Rozkazy wydawane przez innych są zwykłymi słowami, których nawet silny
człowiek musi się słuchać. Najczęściej ludzie boją się kary, jaka może ich
spotkać, gdy nie wykona się zadania. Mniejszość kieruje się ślepą lojalnością.
Nieliczni godzą się na usługiwanie poprzez chęć odpłaty za czyny, dzięki którym
ten ktoś odmienił ich życie.
Obudziłam się z głośnym krzykiem,
gwałtownie podnosząc się do siadu. Ciężko dyszałam, czułam jak po moim czole
spływają pojedyncze krople potu, a serce biło niewyobrażalnie szybko.
Zapewne przez ten ,,sen". Przetarłam oczy rękawem, po czym zaczęłam oglądać
pomieszczenie w którym się aktualnie znajduje. Mój stary pokój. Wzięłam
głęboki oddech po czym wstałam z łóżka. Od razu poszłam do łazienki z zamiarem
wykąpania się.
Odkręciłam wodę i powoli zaczęłam
zdejmować ubrania. Moją uwagę przyciągnęła dwu centymetrowa rana na żebrach. Nie
przypominam sobie żeby Sayuri zraniła mnie w tym miejscu. Po za tym miałabym
rozerwane ubranie. Po raz kolejny wzięłam głęboki oddech i weszłam pod ciepłą
wodę. Czemu tak bardzo boli mnie głowa? Zapytałam sama siebie. Co prawda, przez
tę piękne koszmary z Orochimaru w roli głównej nie sypiam spokojnie, ale
jeszcze nigdy nie miałam takiego bólu głowy. To cholerne uczucie pustki. Mam
wrażenie, że już kiedyś to czułam.
Niechętnie wyszłam spod ciepłej wody po
czym od razu ubrałam się i wysuszyłam włosy. Wróciłam z powrotem do mojej
sypialni, ale nie na długo. Ból był zbyt mocny żebym mogła go na spokojnie
znieść i pójść spać dalej. Zaraz mi łeb pęknie... Pomyślałam kiedy popatrzyłam
na zegarek. Czwarta siedemnaście. Znowu zaczynamy ,,upojne noce”.
Spokojnym krokiem wyszłam na korytarz. Jest tak jak zapamiętałam, czyli lekko
oświetlony, żarówki przyczepione do ściany i oczywiście brak wykładziny.
Poszłam w stronę kuchni, tam chyba
powinnam coś znaleźć.:
- No nie wierzę! Myślałem, że jestem
trzeźwy, a tu co?! Widzę trupa! – Krzyknął wesoły i zachlany Hidan przyglądając
mi się od ,,stóp do głów”. Ten smród alkoholu można by było wyczuć na
kilometr. – Wyładniałaś. Nosisz soczewkę? Czemu tylko jedną? A może
chciałabyś z kimś porozmawiać na różnorakiego rodzaju tematy? – Powiedział co chwile
chwiejąc się. Oparł się o ścianę i chyba starał się wykonać jakiś uwodzicielski
uśmiech. Wyszedł jak dzika świnia, która zauważyła pięknie przypieczone
mięsko.:
- Porozmawiałabym z tobą dłużej, ale... - Nie dał mi dokończyć.
- Po co komu rozmowa! Można od razu
przejść do konkretów. – Zniżył lekko ton, a uśmiech nie chciał mu zejść z
twarzy. Denerwuje mnie. Nie wiem kiedy, ale aktywował mi się gaisenten a w
moim ręku w przeciągu milisekundy pojawił się motylek, który od razu nabrał
kształtu ostrej igły. Podeszłam do niego z lekkim uśmiechem. Objął
mnie w tali jedną ręką jeszcze szerzej się uśmiechając. On chyba nie myśli, że
rybka skusiła się na przynętę? W błyskawicznym tempie przyłożyłam ostrze do
jego policzka. Widać, że był lekko zaskoczony, ale trwało to tylko chwile. W
końcu jest nieśmiertelny to czemu miałby się bać jakiejś igły.:
- Posłuchaj, boli mnie głowa więc nie
denerwuj mnie, idź spać i nie sprawiaj nikomu problemu inaczej ja sprawię, że
zaczniesz bać się iluzji, a także takich oto na pozór niewinnych igieł, dobrze?
– Zapytałam się wrednie z lekkim uśmiechem. Zmieniłam swój ton i podejście do
całej sytuacji. Chyba dzięki temu uznał, że nic tutaj nie zdziała, więc
prychnął i poszedł równie chwiejnie jak w momencie kiedy zmniejszał między nami dystans. Nie chciałam zastraszać, ale
też szybko potrzebowałam jakiś lekarstw bądź leczniczych ziół.
Do salonu doszłam dość szybko. Po za
siwym nikt nie wchodził mi pod nogi co było wielką pomocą. Na kanapie
zauważyłam Megumi... Chyba nazywała się Megumi. Siedziała prosto, prawie jak
dama albo jakaś ważna osoba z kamienną miną. Właściwie to wpatrywała się w
czerń wyłączonego telewizora. Jako że jestem strasznie ciekawską osobą
podeszłam do niej i usiadłam obok. Chyba ją wystraszyłam. Wzdrygnęła się
jakby ducha zobaczyła.:
- Chce ci się o takiej godzinę siedzieć
przed wyłączonym telewizorem? – Zapytałam lekko zaspanym głosem. Na początku
wpatrywała się we mnie zdziwiona, ale kiedy pomachałam jej dłonią przed
twarzą otrząsnęła się z transu.:
- A tobie przychodzić tutaj? –
Odpowiedziała pytaniem. W sumie to miała racje tyle, że ja w szczytniejszym
celu.:
- Obudziłam się przez koszmar.
Chciałabym pójść spać, ale głowa mnie boli i nie wiem czemu. – Zaraz jak
skończyłam mówić przyłożyła swoją rękę do mojego czoła.:
- Jesteś rozpalona! Nie poczułaś, że
masz gorączkę? – Zapytała sięgając po koc, który leżał rozwalony na fotelu.
Nigdy nie zwracałam uwagi na choroby, brałam tabletki przeciwbólowe i
,pracowałam dalej. Z grzeczności i chęci pomocy Megumi, wzięłam od niej koc
i okryłam się nim dokładnie. To trochę dziwne kiedy człowiek na początku patrzy
na ciebie jak na zjawę, a zaraz potem martwi się o ciebie.:
- Dziękuje. – Wyszeptałam cicho.
Ułożyłam się wygodnie na kanapie po czym od razu zasnęłam.
- Po co jej pomogłaś?! – Usłyszałam jakiś
oburzony lekko piskliwy głos.
- Miała gorączkę. Po za tym należy do
organizacji to czemu miałabym jej nie pomagać? – Uchyliłam lekko oczy i
zauważyłam kłócące się dwie znane mi dziewczyny.:
- Miyu, obcięłaś włosy? Ładnie ci tak.
– Wydukałam cicho uśmiechając się. Mimo iż powiedziałam komplement siostra
wnerwiła się i wyciągnęła mnie siłą spod koca na nogi tak, że stałyśmy twarzą w
twarz. Widać, że była wnerwiona, ale czemu?:
- Dlaczego ty jeszcze żyjesz? Czy
naprawdę nie da się ciebie zabić? – Wysyczała przez zęby. Zauważyłam jak w jej
oku aktywował się gaisenten. Zrobiłam to samo, po czym kopnęłam ją z kolana w
brzuch i szybko odskoczyłam. Jęknęła cicho co oznacza, że odzyskałam siły.
Czuje, że jeszcze mam gorączkę, ale skoro aktywowała kekkei genkai to chce
walki.:
- Tak bardzo mnie nienawidzisz, że aż
chcesz zabić? – Krzyknęłam w jej stronę. Pogodziłam się z tym, że moja jedyna
rodzina chce się mnie pozbyć, ale nadal nie rozumiem czemu. Megumi wpatrywała
się w nas obie, po czym zaraz podbiegła do mnie i znowu przyłożyła swoją dłoń
do mojego czoła.:
- Uspokójcie się obie! Alice, ciągle masz
gorączkę, a ty Miyu nie prowokuj jej! Niedawno wróciłaś z misji, również powinnaś
odpoczywać. – Rozkazała już spokojniej Megumi. Skutecznie na szczęście, obie
dezaktywowałyśmy kekkei genkai. Oburzona siostra chciała pójść do kuchni, ale
jeszcze ją zatrzymałam.:
- Ej, Miyu, czemu ścięłaś włosy? –
Zapytałam się dość poważnym tonem. Nie to, że długość włosów była szanowana w
klanie, po prostu ciekawość mnie zżera. Zauważyłam jak na jej twarzy pojawił
się uśmiech. Nieszczery, a wredny i przepełniony lekką satysfakcją:
- Chcesz wiedzieć czemu? Bo chciałam jak
najmniej przypominać ciebie! Niestety ciągle wiążą nas więzy krwi. –
Odpowiedziała mi po czym poszła do kuchni. Póki nie dowiem się co ja jej
takiego zrobiłam, za nic nie zrozumiem czemu żywi do mnie taką urazę. Obie
należymy do organizacji zabójców, więc zapewne nie zostało nam dużo czasu do
życia. Wstałam i pobiegłam za siostrą ignorując ostrzeżenia Megumi. Jest
strasznie upierdliwa jeżeli chodzi o pomoc.
Pociągnęłam Miyu za rękaw płaszcza na
tyle mocno żeby odwróciła się w moją stronę. Nie zdziwiło ją to, że
przyszłam. Wręcz przeciwnie. Patrzyła się ze znudzeniem
tak, jakbym już nie robiła dla niej atrakcji, a nawet była zbędna. Wnerwiło mnie
to, ale starałam się tego nie pokazywać. Czy wyszło? Raczej tak, ale nie na
długo bo nie dałam rady się opanować. Złapałam na kołnierz jej płaszcza i
pociągnęłam ją do ściany, żeby mogła mi na wszystko „ładnie” odpowiadać.:
- Nie będę ci zabierać dużo twojego
cennego czasu, mam tylko kilka pytań. – Powiedziałam spokojniej wpatrując się
jej w oczy. Popatrzyła się na mnie ze skwaszoną miną, po czym ryknęła śmiechem.
Co ją tak bawiło?:
- A kto powiedział, że na nie odpowiem? –
Zapytała się z wrednym uśmiechem. Zignorowałam jej słowa oraz zachowanie i
wróciłam do sedna. Nie chciałam się denerwować przez kaprysy młodszej siostrzyczki.:
- Opowiedz mi wszystko, co wiesz o
przeszłości. Od urodzin. – Rozkazałam. Miyu prychnęłam,
ale nadal ją ignorowałam. Jedyne co to oczekiwałam prostej odpowiedzi, czy to
takie trudne? Z poważą miną wpatrywałam się w jej oczy, które widocznie starały
się o minąć kontakt wzrokowy z moimi. Przycisnęłam ją mocniej do ściany na co
cicho syknęła i wykrzywiła minę w grymas z
niezadowolenia.:
- Dobra dobra. – Zgodziła się w końcu,
więc puściłam ją i grzecznie czekałam, aż zacznie mówić. Poprawiła sobie
płaszcz, a na jej twarzy pojawiła się dość zbolała mina. Tak jakby to co chce
powiedzieć sprawi jej przykrość.
- Odkąd się urodziłam, zawsze byłam odstawiana na dalszy plan. Ty jako pierwsza aktywowałaś gaisenten, a ja... Ja byłam jak odmieniec rodziny. Nie umiałam walczyć, bronić się, nie umiałam kontrolować czakry, a co gorsze nie wiedziałam jak to jest posiadać kekkei genkai. Rodzice stracili nadzieje, że kiedykolwiek go w sobie odkryje, więc jeszcze bardziej mnie odrzucili i podobno rozmyślali nad tym, czy nie wysłać mnie do sierocińca. A ty... Ciągle się wywyższałaś, mówiłaś jaka jesteś dobra, obgadywałaś mnie razem z innymi żeby jeszcze bardziej uprzykrzyć mi życie. A no i zawsze jak ćwiczyłaś, to ja byłam twoim królikiem doświadczalnym, aż do czasu wojny. Trenowałaś kiedy nastąpił atak, podobno rodzice cię zabrali z mieszkania, a mnie zostawili tam. Zostawili na pastwę wrogich ninja i rozpadającego się domu. Wtedy znalazł mnie Orochimaru. - Po skończonej wypowiedzi wszczepiła na mnie swój wzrok przepełniony bólem i nienawiścią.:
- Odkąd się urodziłam, zawsze byłam odstawiana na dalszy plan. Ty jako pierwsza aktywowałaś gaisenten, a ja... Ja byłam jak odmieniec rodziny. Nie umiałam walczyć, bronić się, nie umiałam kontrolować czakry, a co gorsze nie wiedziałam jak to jest posiadać kekkei genkai. Rodzice stracili nadzieje, że kiedykolwiek go w sobie odkryje, więc jeszcze bardziej mnie odrzucili i podobno rozmyślali nad tym, czy nie wysłać mnie do sierocińca. A ty... Ciągle się wywyższałaś, mówiłaś jaka jesteś dobra, obgadywałaś mnie razem z innymi żeby jeszcze bardziej uprzykrzyć mi życie. A no i zawsze jak ćwiczyłaś, to ja byłam twoim królikiem doświadczalnym, aż do czasu wojny. Trenowałaś kiedy nastąpił atak, podobno rodzice cię zabrali z mieszkania, a mnie zostawili tam. Zostawili na pastwę wrogich ninja i rozpadającego się domu. Wtedy znalazł mnie Orochimaru. - Po skończonej wypowiedzi wszczepiła na mnie swój wzrok przepełniony bólem i nienawiścią.:
- Dlaczego niekiedy mówiłaś podobno? –
Zapytałam, a mój głos drżał. Przeraziła mnie ta historia i jak ona
zobrazowała naszą rodzinę.
- Opowiadał mi to Orochimaru, ale co do
niektórych sytuacji mam dylemat. Mam małe luki z przeszłości. - Jak ona mogła
uwierzyć w taką bajeczkę. Orochimaru jest szują, przebiegłym gadem, a nie
człowiekiem któremu można zaufać. Ja to zauważyłam, czemu ona nie może? Jestem
pewna, że tak nie było. Nie mogłabym ranić własnego rodzeństwa, a rodzice...
Cóż, tego nie wiem. W końcu pamiętam jedynie małą cząstkę całości.
Czy ona powiedziała, że coś pamięta?:
- Nie wierze w historyjki Orochimaru.
Komuś takiemu jak jemu nie można ufać. Zawsze na pierwszym miejscu jest on,
przekonałam się o tym. – Skończyłam mówić, kiedy kątem oka zauważyłam węża za
oknem. Nie jest to przypadek, bo przecież ta organizacja znajduję się na
pustyni, a takie węże znajdują się tylko w lesie. To znaczy, że obserwuje mnie.
Ten gad mnie obserwuje. Zero zaufania. Potrząsnęłam głową i wróciłam do Miyu.
– Zrobisz co uważasz, możesz posłuchać się mnie lub jego. Co prawda nie
powiem ci nic bo sama nie pamiętam tamtego okresu, ale pamiętam naszą mamę.
Ten moment, kiedy nazwała mnie księżniczka Ame. Pamiętam jej wzrok,
przepełniony smutkiem i te zaszklone oczy. Kilka pojedynczych dni, kiedy to z ojcem wymieniali się opieką nade mną, by pójść na ważną misję. Potem już tylko jak kazała mi
uciekać. Mogłabyś powiedzieć mi co ty pamiętasz? – Zapytałam po krótkiej
przerwie. Trudno jest rozmawiać o takich rzeczach szczególnie osobie, która
mówi o martwym członku rodziny. Na szczęście – lub też nie - ten temat nie
jest trudny tylko dla mnie. Można to łatwo stwierdzić patrząc na Miyu, która
powstrzymuje się od smutnej miny poprzez przegryzanie dolnej wargi.:
- Ja pamiętam... – Powiedziała cicho po
czym wzięła głęboki oddech. – Pamiętam jak razem się huśtałyśmy. Byłyśmy
raczej wesołe, roześmiane, a rodzice stali za nami. Oni także wyglądali na
szczęśliwych. Potem pamiętam już tylko jak obudziłam się u Orochimaru. Ta
mała luka ciągle mi chodziła po głowie, ale zostawiłam ją dla siebie. Równie
dobrze to mogło być jakieś urojenie. Tak czy siak nigdy nie dowiemy się jak to
było naprawdę więc jedyne co można, to wierzyć w to co się wie. – Zakończyła po
czym zaczęła iść w stronę wyjścia. – Pogódź się z myślą, że nigdy nie dowiesz
się prawdy, Alice. Ja tak zrobiłam i żyje mi się dobrze. – Powiedziała cicho
stojąc do mnie tyłem. Chwile później opuściła pomieszczenie. Po tych
zwierzeniach miałam kompletny mętlik w głowie. Jedna myśl gryzła się z drugą, a
potem dochodziły kolejne które także nie pasowały do całości. Nie dało się z
tego ułożyć niczego sensownego. Stałam jakby sparaliżowana i wpatrywałam się w
brudną biel ściany dzielącej prowizoryczną jadalnie od kuchni. Tyle tajemnic i pytań, a zero
odpowiedzi i jakichkolwiek wskazówek. Zacisnęłam dłoń w pięść, po czym po
wielkim zamachu uderzyłam w ścianę robiąc małe wgniecenie. Poczułam rozrywający ból,
ale szybko zniknął. Za bardzo pochłaniała mnie złość. Ta rada, którą mi podała.
Jest błędna w każdym wyrazie. Jak można żyć spokojnie kiedy nie zna się swojej
przeszłości. Do tego ktoś wklepuje takie bzdury myśląc, że dzięki temu będzie
miał jakąś przewagę. Ten obślizgły drań naprawdę nie ma serca. Tak oczerniać
rodzinę Wakari? Szybko wybiegłam z kuchni i popędziłam do lidera. Minęłam
Megumi, która jedynie spojrzała na mnie zmartwiona. Chyba wiedziała, że nie
posłucham jej kolejnych rad na temat, „jak poprawić mój stan”.
Wbiegłam przez uchylone drzwi
prosto do dość dobrze oświetlonego pokoju. Lekko zakręciło mi się głowie, ale
to chyba przez zmienię intensywności światła. Yahiko stał przy oknie i widocznie
coś obserwował. Był taki spokojny i skupiony.:
- Można jakąś misje? – Zapytałam wyższym
tonem żeby wyrwać go z transu, lecz nie zareagował. Widocznie to coś było
bardziej interesujące ode mnie. Podeszłam powoli. Nadal brak reakcji, więc
wyjrzałam za okno. Lekkie ziarenka piasku ocierały o szybę tworząc lekki szum. Za
szkłem jedynie przemieszczający się piasek i nic więcej.:
- Nie dziwne jest to, że na pustyni
znajdują się zwierzęta, które normalnie zdechłyby przy pierwszych kilku
godzinach? – Zapytał się mnie. Trochę zdziwiło mnie to i nie wiedziałam co o
tym myśleć. Domyślał się, że aktualnie – i nie chętnie - pracuje dla
Orochimaru? Mam nadzieje, że tak nie myśli.:
- Pytałam o misje. – Zignorowałam to co
powiedział na co lekko zmarszczył brwi.:
- A ja o węża. – Odpowiedział odwracając
wzrok w moją stronę. Po raz kolejny zdziwiła mnie jego odpowiedź. Ale
postanowiłam trzymać na swoim. Potrzebowałam jakiegoś zlecenia. Musiałam się
odstresować i porozmyślać. W tym stanie nie dam rady usiedzieć w miejscu.:
- Zapytałam pierwsza, więc pierwsza oczekuje
odpowiedzi. – Uargumentowałam. Ale nic innego nie
przychodziło mi do głowy. Nie wiem czy się przewidziałam, ale chyba zauważyłam
jak kącik jego ust uniósł się lekko do góry. Szybko odwrócił się i podszedł do
biurka. Wziął z niego jakiś zielony zwój i rzucił w moją stronę. Bez większych
problemów złapałam go i zaraz zaczęłam czytać co znajduje się w środku:
- Możesz przetransportować naszego
szpiega. Na tę chwilę mogę ci dać tylko coś takiego. – Powiedział uważnie
przyglądając mi się, a raczej wyczekując mojej reakcji. Misja była banalna.
Wystarczyłoby wezwać Komuru, który w błyskawicznym tempie zawiezie go w
wyznaczone miejsce.:
- Zależy na czasie? – Zapytałam się nagle
zwijając materiał.:
- Rozplanuj to sobie jak chcesz, ale nie
więcej niż 3 dni. – Odpowiedział jak zawsze niskim tonem. Lekko zrezygnowana
wzięłam głęboki oddech. Głowa nadal mnie bolała, potrzebowałam się odstresować,
a on daje mi takie proste zdanie. Kiwnęłam głową na znak, że przyjmuję misję
i już kierowałam się w stronę wyjścia, ale przypomniałam sobie jego pytanie.:
- To
prawda, że zdechłyby po pierwszych kilku godzinach, ale mogą być przez kogoś
chronione. – Powiedziałam spokojnie, po czym od razu wyszłam. O co mi chodziło
z całym tym zdaniem? Cóż, głupi nie jest. Na pewno zdaje sobie sprawę, że
możemy być przez kogoś śledzeni, a jeżeli udawałabym, że to zwierze jest groźne
mógłby zacząć mnie podejrzewać, co nie jest mi na rękę. Chociaż pewnie i tak
mi nie ufa. On już nigdy mi nie zaufa.
-----------------------------------------
-----------------------------------------
Notka strasznie długa (według mnie) i mam
nadzieje, że się nie zanudzicie czytając.
Pozdrawiam i żegnam!
A no i Miyu w obciętych włosach: