostaniesz oficjalnym członkiem, lider wprowadzi cię w akcję z nimi związane. Poza tym Sayuri nie należy do najprzyjemniejszych tematów. - Powiedział nadal szczerząc zęby.:
- Akcje? Czyli, że ta organizacja pomaga wam w łapaniu bijuu? A Sayuri? Powiedz mi kto to jest. - Po raz kolejny rozkazałam z powagą na twarzy. Był to dla mnie ważny temat. Zaciekawiłam się. Kiedyś moja ciekawość zaprowadziła mnie do wioski deszczu, co jest jednoznaczne ze spotkaniem Konan i Yahiko. Może jeżeli czegoś się dowiem, to podczas jednej z misji pójdę do nich, poproszę o przeniesienie tam i zrobię robotę za którą mi dużo zapłacą. Po raz kolejny będę spała na kasie w mojej rezydencji! Em... Zaczynam się zachowywać jak oni... Wymyślam sobie jakieś niestworzone rzeczy, w ogóle nie przemyślane. To zdecydowanie nie w moim stylu. Na prawdę muszę się ogarnąć. Przerwałam swoje myśli widząc zdziwioną minę Kisame i Deidary. Blondyn zaśmiał się głośno mówiąc przy tym:
- Pomaga nam? Czasem jesteś wręcz komiczna, Wakari. - Powiedział rozbawiony udając, że ociera łzy spowodowane "śmiechem". Trochę mnie to zirytowało bo nie miała pojęcia o co chodzi.:
- Wręcz przeciwnie, Alice. Jesteś bardzo zabawna, dlatego uchylę ci kawałek tajemnicy. Sayuri jest liderką Rakurai. Nie jest zbyt sympatyczna, a nawet zachowaniem podobna do Peina... - Nie dokończył, gdyż przerwał mu Hidan.:
- Ale ten jej biust. - Dopowiedział, zaraz wracając do rozmowy z Kakuzu, na temat jakiś wydatków. Wszyscy zignorowaliśmy jego krótkie wtrącenie, wracając do rozmowy. Wyczekiwałam dalszych informacji, ale nastała cisza, wokół naszej trójki. Kisame spojrzał się na mnie zdziwiony, tak jakby naprawdę nie wiedział o co chodzi w moim zachowaniu.:
- Hm? No co? Miałem ci powiedzieć tylko kawałek. Nic więcej. - Powiedział lekko rozbawiony wracając do oglądania telewizji. Skinęłam głową na znak zrozumienia, jednak to mi nie wystarczyło. Nadal byłam bardzo ciekawa... Pein?:
- Kim jest Pein? - Zapytałam nagle. Kisame wziął jeden głębszy oddech zakładając nogę, konkretnie kostkę, na kolano drugiej nogi i splótł ręce za głową.:
- Lider. Nazywa się Pein. Znaczy to jego przybrane imię. To prawdziwe raczej znasz. - Skinęłam głową. Niebieskoskóry uśmiechnął się po czym przymknął oczy. Albo ma dość moich pytań, albo na prawdę jest śpiący. Tak czy siak, on już mi nic więcej nie powie, Deidara też nie. Hidana wole nie pytać, bo z tego co usłyszałam, opisałby mi ją tak, jak nie potrzebuje. Aktualnie jest tylko jedna osoba, która mogłaby mi przybliżyć nieco informacji. Właściwie to dwie. Konan i Sasori. Czemu akurat oni? Konan była mi bliską osobą, a że mi pomogła i broniła mnie to czuje, że mogłaby mi powiedzieć coś więcej. A Sasori? Sama nie wiem. Mam wrażenie, że jemu jak i mnie nie ufają tak bezgranicznie. Dowodem jest jego ciekawość na temat przeszłości moich dawnych przyjaciół. Po za tym on mógł się dowiedzieć co nie co na temat, na który nie mam ochoty gadać, to i ja mam takie prawo. Co ja o prawie, jestem w organizacji przestępców...
Wstałam spokojnie z kanapy idąc w stronę Itachiego i Konan. Zauważyłam jak Deidara powoli robi się czerwony na twarzy. Szybko odwrócił się klnąc pod nosem na mój temat. Głupia nie miałam pojęcia o co może chodzić, dopiero po dłuższej chwili skapnęłam się, że powoli moja sukienka zaczyna odsłaniać to, czego nie powinno być widać. Po raz kolejny obciągnęłam ją, klnąc pod nosem na tą zboczoną blondynę. Jakiego to on musi mieć "farta" żeby odwracać się do mnie akurat w takiej sytuacji... Ominęłam go z lekką irytacją na twarzy.
Zauważyłam jak temat Itachiego i Konan natychmiast zamilkł kiedy podeszłam. Niestety nie zdążyłam usłyszeć o czym rozmawiali. Takie moje szczęście. Może o Rakurai? Dowiedzieli się czegoś i teraz nie chcą mi powiedzieć? Alice, na pewno, coś cie zaciekawiło i teraz nagle wszyscy zaczną o tym gadać. Odchrząknęłam i stanęłam przy nich. Wzięłam jeden głębszy wdech i zapytałam:
- Czym zajmuje się... - Nie było mi dane dokończyć, gdyż zostałam pociągnięta do tyłu. Jeszcze moment, a miałabym niemiły kontakt z ziemią, ale na szczęście odzyskałam stabilność. Kątem oka zauważyłam za sobą długie blond włosy. Wszystko już jasne. Zapewne mówili mi kłamstwa. Chłopak puścił moje ubranie dopiero wtedy kiedy weszliśmy do pustej jadalni, a przynajmniej wydawała się pusta. Odwróciłam się wściekła w jego stronę, ale zaraz odzyskałam spokój, kiedy zauważyłam jeszcze bardziej wnerwioną minę Deidary. To spojrzenie nie było takie, jakie zdążyłam już u niego ujrzeć. Zdecydowanie było przepełnione szczerą złością i gniewem.:
- Czy mówi ci coś nazwa "Temat zamknięty"? - Warknął nadal wściekły. Patrzył mi się prosto w oczy, co prawdopodobnie miało u mnie wywołać strach. Czy udało mu się? Po połowie... Może dlatego, że odkąd go poznałam, pierwszy raz widzę go tak wnerwionego.
Szybko przypomniałam sobie jego pytanie:
- Ta. - Odpowiedziałam od niechcenie. To jeszcze bardziej wyprowadziło go z równowagi. Wnerwiony zaczął chodzić we wszystkie strony po jadalni, robiąc kilka głębokich oddechów. Kiedy wielokrotnie przechodził obok mnie, usłyszałam piękną wiązankę przekleństw. Skoro tak cie do jasnej cholery wkurzyłam, to możne nie irytuj mnie tym chodzeniem w kółko tylko przywal mi! Cholera. Szkoda tylko, że nie mam na tyle odwagi, żeby powiedzieć to na głos. W tej chwili, bardziej z równowagi wyprowadzało mnie moje zachowanie, niż sam on. Wmawiam sobie, że to mnie nie obchodzi, ale... czy ja się boje? Na prawdę, nic nie rozumiem z jego zachowania. Może wprawia mnie w pewne obawy? Zacisnęłam dłoń w pięść by bólem zmusić się do rozmowy. - Możesz przestać chodzić i powiedzieć mi, czemu jesteś taki wkurzony? Wy nic mi nie chcieliście... - Przerwał mi.:
- Powtórzę, że to temat zamknięty! Dlatego nikt nic nie może ci o tym powiedzieć. A w szczególności Konan i Itachi. Gdyby dowiedzieli się, że temat Rakurai wyszedł po za nasze podstawowe grono rozpętałoby się jedno wielkie piekło. Naprawdę jesteś wnerwiająca, Wakari. - Warknął po raz kolejny, zaraz idąc do salonu. Zatrzasnął za sobą drzwi przez co lekko wzdrygnęłam. Ten... Ten cholerny... Uch... Rozluźniłam zaciśniętą dłoń biorąc jeden głębszy oddech. Czemu mam takie dziwne uczucia w środku? Zapytałam sama siebie. Poczułam lekki strach połączony ze złością i pewnego rodzaju smutkiem. Nie przyznaje się do tych uczuć, ale w tym momencie tak bardzo się nasiliły. Nie poznaje siebie samej. Nie wiem co się dzieje, nie mam pojęcia jak to sobie wytłumaczyć. Póki tutaj nie dotarłam nie czułam strachu, ani co gorsza smutku. Wszystkie te zdarzenia, coraz bardziej przypominają jakiś denny film, ze mną w głównej roli. Moje przemyślenia przerwał trzask szafki w kuchni. Odruchowo spojrzałam się w tamtą stronę, a moja mina z lekko zmartwionej wróciła do opanowanej.:
- Tajemnice są bardzo wnerwiające. - Powiedział beznamiętnie Sasori, wychodząc zza rogu. Zmierzyłam go badawczym wzrokiem. Na barku leżała jedna butelka otwartego sake, co znaczy, że przez cały czas pił? I zapewne usłyszał naszą rozmowę. Wziął jeden głębszy oddech, po czym udał się w stronę drzwi wyjściowych. Jeżeli on coś wie? A co jak też mi powie, że to temat zamknięty? Mam dość tych dwóch słów. Alice, czy ty się czegoś obawiasz? Naprawdę, jest z tobą coraz gorzej. Zmierzę sobie temperaturę jak tylko wypytam się o pewne sprawy. W ostatniej chwili, kiedy czerwonowłosy chwytał za klamkę zawołałam.:
- Sasori! Powiedz mi coś na ich temat. - Po raz kolejny rozkazałam podchodząc do niego bliżej. Zatrzymał się i nad czymś intensywnie myślach. Wpatrzony w jedno miejsce i jakby lekko zdenerwowany. Przeniósł swój wzrok na mnie. Po raz kolejny mogłam dokładnie ujrzeć jego czekoladowe tęczówki. Jak wcześniej, nie da się niczego po nich poznać:
- Jaki temat? - Zapytał nagle. Wzdrygnęłam się lekko. Jeszcze się pyta? No chyba wiadomo, jaki mogę mieć na myśli.:
- Rakurai. - Powiedziałam nieco ciszej. Po raz kolejny milczał, ale tym razem przez krótszą chwilę. Tajemniczy jest. Już drugi raz spotykam taką osobę, której myśli mnie ciekawią. Nawet jeżeli są to krótkie przemyślenia, to i tak ciekawa jestem, co mu po głowie chodzi. Odezwał się nagle:
- Nie wiem co to. - Chciał szybko wyjść z jadalni, ale zatrzymałam go, chwytając za jego płaszcz. Twarz miał odwróconą w stronę wyjścia. Mimo, iż - jak da się zauważyć - nie chce o tym gadać, to nie opiera się. Nie trzymam go za mocno, na spokojnie mógłby sobie wyjść. Czemu ciągle tu stoisz? Czemu po prostu nie pójdziesz, skoro twierdzisz, że nic o tym nie wiesz? Czemu czuje, że się wahasz? A co gorsza, czemu kłamiesz? Dobrze wiem, że temat Rakurai jest ci znany. Zwyczajnie to wiem. Mimo to... Sasori, czemu musisz być ciągle pod znakiem zapytania? Zupełnie nie mogę cie rozgryźć. Przytrzymałam mocniej jego płaszcz, kiedy poczułam, że chce wyjść. Znowu zatrzymał się. Nie rozumiem cię. Nie masz ochoty o czymś gadać to wychodzisz. Coś ci przeszkadza, też wychodzisz. Puściłam jego płaszcz, a on nadal stał w przejściu i czekał. Nastała niezręczna cisza. Jedynie było słychać jak oddycha, spokojnie i głęboko. Nad czym teraz myślisz? Obelgi na mój temat? Nie zdziwiłabym się. Po chwili wyszedł zamykając za sobą drzwi. Ja wnerwiona nadal patrzyłam się w miejsce, w którym wcześniej stał. Przez moje myśli przechodziły różne pytania, dotyczące jego osoby. Nie dość, że Rakurai jest dla mnie tajemnicą, to jeszcze on. A ja sądziłam, że coś mi powie. Cokolwiek. Wszystko co teraz wiem, dowiedziałam się od Kisame według którego jestem śmieszna. Ja? Naprawdę, tak bardzo ich nie rozumiem. Ich wszystkich. Coraz bardziej zaczynam uważać, że mój pobyt w tym miejscu, jest całkowicie pomylony.
- Powinnam być płatnym ninja, a nie zabójcą do cholery! - Krzyknęłam wychodząc z jadalni. Zacisnęłam mocno pięści idąc w stronę mojego pokoju. Miałam życie idealne. Dużo pieniędzy, piękny dom, szacunek u towarzysza, nawet kilku adoratorów, których Komuru przeganiał. To wszystko straciłam w zaledwie kilka minut, kiedy do mojej głowy przyszedł durny pomysł. Gdybym nad tym bardziej pomyślała, nie byłoby mnie tu. Nie spotkałabym Konan i Yahiko. Nie siedziałabym w tej dziurze i nie poznała was. Waszych charakterów, które zmieniły się kolosalnie. Pamiętam, że zawsze chciałam was spotkać, pochwalić się umiejętnościami i pokazać jak żyje. Teraz już nie wiem, czy ciesze się, czy żałuje, że znajduje się właśnie tutaj.
-------------------------------------------------
Jakoś poszło. Spore zamieszanie z tym Rakurai jak widać. Nawet zamieszało w głowie Alice.
Ile dialogów... normalnie jak nie ja :o
Żeby trochę was wtajemniczyć, oto jak wyglądają dwie z tych czterech co nas wcześniej odwiedziły: (Blondynka: Miyo, Ciemna: Shiru).